Piątek, rok 2003

Za oknem deszcz spływa kanałami przydrożnymi, świat jakby wypalająca się zapałka – umiera. Chmury opanowały całe niebo, Słońce ukryło się za nimi, jakby bało się o konsekwencje, gdyby pokazało co myśli o dominacji chmur, słońce bezbronne, ale istnie gorące.

Na kamiennych drogach coraz bardziej widać kałuże, a w nich odbicie „smutnego” miasta. Kamienice również nie wyglądają dobrze, odpadające rynny nie nadążają prowadzić wody deszczowej, przez co wylewa się ona na odpadający od ściany tynk, ramy okien drewniane – w pół zjedzone przez korniki…

- Co robisz? – zapytałem Janka, gdy wszedłem do salonu.

- Patrzę na smutny świat…

- Dlaczego smutny?

- Popatrz co dzieje się na podwórku, deszcz pada już trzeci dzień… Jak tak dalej pójdzie, to możliwe będą powodzie w niektórych miastach, u nas w Miłowie również… Najgorzej mają mieszkańcy ulicy Piłsudskiego, ta ulica jest w wielkim dole…

Janek miał rację, na Piłsudskiego ludzie zaczęli układać worki z piaskiem na progach do domów, żeby woda nie wlewała się do mieszkań. Pogoda była okropna, niestety aura panująca na zewnątrz przeniosła się do relacji między mieszkańcami Doliny Słońca.

- Krzysztof! Podaj mi kolejny worek!

- Już lecę!

- Pośpiesz się!

- Stefan nie nadąża z sypaniem piasku do worków, mam się rozdwoić?!

- Nie gadaj tylko przynoś je!

Z oddali słychać było głośny płacz dziecka, być może coś złego się stało… Może woda zaczęła zalewać mieszkanie, albo coś złego stało się jego rodzicom… Gdy Krzysiek usłyszał płacz, rzucił worki i pobiegł za donośnym płaczem malucha. Okazało się, że to mały Józiu, syn Danuty i Lucjana Kowalskich. Wziął dziecko na ręce, przytulił i zaczął uciszać je, dziecko było bardzo głodne, Krzysztof zaczął szukać matki. Znalazł ją śpiącą w łóżku, martwą… Jego ojciec również martwy leżał przy łóżku, obok leżała pusta butelka po winie i puste pudełko silnych leków nasennych.

Krzysztof zabrał dziecko i pobiegł w ulewie do swojego mieszkania, biegnąc zadzwonił na policję i pogotowie i poinformował ratownika o całej sytuacji. Krzysztof wpadł do domu i dał dziecko Małgorzacie, która zabrała małego Józia i nakarmiła. Krzysztof opowiedział żonie o tragedii jaka spotkała państwa Kowalskich. Następnie pośpieszył do układania worków przeciwpowodziowych…

 

- Janek! Chodź proszę pomóż mi przy robieniu obiadu!

- Idę mamo.

- Obierz i pokrój ziemniaki, proszę.

- Mamo dlaczego tak źle na świecie?

Zdezorientowana matka, zaskoczona pytaniem ośmioletniego chłopca nie wiedziała co odpowiedzieć. Po dłuższym namyśleniu odpowiedziała z niezwykłym spokojem i matczyną czułością: Janku, świat składa się z różnych ludzi, tych dobrych i tych, którzy są mniej dobrzy. Jedni chcą od życia więcej inni mniej. Istotnie kochanie jest to, że masz rodzinę, która zawsze Ci pomoże osiągnąć Twoje cele. Nie należy zadręczać się czymś, nad czym nie mamy wpływu, ważne jest żyć w taki sposób, aby inni pytali o przepis na tak wspaniałe życie.

 

C.D.N.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • kigja 25.10.2020
    Strasznie nieporadnie napisane. Opis na wstępie dość poetycki, ale później dramat, co widać na poniższym zdaniu:

    Wziął dziecko na ręce, przytulił i zaczął uciszać je, dziecko było bardzo głodne, Krzysztof zaczął szukać matki.

    Ale żeby dobrze pisać, to tezeba pisać.
    Dużo.
    I dużo czytać.

    :)))
  • LordVeritas 26.10.2020
    Widzę, że ktoś się uwziął, no nic. Pragnę powiedzieć, że wrzucam tu swoje opowiadania dla fanu, sprawia mi to przyjemność. Doszukiwanie się błędów u innych nie uczyni Cię kimś bardziej mądrym, takie coś pokazuje, że masz wyrafinowane ego i próbujesz zaistnieć :)
  • kigja 26.10.2020
    Spokojnie, więcej nie przyjdę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania