"Jedni drugich brzemiona noście" (Ga 6,2). Pokolenie Solidarności na podstawie własnych doświadczeń
Substytut Motta:
To jedynie krótki wstęp do książki tak grubej, że mało kto potrafi ją w całości udźwignąć. Książki pięknej, która z każdą stroną czymś się odpłaca. Jest w niej o lepszym samopoczuciu, o lepszym zdrowiu, o wszystkim tym, co bezcenne. Dlatego czytaj ją ze zrozumieniem. Podejmuj dobre decyzje. I bądź cierpliwy – zdefiniował był jeden z moich Przyjaciół, nad-wielbiciel „Sentymentalnej panny S.”, któremu jeszcze z nią „nie przeszło”...
PROLOG z Czesławem Miłoszem na planie pierwszym:
Naród
Najczystszy z narodów ziemi gdy osądza je światło błyskawic,
Bezmyślny a przebiegły w trudzie zwykłego dnia.
Bez litości dla wdów i sierot, bez litości dla starców,
Kradnący sprzed ręki dziecka skórkę od chleba.
Życie składa w ofierze aby ściągnąć gniew niebios na wrogów,
Płaczem sierot i kobiet wroga poraża.
Władzę oddaje ludziom o oczach handlarzy złotem,
Pozwala wznosić się ludziom o sumieniach zarządców bordelu.
Najlepsi jego synowie pozostają nieznani,
Zjawiają się tylko raz jeden, aby umrzeć na barykadach.
Gorzkie łzy tego ludu przerywają w połowie pieśń,
A kiedy milknie pieśń, mówi się głośno dowcipy.
W kątach izb cień przystaje i pokazuje na serce,
Za oknem wyje pies do niewidzialnej planety.
Naród wielki, naród niezwalczony, naród ironiczny,
Umie rozpoznać prawdę zachowując o tym milczenie.
Koczuje na targowiskach, porozumiewa się żartem,
Handluje starymi klamkami ukradzionymi w ruinach.
Naród w pomiętych czapkach, z całym dobytkiem na plecach,
Idzie szukając siedzib na zachód i na południe.
Nie ma ni miast ni pomników, ni rzeźby ani malarstwa,
Tylko z ust do ust niesione słowo i wróżbę poetów.
Mężczyzna tego narodu, przystając nad syna kołyską,
Powtarza słowa nadziei zawsze dotychczas daremne.
Kraków, 1945
Celowo przywołałam powyższe strofy, ponieważ właśnie ten wiersz ukazał się jako parząca wiadomość na tytułowej stronie bardzo wówczas popularnej popołudniówki „Echo Krakowa” w momencie, kiedy Szwedzki Komitet Noblowski ogłosił nazwisko laureata A.D. 1980.
Było oczywistym, iż jest to jak najbardziej nagroda polityczna. Jedna zresztą z wielu, gdzie my [czyli „ja”], co rusz chłostani komunistyczną propagandą oraz od samego początku skazywani na ideową klęskę, od razu odczuliśmy i wyczuliśmy owo wyróżnienie niczym zrzucony nam z samych Niebios, dar.
Akurat wtedy poczuliśmy się szczególnie uprzywilejowani, znaczy ja, czyli „my” [albo vice versa] za to, że nas akurat prześladują, maltretują, nękają, lżą, wykluczają, podają w pogardę nasze imiona. Dlatego właśnie ta nagroda dla wierzących [w owym czasie wszyscy nagle spobożnieli] gdzie nie do „nas” [znaczy „mnie”] lecz do „onych” z całą mocą przemówił Biały Pielgrzym słowami Proroka Amosa 8,4-7:
Słuchajcie tego wy, którzy gnębicie ubogiego
i bezrolnego pozostawiacie bez pracy,
którzy mówicie: „kiedyż minie nów księżyca,
byśmy mogli sprzedawać zboże?
Kiedyż szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz?
A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl
i wagę podstępnie fałszować?
Będziemy kupować biednego za srebro
a ubogiego za parę sandałów
i plewy pszeniczne będziemy sprzedawać?”
Poprzysiągł Pan na dumę Jakuba:
„Nie zapomnę nigdy ich wszystkich uczynków!”
Ilekroć pomyślę o tamtej gorączką rozdygotanej jesieni 1980, wówczas niezmiennie nasuwa mi się przed oczy jeszcze inny obraz, a mianowicie centralny panel tryptyku Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny” . Zaś na nim:
w otoczeniu dwunastu apostołów, Najświętszej Maryi Panny i św. Jana Chrzciciela zasiadający na tęczy Zbawiciel został ukazany w złotej perspektywie symbolicznego Raju. Z kolei „ziemski padół” reprezentuje odziany w lśniącą zbroję św. Michał Archanioł, co ze stoickim spokojem, ale metodycznie stojąc sobie na rozległej równinie oddziela dusze błogosławione od potępieńców. Wszak o niektóre trzeba jeszcze energicznie powalczyć jak czyni to dziewczęcy anioł w błękitnej sukni, w którym nie wiedzieć czemu do tej pory widzę samą siebie?
Bo przecież solidarność, także ta z Tryptyku, nie jest niczym innym niż odwiecznym ruchem ku dobremu; tu kumuluje się wszystko: i euforia, i cierpienie. I smutek, radość, zdrowie. Podobnie z biedą choroba.
Bowiem tę właśnie solidarność nasza zdecydowana większość ma zapisaną w genach, choć wciąż, mimo wielokrotnie podejmowanych starań, dla niej [solidarności] osobliwie nie udało się, łącznie z Księdzem Profesorem Józefem Tischnerem, doprecyzować definicji:
„dsa [Dziennik. Gazeta Prawna. Wydanie internetowe]
2022-06-03 08:50:05
No jak to wszyscy wtedy chcieli bronić tych biednych robotników. A to KOR, a to Solidarność a to jeszcze nie wiadomo jacy obrońcy. A wyszło, że ci obrońcy teraz powprowadzali komunistów do Parlamentu Europejskiego ,zostawili ich w sądownictwie, na uczelniach i tak prawdę mówiąc to nie wiadomo czy nie tkwimy dalej w tym ,że komuniści mają dużo do powiedzenia. Szef SLD teraz przekabacił się i jest w PO .”
Właśnie, tu brakuje może nie tyle definicji, ile syntetycznego ujęcia fenomenu samego zjawiska , co w tym konkretnym przypadku i niemal profetycznie uchwyciła ukryta pod pseudonimem „befana_di_campi” autorka, gdy pisała:
Solidarność niosła Trzy Krzyże
z najwyższego zdjęty Zbawiciel
z pozostałych - wyłgane łotry.
Z bruku spłukano krew, za to
wciąż płyną ławicą szumowiny
[wiersz opublikowany na murach w dniu 19.03.2019, Kraków, ul. Bracka 1]
Zostawmy jednak owych niezbyt interesujących polityko politykierów i raczej skierujmy nasze [znaczy moje] oczy w stronę Dekalogu oraz „Świętej miłości kochanej Ojczyzny” [bp Ignacy Krasicki] by następnie krótko podsumować to, co miało miejsce przedtem a następnie dokonać próby konstatacji na tematy bliższej oraz dalszej przyszłości.
Zatem w świetle niniejszego? Zwyczajnie nic. Przeszłość bowiem już nieodwracalna, przyszłość niewiadoma, wobec czego teraźniejsze „tu i teraz” stanowi jedyne pokłosie naszych [moich] działań tych wciąż solidarnościowych mrówek, które raz płyną na listku lub słomce z prądem, kiedy indziej odpoczywają.
Solidarność, jak zaakcentowałam, nie wzięła się znikąd, tylko jej niezaprzeczalnym fenomenem była dotąd niespotykana w demoludzie spontaniczność. Wcześniej natomiast? Tak, tak: „Solidarność” cały czas jest streszczeniem Ewangelii. A że miało to miejsce ponad 2 tysiące lat temu? Nieistotne.
Solidarności nie da się zaklasyfikować, poukładać do szufladek, zamknąć w plikach, spakować. Solidarność niekoniecznie musi kochać Boga, bo przecież nikt jej nie przymusza do wiary w Niego, ale Solidarność [pomimo jej wszelkich (bez)wyznaniowych różnic] musi [i to obowiązkowo] – przynajmniej teoretycznie - przestrzegać zasad [zob. wyżej] z rodzaju, by karmić głodnych i poić spragnionych; przyodziewać nagich; w dom przyjmować ludzi pozbawionych dachu nad głową; pocieszać uwięzionych, odwiedzać chorych; chować godnie umarłych.
Przy okazji ta analizowana Solidarność musi być przede wszystkim roztropna, ponieważ – mawiał mój śp. domowy Lekarz - wprawdzie wszyscy zbawią jednego, ale jeden nie zbawi wszystkich.
Byłam [oraz jestem] tą „jedną” z wielu, którzy w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku oraz z początkiem stulecia następnego wszelkimi sobie możliwymi sposobami [z uruchomieniem prywatnych środków włącznie] karmili, poili, ubierali, szukali bezdomnym ciepłego kąta, bezrobotnym zatrudnienia. Czynnie [i ofiarnie] wspomagali uchodźców [wojna w Czeczenii] lub nawet – w skrajnych sytuacjach - finansowali pogrzeby.
Czy sama żałuję poniesionych kosztów, mimo że nie raz i nie dwa padałam ofiarą cwaniactwa? Może przez chwilę, gdyż były to naprawdę ciężko zarobione pieniądze.
„Sentymentalna panna S.” tkwiła we mnie od zawsze. Niemniej, oprócz jej [Panny S.] sentymentalizmu, to w skromnej pani AB. dodatkowo buzuje duża dawka realizmu; powiedziałabym - optymistycznego pesymizmu. A że nie jestem żadną „Panią Cogito”, więc i nie muszę się zamartwiać o jakiekolwiek „Przesłanie”. Lecz w momencie, kiedy (u)słyszę [od urodzonych po 1980 roku obecnych Członków NSZZ „Solidarność”] iż ja – skromna pani AB. - nigdy nie będąca bezmyślnie przebiegłą w trudzie powszedniego dnia, za to zawsze oraz stanowczo podpisująca się pełnym imieniem i nazwiskiem nawet pod przegraną sprawą w imię Prawdy i Dobra, wówczas wyłania mi się spod powiek promienna perspektywa fortunnej Wieczności, gdzie już nic złego nie może mi się przydarzyć.
(Materiał pokonkursowy związany z kolejną rocznicą ukonstytuowania się NSZZ "Solidarność")
Komentarze (89)
"Solidarność” cały czas jest streszczeniem Ewangelii." - Ja pierdolę!
Też czasem poiłem bezdomnych - jabolami, najbardziej je lubili.
"wówczas wyłania mi się spod powiek promienna perspektywa fortunnej Wieczności, gdzie już nic złego nie może mi się przydarzyć." - Może to jedyny, właściwy kierunek. Nikogo dziś nie obchodzą bohaterowie ze styropianu, takim nie byłaś nawet. Działaliście na zasadzie klubów wzajemnej adoracji zda się i wasze bohaterstwo jest sobie wzajemne, żyje z wami, zejdzie po was.
Zawsze mnie ciekawiło, że ludzie mając odmienne zdanie, ale nie posiadając więcej argumentów zaczynają obrażać drugą osobę.
Skąd się bierze ta wulgarność tego nie docieka, zaznaczę jedynie, że jestem szczerze zniesmaczony Twoim słownictwem.
Żal mi Cię.
Dziękuję za troskę. Poradzę sobie.
Może umiem może, nie umiem to mój problem. Zupełnie nie widzę powodu, aby ktokolwiek mógł czuć się przez to niekomfortowo.
Kultura osobista nie pozwala mi jednak nazwać kogoś łajzą intelektualną.
To jest "brudne" słownictwo. Nie przystoi literatowi.
Wulgaryzmy ujmuje często w cudzysłów, jednak dla kogoś, kto szuka dziury w całym taki argument osobliwie nie dotrze ?
Zatem czuj się nadal "kulturalnie osobisty", panie sztywno stojący ponad opowijskim plebsem typu skromna befana?
"... za wulgaryzmy przedmówcy odpowiada się tym samym.".
To uważam, że jest pokrętna logika, ale nie będę Cię próbował wyprowadzać z błędu.
Staram się być kulturalny owszem. Czy czyni mnie to wyjątkowym - ponad opowijskim ... plebsem? Nie sądzę. Jest tu dużo ludzi, którzy potrafią zachować kulturę wypowiedzi okazując rozmówcy szacunek. Są tacy którym czasem puszczą nerwy, ale są i tacy, którzy kompletnie nie liczą się z drugim człowiekiem plując żółcią na lewo i prawo.
Z kolei co byś nie powiedziała, to, to w jaki sposób traktujemy drugiego człowieka jest całkowicie uzależnione od nas samych, a twierdzenie, że jest to odpowiedź godna odbiorcy jest tego dowodem.
Przy czym stosowanie takiego standardu jest też dowodem na to, że nie oczekujemy szacunku od rozmówcy.
Czy uważasz, że powinienem zrewidować swój sposób interakcji z otoczeniem?
Tak jak zaznaczyłem Grain, nie miałem zamiaru Cię w żaden sposób obrazić, a jedynie zwrócić uwagę na absurd niesiony przez jeden z poprzednich komentarzy befany...
Wszystko do czasu...
Newrwów nie tracę ? spokojna Twoja spięta, uczesana?
Uważam, że każdy ma prawo się edukować, a ja chętnie taki wstęp do edukacji wyłożę w momencie kiedy uważam to za uzasadnione.
Z kolei, nikogo nie jestem w stanie zmusić do szacunku wobec drugiego człowieka. Tą decyzję czy się chce pozostać chamem, czy jednak współistnieć w przyjemny dla otoczenia spisób, każdy z nas musi podjąć indywidualnie.
Oczywiście, że szacunek. Jestem zdania a nawet bywam świadkiem tego, że są tu ludzie, którzy potrafią zachować jakąś godność.
W mojej opinii wyrazem poczucia własnej godności jest właśnie (lecz nie tylko) okazywanie szacunku drugiemu człowiekowi.
Dżentelmen, kurczę.
Kupię ci odsysacz na twoją ślinę... :-D Oraz bilet na busa do Wieliczki, abyś mogła udać się w te wszystkie decydenckie miejsca, gdzie ci dowoli pozwolą naujadać na befanę :p
Ty sobie kup, za tę kasę na bilet do Wieliczki, coś na wsciekliznę, a jak zabraknie, to ja chętnie dołożę.
Trzeba sobie pomagać, choćby dla dobra ogółu...?
Dziękuję.
Prawdę przecież mówię, a powiadają, że z prawdą nie ma dyskusji...
Oczywiście. Niemniej, to czy wyciągniesz z tej dyskusji jakieś wnioski zależy od Ciebie, to czy spostrzeżesz swój błąd w komunikacji (tak dla mnie oczywisty) również zależy jedynie od Ciebie, ale jest oddzielnym rozdziałem Tak jak i to, finalnie, czy zechcesz zastosować się do mojej rady, o co upraszam, abyś jednak spróbowała szanować drugiego człowieka.
Wiem, że łatwo się bluzga. Bycie opryskliwym to jednak prosta droga w dół. Po wartości trzeba się wspiąć.
Pozdrawiam.
Człowieka szanuję zawsze. Szkoda, panie miniasty, że jednak nie doczytałeś osobistego przesłania powyższego tekstu, gdzie zostało wyraźnie wyartykułowana idea niegdyś mojej ukochanej "Solidarności", tylko rzuciłeś z pouczeniami na kogo? Co? Zatem przypomnę, skoro pamięć krótka:
"yanko wojownik 997 dzisiaj o 3:42
Skopiowany Miłosz, kawałek biblii, kreowanie na bohaterstwo własnej postaci na tle wydarzeń, które różni, różnie oceniają. Nikt nie wygrał, komuny nie obalił, skończyło się podziałem władzy, resztę później dopisano. Co zaś krzyży, im ich więcej, tym większy ciemnogród.
"Solidarność” cały czas jest streszczeniem Ewangelii." - Ja pierdolę!
Też czasem poiłem bezdomnych - jabolami, najbardziej je lubili.
"wówczas wyłania mi się spod powiek promienna perspektywa fortunnej Wieczności, gdzie już nic złego nie może mi się przydarzyć." - Może to jedyny, właściwy kierunek. Nikogo dziś nie obchodzą bohaterowie ze styropianu, takim nie byłaś nawet. Działaliście na zasadzie klubów wzajemnej adoracji zda się i wasze bohaterstwo jest sobie wzajemne, żyje z wami, zejdzie po was."
Jeden wielki kłamliwy bluzg. Z góry założono, że... Powinien jeszcze dodać komentator tych osiem gwiazdek. Przeinaczone fakty, imputowane autorce rzekome "bohaterstwo", obraza religii, którą ta wyznaje. Nadprogramowo czekam na przypisanie mi plagiatu, bowiem zacytowałam programowy wiersz noblisty.
Poncki dydaktyk, qźva. Kultury uczy, "siła spokoju" aż rwą wszystkie zęby oraz arbiter opowijskiej elegancji z towarzyszącą mu pierwszą modelką stalkingu występującą "wyłącznie pod własnym szyldem" pacyną...
Jeżeli uważasz, że moje próby mówienia o kulturze i szacunku są z jakiegoś powodu niezasadne i/lub zakrawają o hipokryzję to proszę o wskazanie mi tej nieuczciwości. Ja się szybko uczę, dużo pojmuje i w mig wyciągam wnioski.
A mówię to dlatego, że wolę żyć w świecie gdzie rozmowa się nie opiera o bluzgi czyli poniżenie drugiego. To do niczego nie prowadzi.
Osobiście mam nadzieję to zmienić. Dążę do tego.
Yanko z tego co widziałem odniósł się negatywnie do utworu oraz do udziału autorki w wydarzeniach historycznych co owszem może być uznane za ujmę i za podważenie Twojej wiarygodności, ale nie uważam, aby użył chociaż jednego słowa, które można by uznać za obraźliwe.
Nie przeczytałem Twojego tekstu, ponieważ tego typu publikacje nie leżą kompletnie w obrębie moich zainteresowań. Odnoszę się do początku i całkowicie do dyskusji pod nim.
"ja pierdolę" / "ale pierdolisz"
nie wydaje mi się, że różnica pomiędzy wyrażaniem negatywnej opinii a obrażaniem była jakoś nad wyraz subtelna.
W takim razie gdzie ten szacunek, kiedy nie przeczytało się tego, co poprzez niniejszy tekst skromna b_d_c chciała powiedzieć, ale w zamian "kulturalny" słowotok jadowity? No i zapewne - ocena. Ot, tak z przyzwyczajenia... Przecież nie można odstawać od ogółu obojętnie jakiej poprawności.
"Środek lokomocji" to samochód, ewentualnie taczki, do których idealnie się poprzez swoją "komunikację" [cytat z Ponckiego] nadajesz.
Mnie niczyje osobiste życie nie interesuje.
Jeżeli zabrałbym głos w dyskusji dotyczącej treści powyższego tekstu, nie czytając treści, byłoby mi wstyd w rzeczy samej. Tak samo jeśli wystawiłbym w takim przypadku negatywną ocenę. A jeszcze bardziej byłoby mi wstyd, jeżeli wystawiłbym złośliwie negatywną ocenę pod tekstem bez napisania uzasadnienia. To zwykłe tchórzostwo.
Odnoszę się do relacji międzyludzkich, które nie wymagają znajomości tekstu ponieważ są treścią towarzyszącą, niezależną merytorycznie od tekstu.
Literatem czyni mnie jedynie fakt, że piszę a nie to jak w jaki sposób zwracał się do innych, niemniej jednak uważam, że są pewne słowa, których używać się powinno w ostateczności a nie przygodnie, tym bardziej dysponując szerszą wyobraźnią w zakresie doboru słów.
Nie uważam też, żeby nie przeczytanie czyjegoś tekstu mogło wskazywać na brak szacunku względem autora, a tym bardziej próbę obrażenia. To zdecydowanie niedorzeczny tok myślenia. Jeżeli jednak czujesz się tym obrażona to zapewniał, że nie ma takiej potrzeby.
Strata bowiem oczu a utrata czasu :)
Zaistę przyjmuję Waćpani punkt widzenia do świadomości mimo, że ni w ząb się zgodzić nie mogę.
Rad jestem jednak wielce, że uraczyłaś mnie kulturalną odpowiedzią, wszak cel mój uważam tym samym za osiągnięty. Odpowiedzi również nie oczekuję, ale za stratę czasu tej dyskusji osobiście nie uważam.
Pozdrawiam.
dobrze zatem, że ty nie jesteś odpowiedzialny za nadawanie i zabieranie praw. Skończylibyś wszyacy z jedynym słusznym.
Ja z kolei nie uważam, że mam prawo mówić komukolwiek co mu wolno a co nie. Nie jestem niczyim rodzicem. Zwracam jedynie uwagę co uważam, że przystoi, a co nie przystoi. Też subtelna róznica. Tak jak zwracałem uwagę panusowie. Yanek nie zwróciłem uwagi, żeby był wulgarny ale.nie wszystko czytam. Tu trafiłem przypadkiem i zareagowałem.
A tak z ciekawości, czemu wg ciebie ja nie mam do czegoś prawa? Na przykład do pisania o kulturze?
Czy posiadanie przyjaciela rosjanina czyni kogoś automatycznie rosjaninem?
Czy mając za przyjaciela polityka należy oznać kogoś automatycznie za złodzieja?
Twój argument jest pozbawiony podstawy logicznej.
Co ty sobie wyobrażasz i gdzie już nie wstyd, ale choćby resztki jakiejś przyzwoitosci?
Ty będziesz oceniał, kto jest dobrym czlowiekiem, a kto złym? A jaki ty jesteś?
Wyzywasz z lewych kont, jak ostatni żul, kiedy coś ci na łeb siadzie. Ileś ty tu ludzi naobrazal, nawyzywal i to wulgarnie i chamsko jak skończony menel, a teraz wlazłeś na piedestał i udajesz kogoś z klasą?
Puknij się w ten głupi łeb, bo czytać ciężko te idiotyzmy górnolotnie.
Ot, prawy czlowiek, z pogardą do innych. Wstydu za grosz to nie ma!
Pajac!
Osoba, która zrobiłaby coś takiego komukolwiek z mojej rodziny, nie dożyłaby kolejnej partyjki brydża.
Nie mam ponadto znajomych, którzy postąpiłyby tak jak to opisałeś.
Porównanie gwałtu do powiedzenia komuś brzydkiego słowa to chyba jakiś twój niezdrowy żart.
Aby być precyzyjnym to czytałem na głównej sekcję z ostatnio dodanymi komentarzami. Tak trafiłem tutaj.
To co raczej należałoby zrobić w sytuacji kiedy stwierdzasz, że ktoś jest obrażany to napisać do moderatora/administratora lub po prostu zwrócić uwagę.
Przecież cały czas wyzywasz ludzi od śmieci. Mojego syna też obrażałeś. Świętego teraz udajesz? Nikt nie pluje tu jadem bardziej od ciebie.
Dziwne bardzo!
można też nic nie zrobić, ale nie można wtedy liczyć na to, że coś się zmieni.
Przecież już dwa razy go obrażałeś, ubolewając nad tym, że takie lewactwo jak ja się rozmnaża i twierdząc, iż podobne mi zdegenerowane osobniki mogą tworzyć tylko kolejne zdegenerowane pokolenie. Krótka pamięć? Pełną kulturę wtedy zaprezentowałeś. Ja twoich dzieci nie obrażam, bo są jakieś granice.
Ty od siebie zacznij, ty nie patrz na innych. Zajmij się swoim sumieniem, z czyimś nie staniesz przed Bogiem. Swoje jedynie "osiągnięcia" zobaczysz, bo Bóg ci je pokaże. Wszystkie.
Z każdego nicku...
???
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania