Jestem Scarlet

Dziś nudze się jak nigdy. Nie można odstroić jakichś żartów dyrektorce, wyjechała na delegacje, czy jak to sie tam nazywa. Siedze bezczynnie na łóżku skubiąc uporczywie ściane kawałkiem kapsla. Próbuje wyryć na nim pewien motyw piłkarski, ale jakoś średnio mi wychodzi. Dobra tragicznie! Moge się założyć, że nieźle mi się za to dostanie. I jak to się stało, że tęsknie za dyrektorką? Właściwie za nią nie. Raczej za jej brakiem humoru, dzięki czemu świetnie się bawimy dokuczając jej. Jezu, chyba nieświadomie zawaliłam głową w słupek, że myśle o takich rzeczach. W normalnej sytuacji cieszyłabym się, że nie ma tej starej jędzy. Ale musiało by mi się nie nudzić, żeby tak się stało. Moje wręcz idiotyczne przemyślania przerywa głośny huk zamykanych, a raczej roztrzaskanych o framugę drzwi.

-Luana! Co ci odbiło? Zaraz mi drzwi z zawiasów wylecą!

-pierdolamento. Na tylko tyle ją stać. Przyjaciółka rzuca się na łużko, aż podskakuje i przypadkowo niszcze swoje dzieło na ścianie. Jakby było to chociarz coś ładnego to nie odpuściłabym sprawy, ale robie odwrotnie.

-nie moge się już doczekać. Pojutrze mecz, a my nie mamy żadnej kasy!- maltretuje moje biedne uszy krzykiem.

- coś napewno wymyślimy. Pocieszam przyjaciółke.

-hej, ktoś przyjechał! Odwraca wzrok w strone okna. Za chwilę stoje przy nim wyglądając za tajemniczymi światłami.

-to tylko dyrektorka. Wzdycham zawiedziona. Przyglądamy się jej jak dwoje szpiegów. Właściwie tak się też czuje. Kobieta nagle spogląda w okno.

-o kurwa!- chowamy się pod oknem, luana zdezorientowana uderza niechcący głową w parapet. Zatykam sobie usta aby nie wybuchnąć śmiechem. Podnosimy się wystawiając tylko czubki naszych głów, żeby zobaczyć jak sytuacja. Dyra jest jakaś zrenerwowana. Zamyka drzwi nogą prawie je kopiąc. Znów odwraca głowe w naszą strone. Chyba czuje, że jest bezczelnie obserwowana. Patrzy w nasze okno, przymrużając oczy podejrzliwie. Sądze, że domyśliła sie wszystkiego. Chowamy się spowrotem i spokojnie czekamy aż wejdzie do budynku.

-ej słyszysz to?- czepcze do Lu. Dziewczyna nadstawia ucho. Za chwile zrywa się na równe nogi.

-chodź szybko! Jakiś apel! Krzyczy zdezorientowana. Szybciutko wstaje z kolan i pędze w strone drzwi. Lu biegnie przede mną. Nagle zatrzymuje się nachylając w przód.

-Luana, co ty robisz!? Nie zdążymy! Krzycze poirytowana. Ale od razu odstawiam to uczucie na bok, gdy przyjaciółka zchyla się i krzyczy- wskakuj! Będzie ubaw! Normalnie do wariatkowa z nią! Dobra, w końcu raz się żyje. Wskakuje Luanie ne plecy.

-chciałabym być taka lekka co ty. Mówi. Smutno mi się robi. To prawda, luana ma duuże kształty, ale to kształty. Uważam, że nie można nazywać jej grubej. Nawet nie potrafiłabym. Po prostu już taka jestem. I nie umiałabym kogoś obrazić tym, samym zadawając jej ból. Trydno było by mi z tym żyć. Przerywam moje przemyślania gdy uderzam głową lampe przyczepioną do sufitu. Idziemy dłuuugim korytarzem śmiejąc się i wygłupiając. Dzieciaki z ośrodka mijają nas rozbawione z naszych niedorzecznych żartów które dobrze znają, a opiekunowie kręcą głowami z powagi naszej głupoty. Odwracam się na chwilke, bo mi spodnie z tyłka spadują. I co widze!? No teraz to nam sie dostanie!

-Luana, biegnij! Dyra za nami! Krzycze. Przypomina mi to sceny z filmów akcji. Gdzie krzyczą ruuuuuuun!!! Uciakając przed wybuchem. Tak samo my uciekamy przed wybuchem gniewu i wściakłości dyrektorki. Przyjaciółka biegnie ze mną na plecach. Dyra jeszcze nas nie zauważyła. Wygląda to z pewnością nadzwyczaj komicznie gdy tak biegniemy.

-schody!!! Nie moge sie zatrzymać tylko tyle słysze. Luana próbuje z nich zbiec. Ostatecznie potyka się. Turlamy się ze schodów. Wszystko miga mi przed oczami. Nareszcie, zatrzymałam sie. Siadam okrakiem na samym dole schodów. Widze gwiazdki przed oczami. Kręcą sie wokół niczym białe iskierki. Z transu wyrywa mnie donośny, gardłowy dźwięk

-eekkhm. Spoglądam przymrużonymi oczętami w góre. Dyra!

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania