Jesienne spotkanie
Pewnego jesiennego, zimnego dnia wyszłam do szkoły. Wybrałam okrężną drogę, choć prowadziła przez las. Powietrze było czyste, aż miło było je wdychać. Dróżka, którą szłam była kręta i wąska. Gdzie nie gdzie leżały kamienie, o które łatwo było się potknąć. Za każdym razem, gdy tamtędy przechodziłam czuła jak zimne spojrzenie topi się w moim ciele, a nawet próbuje coś przekazać. Oglądałam się kilka razy za siebie, aż w końcu doszło do mnie, że to tylko moja wyobraźnia, przecież idę sama przed las. Jednak to nie był lęk, czułam obecność kogoś w pobliżu. Lekki podmuch wiatru musnął moje włosy. Poczułam zimny pocałunek na policzku, cóż innego mogło to być jak wiatr. Usłyszałam dźwięk pękającej gałęzi po mojej lewej stronie. Niczego jednak nie dostrzegłam, nic szczególnego prócz drzew ogołoconych z liści. Zostawiłam plecak na drodze i pobiegłam w stronę dźwięku. Lekko przestraszona i zdezorientowana wołałam:
-Kto tu jest?... Czy ktoś tu jest?
Nie dostałam odpowiedzi. Oparłam się o drzewo, zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich wdechów. Powoli wracałam w stronę ścieżki, odwracając się jeszcze za siebie. Założyłam plecak na ramię i kontynuowałam „spacer” do szkoły. Coś śmignęło mi przed oczami.
-Wariuję.-Powiedziałam sama do siebie.
Żeby się nad tym nie roztkliwiać próbowałam wpoić sobie, że przefrunął jakiś ptak. Dotarłam do szkoły. Dzień minął wolno, bo moje myśli ciągle błądziły po porannym incydencie. Może po prostu las ma na mnie taki wpływ – pomyślałam. Ale jednak ktoś tam był. Nikt by mi nie uwierzył, pewnie powiedzieliby, że z choinki się urwałam, bo przecież w lesie są zwierzęta. A tak w ogóle to, co bym im powiedziała? Może, że widziałam ducha albo wampira…? – Odbiło ci.- Usłyszałabym. Postanowiłam zachować to dla siebie, dopóki nie dowiem się, co tak naprawdę skupiło moją uwagę.
Następnego dnia postanowiłam dokładnie sprawdzić las, więc do szkoły wyszłam trochę wcześniej. Tego dnia wszystko się zaczęło…
Słońce zasłonięte było warstwą ciemnych chmur. Powietrze było czyste, a wiatr spokojny. Dobrze szło się przez las, choć nie było już tak kolorowo jak wcześniej, gdy słońce świeciło pełnią blasku. Dodatkowy tupot stóp rozległ się za moimi. Odwróciłam się. Stał za mną chłopak, może mężczyzna. Był wysokim brunetem o bladej skórze.
-Czekałem aż wreszcie mnie zobaczysz. –Odpowiedział spokojnie.
-Szukałam cię! Kim jesteś?- Odparłam przestraszona.
-Nie chciałabyś tego wiedzieć.
Można było by zatracić się w jego piwnych oczach. Jego twarz, spojrzenie wskazywała na pozytywne nastawienie do mojej skromnej osoby. Włosy lekko postawione i zaczesane do tyłu. Zamiast patrzeć w niego jak w boga powiedziałam:
- Czego ode mnie chcesz?
-Spojrzenia.
Spojrzenia? Zastanawiałam się jak mam to rozumieć. Ale nic nie przyszło mi do głowy. Zauważył moją niewiedzę i wyszeptał podchodząc bliżej mnie: - Nazywam się Vlad.
-Ja Anastazja.
Zaczęliśmy swobodnie rozmawiać. Straciłam poczucie czasu. Chodziliśmy po lesie opowiadając o dzieciństwie, kłopotach… jednym słowem o wszystkim i o niczym. Gdy wróciłam do domu po nieobecności w szkole zdałam sobie sprawę z tego, że Vlad to jedna osoba, z którą mogę tak naprawdę otwarcie rozmawiać. Lecz zapomniałam wspomnieć o tym najważniejszym…
Następnego dnia dowiedziałam się czegoś, co na zawsze zmieniło moje życie. Zaprzyjaźniłam się z duchem 18-nasto letniego chłopca. Spędzałam z nim wiele czasu, więc wszyscy z czasem uważali mnie za wariatkę. Przesiadywałam w lesie, mówiłam do siebie…. Byliśmy przyjaciółmi, aż do mojej śmierci, a umarłam w wieku 74 lat. Na łożu śmierci obiecał, że będzie opiekował się moimi dziećmi i wnukami. Zapewnił mnie też, że zobaczę swojego męża, który zmarł 3 lata wcześniej ode mnie. Powiedział jeszcze:
-Byłaś moją najlepszą przyjaciółką.
-Kiedyś się zobaczymy.-Zapewniałam go.
-Nie wiem, ale jeśli byś mogła wspomnieć o mnie Bogu to…
Umarłam.
Komentarze (6)
Z jednej strony wiem, że starałaś się napisać coś z fantastyki, ale to jest trudna rzecz i nie wszystkim to wychodzi.
Z drugiej strony dobrze, że próbujesz pisać.
Próbuj dalej, pisz, a z czasem będzie coraz lepiej.
Znalazłem kilka błędów:
"Gdzie nie gdzie leżały kamienie" -> "Gdzieniegdzie leżały kamienie..."
"gdy tamtędy przechodziłam czuła jak zimne" -> "gdy tamtędy przechodziłam czułam jak zimne"
"18-nasto letniego" -> "osiemnastoletniego"
"w wieku 74 lat", "zmarł 3 lata" -> W tekstach literackich staramy się unikać cyfr.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania