Jony
Za gotówkę anionów jaka czeka niwa?
Co upaja tak sprawnie, że nie trzeba wina?
Czy kurs wymiany snów na jawę popłaca?
O czym szepce kropla, gdy jest jeszcze cała?
Tak poduszki z chodników niosły mnie wysoko,
a zielenie umyta tęcza cięła koso,
że spotkany budynek nie był już mieszkalnym
blokiem, lecz djamentem, co wizji blaskiem szklanym
się mienił: pałac ptaków, na dachu rok niczym;
Kaaba chwili tej, przystań cisz, która nie milczy;
skarbiec marzeń dziecinnych, zamek pośród chmur;
pozbawiony służących, baśni sławny rum.
To jonów cydr po deszczu w nosie radość nieci,
dzień zakrapia publicznie, trzeźwości nie ceni,
składać chce pocałunki na chętnej mu bajce,
i obrazy wyostrzać, zamiast rozmyć raczej.
Patrząc, zrozumiałem przesłanie powietrza,
jakiej jawy dolary można dobyć z trzewia;
bo serce zawsze bije, nawet gdy dzwon śpi.
I na bloku tym, dumny, swój złożyłem podpis.
Komentarze (4)
Pozdrawiam ?
Szczególnie ze wszystkich↔''Tak poduszki z chodników niosły mnie wysoko''↔choć dokładnie, nie wiem czemu:)
Opowiadania też piszesz?↔?:)↔%
Mam rymowany w sześciu częściach z prologiem, umieszczę zaraz. Pozdrawiam ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania