John i Mary

Zalegałem randki lunatyczkom,

kolegom przewlekłe sprawy do odkapslowania.

Siostra przewidywała nienagrzaną pierzynę.

Matka wypychająca mnie z marnowanego czasu,

poza szwendaczkę wewnętrzną pokazała,

jak wyglądają stare szturmaki.

 

Obok kościoła przy drodze do miasta, w ruderze

dzielili z myszami legowisko, zapasy zmierzchowej ślepoty.

Kończył im się szpyrytus, po kieliszku przed snem.

Dobry na wszystko, nie pomagał, kiedy myśleli o dzieciach,

które poupadały za daleko od ich osiwiałego oddania.

 

(Odrzutom z wytrzeźwiałek, Tworek, mentalnym odrzutowcom, nie odpowiada niczego nie

wymóżdzą)

Średnia ocena: 2.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania