Jordanów Śląski

Jadąc służbowo w drugiej połowie sierpnia we wtorek niespełna rok temu do Jordanowa Śląskiego, niewiele wiedziałem o tej niewielkiej miejscowości. Jedynie to, co było mi niezbędne do nastawienia nawigacji i w taki sposób dowiedziałem się, że jest to gmina wiejska w powiecie wrocławskim, leżąca na trasie Wrocław – Kłodzko. Pamiętam ten dzień doskonale, był słoneczny i wyjątkowo ciepły. Zaraz po skręceniu w lewo z drogi głównej dostrzegłem po lewej stronie ulicy rozciągnięte węże strażackie i w równych odstępach stojące wozy bojowe pochodzące z różnych miejscowości. Najlepiej zapamiętałem samochód straży pożarnej z Dusznik Zdroju, ponieważ stał obok mojego miejsca docelowego. Zaparkowałem samochód w taki sposób, żeby nie przeszkadzał strażakom i udałem się na umówione spotkanie. Kiedy sprawy służbowe załatwiłem, przed pożegnaniem, zapytałem jedną panią.

 

- Macie awarię wodociągów?

 

- Nie – usłyszałem w odpowiedzi.

 

- To, co tu robią te wszystkie wozy strażackie?

 

- Dogaszają pożar.

 

Musiałem po tych słowach mieć minę, która więcej za mnie powiedziała niż ja sam, skoro kobieta bez dalszych pytań sama zaczęła mówić.

 

- W piątek wcześnie rano zapaliło się kilkanaście stert słomy składowanej w pobliżu zakładu produkującego Pellet.

 

Jeszcze bardziej po tych słowach byłem skołowany i nie zamierzałem tego ukrywać, ponieważ nigdzie skupiska wozów strażackich nie zauważyłem, a tym bardziej jakieś fabryki. Jedynym charakterystycznym stałym miejscem, jakie pokonałem, był próg zwalniający na wysokości urzędu gminy.

 

Kobieta nie zniechęciła się albo nie zauważyła mojej chwilowej konsternacji i kontynuowała.

 

- Początkowo samochody dowoziły wodę, lecz brzeg zalewu przemienił się w grzęzawisko, samochody zapadały się po osie i byli zmuszeni przepompowywać wodę. Teraz trwa dogaszanie, lecz wcześniej przeżyliśmy tutaj horror. Kule ognia dolatywał do mojego domu i spadały. Razem mężem gaśliśmy je i podobnie jak inni pilnowaliśmy, żeby nic się w pobliżu nie zapaliło. Całą noc ze strachu nie spaliśmy i odetchnęliśmy dopiero kilka godzin później, gdy bombardowanie ustało.

 

- Daleko od tego miejsca pani mieszka? – zapytałem.

 

Kobieta odpowiedziała nazwą ulicy, która nic mi nie mówiła i po sprecyzowaniu wyszło przynajmniej kilometr dalej, od miejsca prowadzenia naszej rozmowy. Natomiast zakład produkujący Pellet znajduje się po prawej stronie trasy Wrocław – Kłodzko, z kierunku, z jakiego przyjechałem.

 

Wracając, miałem okazję zobaczyć miejsce, w jakim wybuch pożar. Tylko nie byłem w stanie dostrzec szczegółów, ponieważ zgliszcza zakładu były w sporej odległości. Wtedy najbardziej zainteresowały mnie kule ognia łatające na odległość, w mojej ocenie minimum trzy kilometry. Wielkość pożaru mierzona dwudziestoma zastępami strażaków nic mi nie mówiła, podobnie jak dwadzieścia osiem zgromadzonych stert słomy. Bardziej zainteresował mnie fakt wcześniejszego pożaru z dwa tysiące dwunastego roku niż sprawy techniczne.

 

Zupełnie przypadkiem w lipcu na troszkę więcej niż tydzień przed drugą turą wyborów prezydenckich, pojawiłem się w Jordanowie Śląskim. Z własnej potrzeby skręciłem z głównej drogi do tej niewielkiej miejscowości. Chciałem dokonać szybkiego zakupu w sklepie spożywczym i bezproblemowego powrotu do trasy Wrocław – Kłodzko, a to zapewniały mi światła na skrzyżowaniu.

 

Blisko sklepu jest sporo miejsca do zaparkowania i kolejek w nim raczej nie ma, więc zaledwie po chwili od wyjścia z pojazdu, płaciłem za sprawunki. Kiedy niewielkie zakupy podnosiłem z lady, moją uwagę przykuła kartka formatu A5 z apelem ochotniczej Straży Pożarnej w Jordanowie Śląskim.

 

„Najbliższe wybory będą sprawdzianem nie tylko naszego poczucia obowiązku obywatelskiego, ale również solidarności ze strażakami. Tak się świetnie złożyło, że gmina, która uzyska najlepszą frekwencję, otrzyma wóz pożarniczy za kwotę 800tys. złotych! Dlatego apelujemy o aktywny udział w wyborach. Wystarczy pójść i zagłosować.

 

Obecny stan naszych jednostek pożarniczych jest mocno niezadowalający. Są to stare i ciągle psujące się auta. Wypadków i pożarów jest sporo, wyjeżdżając do zdarzeń, nie jesteśmy pewni czy wrócimy do remizy. Dlatego nowy samochód jest nam bardzo potrzebny”.

 

Poniżej była analiza statystyczna, harmonogram godzin zorganizowanego transportu do lokali wyborczych i numer telefonu do kierowcy, uzupełniona imieniem i nazwiskiem, którym był komendant OSP. Dołączono jeszcze sześć zdjęć z udziału w akcjach i wyglądem posiadanych wozów bojowych.

 

Najbardziej zainteresował mnie Jelcz z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku i Volvo o dwadzieścia, a może i mniej lat młodsze.

 

- Piękna inicjatywa i jaka ważna – powiedziałem do pani sklepowej, po zapoznaniu się z treścią ulotki.

 

- Szkoda, że nie wszyscy, których zachęcam do udziału w wyborach, podzielają pana zdanie – usłyszałem w odpowiedzi.

 

- To są przeciwnicy tej akcji? – zapytałem zaskoczony.

 

- Kilka razy usłyszałam – „po co strażakom potrzebny jest nowy samochód”.

 

Dawno nie słyszałem podobnego podejścia części społeczeństwa do wyjątkowo ważnej moim zdaniem lokalnej inicjatywy. Zaciekawiony finałem boju o wóz strażacki, wziąłem jedną kartkę i zachowałem do dnia wyborów. Nigdy wcześniej nie byłem tak zainteresowany frekwencją wyborczą, jak dwunastego lipca, w oddalonej w tym momencie o setki kilometrów niewielkiej miejscowości. Dlatego w poniedziałkowy wieczór sprawdziłem frekwencję wyborczą w gminie Jordanów Śląski, która wyniosła blisko osiemdziesiąt trzy procent. Lokalni samorządowcy jak prawdopodobnie nigdzie indziej też przyczynili się do takiego wyniku, ponieważ dla sołectwa z najlepszą frekwencją przeznaczyli grant w wysokości dziesięciu tysięcy złotych na realizację inwestycji swojej miejscowości. Piotrówek z wynikiem blisko dziewięćdziesiąt siedem procent wniósł najwyższy wkład w zdobycie wozu strażackiego i zdobył dla siebie grant. Najgorszy wynik przypadł Mlecznej, lecz blisko siedemdziesiąt siedem procent i tak wieś plasuje znacznie powyżej średniej krajowej.

 

Jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej w Jordanowie Śląskim może być dumna, ze zdobycia nowego wozu strażackiego i doposaży się blisko dwudziestoma tysiącami złotych pozyskanymi siódmego lipca z WFOŚiGW. Niespodziewanie mała gmina na Dolnym Śląsku okazała się najlepszą i jeśli inicjatywa Rządu zostanie kontynuowana, z pewnością w niedalekiej przyszłości zdobędą tyle wozów strażackich, że podzielą się nimi z zaniedbanymi jednostkami OSP, do jakiej z pewnością zaliczyć można, funkcjonującą w moim „Modorze”, ponieważ w naszym regionie przeważa pogląd, jaki został opisany w www.gazeta.pl, www.sputniknews.com

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Morus 17.07.2020
    Bardzo fajny tekst, rozszerzający wiedzę. Nie znałem tego miasteczka, może dlatego, że tę trasę pokonywałam kilkakrotnie pociągiem. Nie wyjaśniłeś tylko zagadki latających kul słomy. Prawie jak wybuch Wezuwiusza i zagłada Pompei. Proszę o dodatkowe informacje na Ren temat.
  • Morus 17.07.2020
    Err ten temat
  • MarBe 18.07.2020
    Szukając wyjaśnienia, natrafiłem na informację o pożarze stodoły, który miał miejsce wiele lat temu.
    Rolnik kupował kradzione paliwo od traktorzystów z PGR-u i magazynował je w stodole w beczkach.
    Kiedy zapaliło się siano i słoma w stodole, ogień zajął też olej napędowy. Pełne beczki wznosiły się do góry na wysokość, w zależności od relacji osoby od 50,80,100 metrów i wybuchały, tworząc wodospad ognia.
    Zjawisko latających kul ognia oprócz pani, z którą rozmawiałem potwierdziły jeszcze dwie osoby, lecz nie wiedziały gdzie spadały i na jakiej wysokości się przemieszczały.
    Podczas pożaru w Jordanowie wiał silny wiatr, dlatego ogień bardzo się rozprzestrzeniał.
    Do produkcji Pelletu stosuje się lepiszcze i prawdopodobnie ono spowodowało zjawisko latających kul.
    Niestety z oficjalnych relacji i opisów z pożaru niczego się nie dowiedziałem.
    Pozdrawiam
  • befana_di_campi 19.07.2020
    :)

    Serdecznie :)
  • „- Kilka razy usłyszałam – „po co strażakom potrzebny jest nowy samochód”.”

    Ach to nasze społeczeństwo, zawsze znajdą się tacy, którzy muszą zanegować wszystko, nawet jeśli jest to tak potrzebna rzecz jak, akurat tutaj, nowoczesny wóz strażacki, który mógłby w przyszłości uratować majątek a może i życie tejże osoby. Już nie wspomnę o tych, którzy nie wierzą w istnienie jakichś tam chorób, czy negują sens szczepień itd.
    Ciekawy tekst!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania