Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Jeszcze tylko dziś

Po kilku kieliszkach, po kilku drinkach całe to napięcie opada ze mnie i staję się rozmowny, pewny siebie a czasem nawet zadziorny, szukający sposobności do sprawdzenia siły swoich pięści, choć czasem kończy się to tym, że to ktoś inny – lepszy, szybszy, silniejszy lub tylko nieco trzeźwiejszy, sprawdza wytrzymałość mojej głowy, zębów, rąk.

Czasem wygrywam i cieszę się, ale jest mi też żal tego gościa, z którego gęby starłem uśmiech, bo wiem co się teraz dzieje w jego głowie.

Różnie z tym bywa. Plusem jest to, że kiedy ten boski napój krąży w moich żyłach, nie czuję strachu.

Minusem natomiast, że nie potrafię ocenić swoich szans. Staję pijany, zbyt pewny siebie, z pełną wiarą w to, że za chwilę będzie po wszystkim, że zetrę z gęby tego kolesia, ten głupkowaty uśmieszek.

Potem obmywam twarz pod uliczną studnią, chłodzę rozgrzaną głowę, kark, ramiona. Kolejne wino sprawia, że rozgrywam przegraną walkę po raz kolejny i jeszcze i jeszcze i jeszcze raz, aż zasypiam gdzieś na miejskim chodniku z ręką, zamiast poduszki pod głową i śnię, że latam nad miastem, nad dachami domów, lśniącymi od blasku księżyca. Zbieram co ciekawsze sny, te kolorowe, radosne i zamykam w szkatułce, by wypuścić je gdzieś na szpitalnym korytarzu, w nadziei, że trafią do dzieci – tych biednych dzieci, omotanych szarością twarzy współtowarzyszy, wenflonami, zastrzykami.

Alkohol jest dla mnie jak modlitwa. Sięgam po niego w chwilach zwątpienia, a chwile te niestety zbyt często mnie dopadają.

Nie, żebym był alkoholikiem, co to to nie!

Po prostu lubię trzymać szklankę w dłoni z tym złocistym lub bezbarwnym napojem, wąchać go i doszukiwać się w nim Bóg wie czego – może nawet i samego Boga.

Krąży we mnie ten płyn złocisty lub bezbarwny, rozszerza żyły, źrenice, rozluźnia napięte mięśnie i sprawia, że zaczynam, wbrew pozorom, myśleć trzeźwo, racjonalnie, oczywiście do pewnego momentu, do tej cienkiej, czerwonej linii, której czasem za wszelką cenę, staram się nie przekroczyć i jeśli mi się to uda, jestem tak po ludzku, dumny z siebie.

Wyciągam wówczas zeszyt i długopis ze starej płóciennej torby, z którą nigdy się nie rozstaję i piszę.

Piszę wszystko to, co przychodzi mi do głowy. Wypełniam tę pustkę, to wewnętrzne rozdarcie, to zagubienie w tym wielkim mieście. Samotność wśród ludzi bardziej boli niż bicie. Kurewsko boli. Nie, żebym się użalał, po prostu tak to odczuwam.

To poczucie pustki jak nierówny puls wypełnia mnie po końcówki włosów. Czuję, jak moje ciało rozpada się na miliony drobnych kawałków, jak wszystko drga, pulsuje, wiruje.

Podnoszę głowę znad poduszki, wyciągam rękę w poszukiwaniu butelki w której – mam nadzieję, jest jeszcze nieco tego boskiego nektaru i znów zdaję sobie sprawę, że przegrałem z samym sobą.

Znów wszystko na nic. Psu na budę te wszystkie nocne, żarliwe modlitwy, te rozmowy z Bogiem, ze zmarłymi i cholera jeszcze wie z kim.

To miasto po zmierzchu żyje jakimś innym, tajemnym życiem. Ja tylko pływałem po jego wierzchu, nigdy nie mając odwagi zanurzyć się w ciemnych czeluściach burdeli, podejrzanych lokali przed którymi rośli faceci, zaczepiają nocnych marków i szepcząc im do ucha, obiecują nieziemskie rozkosze.

Wydaje mi się, że tu nie pasuję – do tych kamienic i bloków, przytulonych do siebie, zrośniętych ze sobą niczym żebrami, klatkami schodowymi, do tego potoku aut, ryku pędzących od świateł do świateł motocykli, nocnych neonów i nachalnych alfonsów.

Szukam nocnego sklepu, by ukoić swój żal za tym co było kiedyś, za tym co mogłem mieć a uleciało jak ptak.

Jeszcze tylko dziś wypełnię organizm tym płynem, który zmusza serce do szybkiego biegu i sprawia, że ręce przestają drżeć a od jutra, znów podejmę walkę o normalne życie.

 

Manuel del Kiro

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Narrator 06.02.2021
    Przed walką nie pij słodkich drinków (zaliczam do nich piwo), bo cukier relaksuje mięśnie. Kiedyś na zamknięcie lokalu dawali wychodzącym po tabliczce czekolady, żeby goście się nie awanturowali. Po walce pij w umiarze, góra dwa piwa. Alkohol zabija białko, mięśnie ci sflaczeją i w wieku 40 lat będziesz wyglądać na 60. Najlepszy sposób na rzucenie picia to poznać jakąś młodą, fajną kobitkę. Gdy tylko bierze ochota na drinka, robicie numerek. Pozdrawiam :)
  • Manuel del Kiro 06.02.2021
    Za późno nie te rady ale dzięki?
    Pozdrawiam
  • Narrator 07.02.2021
    Nigdy nie jest za późno. Ze sposobu pisania wnioskuję, że jesteś egzystencjalistą, a skoro tak, zawsze możesz uczynić swoje życie odrobinę lepszym, pójść w innym kierunku. Jak w grze — nigdy nie obstawiaj jednej karty, każda zmiana zwiększa szanse wygranej, najważniejsze, żeby nie tkwić w jednym dołku. Później miałbyś o czym pisać. Takie tematy zawsze są interesujące.
  • Manuel del Kiro 06.02.2021
    Na te rady oczywiście miało być.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania