Jedna ciekawostka o audiobookach, o której nie masz pojęcia.

Tytułem wstępu – jeśli ktoś nie wie – powiem, że audiobook to książka mówiona. Czytana na głos przez profesjonalnego lektora. Nagrana najczęściej w formacie umożliwiającym odtwarzanie jej na telefonach lub na tzw. empetrójkach – czyli nośnikach plików przeznaczonych do słuchania uchem.

 

Audiobook do snu(fajnie, że ktoś może mi czytać książki do snu, gdy mam już na karku czterdzieści lat), podczas gotowania obiadu można go słuchać, na spacer można ze sobą zabrać go… no przecież to powszechnie wiadomo, że audiobook może umilić czas, gdy się jedzie autem albo komunikacją miejską na przykład. Jednak jest coś, czego o audiobookach nie wiadomo. Wiedzą mało rozpowszechnioną jest, że dzięki audiobookom nie trzeba być…

 

Dalszą część tego niedokończonego zdania zamieszczę na końcu tego artykułu, bo tak od razu do sedna przechodzić… no niby można od razu do sedna, ale po co, kiedy pod przykrywką jednej ciekawostki o audiobookach można przemycić inną ciekawostkę o temat audiobooków zahaczającą.

 

Słucham obecnie audiobooka zatytułowanego „Upiór w ruderze”. Akcja dobra jak malinki w miodzie, płynie wartko jak górski strumień, a i pośmiać się można. Śmiało mogę podciągnąć tą czytaną książkę pod medycynę naturalną. Dlaczego? Bo śmiech to zdrowie. Malinki z miodem też chyba są całkiem zdrowym pokarmem, a być nad górskim strumieniem i wdychać górskie powietrze bez wychodzenia z domu… dobra, dość tego zachwalania „Upiora w ruderze”, chciałem opowiedzieć, co konkretnego przydarzyło mi się podczas słuchania tej mówionej książki.

 

Puściłem ją na wieży stereofonicznej. Więcej mocy dałem na głośniki, żebym lepiej słyszał. Mieszkam w bloku na jednym z szarych blokowisk, to wiadomo, że dźwięk się niesie po rurach. Słucham sobie, akcja – jak już mówiłem – płynie wartko jak górski strumyk i nagle…

 

– Puk, puk – do drzwi ktoś puka.

 

Wyłączam audiobooka, otwieram drzwi, patrzę, panowie w mundurach i czapkach z orzełkiem. No jakby nie patrzeć, wyglądali na panów policjantów. Wylegitymowałem ich, tzn. poprosiłem o pokazanie legitymacji. Pokazali, a ja i tak nie wiedziałem, czy te ich legitymacji są prawdziwe, bo przecież teraz w Internecie wszystko można kupić.

– Wezwanie mieliśmy – mówi jeden z nich – podobno odbywają się tu jakieś seanse nawołujące do nienawiści.

Oszołomiony poprosiłem o wyjaśnienia.

– Mieliśmy informacje od mieszkańców tej klatki, że w pana mieszkaniu ktoś nawołuje do mordowania Polaków. Wręcz krzyczy.

Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, co się stało. Puszczony głośno audiobook nawiązywał po części do wydarzeń mających miejsce podczas drugiej wojny światowej. A lektor w nim był bardzo ekspresyjny. Faktycznie ekspresyjnie wypowiadane słowa „Trzeba wymordować polski naród” mogły brzmieć złowieszczo. Bardzo złowieszczo. Tylko te cztery wyrazy były wyrwane z kontekstu, bo jak tak się wsłuchać w całość tej wypowiedzi, w której padły te słowa, to raczej była to satyra na tamte tragiczne wydarzenia… powiem krótko, żeby to zrozumieć, to najlepiej posłuchać, albo przeczytać „Upiora w ruderze” w całości i wtedy stanie się jasne, że żadnego nawoływania do nienawiści tam nie ma. No, ale ktoś usłyszał, dopowiedział sobie resztę, zinterpretował sobie to, co usłyszał, jak chciał i… stało się, to co się stało – miałem w domu funkcjonariuszy policji stawiających mi abstrakcyjne zarzuty.

 

Po wyjaśnieniach wszystko stało się jasne. Policjanci przeprosili mnie za niepotrzebne zajście tłumacząc się tym, że tylko wykonują swoje obowiązki. Pokiwałem głową ze zrozumieniem, zamknąłem za nimi drzwi i więcej w to nie wnikałem. Wniknąłem za to, tym razem już na słuchawkach, w dalszą część tej wciągającej fabuły. Bo na serio „Upiór w ruderze” jest wciągający.

 

A teraz wniknę w dalszą część niedokończonego zdania. W końcu na początku tej pisaniny obiecałem, że dokończę niedokończone zdanie brzmiące ; „dzięki audiobookom nie trzeba być…”

 

Zdanie w całości brzmi tak:

 

Dzięki audiobookom nie trzeba być studentem, żeby zostać słuchaczem.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Tjeri 25.02.2021
    Trochę jak rozwinięcie dowcipu (znaczy o puencie mówię), ale czytało się przyjemnie i z uśmiechem.
    Ubolewam, że "nie umiem" z audiobooków korzystać. Próbowałam kilka razy na słuchawkach i zawsze to samo – po chwili wyłączam skupienie i odlatuję myślami. Zdecydowanie lepiej mi się czyta.
  • illibro 25.02.2021
    Prawda, zupełnie inny rodzaj odbioru treści. Ma to swoje plusy, kiedy na przykład nie ma światła do czytania, tylko jest cisza potrzebna. Pismo się czyta nawet w hałasie, bo hałas go nie zagłuszy. Dzięki za kom, pozdro :)
  • Narrator 25.02.2021
    Problem, który opisałeś nie tyle dotyczy gadającej książki, co mieszkania w bloku, poziomu głośności, przewrażliwionych sąsiadów, oraz nadgorliwej władzy. Na drugi raz słuchaj przez słuchawki, gdzieś poza domem, a najlepiej na jednoosobowej łodzi, płynąc środkiem morza. Pamiętaj, że największym wrogiem człowieka jest człowiek, dlatego za wszelką cenę unikaj ludzi. Pozdrawiam.
  • illibro 26.02.2021
    A co z tym, że lepiej poznać dobrze wroga niż przyjaciela? Unikanie ludzi raczej temu nie będzie sprzyjać:)
  • Narrator 27.02.2021
    illibro Jak chcesz mieć prawdziwego przyjaciela, przygarnij pod dach kota lub psa.
  • illibro 27.02.2021
    Narrator dobrze mówisz?
  • Józef Kemilk 25.02.2021
    Tak to w życiu jest, jeden zareaguje niepotrzebnie, inny nie zareaguje, gdy taka potrzeba jest.
  • illibro 26.02.2021
    Potrzebnie, niepotrzebnie, może dla gościa to zareagowanie było potrzebne. Choć nie wiem, jaka to potrzeba by musiała być, jaki motyw działania.
  • Józef Kemilk 26.02.2021
    illibro To jedynie stwierdzenie ogólne. Nie zareagujesz - znieczulica społeczna, zareagujesz - wcinanie się w nie swoje sprawy. Ot takie życie.
  • illibro 26.02.2021
    Józef Kemilk to prawda...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania