Jedzenie
Jak byłem mały opiekowali się mną dziadkowie, rodzice wyjechali do pracy za granicę ojciec do Niemiec, mama do Włoch. Spotykaliśmy się wszyscy na święta, nasze kontakty z każdym rokiem były coraz rzadsze i zaczęły się ograniczać do rozmów telefonicznych i skype. Ojciec założył nową rodzinę i po dwóch latach mama miała nowego męża. Pojawiły się w ich rodzinach nowe dzieci, a ja byłem tylko wyrzutem sumienia, czego jak czego pieniędzy w tym czasie mi nie brakowało. Dziadkowie bardzo się poświęcali, żebym zdrowo się odżywiał, dziadek jeździł na wioskę do znajomego po jajka, mleko, masło, ser, kurczaki. Babcia na targu wybierała tylko warzywa uprawiane przez sprawdzonych producentów, starali się, lecz jakoś mi to nie smakowało. Miałem możliwość jedzenia tego, co mi naprawdę smakowało, oni mieli małe mieszkanie i dlatego mieszkałem sam, każdego dnia mnie odwiedzali i przynosili posiłki. Jedzenie te wyrzucałem, a kupowałem gotowe w barach i fast food, w automatach i budkach. Jadłem to i pewnego dnia dostałem strasznych boleści. Poszedłem do lekarza pierwszego kontaktu, dostałem skierowanie na specjalistyczne badania i z wynikami udałem się do specjalisty. Poczekalnia duża pełna pacjentów, każdy oprócz mnie wyglądał na niestroniącego od kielicha. Z gabinetu wyszła pielęgniarka i zawołała mnie po nazwisku, z miejsca podniosły się głosy protestu. Przyszedłem ostatni i mam wejść jako pierwszy, to było nie do przyjęcia dla oczekujących, pielęgniarka powiedziała, że pan doktor przyjmuje od najbardziej ciężkich przypadków i podała kolejność w jakiej wszyscy zostaną przyjęci. Wszedłem do gabinetu, lekarz sprawdzał moje wyniki. Spytał się czy piję, palę i używam narkotyków, godnie z prawdą powiedziałem.
=Jestem czysty i z tych rzeczy wymienionych nie korzystam.
- Mamy problem pomimo młodego wieku, twoja wątroba jest w takim stanie jak u alkoholika z trzydziestoletnim piciem. Jak się nie weźmiesz za siebie długo nie pożyjesz, następnie wypisał masę recept.
Uzupełnił je o zalecenia.
-Od dziś dieta, odstaw jedzenie śmieciowe.
Jak wychodziłem z gabinetu, jeden z pacjentów z czerwonym nosem mnie zaczepił.
–Młody co ty piłeś, że wątrobę tak rozwaliłeś, chciałbym tego uniknąć.
=Nie piję i jest to tylko z jedzenia gotowych produktów.
Pijaczek rozglądnął się.
-Miałem jednak przeczucie, że żarcie gotowe dawane przez MOPS odsprzedaje bo to trucizna.
Wyszedłem i nie słuchałem tej burzliwej dyskusji, jaka się rozpętała po tej wypowiedzi. Poszedłem do domu i sprawdziłem w necie, co można jeść gotowego, łagodnego na wątrobę. Było tego cała masa, więc zażywałem tabletki przeciwbólowe i dalej sobie żyłem własnym życiem. Dziadkom o wizycie u lekarza oczywiście nic nie powiedziałem. Żyłem sobie dalej jak chciałem, tabletki jak bolało brałem, z dnia na dzień było tego więcej. Wmawiałem sobie, że to jest winą mojej rosnącej wagi, ciężar mój osiągnął 180 kilogramów i dalej się zwiększał. Położyłem się spać po obfitej trzeciej kolacji i coś było inaczej jak każdej nocy. Obudziłem się i patrzę jakiś dziwny robot zbudowany z tkanek organicznych, obserwuje mnie. Jak zobaczył, że patrzę na niego tak się ucieszył. Zaczął świerkać jak ptak i podskakiwał i klaskał w coś jakby w dłonie, zachowywał się zupełnie tak jak dziecko, które z czegoś bardzo się cieszy. Byłem tak zaskoczony, aż usiadłem z wrażenia na postumencie, na którym jak się okazało leżałem. Ćwierkając podeszły dwa stwory, skóra podobna jak krokodyla tylko bardziej z wyglądu miękka, czubek głowy koloru jasna zieleń. Stopniowo przechodząca do części przedniej w jasny beż i przy wydatnych ustach w piaskowy. Głowa wyposażona była w troje oczu i po bokach w zwisające uszy. Z wielkim przejęciem powiedziałem na głos, cholera zostałem porwany przez kosmitów. Chwilę między sobą poćwierkały i jeden z nich odzywa się do mnie normalnie.
–Nie jesteśmy żadnymi kosmitami jesteśmy ludźmi.
Każdy tak mówi na swojej planecie, odruchowo odpowiedziałem.
–Jesteś na ziemi tylko tysiąc lat później od swoich czasów.
Rozglądnąłem się, byłem w przeźroczystej kopule, widok na zewnątrz mnie zaszokował, byłem na pustyni koloru pomarańczowo piaskowego, a wszystko oświetlało słońce o barwie kości słoniowej.
=To ma być ziemia wskazałem na ten widok, a gdzie błękitne niebo, zieleń i woda.
Człowiek krokodyl zaczął mówić.
-Współcześni tobie zaczęli do żywności dodawać bardzo duże ilości chemii, dodatkowo bazą do tych dodatków były rośliny i zwierzęta modyfikowane genetycznie. Wszystko pochodziło z laboratorium. Ludzie pochłaniali tego okropne ilości i organizm kumulował to w sobie, przekazywał z pokolenia na pokolenie. Wszystko robiono dla zysków i to co widzisz, wskazał na siebie, jest ich dziełem. Każdy z ludzi wygląda inaczej chyba, że są to bliźniacy jak my. Ziemia została kompletnie wyjałowiona ze związków chemicznych, wody prawie zniknęły z planety po tym jak zabrakło ropy naftowej. Zaczęto do pojazdów wykorzystywać wodór pochodzący z wody był najtańszy, pozbywano się za jednym zamachem i tlenu. Czterysta lat temu okazało się, że już nic nie zostało. Pozostało nam tylko szukanie w śmietnikach i na cmentarzach, był to strzał w dziesiątkę okazało się, iż ciała akumulatory skumulowały prawie wszystkie związki chemiczne. Bardzo dużo ciał nie nosiło nawet znamion rozkładu, nasz profesor, wskazał na niby robota, był pewny przywrócenia kogoś do życia. Odzyskaliśmy związki chemiczne z pięciu miliardów akumulatorów i trafiliśmy na ciebie. Tylko z ciebie odzyskaliśmy sto trzydzieści pięć kilo związków chemicznych, trzydzieści gramów to związek niespotkany u innych. Pozostawiliśmy tobie trochę węgla i śladowe ilości minerałów, lecz to wystarczy byś żył. Trzymamy ciebie pod kopułą organiczną, tylko tu wytworzyliśmy tyle tlenu żebyś przeżył. Całe społeczeństwo ziemi cieszy się, że może oglądać żywego przodka.
Siedziałem na postumencie i miałem okropny żal do siebie, dlaczego nie słuchałem dziadków. Żyłbym znacznie dłużej, po śmierci nastąpiłby rozkład i nie byłbym akumulatorem chemicznym. Gdzie tu można złożyć zażalenie albo reklamację na to, że jestem atrakcją w zoo.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania