jesienią

sennie

sunę chodnikiem jak liść

wiatr lekko dotyka pleców

popycha ku ludziom

w parku

zaczepię o but niechcącym spojrzeniem

podmuchem uniknę skarcenia

bo na zakręcie litość ratuje wielu

uśmiechem ławki skuszony odpowiem

bo aż ciągnie za rękaw

błądzę wzrokiem między wózkami i tupaniem stóp

elegancja gestów przywoła dawne spacery

jej apaszkę na forsycji, szept wiśniowej szminki

 

dla niej wciąż niosę torebkę

tylko papier pachnie inaczej

odpływam

sennie szukając

wiśni

w koronach drzew

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania