jesienią
sennie
sunę chodnikiem jak liść
wiatr lekko dotyka pleców
popycha ku ludziom
w parku
zaczepię o but niechcącym spojrzeniem
podmuchem uniknę skarcenia
bo na zakręcie litość ratuje wielu
uśmiechem ławki skuszony odpowiem
bo aż ciągnie za rękaw
błądzę wzrokiem między wózkami i tupaniem stóp
elegancja gestów przywoła dawne spacery
jej apaszkę na forsycji, szept wiśniowej szminki
dla niej wciąż niosę torebkę
tylko papier pachnie inaczej
odpływam
sennie szukając
wiśni
w koronach drzew
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania