Język ludzki

Bała się. Bała się jego śmierci, uciekała przed łzami. Nie chciała, aby jej strach trafił w złe ręce. Modliła się natrętnie do obumarłych uczuć, do zeschniętych na wiór białych myśli. W jej głowie kłębiło się od trujących wyziewów marzeń i oczekiwań; miłość nie chciała wrócić, choć łzy miały kuszący smak. Tak, kochała męskie łzy – dowód odwagi i samotności. Kiedy było jej wyjątkowo zimno, szła na przechadzkę po jego wyrzutach sumienia; wiecznie gubiła pogmatwaną ścieżkę ku zmarłym ptakom. Nie, nie chciała szczerze kłamać, wolała dusić się kagańcem prawdy; sen był mglisty, nieznany, należący w pełni do niego.

 

Pewnego razu podjęła decyzję, żeby odlecieć wraz z zimą do lepszych czasów. Niestety, jej spojrzenie było samotne. Nie chciała skończyć od początku, nie chciała przyznać się do przewidywalnej przyszłości, okrutnej w swym niedowierzaniu, w swej niewierności. Los nie chciał nadejść, choć wołała go po imieniu – ostatni w jej historii list nie trafił do adresata. Czekała, aż Bóg podniesie obrzękniętą powiekę i wreszcie przejrzy na oczy. Czekała, aż powieje martwy wiatr, który wstrząśnie brudną płachtą jej duszy. Nie wiedziała, do kogo lepiej się modlić – do przeterminowanego Boga, napotkanego kamienia czy do niego.

 

On… Czekał zawzięcie, ale ona nie nadchodziła. Została w czterech kątach głowy, ze wspomnieniami, o których wszyscy marzą. Zaryglowała się na strychu sumienia, skąd miała doskonały widok na piekło. Raj… Straciła drogę do raju. Pytała, wielokrotnie pytała, którędy do raju – wszyscy mieli ją za niezdiagnozowaną wariatkę. Przez pewien czas tęskniła za Bogiem, ale prędko jej się to znudziło. Postanowiła więc oddać nadzieję do sklepu z zabawkami.

 

Została sama, oddalona od słońca o kilka tysiącleci. Bała się słów, które wbrew nocy tłamsiła w zwojach czarnego języka. Nie chciała, by odleciał wraz z minionym latem – błagała, żeby został choć do rannego przesilenia. Błąkała się, wołała gwiazdy, szukała księżyca – nikt nie reagował. Mimo zbrukanej łzami ciemności nie chciała porzucić zła, które wpełzło niesłychanie do jej pustej klatki piersiowej. Nienawiść, która znalazła tło w jej nadwrażliwości, była czerstwa jak zakazany owoc – prezent na urodziny.

 

Nie znała języka ludzkiego. Przypominał bełkot, który donikąd nie prowadzi. Próbowała, wielokrotnie usiłowała go zrozumieć, ale wszyscy z niej szydzili. Nie umiała rozmawiać z ludźmi, jakby znajdowała się na bezludnej planecie swojego serca. Jej serce… wciąż pytało, czy może nadal bić. Jej dusza, podobna do zaprzeszłej monotonii, już od wielu lat nie wracała do domu.

 

Była sama, odległa, zaprzepaszczona. Nie wierzyła Bogu, nie ufała Diabłu. Jej ciało – czarna, zgniła, cuchnąca wydmuszka – wciąż szukało nocy pośród słonecznych promieni. Samotność jej nie dopisywała – kończyła się, zanim podjęła jeszcze jeden oddech. Dobiegała końca, gdy obracała w palcach kruchą skorupkę. Parła pod prąd egzystencji, szukając na dnie odrobiny cienia, który straciła wraz z nim. Tak, wraz z nim opuściły ją ostatnie nieoswojone gwiazdy. Nawet obrażony zegar tym razem nie obwieścił południa.

 

Płakała, ale z jej oczu nie płynęły łzy. Śmiała się, ale jej śmiech był wstrętny i odpychający. Krzyczała, lecz z jej płuc wydobywał się zaledwie pusty szmer. Bała się żyć, żeby nikogo nie spłoszyć. Żeby nikogo nie przerazić swoją rozbestwioną świadomością. Płynęła, wiatr wyrywał jej z ramion kiść kwiatów, które złożył na jej trumnie – niestety, było zbyt późno, aby ponownie pokochać.

 

Na pogrzeb dziewczyny nie przyszedł nikt. Nawet on. Wreszcie została sama! Już nigdy nikt nie przeszkodzi jej we łzach. Już nigdy nikt nie powie, że za dużo widzi. Że za bardzo kocha świat, że zbyt usilnie puka do wszystkich drzwi. Nikt nie zapłakał, gdy odeszła, nie zostawiając nawet pamiątkowego listu. Nikt się za nią nie pomodlił. Nie chciała iść do nieba – za bardzo bała się Boga. Jej dusza została tu, pośród krwi i błota. Utonęła w kałuży, gdzie nikt już jej nie odnajdzie – nawet on.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania