"Jezus Chrystus. Poetycka wizja czterech Ewangelii „

Z autorem dzieła Harrym Dudą rozmawia Jerzy Przyłucki

 

- Kiedy zrodziła się w Tobie myśl o napisaniu poetyckiej wizji czterech Ewangelii?

-Był to rok 1983. Poszedłem na mszę do naszej opolskiej katedry, którą wówczas koncelebrował nasz charyzmatyczny arcybiskup Alfons Nossol. Jego homilia była porywająca. O czym on mówił? Mówił o ewangelizacji, mówił o posłannictwie świeckich w ewangelizacji. Padło z jego ust takie zdanie, które nie zawierało kontekstu doktrynalnego, czy jakiegokolwiek jakiego innego, lecz w kontekście całego wystąpienia zabrzmiało w sposób szczególny. Powiedział, iż każdy ma prawo mieć własną wizję Ewangelii. Pomyślałem wówczas, że przecież z osób świeckich kto jak kto, ale właśnie poeci powinni mieć taką wizję. Słowa kaznodziei stały się impulsem do moich własnych przemyśleń, szukania sposobu i ewentualnie odpowiedniej techniki realizacji tego zamysłu.

-Czy przy pisania tekstu kanonicznego na tekst stricte poetycki nie pojawiły się trudności?

- Jakiż to może być tekst poetycki? Nie może to być jakiś luźny tekst poetycki, byłoby to powtarzanie, małpowanie zawartości ewangelii. Co by tu można zdziałać białym wierszem przy lapidarności i zwartości, zarówno słownej jak i myślowej ewangelii. Jednak pomyślałem, iż można to zrobić stosując formę najbardziej szacowną, o najlepszym „życiorysie” w polszczyźnie - trzynastozgłoskowcem. Pierwszą intencją było oddanie hołdu ewangeliom.

- Czy przez tyle wieków nikt nie wpadł na pomysł poetyckiego ujęcia Ewangelii?

Takie próby podejmowano. Zaginęło dzieło pewnego mnicha spod Ojcowa, który podobno całą biblię napisał wierszem,ale to zaginęło, pozostały relacje. Później różni ludzi próbowali wierszem zabierać się do treść biblijnych, jednak okazały się to próby grafomańskie.

("Jezus Chrystus. Poetycka wizja czterech Ewangelii… To ta książka nas tu dzisiaj gromadzi. Książka niezwykła, bo niezwykłe jest to, że w dzisiejszych czasach ktoś decyduje się na tak karkołomne, wydawać by się mogło, przedsięwzięcie, jakim jest poetycka, nowatorska wersja Księgi Świętej, księgi, która zbudowała kulturę europejską i która jest księgą żywą; która jest codziennie przez miliony ludzi na całym świecie czytana; która czytana jest i w Kościele katolickim i w innych Kościołach; która obrosła, jak rafa koralowa, niezliczonymi komentarzami i tłumaczeniami. Jest to więc ogromne wyzwanie — sytuacja, kiedy mówimy o czymś, co przekracza wszelką doraźność literacką -Wypowiedź dra Zbigniewa Bitki z UO w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Emanuela Smołki w Opolu. w dniu 20 czerwca 2012 r. podczas promocji II wydania „Jezus Chrystus. Poetycka wizja czterech Ewangelii”).

- Czy Ty wówczas uświadamiałeś sobie skalę trudności, która Cię spotka?

- Czasami niewiedza staje się zbawienna, gdybym ja wiedział co mnie wówczas czeka, chyba bym odpuścił. Skoro jednak postanowiłem zmierzyć się z wyzwaniem, wszystkie poprzeczki postawiłem jak najwyżej. Jeżeli chcę się zdobyć na takie dzieło i oddanie takiego hołdu, to wszystkie wymogi muszą być perfekcyjnie wykonane. Nie będąc teologiem, nie wolno mi zrobić błędu teologicznego, biblistycznego. To jest bardzo skomplikowana sprawa, gdyż zasób semantyczny, znaczeniowy, słów, nie ważne w języku, w czasach Jezusa Chrystusa był to język aramejski, czyli dzisiaj powiedzielibyśmy starosyryjski, też nie hebrajski, gdyż o tysiąca lat był językiem sakralnym, w pewnym sensie wymarłym, nie mówiono nim. To jest absolutny fenomen, iż dziś Izraelici mówią w języku hebrajskim. Wracam do zasobu semantycznego tamtego miejsca ograniczonego realami geograficznymi, przyrodniczo-pogodowymi, wreszcie z mentalnością związaną z ówczesnymi ludźmi, którzy nie mogli mieć świadomości pewnych rzeczy, pewnych słów, nawet gdyby znaleźć do nich pewne ekwiwalenty byłby to pewien fałsz. Na przykład wprowadzenie takiego pojęcia jak „sumienie” to była czysta abstrakcja. My dwa tysiące lat później istniejemy w całkiem innej chmurze pojęciowej niż ludzie sprzed dwóch tysięcy lat. Częste, głupie błędy, tym którzy próbują nadawać nadawać literacki,albo nawet tłumaczyć w sposób nowoczesny. Jestem nie najlepszego zdania dot. „Biblii Tysiąclecia” śp. ks. Eugeniusz Dąbrowski – biblista - nazwał biblią tysiąca błędów. Zaprzyjaźniony ze mną dominikanin napisał mi ,że w tłumaczeniu wspomnianej biblii jest co najmniej dwadzieścia poważnych błędów teologicznych. Wielu przy użyciu dzisiejszych pojęć, próbuje je wkładać w usta ówczesnych ludzi, co rodzi rozliczne nieporozumienia. W dostępnych nam tłumaczeniach kanonicznych Pan Jezus uzdrawia paralityka: „Weź swe łoże idź”. On bierze idzie. .Przypominam sobie, że kiedy byłem nastolatkiem nie mogłem sobie swobodnie biblii czytać. Wszak w bibliotekach ich nie było. Dopiero katecheta wystarał się dla mnie o pozwolenie czytania biblii u samego przeora. Warto wiedzieć, że były to czasy przedsoborowe. Oczywiście z samymi ewangeliami to kontakt był poprzez kościół czy katechezę .I ta scena?... dla mnie dziwna, słaby, schorowany paralityk bierze łożę i idzie z nim. Pojęcie „łoże” z moich czasów to ciężkie, rozległe łóżko, które dźwiga co najmniej dwóch chłopa, a wtedy? Trzeba było zatem znać ewangeliczną rzeczywistość: po prostu dla Izraelity łoże, było lekką matą. Dlaczego tak źle przetłumaczoną, zresztą od dziesiątków lat? Takich miejsc jest trochę. Trzeba je czasami delikatnie obejść.

Wróćmy jednak do poprzeczek, które tak wysoko zawiesiłeś?

Był to na pewno trzynastozgłoskowiec, który musi być rymowany. Klasycznie musi to być półtorazgłoskowy rym żeński. Klasyczny wymóg, kto to dzisiaj wie, że istniało coś takiego jak ars poetica. Kto wie, że przed średniówką siedem sześć, nie może być akcentowana żadna sylaba. Mogłoby się wydawać, że to żadna trudność. W praktyce masz nawet słowo, które by znaczeniowo pasowało, ale nie możesz go wstawić bo wypada akcent. W dodatku układ rymu. Postanowiłem, że nie może być taki jak w Panu Tadeuszu. Po pierwsze tego dzieła nikt nie przeskoczy, po drugie to nie jest treść, którą by można tylko na zasadzie piękna obrazu przekazywać i tymi rymami inkrustować AA,BB,CCCC. Robi się monotonia nieprawdziwa w stosunku do treść. Treść jest niesłychanie pojemna. Ja obmyśliłem strofę ABACBDCD. Są to zatem rymy okalające. Wszystkie inkrustują całość, ale w momencie, kiedy to czytasz, po cichu lub gdy ktoś na głos czyta, rymów nie słychać. Nie są nachalne, nie wpadają w ucho, co zgodnie z moją intencją nie miało zamazywać treści. Rymy? Owszem, rymy wolno powtarzać. Powiedziałem sobie nie. W tym co napiszę ani jeden rym nie powtórzy się. Ale jak to zrobić? Dziesięć tysięcy linijek, jak tu zapamiętać? Zacząłem tworzyć specjalny słownik rymów. Obecnie znajduje się w specjalnych zborach Wojewódzkiej Biblioteki w Opolu. Dzięki temu w transkrypcji ani jeden rym nie powtórzył się. Owszem zdarzają się w polszczyźnie rymy równobrzmiące, ale różnoznaczne. Te się mogą powtarzać, na przykład mogą być statki na morzu, ale również statki w zmywaku. W moim utworze jest ich nie więcej niż piętnaście. Ponadto narzuciłem sobie rygor, że z licencji poetyckiej mogę skorzystać tylko tam i wtedy, kiedy to bezpośrednio nie wchodzi w materię przekazu ewangelicznego.

Podaj jakiś przykład.

- Zmartwychwstanie Łazarza. Pan Jezus wywołuje go z jaskini on wychodzi. Mam prawo opisać jak obok wyglądała łąka, jaka była pora dnia. W tym zabiegu absolutnie nie naruszam biblii. Dodawałem pewną aurę. W czasie transkrypcji udało mi się odkryć pewne nieścisłości. Otóż poborca świątynny przychodzi i chce, żeby mu zapłacić podatek. Jeden z apostołów sprzeciwia się temu. Pan Jezus odpowiada, że podatek musimy zapłacić. Powiada: Weź wędkę, zarzuć wędkę i złowisz rybę. W jej pyszczku znajdziesz statera, który stanowił równowartość dwóch drachm. Apostoł wyławia rybę i rzeczywiście w jej pyszczku znajduje monetę. To się zdarza, a de facto to się nie mogło zadziać. Dlaczego? Faktem jest, że do dziś w Jeziorze Genezaret żyje rybka, która po łacinie nazywa się pater familie, czyli ojciec rodziny. Ten gatunek ma to do siebie, że narybkiem opiekuje się samczyk. On w swoim pyszczku przetrzymuje te maleństwa chronią je przed zewnętrznymi niebezpieczeństwami. Owszem on tego statera mógł umieścić w pyszczku. Ale jeśli złowił się na wędkę, to nie mógł mieć w tym momencie wspomnianej monety. Wniosek jest oczywisty, że ryba została złowiona na niewód. Niestety nie znam na tyle greki, abym mógł zweryfikować w to wszystko w oryginale. Biorąc na logikę w mojej transkrypcji zamiast „wędki” jest „niewód”.

Albo „duch święty” i „gołębica”. Dlaczego „gołębica”? A nie „gołąb”.Pojawiła się kwestia płci. Nieżyjący już profesor Zdzisław Kempf, znakomity językoznawca, który był zainteresowany moją pracą, uświadomił mi, a sprawa jest bardzo prosta: otóż ewangelista miał świadomość językową aramejską, a pisał po grecku. Po aramejsku jest słowo „jona”. „Tyś jest Piotr syn jony” - powiedział Jezus do Piotra, kiedy go w pewnym sensie konsekruje. Co oznacza „jona”?... Gołąb. Myśląc po aramejsku myślał o nazwie gatunkowej, tak jak w języku polskim „sarna”. Tylko że to jest „ta” „gołąb”. W języku polskim „sarna”jest rodzaju żeńskiego,ale mamy w tym gatunku „koziołka” rodzaju męskiego. A zatem ewangelista w świadomości językowej miał na myśli „gołębia” jako gatunek. Chcąc oddać w greckim dokładny ekwiwalent językowy myślał po aramejsku „ta gołąb”, i znalazł słowo „ ta peristera” - „gołębica”, choć w tymże języku jest „perysteros” – czyli gołąb.

Dlaczego ewangelista nie pisał po aramejsku?

Były to już czasy hellenistyczne. Chrześcijaństwo miało charakter uniwersalny, zaś język grecki swoim zasięgiem obejmował nieomal cały świt antyczny. Dzięki greckiemu ewangelista ze swoim przekazem mógł dotrzeć dotrzeć do olbrzymiej rzeszy ludzi. Na marginesie „języki greckie” poszczególnych ewangelistów mają swoją specyfikę. Język św. Marka różni się od języka św. Mateusza czy św. Jana. Wynikało to ze statusu społecznego, wykonywanego zawodu, czy z wykształcenia.

PAN JEZUS W GETSEMANI (FRAGMENTY)

Strofy od 1046 do 1053

 

[…]

dałem im Twoje imię i będę je stale

objawiał, aby miłość, jaką-ś Mnie miłował

i miłujesz wieczyście, trwała w ich zapale

i Ja — bym w nich przebywał». Tak Jezus przemawiał.

Odśpiewali hymn jeszcze i psalmy.

Pochował

ten i ów uczeń resztę jedzenia. Zbierali

się do odejścia. Każdy wtedy Go wysławiał

i Paschę. Wnet w swe zwykłe miejsce się udali —

za Cedron u stóp Góry Oliwnej, do gaju

Getsemani.

 

Gdy przyszli do tego ogrodu,

Jezus rzekł uczniom: «Tutaj zostańcie, w tym raju

śpiewu ptaków wieczornych, tak długo, jak Ja się

tam będę modlił». Potem wziął tych, co za młodu

związani — i dziś razem, więc Zebedeusza

synów, i z nimi Piotra, którzy wzięli na się

swe koce. A gdy przyszli, w on czas Jego dusza

napełniła się smutkiem i trwogą. Drżał cały.

I rzekł: «Smutek mam w duszy mojej aż do śmierci.

Zostańcie tu, czuwajcie ze Mną — świeci biały

księżyc; lecz wy się módlcie przed groźbą pokusy

ciemności». Odszedł dalej i z oddechu ćwierci

jęknąwszy, na kolana upadł i wnet twarzą

w ziemię, rozkrzyżowawszy ramiona. Garbusy

cieni z drzew się schylają, pustkę oczu ważą,

 

ślepiąc w mrok i milcząco szponami spod skrzydeł

potrącają o Niego. A Jezus pod nimi,

w pył ciśnięty rozpaczą, na ucztę straszydeł

otwarł serce człowiecze. Księżyc w swej martwocie

błyski śle jakby strzały i ruchy krótkimi

przebija drżące liście oliwek o barwie

popiołu; cienie tańczą w lekkim wiatru locie

pląs drobniutki. Jest cisza. Tylko chody larwie

 

szeleszczą jak pochodnie, kiedy równo płoną:

ogrójec jakby wzbierał od lęku, co płynie

z tego serca człowieka, który trwogą oną

zdaje się, że obdziela ten ogród dokoła.

Gdyż o dno rozłączenia jest ciśnięty, w skrzynię

ciemności, Jezus. Cierpi pod drzewem samotnie.

Ojciec milczy, bo wybór jest ludzki. Czy zdoła

się natura posłusznie ugiąć, wielokrotnie

 

już Bogu nieposłuszna? Tu Jezus człowiekiem

był tylko. Oderwany jak gałąź od drzewa

tego, co jest jednością — przytrzaśnięty wiekiem

milczenia Ojca, oto grzech wszelki pojmuje

wśród zenitów męczarni; w nędzę się odziewa,

co nędzą wszystkich ludzi; i śmierci spoziera

w jej kamienne źrenice; i wszelki ból czuje,

jaki był kiedykolwiek w każdym z ludzi; zwiera

 

krew swą z krwią zabijanych; i płacze w ruinach

z ojcami i matkami, którzy swoje dzieci

tracą; cierpi ich krzywdy i pławi się w winach

grzeszników od początku świata. I On oto,

najprawdziwiej bez winy, z lękiem kaźni wie-ci,

czym jest grzech wszelki, w zgrozie — niby owad drobny

pod przemocą pająka — z obrzydzeniem, bo to

otwarły się ramiona Złego i po zdobny

 

klejnot Prawdy sięgają. Ciężar Ziemi całej

upada Mu w ramiona, gniotąc bezlitośnie.

A od nieba i ziemi martwotą ospałej

płynie zewsząd ognisty, cichy śmiech szatana...

Jak w matni jest; myśl dławi i duszno nieznośnie.

Tak Pan Jezus w ogrojcu przed śmiercią umierał

za życia, choć Bóg przecież. Jakże to więc — dana im teraz śmierć? Obydwóm? Ojciec syna wspierał,

[…]

 

- Jak długo tworzyłeś swoje dzieło?

 

- Około cztery lata. Był to dla mnie ciężki okres próby. Równocześnie z ewangelią pisaną wierszem, pisałem książkę ze śp. profesorem Julianem Aleksandrowiczem „U progu medycyny jutra”, co się wiązało z licznymi konsultacjami i wyjazdami do Krakowa, kłopotami rodzinnymi. Wreszcie kiedy w 1987 roku miałem ewangelię, dzięki Maćkowi Siembiedzie, dziś popularnemu autorowi poczytnych książek, jej pierwopis trafił do wybitnego introligatora, wówczas osadzonemu w strzeleckim więzieniu. Dzieło oprawione w skórę wyglądało efektownie, w starym stylu. Dzięki pomocy przyjaciół ów pierwszy egzemplarz,dzięki profesorowi KUL ks. Tadeuszowi Styczniowi, który miał bliższe kontakty z Janem Pawłem II, księga za jego pośrednictwem trafiła do rąk Ojca Świętego, któremu była dedykowana. Otrzymałem stosowne podziękowanie. Potem pojawiła się możliwość wydania ewangelii metodą chałupniczą . Było to wydanie bibliofilskie – 70 egzemplarzy w tym 50 numerowanych. Do tego wydania rękę przyłożył śp. ksiądz prałat Zdzisław Peszkowski, śp. Tadeusz Podkówka oraz dr Piotr Miński Wkrótce jeden z egzemplarzy został zawieziony do Rzymu i podczas audiencji został wręczony Ojcu Świętemu. Nie mogłem wówczas uczestniczyć w tym spotkaniu, gdyż byłem obłożnie chory. Ksiądz prałat Zdzisław Peszkowski napisał w „Naszym Dzienniku”, że Jan Paweł II położył rękę na księdze i powiedział, że jest to wielka rzecz. Po latach, a był to 2012 r. ,dzięki Ryszardowi Zembaczyńskiemu, trafiłem do Wacława Maślanki z wydawnictwa „Cywilizacja Miłości” On zaryzykował duże pieniądze w wydanie ewangelii już jako drugie wydanie. Otrzymało ono zezwolenie z Kurii Opolskiej.

- Piszesz znakomite dzieło, jedyne w literaturze polskiej, pomijając różne grafomańskie próby poetyckiego ujęcia Ewangelii. Można rzec wielki sukces!

- W moim odczuciu sytuacja jest dosyć smutna, smętna, minorowa. Składa się na to wiele czynników. Czytelnictwo Pisma Świętego w naszej polskie , katolickiej rzeczywistości jest – rzecz delikatnie ujmując – niewielkie. Czytają nieliczni, bardzo nieliczni. Zresztą jak cała populacja. Stajemy się społeczeństwem obrazkowym - „audio” i „wizjo”. Ponadto uważam, iż katecheza jako taka kończy się na poziomie ukończenia szkoły średniej. Nie ma jej. Co jest? Jest skawantyfikowane podawanie Pisma Świętego .Co to oznacza, że podczas mszy św. wyjmuje się poszczególne fragmenty, i do kazania bierze się cytat z tego ewangelisty, z tamtego. I generalnie na ich cytatach oparta jest homilia. W związku z tym iksiński wysłucha tego i jest zwolniony z obowiązku dalszego czytania. Moim zdaniem, powinna być zachęta kapłana, by wierni po powrocie do domu, chociażby na parę minut sięgnęli do zacytowanych fragmentów ewangelii. Jest to maleńki krok do systematycznego czytania, a następnie do refleksji, do duchowego przeżywania itd.

- Co daje odbiorcy poetyckie dzieło „ Jezus Chrystus. Poetycka wizja w czterech Ewangeliach"?

-"Jeżeli państwo sięgniecie do tej książki, to niewątpliwie rzucicie okiem na ten tekst ją wieńczący, który pokazuje, jak głęboko sięgnął Harry Duda w głębię języka polskiego. W tym sensie, że historia badań językoznawczych może potwierdzić jego różne pomysły — zarówno w odniesieniu do tego, co archaiczne i do tego, co jest neologizmem. Mamy tu więc medytację pisarską nad słowem". - Z posłowia prof. Zdzisława Kempfa do II wydania dzieła Harrego Dudy).

Harry Duda: - Pismo Święte bardzo ciężko się czyta. Natomiast w formie poetyckiej jest kondensatem zawierającym cztery ewangelie. Dokonałem ich synoptycznego ujęcia w toku jednej opowieści. Trzy ewangelie są synoptyczne – to znaczy dające się porównywać. Ewangelia św. Jana idzie własnym torem, ale jest to już inne zagadnienie. Dając czytelnikowi do ręki dzieło literackie nie mogłem mu nie dać jednej chronologicznej opowieści, gdyżby ten czytelnik zwyczajnie się zgubił. Na przykład jeden z ewangelistów pisze, że pod murami Jerycha siedziało dwóch żebraków, natomiast inny ewangelista pisze, że siedział jeden żebrak. Pytam się czy to jest problem? Jeden mieści się w dwóch. Ja przyjąłem, że siedziało dwóch. Mogło siedzieć czterech, pięciu...Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Jest wiele takich miejsc, że temu czytelnikowi logicznej, konsekwentnej jakieś opowieści , żeby nie „błąkał” się po czasie. Co z tego, że ja to wszystko zrobiłem, jak tego praktycznie nikt nie czyta. Jakaś garstka ludzi może...A te nakłady może miało to drugie wydanie 800 egzemplarzy. Owszem jest to pewien potencjał, w życiu wychodziłem z założenia, że najpierw należy posadzić drzewko. Czy doczekasz z niego owoców? Może tak, a może nie.Ale jak go w ogóle nie posadzisz, to nic nie będzie. Pisanie traktuję jak sadzenie drzewek. Zrobiłem co zrobiłem, starając się uczcić 2000 lecie Chrześcijaństwa.

- Dziękuję za rozmowę.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania