Chciałam umrzeć

Gdy zdajesz sobie sprawy jak bardzo nie jesteś w stanie zapanować nad sytuacją, wpadasz w bezsilność której nienawidzisz.

Jeden dzień mógł skreślić resztę jej życia.

 

Letni poranek, uporczywy budzik które nie przestaje dręczyć zaspanego umysłu, wybudza ja z pięknego snu,

zmuszona jest wstać.

Dociera do niej, że musi stawić czoła pracy której nie znosi, sama obsługa klientów w cukierni nie jest zła, uwielbiała rozmawiać i poznawać nowe twarze, nienawidziła kobiet z którymi przychodziło jej pracować, dusiła się w ich towarzystwie.

 

Płeć piękna nie szanowała osób które są niezależne i pewne siebie, ona sama była kobieta, postrzegała świąt w innych barwach, dlatego nie rozumiała zawiści która drzemała w jej koleżankach, być może chodziło o powodzenia jakim cieszyła się Viv wśród płci przeciwnej.

Wygramoliła się z łóżka, wyszykowała i pojechała do pracy.

 

Dzień zaczął się fatalnie i z każdą kolejną chwilą odliczała minuty do zamknięcia lokalu.

W przerwie na obiad, zadowolona pośpieszyła do restauracji, banknot stu zlotowy schowała w tylną kieszeń spodni, niestety podczas krótkiego maratonu zgubiła go, pełna nadziei wróciła tą samą drogą, patrzyła na chodnik zatłoczony turystami, jej nadzieja pryska niczym bańka mydlana.

Po skończonej pracy, wróciła do auta, czuła w powietrzu chwilowa wolność, by nadać nocy innego wymiar podkręciła radio, rozkoszując się znana melodia, śpiewając przy tym radośnie.

Dotarła do miejscowości w której mieszkała, zatrzymała się przed grupka dzieciaków które spotykały się każdego letniego wieczoru, zazdrościła im beztroskiego życia zapominając, że sama miała dopiero osiemnaście lat.

 

Tej nocy postanowiła przełamać codzienną rutynę i zabrać siostrę na mała wycieczkę, nie spędzały, ze sobą dużo czasu, ale były sobie bliskie, młodsza o kilka lat Bella wsiadła do pojazdu, opuszczając przyjaciół, ruszyły z piskiem opon.

Jechały drogą asfaltową otoczona polami, niebo rozlało się w czarno granatowa plamę, zlewającą się z ziemią, tworzyły czarną otchłań, samotny księżyc wskazywał kierunek ich przygodzie.

 

Kolejna nieprzewidywalny sytuacją po przyjeździe nad morze grupka pijanych nastolatków postanowiła na drodze urządzić sesję zdjęciowa, wyginali się przed aparatem. Zdenerwowana wcisnęła klakson, zignorowali ja, powieliła próbę, gotowała się, miała ochotę wsiąść i się z nimi policzyć, otwierając drzwi, dzieciaki zebrali się i zrobili miejsce, odetchnęła z ulgą.

Postanowiła wyłączyć emocje i oddać się urokowi wody.

 

Piasek był przyjemnie chłodny, morska bryza obmywała jej twarz, wiatr kołysał jej włosy, nawet świerszcze skończyły konwertować, błogą ciszę przerywały fale szumiąc delikatnie przy brzegu morza,

Po krótkim spacerze, poszły pograć na maszynach dobrze się przy tym bawiły, śmiały i przekomarzały, którą więcej wrzuciła do koszyka, sprzeczka nie miała sensu bo na automatach do gry zawsze widniała suma.

 

Po powrocie odbyły mała rozmowę na temat bezpieczeństwa w aucie.

 

- Kiedyś jechałam z koleżanką i jej rodzicami, bałam się powiedzieć, że pasy są zepsute, więc całą drogę trzymałam je w ręku - informacja wstrząsnęła Viv, zabrała pas Belli i umieściła go w odpowiednim miejscu, dopiero gdy usłyszała charakterystyczne kliknięcie zabrała dłoń.

 

Chwila szczęścia przerodziła się w chwilę grozy, w jednym miejscu na drodze znajdował się ostry zakręt zasłonięte przez gospodarstwo, w tym miejscu trzeba było zachować szczególną ostrożność, niestety przed nimi wyrósł kot, Viv za mocno szarpnęła kierownica i świąt zamarł.

 

Zamknęła oczy, słyszała pęknięcia plastiku, drobinki szkła odbijały się od jej ciała.

 

Straciła przytomność

 

Była w innym miejscu, otoczona ciemnością, wokół niej noc nie było, tylko pusta po środku której znajdowało się światełko nadziei, chciała w nie wejść widziała, że umrze była świadoma swoich decyzji, przygotowana na nie, zawołała imię ukochanego ale nikt się nie odezwał, była sama, gotowa by pożegnać swoje ciało, oraz świąt do którego nie umiała się dostosować, nie rozumiała ludzi ich zachowań, rodzina nie pokazywała jej wsparcia, niszczyli ją, obrzucali błotem, zrobiła krok w stronę światła, oddaliło się od niej, pragnęła zanurzyć się w jego blasku, powieliła krok, źródło jej szczęścia znów się oddalił, błagała by się nie ruszało, by przyjęło ją.

Wiedziała, że pewnego dnia je odnajdzie ale to nie jest ten dzień, nie dziś kiedyś.

 

Otworzyła oczy, przed nią była ściana lasu oświetlona reflektorami, wydawało jej się że wszystko jest dobrze, umknął jej szczegół, przednia szyba posypałam się w drobny mak zostawiając jedynie odłamki szkła w framudze, spojrzała na siostrę miała opuszczona głowę, krzyknęła do niej, próbowała otworzyć drzwi ale nie chciały się jej poddać, adrenalina dała Viv zwierzęcą siłę, zamachnęła się i uderzyła barkiem, dopuściły, rzuciła się biegiem do Belli nie zważając na kondycję auta.

Liczyło się tylko życie siostry.

 

Nie ruszała się, włosy przysłaniały jej na twarz, która była pochylona w kierunku kolan, wyciągnęła ją, pamiętając o zasadach pierwszej pomocy, położyła siostrę na betonie i delikatnie potrząsnęła, jej bezpłatnym ciałem, nie reagowała.

Przez myśl przeleciały jej tysiące myśli, wszystkie odsunęła, sprawdziła puls, pochyliła się nad jej klatką piersiową, przyłożyła ucho do mostka i nasłuchiwała prace jej słabego serca.

Żyła.

Pomimo środka nocy, darła się po pomoc, przyszło jej na myśl by samej wykręcić numer, to wiązało się z pozostawienie nieprzytomnej dziewczyny samej, a na to nie mogła pozwolić.

Na jej wołania odpowiedziałaś starsza kobieta, nie skupiła na niej uwagę, pamiętała tylko jej długa jasna koszulę nocną, wyszła z pretensjami, żeby Viv się nie krzyczała po pobudzi jej turystów, pospiesznie opowiedziała jej sytuację sprzed kilku minut, żądała by zadzwoniła po pogotowie podała dokładny adres ich pobytu, spełniła polecenie, staruszka przyniosła wiaderko z woda i przyprowadziła gości wakacyjnych, starsza siostra przyłożyła materiał do głowy Belli, obmyła ją delikatnie.

Viv sprawdziła puls poszkodowanej i ułożyła ją w pozycji bocznej bezpiecznej, klękała przy niej i modliła się w duchu by dała drobną, najdrobniejszą oznakę życia, po kilku chwilach Bella ocknęła się, chciała wstać, osiemnastolatka zatrzymała ją wzięła w swoje ramiona, pytała o wydarzenia z dzisiejszego dnia, nocy, ale siostra nic nie pamiętała, myliła pory roku, opowiadała o rzeczach które już się wydarzyły kilka miesięcy temu, po mino jej złego stanu nastolatka cieszyła się że rusza kończynami.

Skąd mogła wiedzieć że pamięć to najmniejsze z ich zmartwień.

 

W oczekiwaniu na karetkę, trzymała w ramiona niczego nieświadomą siostrę, przepraszając za stan do którego ją doprowadziła, Viv zdawała sobie sprawę że nie mogła zapobiec tragedii ale fakt, że to ona kierowała, była sprawcą kolizji, obarczała się winą.

Młodsza o kilka lat Bella była dzieckiem, całe życie przeleciało jej przed oczami, wybaczyła jej, nie docierało to do dziewczyny.

 

Ponaglała gapiów by dzwonili, i pośpieszali ratowników.

Po półtorej godziny, zdawało się to trwać znacznie krócej, oczekiwania na pomoc, zjawiła się karetka, ratownicy chcieli je rozdzielić, nie umiała się z tym pogodzić, pragnęła mieć wszystko pod kontrolą, oni mieli inne plany, trzymało ją trzech silnych mężczyzn, nie dawali jej rady, podszedł do niej jeden ratownik.

- Jak się nie uspokoisz, nie pomożemy twojej siostrze - to był jak policzek otrzeźwiający, przestała się szamotać i umożliwiała pracę służbą.

Przestała walczyć, adrenalina płynąca w jej żyłach odpuściła, jej ciało opadło bezwładnie w ramiona jednego z trzech silnych mężczyzn, była kruchą istotą ale nagła bezwładność sprawiła mu dużą trudność.

Zabrali je do innych karetek, pamiętała tylko kilka osób w czerwonych uniformach kucali przy Belli, stała w pojeździe uprzywilejowanym, podeszło do niej dwóch funkcjonariuszów policji, kobieta była nie miła i wredna, mężczyzna stał jak zaklęty i nie pisnął ani słowa, przeprowadziła badania alkomatem, nic nie wykazały, Viv była czysta.

- Podpisz - podała pustą kartkę papieru

- Wypełnijcie dokument - zarzekała się

- Podpisz, a później dopełnimy papiery - policjantka była całą tą sytuacją podirytowana

- Nie, uzupełnijcie a później podpisze - wiedziała że nic nie należy podpisywać niczego bez wcześniejszego przeczytania

- Jeżeli nie podpiszesz, nie pomożemy twojej siostrze - kobieta zniżyła się do tego poziomy wiedząc że Viv nie stanie na drodze do zdrowia siostry, otworzyła buzie, miała coś powiedzieć ale zamilkła, szok ból i niedowierzanie zalały jej twarz, bez słowa podpisała papier - numer do matki - ostatnio mama zmieniła numer telefonu nie miała wpisanej jej w kontakty podała pierwszy z brzegu który mniej więcej przypominał cyfry matki.

Zobaczyła, że ktoś do niej dzwonił nie oddzwoniła.

 

Kolejną trudność sprawili jej ratownicy, mówiąc że zabiorą ja do szpitala w innym mieście oddalonym siedemdziesiąt kilometrów od szpitala w którym będzie jej siostra, nie mogła na to pozwolić, wykłócała się, że nie dotrze do niej na czas, dawała im argumenty, jednak oni pozostawali nieugięci, odmówiła pomocy, w końcu zadzwonili do szpitala i dostali pozwolenie na przeniesienie Viv do tego samego szpitala co siostrę, odetchnęła z ulgą.

 

W głowie Viv była pustka, wyłączyła emocje, nie myślała o niczym, wpatrywała się w przyciemnione światełka na suficie karetki, jej ciało zostało źle przypięta do deski ratowniczej, bezwładne ciało suwało się na każdym zakręcie, czuła dokładnie nierówność na drodze.

 

Po dotarciu na SOR, lekaże zadawali jej bezsensowne pytania, o to kiedy ostatnio współżyła, czy spodziewa się dziecka, numer ubezpieczenia, ostatnie choroby, odpowiadała posłusznie, w przerwach pytając co z siostrą, czy jest już na miejscu, nikt nie dawał jej informacji, zbywali ją, pielęgniarki przychodziły i odchodziły, poczuła pustkę, poczucie winy zalało jej serce, w głowie krążyły najgorsze myśli, na domiar wszystkiego czuła ból pleców, zdrętwienie nóg, i ucisk w szyję przez kołnierz ortopedyczny, jej ciało nadal leżało na twardej desce.

- Hej - podszedł do niej młody uśmiechnięty mężczyzna wydawał się miłym pielęgniarzem

- Co z nią? - pocieszał ją, mówił by się nie martwiła, zapewniał, że Bella jest w najlepszych rękach, samotna łza wyrwała się z jej oka - Powiedz mi co z nią - błagała, nie umiała tkwić w nieświadomości, ni chciała słuchać niczego innego

- Jeszcze nie dotarła - w jej głowie zawirowały pytania

Co sie dzieje?

Czy żyję?

Dlaczego jest wcześniej od niej?

 

Orchid.Solma

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • sensol 20.06.2019
    strasznie dużo błędów. zły zapis. nie zachwyca niestety
  • Orchid.Solma 20.06.2019
    przyjmuje u pozdrawiam.
  • nimfetka 20.06.2019
    Mnóstwo błędów interpunkcyjnych, forma zapisu leży. Warsztat słowny jakiś tam masz, ale najpierw musisz zająć się formą. Akcja też poprowadzona po łebkach trochę.
    Słabe, musisz ćwiczyć i czytać.
  • Orchid.Solma 20.06.2019
    Przekaże siostrze by znów się że mną wybrała na plażę w letnią noc, może będzie więcej do opowiedzenia. A no i akcja nabierze innego wymiaru. Dziękuję za miłe słowa
  • Orchid.Solma 20.06.2019
    Przekaże siostrze by znów się że mną wybrała na plażę w letnią noc, może będzie więcej do opowiedzenia. A no i akcja nabierze innego wymiaru. Dziękuję za miłe słowa
  • TrzeciaRano 20.06.2019
    Marne. 2+
  • Orchid.Solma 20.06.2019
    Marna krytyka ale dziękuję ????????
  • maga 21.06.2019
    Czekam na kolejny Twój tekst :) Nie ma osoby której wszystko zawsze wychodzi:) Never don't give up. Pozdrawiam serdecznie:)
  • Orchid.Solma 21.06.2019
    Dziękuję za opinię.
  • maga 21.06.2019
    Orchid.Solma - jedna jaskółka wiosny nie czyni. Ten tekst nie należy do udanych. Niemniej jednak nie świadczy to, że nie tkwi w Tobie potencjał. Bardzo ważny jest zapał do pracy.
    Jeszcze raz pozdrawiam :)
  • Orchid.Solma 21.06.2019
    Oczywiście zdaje sobie z tego sprawę, wiem że nie jestem orłem. Nie udaje że reszty kom nie ma.
  • Orchid.Solma 22.06.2019
    Zmieniłam cały zapis tego opowiadania, mam nadzieje że na lepszy :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania