kądziel i wrzeciono

u podnóża góry wziąłeś głęboki wdech

nie wystarczyło by wejść na szczyt

ginął w chmurach

a ty bałeś się że zmylisz drogę

 

na dole stała matka

chusta spłowiała w słońcu

od długiego czekania

bolał krzyż

 

nie miej jej za złe pewności że wrócisz

bez chwały

za to z rozbitym kolanem

z jednej krwi jesteście

i jednej miłości

 

utkani z przędzy

która się plącze i rwie

wchłania wodę i brud

napotkany po drodze

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Tjeri 23.01.2022
    Miej za złe. Trzeba wierzyć w zdobyte szczyty. Albo przynajmniej udawać. To tak na marginesie wersu.
    Udany wiersz, Iga.
  • IgaIga 23.01.2022
    Tjeri - dziękuję!
  • Cicho_sza 23.01.2022
    Matka nie wierzy w sukces, a wieszczy powrót z podkulonymi ogonem? E nie, to byłoby zbyt proste. Ona podświadomie czuje, że w razie porażki zwróci się do niej. W końcu są z jednej przędzy utkani.
    Lubię!
  • IgaIga 23.01.2022
    Cicho_sza - Tobie również dziękuję!
  • Grain 23.01.2022
    https://www.google.com/search?client=firefox-b-d&q=Jacek+Lech+Me%C5%BCzyzna+nigdy+nie+p%C5%82aze
  • Paw pisze 23.01.2022
    Wiersz z dobrą klamrą kompozycyjną. Tutaj po prostu wszystko do siebie pasuje. Przesłanie piękne. Pozdrawiam! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania