Już nadlatują sny przedzaduszkowe
I. Awatary
Ludzie źli zawsze starzeją się brzydko -
a jesień jest taka piękna
i po niej zima bywa że bez grama śniegu -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
W srebrnych prześwitach konarów uśmiechnięta dusza drzew
nadprzeźroczysto - - -
II. Już nadlatują sny przedzaduszkowe
drobiazgi rozsypane w okruchy -
na strychu ważne dokumenty
pędem do nich po spróchniałej drabce
Tymczasem za pięć minut
odpalą rakietę
przypuszczalnie beze mnie -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Ponaglają umarli kołokołem szklanym
do kąpieli w Lete -
jak Arktyka zimnej i siwo niebieskiej
III. Halina Poświatowska oznajmia
Ze zmierzchem w noc się głęboką pogrążę
która tkwi za progiem kocio przyczajona
by drasnąć mi gardło szkarłatnym paznokciem -
tym moim oddechem niby ptak świszczącym
Kogucią pobudkę wnet odtrąbi przedświt
on twarzą śmierci niczym płótno białą -
jeszcze rosy posłucham w liściach pulsującej
i przygasnę jak świeca zaranną gwiazdą
IV. STAŁAŚ W ŚWIETLE
najbielszym. Z rozproszonych
mlecznie matowo-miękkim
Ty - Nieskończoność
smolista jak onyks
przejrzysta niby deszcz albo szklanka
Wysmuklona plecionka
zapętlona w hiperłącze -
- - - - - - - - - - - - - - -
Ósemka. Cyfra zwyczajna
V. Ćwicząc umieranie
Motto: "Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, / zła się nie ulęknę, / bo Ty jesteś ze mną..." (z Ps 23,4)
Już nawet nie zdumienie kiedy nagła czarna niespodziana
idealna próżnia o nagrzanych wibracjach
w nieważkości przystanek i ja pozbawiona ciała
podążam do żółtej świetlówki krzywookiego słońca -
Mój szarobury bezkształt wnika w dźwiękoszczelną kotarę
przez kanciasty próg tam gdzie podłoże mchem gęstym się ścieli
sen wsysa w białawy lej ale bez majakopodobnych wrażeń -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Bez lęku przekraczam granice Równoległych Światów
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania