Jidysz

Jeden tajny Żyd, gąsienica ledwo, w czasie, kiedy wiecie, być Żydem, znaczyło tyle, co mieć pecha przeokropnego, powiedział do kolegów polskich "cos tam, cos tam, archipelag". Zapadła cisza, a za nią wyrok dziecięcym chórkiem : Żyd. Po żydowsku mówi. Po polsku jest "grupa wysp położonych blisko siebie" Żydu. Nie żyjesz.

 

Moj osobisty pech polegał na tym, że urodziłem się na takim właśnie archipelagu. Dorastać na rozpierzchniętym żydowskim słowie to w Polsce mniej więcej tyle, co siedzieć na bombie całej. No weź gdzieś nie powiedz przypadkiem. Po polsku mówi się "miasto czterdziestu czterech wysp". Ale że dziecko ma tylko życie i kolegów, wiec się pilnowałem. Głupi nie jestem.

 

Zgubił mnie monument. Na glos nigdy bym nie powiedział, ale w wypracowaniu? Zezowata polonistka woła na środek.

 

- Co to jest monument?

 

- ...pomnik.

 

- Nie ma takiego słowa.

 

I już sam nie wiem. Patrzę po klasie, szukam po oczach, z przerażeniem odnajduje: nic, nic, frajer, pedał. O matko, pedał! Głupieje do reszty, brnę.

 

- ... taki duży?

 

- Nie!

 

Co robić? W oczach klasy, gdzie nie spojrzę, w tempie przebiśniegów z Discovery wykwita nienawiść. Narażam ich. Ostrowski, spadochroniarz, cos podpowiada. Prawdziwych przyjaciół... Mrużę oczy, czytam na glos.

 

- Nie żyjesz...

 

- Słucham?!

 

W ekstremalnych sytuacjach do głosu podobno dochodzi geniusz. Matki podnoszą auta i inne takie. Biorę głęboki wdech, zamykam oczy.

 

- Wierze w jednego Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego...

 

- Siadaj.

 

Nie czuje nóg, nie słyszę, nie siadam.

 

- Siedem sakramentów świętych: chrzest, bierzmowanie, najświętszy sakrament, pokuta...

 

- Siadaj mowie!

 

Wlokę się do ławki, poruszam bezgłośnie ustami. Namaszczenie chorych. I jeszcze wyrok.

 

Polonistka patrzy z zaduma na jesienne liście za oknem, równocześnie uważnie na klasę. Długim paznokciem bladzi między zębami, niczym znudzona dama widelcem po talerzu.

 

- Wiesz K...wski, ty to jesteś jak w tej piosence. Zaraz, jak to było... Już wiem - ożywia się gwałtownie - Mniej niż zero!!!

 

Salwa śmiechu. W plecy. Bum bum, nie żyjesz.

 

 

Dlatego pisz cholero prosto, myśl prosto, skoro jak ten mały, nieostrożny Żyd, twój imiennik, bez przekonania, ale mimo wszystko - chcesz żyć.

Następne częściJidysz

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Anonim 22.08.2015
    ach ten klimat...szkolnego dukania pod tablicą i pod pręgierzem spojrzeń
    przypomniałeś mi :/
  • Chris 22.08.2015
    Niezłe, takie nietypowe. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania