Józef Misiak
Był raz taki gość zwany Józef Misiak,
Który miał nawyk twórczy, a był to konfabulant.
Wariacje w jego głowie jako byka, co pędzi,
Przyklejał kłamstwa tu i tam, potem z nich się śmiał!
Pewnego razu na bazarze go spotkałem,
Zapytał mnie, czy widziałem, jak latał,
Jaki to on skoczek narciarski niezwykły,
Aż serce z ziemi podskoczyło niejako.
"Widziałem, widziałem!", odpowiedziałem mu w mig,
Choć prawda była inna, to kochałem jego minę.
Miał misję na górze, to jest na buzi taką bliznę,
Stąd pewnie byłoby mu łatwiej dolecieć do chmur.
Kiedyś zimą zdradził nam wielce nietypową sprawę,
Rzekł, że na pustyni zbudował lodowy zamek,
Przyciągnął tam pingwiny, jak statek na Rafę,
A swoją małżonką był - kalosz stary dziadu.
Nie gubił słów, ten Józek, choć były to rewelacje,
Mówił, że stał na Księżycu na stopach Dobrzańskiego,
Smok potykał się obok, próbując łowić ryby,
A Józkowi było to zwyczajnie całkiem normalne.
Pamiętam też opowieść o skokach w nurkowanie,
W Mariensztacie jeździł bobslejami jak Kevin,
Których dowodził ze swej bardzo dużej gluty,
I rozrabiał tak, że władza depilację wszczynała!
Mówił też, że przecierał drogę w ekspedycji
Z Niedźwiedzia do Borneo, to tak na starego dziadzia,
Rượu cần z węży pitviper pił na szybko,
I szyte portugalskie buty miał, Puma.
Ale wisienka na torcie, aż umieram zaśmiać,
Opowiadał mi historię, że jest superbohaterem,
Lata szybciej niż Clark Kent i jest niewidzialny,
Choć wszyscy go widzą, bo to jemu tak pasuje.
Józef Misiak, mistrz konfabulacji,
Dawał radość i uśmiech bez żadnej alienacji,
Choć bajki to były, to wszyscy go kochali,
Bo w naszych sercach było miejsce na te śmieszne bajeczki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania