Kaleka Księżniczka z końca świata: Nowy świat - Grudzień

Poniedziałek, 1 grudnia 2025, 9:30, pokój Lilki

 

Niedawno się obudziłam. Teraz patrzę przez okno. Śnieg przysypał wszystko - drzewa, dach, drogę.

 

Telefon wibruje. Discord. Norbert.

 

„Dzień dobry! Pierwszy dzień grudnia!"

„Dzień dobry"

„U nas pada śnieg. A u Ciebie?"

„Też"

„Ładnie jest?"

„Bardzo"

„To dobrze. Jak spałaś?"

„Całkiem dobrze. A Ty?"

„Źle. Nie mogłem zasnąć. Myślałem"

„O czym?"

„O lutym. O Tobie"

 

Patrzę na ekran. Serce mi przyspiesza.

 

„Ja też o Tobie myślę"

„Wiem"

„Skąd?"

„Bo czuję to pod skórą"

 

Uśmiecham się.

 

„74 dni"

„Już niedługo"

„Niedługo"

 

---

 

Wtorek, 2 grudnia 2025, 14:50, centrum handlowe - perspektywa Basi

 

Wchodzę z Lilką po ozdoby choinkowe do centrum. Siedzi na wózku - po rehabilitacji u Magdy Lilka nie ma siły na dłuższe chodzenie.

 

- Co mamy kupić? - pytam.

 

Lilka wyciąga kartkę.

- Mama napisała listę. Łańcuchy, bombki, światełka.

- No to jedziemy!

 

Wchodzimy do sklepu. Wszędzie dekoracje, kolędy grają przez głośniki. Ludzie biegają z wypełnionymi koszykami.

 

- Nienawidzę grudniowego szaleństwa - mówi Lilka.

- Ja uwielbiam! - śmieję się. - Taki klimat!

 

Lilka przewraca oczami, ale lekko się uśmiecha.

 

Wybieramy ozdoby. Lilka sięga po proste, srebrne bombki.

 

- Może jakieś kolorowe? - proponuję.

- Nie. Srebrne są eleganckie.

- Nudne - drażnię się.

- Eleganckie - powtarza stanowczo.

 

Kupujemy srebrne. I światełka. I łańcuchy.

 

Przy kasie Lilka patrzy na telefon. Uśmiecha się.

- Norbert? - pytam.

 

Lilka kiwa głową.

- Pyta co robię.

- Powiedz że kupujemy ozdoby choinkowe.

- Już powiedziałam.

 

Patrzę na nią. Na ten uśmiech, na błysk w oczach.

I myślę, że to dobrze.

Że w końcu ma kogoś, kto ją uszczęśliwia.

 

---

 

Środa, 3 grudnia 2025, 16:40, salon - perspektywa Krystyny

 

Ubieramy choinkę. Ja, Ryszard, Lilka.

 

Ryszard stawia drzewko, ja rozpakowuję ozdoby. Lilka siedzi na kanapie i podaje nam bombki.

- Ta duża, srebrna - mówię.

 

Lilka podaje.

- A teraz ta mała, z gwiazdką.

Podaje.

 

Pracujemy w ciszy. Nie jest niezręcznie. Po prostu... cicho.

Ryszard wiesza światełka. Włączamy - świecą białym, zimnym światłem.

 

- Ładnie - mówi Lilka.

- Prawda? - uśmiecham się. - Srebrno-biała choinka. Elegancka.

- Mówiłam.

 

Siadamy na kanapie i patrzymy na drzewko.

- Pamiętacie jak Lilka była mała i zawsze chciała powiesić gwiazdę na czubku? - mówię.

- Tak - Ryszard uśmiecha się. - Leon musiał ją podnosić.

- I zawsze się bała że spadnie - dodaję.

 

Lilka się uśmiecha.

 

- Pamiętam. Leon mówił że mnie upuści jak się będę wiercić.

- Ale nigdy nie upuścił - mówię ciepło.

- Nie - Lilka kiwa głową. - Nigdy.

 

I siedzmy tak jeszcze długo.

Patrząc na choinkę.

Jak rodzina.

 

---

 

Piątek, 5 grudnia 2025, 19:00, pokój Lilki

 

Mikołajki. Mama zostawiła mi małą paczkę przy drzwiach - czekoladki i mandarynki.

 

Otwieram Discorda. Norbert wysłał zdjęcie - pudełko z butami.

 

„Rodzice dali mi nowe buty. Potrzebowałem"

„Ładne"

„Dzięki. A Ty dostałaś coś?"

„Czekoladki od mamy"

„To słodkie"

„Dosłownie"

„Haha"

 

Piszemy dalej. Norbert opowiada o szkole - zbliża się koniec semestru i tradycyjne nauczyciele przypominają sobie o ocenach.

 

„Mam pięć klasówek w przyszłym tygodniu. Umieram"

„Powodzenia"

„Dzięki. Przyda się"

„Na pewno dasz radę"

„Mam nadzieję"

 

Po chwili pisze:

 

„Lilka, kupiłem Ci prezent"

„Naprawdę?"

„Naprawdę. Wyślę pocztą. Powinien dotrzeć przed świętami"

„Norbert, nie musiałeś..."

„Chciałem. Jesteś ważna"

 

Czuję ciepło w klatce piersiowej.

 

„Ty też jesteś ważny"

„Wiem"

„I ja też Ci kupiłam prezent"

 

Kłamię. Nie kupiłam jeszcze. Ale teraz muszę.

 

„Naprawdę?!"

„Naprawdę"

„Co?"

„Niespodzianka"

„Nie fair"

„Życie nie jest fair"

„Haha okej, okej"

 

---

 

Sobota, 6 grudnia 2025, 14:30, centrum handlowe - perspektywa Lilki

 

Mama pcha mój wózek po centrum. Szukam prezentu dla Norberta.

 

- Co chcesz mu kupić? - pyta mama.

- Nie wiem. Coś... znaczącego.

- Książkę?

- Może.

 

Wchodzimy do księgarni. Przeglądam półki. Mangi, powieści, poradniki.

 

Znajduję coś - „Kafka on the Shore"

Murakamiego. Po angielsku.

 

Norbert lubi japońską literaturę. I zna angielski.

To idealne.

Kupuję. Mama nie komentuje ceny.

 

W domu piszę dedykację na pierwszej stronie:

„Dla Norberta - za to, że wierzy. Za 69 dni. - Lilka"

 

Patrzę na to i się uśmiecham.

W poniedziałek wyślę pocztą.

 

---

 

Niedziela, 7 grudnia 2025, 20:30, pokój Lilki

 

Piszę kolejny fragment książki. Tym razem o nadziei - o tym jak przez lata jej nie miałam, a teraz mam.

 

„Nadzieja to dziwna rzecz. Nie przychodzi nagle. Nie eksploduje jak fajerwerek.

Przychodzi powoli. Cichutko. Jak śnieg spadający za oknem.

I pewnego dnia budzisz się i zdajesz sobie sprawę - masz na co czekać.

I to zmienia wszystko."

 

Czytam to i wysyłam Norbertowi.

 

„Nowy fragment"

„Czytam"

 

Po piętnastu minutach:

 

„Lilka, to piękne"

„Naprawdę?"

„Naprawdę. Piszesz o nadziei. A Ty jesteś moją nadzieją"

 

Patrzę na te słowa. Łzy napływają mi do oczu.

 

„Ty też jesteś moją"

„Wiem"

„69 dni"

„To nic. Przetrwamy"

„Przetrwamy"

 

---

 

Poniedziałek, 8 grudnia 2025, 10:00, poczta - perspektywa Lilki

 

Mama zawiozła mnie na pocztę. Mam paczkę dla Norberta - książkę, starannie zapakowaną.

 

- Do kogo wysyłasz? - pyta urzędniczka.

 

Podaję adres Norberta.

 

- To daleko - komentuje urzędniczka. - Powinno dojść w tydzień.

- Okej.

 

Płacę. Paczka znika za kontuarem.

 

I czuję dziwną ulgę.

 

---

 

Wtorek, 9 grudnia 2025, 18:45, pokój Lilki

 

Discord. Norbert.

 

„Wysłałam paczkę"

„Serio?! Kiedy?"

„Wczoraj"

„Powiedzieli kiedy dotrze?"

„W tydzień"

„Nie mogę się doczekać!"

 

„Ja też nie mogę się doczekać Twojej"

„Moja powinna dotrzeć w tym tygodniu"

„Naprawdę?!"

„Tak. Wysłałem w piątek"

 

Serce mi przyspiesza.

 

„Co to jest?"

„Niespodzianka"

„Norbert..."

„Poczekasz"

„Nie fair"

„Życie nie jest fair"

„Hej, to moje słowa!"

„Teraz też moje"

 

Śmieję się.

 

„Idiota"

„Ale twój"

„Zawsze"

 

---

 

Środa, 10 grudnia 2025, 15:20, dom - perspektywa Lilki

 

Dzwonek do drzwi. Listonosz.

 

- Paczka dla Lilianny Sawickiej.

 

Serce mi staje.

 

- To ja.

- Proszę podpisać.

 

Podpisuję. Biorę paczkę. Niewielka, lekka.

Listonosz odchodzi.

Siadam na kanapie i rozpakowuję.

W środku - notes. Piękny, w twardej oprawie, ze złotymi wykończeniami. I kartka:

 

„Dla Lilki - żebyś mogła pisać swoją historię. I żebyś wiedziała, że jest warta opowiedzenia. - Norbert"

 

Czytam te słowa.

I płaczę.

Bo to najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam.

Nie dlatego, że drogi.

Ale dlatego, że znaczący.

Bo ktoś wierzy.

Bo ktoś rozumie.

 

Piszę do Norberta.

 

„Dotarło"

„I?!"

„To najpiękniejszy prezent ever"

„Naprawdę?!"

„Naprawdę. Dziękuję"

„Nie ma za co. Zasługujesz"

„Norbert..."

„Tak?"

„Kocham ten notes"

„Cieszę się"

„I kocham Ciebie"

 

Wysyłam zanim zdążę się rozmyślić.

Cisza. Norbert nie pisze przez minutę.

Dwie.

Trzy.

Zaczynam się bać..

W końcu:

 

„Ja też Cię kocham"

 

Patrzę na te słowa.

I wiem, że to skomplikowane.

Że on ma siedemnaście lat.

Że ludzie by nie zrozumieli.

Ale w tym momencie...

W tym momencie to nie ma znaczenia.

Bo to prawda.

I czasem prawda jest wszystkim, czego potrzebujesz.

 

---

 

Środa, 10 grudnia 2025, 21:30, pokój Lilki

 

Leżę w łóżku i wpatruję się w sufit. Telefon leży obok mnie, ekran wygaszony.

 

„Ja też Cię kocham"

 

Te słowa wirują mi w głowie.

Co teraz?

Co to znaczy?

Wiem, że nic nie możemy z tym zrobić. Wiem, że to niemożliwe.

Ale on to powiedział.

I ja to powiedziałam.

I świat się nie zawalił.

 

Telefon wibruje. Discord. Norbert.

 

„Lilka..."

„Tak?"

„Nie żałujesz że to powiedziałaś?*

 

Zastanawiam się.

 

„Nie. A Ty?"

„Nie. Ale boję się"

„Czego?"

„Że to wszystko skomplikuje"

„Już jest skomplikowane"

„Racja"

 

Milczymy. To znaczy - nie piszemy przez chwilę.

 

„Norbert" - piszę w końcu.

„Tak?"

„Nic się nie zmieni. Okej? Dalej jesteśmy przyjaciółmi. Po prostu... szczerymi"

„Szczerymi przyjaciółmi, którzy się kochają"

„Dokładnie"

„To dziwne"

„Wiem"

„Ale dobre"

„Też wiem"

„62 dni"

„62 dni"

 

---

 

Czwartek, 11 grudnia 2025, 10:50, gabinet Magdy - perspektywa Magdy

 

Lilka jest dziś roztargniona. Wykonuje ćwiczenia mechanicznie, ale widzę, że myślami jest gdzie indziej.

 

- Lilka - mówię łagodnie. - Wszystko w porządku?

- Co? A, tak. Przepraszam.

- Stało się coś?

 

Lilka waha się.

- Powiedziałam... komuś... że go kocham.

- Norbertowi?

- Tak.

- I co on powiedział?

- Że też mnie kocha.

 

Patrzę na nią uważnie. Jej twarz jest spokojna, ale widzę niepewność w oczach.

- I jak się z tym czujesz?

- Nie wiem - mówi szczerze. - Dobrze. Ale też przerażająco.

- To normalne - mówię. - Miłość jest przerażająca.

- Nawet gdy jest niemożliwa?

- Szczególnie wtedy.

 

Lilka kiwa głową powoli.

 

- Co mam zrobić?

- Być szczerą. Wobec siebie i wobec niego. I pamiętać, że uczucia są okej. To co z nimi robisz, może być dobre lub złe. Ale same w sobie - są okej.

 

Lilka patrzy na mnie.

- Dzięki.

 

---

 

Piątek, 12 grudnia 2025, 16:40, pokój Lilki

 

Piszę w nowym notesie od Norberta. Nie chcę by to było fragmentem książki bądź wpisem na blogu- to coś innego. To bardziej osobiste.

 

„12 grudnia 2025.

 

Powiedziałam mu, że go kocham. On powiedział to samo.

I nic się nie zmieniło. I wszystko się zmieniło.

Dalej nie możemy być razem. Wiek, sytuacja, wszystko jest przeciwko nam.

Ale teraz wiem. Wiem, że to, co czuję, jest prawdziwe. I odwzajemnione.

 

I to coś znaczy."*

 

Czytam to i zamykam notes.

To tylko dla mnie.

Mój sekret.

Moja prawda.

 

---

 

Sobota, 13 grudnia 2025, 13:50, kuchnia - perspektywa Krystyny

 

Lepię pierogi. Lilka siedzi przy stole i pije herbatę, patrzy w telefon jak zawsze.

 

- Lilka - mówię.

- Tak?

- Wszystko w porządku? Ostatnio jesteś taka... zamyślona.

 

Lilka odkłada telefon.

- Wszystko w porządku, mamo.

- Na pewno? Możesz mi powiedzieć, wiesz.

 

Lilka milczy przez chwilę.

- Powiedziałam Norbertowi że go kocham - mówi w końcu cicho.

 

Moje ręce zastygają nad ciastem.

- Och.

- I on powiedział to samo.

 

Patrzę na nią. Moja trzydziestoletnia córka, która wygląda na czternaście, która zakochała się w siedemnastolatku.

To...niewłaściwe. Powinnam być zła, zaniepokojona.

 

Ale kiedy patrzę na jej twarz - na ten spokój, na ten cień uśmiechu - widzę tylko szczęście.

- I co teraz? - pytam łagodnie.

- Nic - wzrusza ramionami. - Dalej jesteśmy przyjaciółmi. Po prostu wiemy.

- To mądre.

- Myślisz?

- Myślę - kiwam głową. - Jesteś dorosła, Lilka. Wiesz, co robisz. Ufam ci.

 

Lilka patrzy na mnie ze łzami w oczach.

- Dzięki, mamo.

 

---

 

Niedziela, 14 grudnia 2025, 19:00, pokój Lilki

 

Trzecia niedziela Adwentu. Za oknem pada śnieg.

 

Discord. Norbert.

 

„Co robisz?"

„Patrzę jak pada śnieg. A Ty?"

*„Uczę się do klasówki z historii. Na jutro"*

„Powodzenia"

*„Dzięki. Przyda się"*

 

Piszemy dalej. Norbert narzeka na daty, na wydarzenia, na królów.

 

„Historia to tortura"

„Ale potrzebna"

„Dlaczego?"

„Bo pokazuje skąd pochodzimy"

„Mądre"

„Czasem jestem mądra"

„Zawsze jesteś"

 

Uśmiecham się.

 

Po chwili Norbert pisze:

 

„Lilka?"

„Tak?"

„Nie żałujesz tego co powiedziałaś?"

„Wczoraj pytałeś to samo"

„Wiem. Ale ciągle się boję że żałujesz"

„Nie żałuję. Ani trochę"

„Naprawdę?"

„Naprawdę. To była prawda. I cieszę się że ją wyznałam"

„Ja też"

„Dobrze"

„58 dni"

„Niedługo"

„Bardzo niedługo"

 

---

 

Poniedziałek, 15 grudnia 2025, 14:20, salon - perspektywa Ryszarda

 

Siedzę przed telewizorem. Lilka wchodzi do salonu i siada obok.

 

- Tata - mówi.

- Tak?

- Mogę cię o coś zapytać?

- Jasne.

- Jak poznałeś mamę?

Patrzę na nią zaskoczony.

- Dlaczego pytasz?

- Bo... ciekawa jestem.

 

Myślę przez chwilę.

 

- Poznaliśmy się na zabawie - mówię. - W osiemdziesiątym dziewiątym. Miałem dwadzieścia lat, ona dziewiętnaście. Tańczyła z koleżankami. Podszedłem, zaprosiłem do tańca.

- I co?

- I się zgodziła - uśmiecham się. - Tańczyliśmy całą noc.

- To romantyczne.

- Było - kiwam głową. - Kiedyś było.

 

Lilka patrzy na mnie.

 

- Co się stało?

 

Milczę długo.

 

- Życie się stało - mówię w końcu. - Ty się urodziłaś, potem Leon. Problemy zdrowotne, pieniądze, stres. Zacząłem pić. Mama zaczęła oddalać się.

- Przepraszam.

- Za co?

- Że się urodziłam z MPD. Że wszystko skomplikowałam.

 

Patrzę na nią i czuję jak coś pęka w mojej klatce piersiowej.

- Lilka - biorę jej rękę. - To nie twoja wina. Nigdy nie była. Rozumiesz?

- Ale...

- Nie ma ale. Kocham cię. Zawsze kochałem. I nic nie jest twoją winą.

 

Lilka płacze. Przytulam ją.

I myślę, że powinienem był to powiedzieć lata temu.

Ale lepiej późno niż wcale.

 

---

 

Wtorek, 16 grudnia 2025, 20:30, pokój Lilki

 

Piszę w notesie.

 

„16 grudnia 2025.

 

Tata powiedział że mnie kocha. Że nic nie jest moją winą.

Przez całe życie myślałam, że jestem ciężarem. Że gdyby nie ja, wszystko byłoby lepsze.

Ale może nie jestem.

Może to po prostu życie.

I może wreszcie mogę przestać się obwiniać."

 

Zamykam notes.

 

Discord. Norbert.

 

„Tata powiedział dziś coś ważnego"

„Co?"

„Że mnie kocha. I że nie jestem winna"

„Winna czego?"

„Wszystkiego. MPD, problemów naszej rodziny..."

„Lilka, nigdy nie byłaś winna"

„Wiem. Teraz wiem"

„I jak się z tym czujesz?"

„Dobrze. Naprawdę dobrze"

„To wspaniałe. Jestem z Ciebie dumny"

„Dzięki"

„Zawsze"

 

---

 

Środa, 17 grudnia 2025, 22:00, pokój Lilki

 

Piszę nowy wpis na blogu.

 

„Czasem życie zaskakuje.

Nie wielkimi gestami. Nie fajerwerkami.

Małymi słowami.

'Kocham cię.'

'Nie jesteś winna.'

'Jestem dumny.'

I nagle wszystko ma sens.

56 dni."

 

Klikam „publikuj".

 

Komentarze:

 

„Pięknie"

„Trzymam kciuki!"

„56 dni to już niedługo!"

 

I jeden:

 

„Nie mogę się doczekać. - N."

 

Uśmiecham się.

Bo ja też nie mogę się doczekać.

Naprawdę nie mogę.

 

---

 

Czwartek, 18 grudnia 2025, 16:00, pokój Lilki

 

Mam już sześćdziesiąt stron książki.

 

To dużo. To więcej niż myślałam, że kiedykolwiek napiszę.

Czytam od początku. O dzieciństwie, o szkole, o samotności, o Danielu i Adeli, o turnusie, o Norbercie.

O miłości, która jest niemożliwa, ale prawdziwa.

I myślę, że może to naprawdę ma sens.

Może ktoś to przeczyta i pomyśli - nie jestem sam.

 

I to by było na tyle.

Zapisuję dokument.

I piszę dalej.

Bo historia jeszcze się nie skończyła.

Jeszcze jest luty.

Jeszcze jest nadzieja.

 

---

 

Piątek, 19 grudnia 2025, 21:45, pokój Lilki

 

Discord. Norbert wysyła zdjęcie - on w szkolnym przedstawieniu, w garniturze, z mikrofonem.

 

„Narrator w całej okazałości"

„Elegancko wyglądasz"

„Dzięki. Było okropnie"

„Dlaczego?"

„Bo wszyscy patrzyli. Nienawidzę wystąpień publicznych"

„Ale dałeś radę"

„Ledwo"

 

Śmieję się.

„Jestem dumna"

„Z czego?"

*„Że przetrwałeś coś czego nienawidzisz"

„Haha dzięki. A Ty? Co robiłaś dzisiaj?"

„Pisałam. Mam już sześćdziesiąt stron"

„WOW! To dużo!"

„Wiem. Sama jestem zaskoczona"*

„Jestem mega dumny"

„Dzięki"

„Serio. Robisz coś niesamowitego"

 

Patrzę na te słowa.

 

„Ty też robisz coś niesamowitego"

„Co?"

„Sprawiasz że czuję się ważna"

„Bo jesteś ważna"

„Dzięki Tobie"

„Nie. Zawsze byłaś. Po prostu nikt Ci tego nie powiedział"

 

Czuję jak łzy napływają mi do oczu.

 

„Kocham Cię"

„Ja Ciebie też"

„55 dni"

„Za długo"

„Ale przetrwamy"

„Zawsze"

 

---

 

Sobota, 20 grudnia 2025, 11:30, kuchnia - perspektywa Krystyny

 

Robię ciasto na pierniki. Lilka siedzi przy stole i pomaga - wycinamy kształty.

- Za cztery dni Wigilia - mówię.

- Wiem.

- Leon przyjedzie z rodziną. I ciocia Marta z dziewczynami.

- Sylwia i Alicja też?

- Tak. Sylwia z mężem, Alicja z narzeczonym.

 

Lilka kiwa głową. Widać, że myślami jest gdzie indziej.

- Lilka - mówię. - Norbert dostał już twoją paczkę?

- Tak. Wczoraj napisał że dotarła.

- I podobała mu się?

- Bardzo - uśmiecha się lekko. - Powiedział że od razu zaczął czytać.

 

Patrzę na nią. Na ten spokój w jej oczach, na ten cień uśmiechu.

 

- Cieszę się, kochana - mówię szczerze. - Że masz kogoś takiego.

- Ja też się cieszę.

 

Wycinamy pierniki w ciszy. To przyjemna cisza.

 

- Mamo - mówi Lilka po chwili.

- Tak?

- Dziękuję.

- Za co?

- Za to że... że nie potępiasz. Że rozumiesz.

 

Odkładam foremkę i biorę jej rękę.

 

- Lilka, jesteś moją córką. Zawsze będę cię wspierać. Nawet jeśli nie wszystko rozumiem.

 

Lilka ściska moją dłoń.

 

- Dzięki.

 

---

 

Niedziela, 21 grudnia 2025, 14:20, dom Leona - perspektywa Leona

 

Lilka przyjechała z mamą. Feliks skacze wokół niej jak zawsze.

 

- Ciociu! Za trzy dni święta!

- Wiem - Lilka się uśmiecha.

- I dostanę prezenty!

- Na pewno dostaniesz.

 

Siadamy w salonie. Justyna robi kawę, Feliks bawi się klockami.

 

- Jak tam książka? - pytam.

- Dobrze. Mam już prawie siedemdziesiąt stron.

- Wow. To dużo.

- Tak. I ciągle piszę.

- A ten chłopak? Norbert?

 

Lilka patrzy na mnie.

- W porządku. Piszemy codziennie.

- I... nadal tylko piszecie?

- Leon - mówi ostrzegawczo.

- Pytam normalnie. Nie osądzam.

 

Lilka wzdycha.

- Powiedziałam mu że go kocham.

 

Milknę.

 

- I co on na to?

- Czuje to samo.

 

Patrzę na nią długo.

 

- I co teraz?

- Nic. Dalej jesteśmy przyjaciółmi. Po prostu... wiemy.

 

Kiwam głową.

- To mądre - mówię. - I szczere.

- Próbuję.

- I ci się udaje - mówię ciepło. - Jestem z ciebie dumny, Lilka.

 

Widzę jak się wzrusza

 

- Dzięki.

- Nie ma za co. Jesteś moją siostrą. Zawsze będę z ciebie dumny.

 

---

 

Poniedziałek, 22 grudnia 2025, 19:50, pokój Lilki

 

Discord. Norbert.

 

„Jutro ostatni dzień szkoły przed świętami"

„Cieszysz się?"

„Bardzo. Nie mogę się doczekać wolnego"

„Rozumiem"

„A u Ciebie? Plany na święta?"

„U nas. Cała rodzina się zbiera"

„To fajnie. Lubisz takie rodzinne spotkania?"

„Nie bardzo. Ale w tym roku może być lepiej"

„Dlaczego?"

„Bo mam na co czekać po świętach"

„Na co?"

„Na luty. Na Ciebie"

 

Trzy kropki. Norbert pisze długo.

 

*„Lilka..."*

„Tak?"

„Też nie mogę się doczekać"

„Wiem"

„51 dni"

„To tak mało"

„I tak dużo"

„Przetrwamy"

„Zawsze"

 

Po chwili pisze:

 

„Lilka, mogę Ci coś powiedzieć?"

„Zawsze"

„Te święta będą dla mnie lepsze, bo wiem że Ty też gdzieś je spędzasz. I że myślisz o mnie"

„Cały czas o Tobie myślę"

„Ja o Tobie też"

„To dobrze"

„Bardzo dobrze"

 

---

 

Wtorek, 23 grudnia 2025, 16:00, salon - perspektywa Lilki

 

Wigilia jutro. Mama biega po domu, sprząta, gotuje.

 

Ja siedzę na kanapie z laptopem. Piszę kolejny fragment książki.

 

„Święta zawsze były trudne. Wszyscy udają szczęście, a ja nigdy nie umiałam udawać.

Ale w tym roku jest inaczej.

Mam kogoś. Kogoś, kto rozumie. Kogoś, kto kocha.

I to zmienia wszystko."

 

Mama wchodzi do salonu.

 

- Lilka, pójdziesz ze mną do jadalni?

- Jasne.

Odkładam laptop i idę z nią do jadalni.

 

Mama nakrywa. Biały obrus, talerze, sztućce, świece.

 

- Ładnie - mówię.

- Tak? - mama uśmiecha się. - Chciałam żeby było elegancko.

- Jest elegancko.

 

Mama patrzy na mnie.

- Lilka, cieszę się że jesteś - mówi cicho.

- Gdzie miałabym być? - uśmiecham się.

- Nie, mam na myśli... cieszę się że jesteś. W ogóle. Że jesteś moją córką.

 

Czuję jak gardło mi się ściska.

- Ja też się cieszę, mamo.

 

Przytulamy się.

I myślę, że może właśnie o to chodzi w świętach.

Nie o prezenty. Nie o jedzenie.

O bycie razem.

 

---

 

Środa, 24 grudnia 2025, 17:30, jadalnia - perspektywa Krystyny

 

Wigilia. Wszyscy siedzą przy stole - ja, Ryszard, Lilka, Leon z partnerką i Feliksem, ciocia Marta z Sylwią i Alicją oraz ich partnerami.

 

Dzielmy się opłatkiem. Każdy z każdym.

 

Podchodzę do Lilki.

 

- Wszystkiego najlepszego, kochana - mówię. - Zdrowia, szczęścia...

- I żeby luty szybko nadszedł - uśmiecha się.

- I żeby luty szybko nadszedł - przytakuję.

 

Lilka przytula mnie.

- Kocham cię, mamo.

- Ja ciebie też, skarbie.

 

Potem Lilka dzieli się z Leonem, z tatą, z Feliksem. Feliks życzy jej „żeby noga przestała boleć".

Lilka się śmieje.

 

- Dzięki, Feliksie.

 

Siadamy do kolacji. Dwanaście potraw, tradycyjnie. Barszcz, pierogi, karp, kutia.

 

Rozmawiamy, śmiejemy się. Nawet Ryszard jest trzeźwy - przynajmniej na razie.

I myślę, że to są dobre święta.

Może nie idealne.

Ale dobre.

 

---

 

Środa, 24 grudnia 2025, 21:00, pokój Lilki

 

Uciekam do pokoju po kolacji. Rodzina jeszcze siedzi w salonie, ale ja potrzebuję chwili oddechu.

 

Discord. Norbert jest online.

 

„Wesołych Świąt"

„Wesołych Świąt!"

„Jak u Ciebie?"

„W porządku. Rodzina, kolacja, wszystko tradycyjnie. A u Ciebie?"

„Podobnie. Leon przyjechał z rodziną. Było miło"

„Cieszę się"

„Tęsknię"

„Ja też"

„50 dni"

„To tak blisko"

„I tak daleko"

„Ale przetrwamy"

„Zawsze"

 

Po chwili Norbert wysyła zdjęcie - ich choinka, ozdobiona kolorowymi bombkami i światełkami.

 

„Nasza choinka"

 

Wysyłam mu zdjęcie naszej - srebrno-białej, eleganckiej.

 

„A to nasza"

„Ładna. Elegancka. Jak Ty"

 

Rumienię się.

 

„Przestań"

„Nie przestanę. Bo to prawda"

„Norbert..."

„Lilka, Kocham Cię. Wesołych Świąt"

„Kocham Cię też. Wesołych Świąt"

 

---

 

Czwartek, 25 grudnia 2025, 13:40, salon - perspektywa Ryszarda

 

Boże Narodzenie. Wszyscy siedzą w salonie. Feliks bawi się nowymi zabawkami, Leon rozmawia z Justyną, Krystyna z Martą.

 

Lilka siedzi z boku i patrzy w telefon. Uśmiecha się lekko.

Podchodzę i siadam obok.

 

- Z kim piszesz? - pytam.

- Z Norbertem.

- Tym chłopakiem?

- Tak.

 

Milczę przez chwilę.

 

- Lilka - mówię w końcu. - Przepraszam.

 

Patrzy na mnie zaskoczona.

 

- Za co?

- Za to że... że nie byłem dobrym ojcem. Że piłem. Że byłem nieobecny.

- Tato...

- Nie, pozwól mi skończyć - przerywam. - Chcę żebyś wiedziała, że cię kocham. Zawsze kochałem. I jestem dumny z tego, jaka jesteś.

 

Lilka płacze.

 

- Tato, ja też cię kocham.

 

Przytulam ją.

I myślę, że może nigdy nie będę idealnym ojcem.

Ale przynajmniej mogę próbować.

 

---

 

Piątek, 26 grudnia 2025, 20:30, pokój Lilki

 

Drugi dzień świąt. Rodzina wyjechała, w domu nastała cisza.

 

Piszę w notesie.

 

„26 grudnia 2025.

Święta były dobre. Naprawdę dobre.

Mama mówiła że się cieszy że jestem.

Tata przeprosił.

Leon powiedział że jest ze mnie dumny.

I Norbert pisał cały czas.

To były najlepsze święta od lat.

49 dni."

 

Zamykam notes.

 

Discord. Norbert.

 

„Jak drugi dzień?"

„Spokojnie. Rodzina wyjechała. A u Ciebie?"

„Podobnie. Wreszcie cisza"

„Haha"

„Lilka"

„Tak?"

„Te święta były najlepsze na świecie"

„Dla mnie też"

„Bo nawet jak nie byliśmy razem, to byliśmy"

„Dokładnie"

„49 dni"

„Niedługo"

„Bardzo niedługo"

 

---

 

Sobota, 27 grudnia 2025, 15:40, pokój Lilki

 

Piszę kolejny fragment książki. Końcowy - o nadziei, o przyszłości.

 

„Mam trzydzieści lat. Mam MPD. Nie skończyłam szkoły. Nie pracuję.

Ale mam książkę. Mam historię. Mam kogoś, kto mnie kocha.

I może to wystarczy.

Może nie potrzebuję wielkiego życia.

Może małe, szczere życie jest wystarczające.

I może za 48 dni zobaczę go znowu.

I to będzie początek czegoś nowego."

 

Czytam to i płaczę.

Bo to koniec.

Koniec książki.

Siedemdziesiąt pięć stron.

To niewiele. Ale to wszystko.

Zapisuję dokument.

I wysyłam Norbertowi.

 

„Skończyłam"

„SERIO?!"

„Serio. Całą książkę"

„LILKA TO NIESAMOWITE!"

„Wysłałam Ci ostatni fragment"

„Czytam"

 

Czekam. Serce mi wali.

 

Po dwudziestu minutach:

 

„Lilka..."

„Tak?"

„To piękne. To wszystko jest piękne"

„Naprawdę?"

„Naprawdę. Jestem taki mega dumny z Ciebie"

Dzięki"

„Nie, serio. Napisałaś książkę. CAŁĄ KSIĄŻKĘ"

„75 stron to nie dużo"

„To wszystko. To Twoja historia"

 

Patrzę na ekran przez łzy.

 

„Dziękuję że w mnie uwierzyłeś"

„Zawsze"

„48 dni"

„Nie mogę się doczekać"

„Ja też"

 

I wiem, że to prawda.

 

Książka skończona.

Czterdzieści osiem dni do turnusu.

Do początku czegoś nowego.

 

---

 

Niedziela, 28 grudnia 2025, 11:20, salon – perspektywa Lilki

 

Siedzę na kanapie z laptopem. Przeglądam dokument – całą książkę, od początku do końca.

 

Siedemdziesiąt pięć stron.

Moja historia.

 

Mama wchodzi do salonu.

— Lilka, skończyłaś książkę?

— Tak. Wczoraj.

— Mogę przeczytać?

 

Patrzę na nią. Waham się.

— Pewna jesteś? Jest tam... dużo prawdy.

— Właśnie dlatego chcę przeczytać.

 

Wysyłam jej plik mailem.

— Przeczytaj. I potem... porozmawiamy.

 

Mama kiwa głową.

— Okej.

 

Wychodzi do swojego pokoju z tabletem.

Siedzę i czekam.

 

Po dwóch godzinach wraca. Oczy ma czerwone.

— Lilka – mówi cicho.

— Tak?

— To było... piękne. I bolesne. I prawdziwe.

— Nie jesteś zła? Za to co napisałam o Zenonie?

 

Mama siada obok.

— Nie. Bo to prawda.

 

Mama bierze moją rękę.

— Jestem z ciebie dumna. Naprawdę.

— Dziękuję, mamo.

 

---

 

Poniedziałek, 29 grudnia 2025, 16:45, pokój Lilki

 

Discord. Norbert.

 

„Co będziesz robić na Sylwestra?"

„Pewnie zostanę w domu. Nie lubię sylwestrów"

„Ja też nie. Hałas, tłumy... To nie dla mnie"*

„Dokładnie"

„Ale może ten będzie inny?"

„Dlaczego miałby być?"

„Bo będziemy pisać o północy"

 

Uśmiecham się.

 

„To dobry pomysł"

„No. Będziemy razem. Wirtualnie"

„Wirtualnie, ale razem"

„Dokładnie"

 

Po chwili Norbert pisze:

 

„Lilka, myślałem o czymś"

„O czym?"

„Co zrobimy w lutym? Znaczy... jak to będzie wyglądać?"

 

Zastanawiam się.

 

„Będziemy razem. Będziemy rozmawiać. Spacerować. Tak jak ostatnio"

„Ale teraz wiemy. Że się kochamy"

„Wiem"

„I nie będzie niezręcznie?"

„Może i będzie. Ale poradzimy sobie"

„Mam nadzieję"

„Nie miej nadziei. Wiedz"

„Haha okej. Będę wiedział"

 

---

 

Wtorek, 30 grudnia 2025, 14:30, gabinet Magdy – perspektywa Magdy

 

Ostatnia sesja w tym roku. Lilka przyszła w dobrym humorze.

 

— Jak święta? – pytam.

— Dobrze. Naprawdę dobrze.

— Cieszę się. A książka?

— Skończyłam!

— Wow! Gratulacje!

— Dzięki. Mam siedemdziesiąt pięć stron.

— To dużo! I co teraz? Będziesz próbować wydać?

Lilka waha się.

— Nie wiem. Może. Na razie po prostu... cieszę się, że skończyłam.

— To ważne – mówię. – Sama droga jest ważna, nie tylko cel.

 

Pracujemy dalej. Lilka robi postępy – chodzi coraz pewniej, równowaga lepsza.

— Do lutego będziesz w świetnej formie – mówię.

— Mam nadzieję.

— Wiedz – poprawiam z uśmiechem.

 

Lilka się śmieje.

— Dobra. Będę wiedziała.

 

Po sesji Lilka mówi:

— Magda, dziękuję.

— Za co?

— Za to że... że wierzysz. Że nie odpuszczasz.

Czuję ciepło w sercu.

— Nigdy nie odpuszczam. Naprawdę dobrze mi się z tobą pracuje

 

---

 

Wtorek, 30 grudnia 2025, 20:15, pokój Lilki

 

Piszę nowy wpis na blogu.

 

„Rok się kończy.

Był trudny. Ale też piękny.

Spotkałam kogoś. Napisałam książkę. Nauczyłam się wierzyć.

I za 44 dni zobaczę go znowu.

Nowy Rok może być dobry.

Jeśli mu pozwolę."

 

Klikam „publikuj".

 

Komentarze:

 

„Szczęśliwego Nowego Roku!"

„Trzymam kciuki na 2026!"

„44 dni to nic!"

 

I ten jeden:

„Będzie dobry. Obiecuję. – N."

 

Uśmiecham się.

 

---

 

Środa, 31 grudnia 2025, 23:50, pokój Lilki – perspektywa Lilki

 

Sylwester. Za oknami słychać fajerwerki, muzykę, krzyki.

Ja siedzę w pokoju z telefonem. Discord. Norbert jest online.

 

„10 minut do północy"

„Wiem. Słyszysz fajerwerki?"

„Tak. U nas już zaczęli. A u Ciebie?"

„Też"

„Lilka"

„Tak?"

„Dzięki za ten rok"

„Ja tobie też dziękuję"

„Za co?"

„Za to że jesteś. Za to że wierzysz. Za wszystko"

„Zawsze będę"

 

Patrzę na zegarek. Za dwie minuty północ.

 

„Dwie minuty"

„Tak"

„Norbert"

„Tak?"

„Kocham Cię"

„Ja Ciebie też"

„Minuta"

„Lilka"

„Tak?"

„Obiecuję że 2026 będzie lepszy"

„Obiecujesz?"

„Obiecuję"

„SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!"

„SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!"

 

Za oknem eksplodują fajerwerki. Niebo świeci wszystkimi kolorami.

Ale ja patrzę tylko na ekran.

 

„43 dni"

„43 dni"

„Niedługo"

„Bardzo niedługo"

 

---

 

Czwartek, 1 stycznia 2026, 00:15, salon – perspektywa Krystyny

 

Schodzę na dół. Ryszard śpi na kanapie, telewizor gra.

Lilka wychodzi ze swojego pokoju. Uśmiecha się.

 

— Szczęśliwego Nowego Roku, mamo.

— Szczęśliwego Nowego Roku, kochanie – przytulam ją.

— To będzie dobry rok – mówi Lilka.

— Myślisz?

— Wiem.

 

Patrzę na nią. Na jej spokojną twarz, na pewność w oczach.

— Cieszę się, że tak myślisz.

— Dzięki za wszystko, mamo. Za wsparcie. Za zrozumienie.

— Zawsze jestem po twojej stronie, Lilka. Zawsze.

 

Stoimy i patrzymy przez okno. Fajerwerki powoli gasną.

— Za czterdzieści trzy dni – mówi Lilka cicho.

— Za czterdzieści trzy dni – przytakuję.

 

I myślę, że może ten rok rzeczywiście będzie lepszy.

Dla nas wszystkich.

 

---

 

Czwartek, 1 stycznia 2026, 14:30, pokój Lilki

 

Nowy Rok. Otwieram notes od Norberta – ten piękny, ze złotymi wykończeniami.

Pierwsza strona nowego roku.

 

Piszę:

„1 stycznia 2026.

Nowy rok. Nowe możliwości.

43 dni do lutego.

43 dni do niego.

Skończyłam książkę. Mam 75 stron swojej historii.

Nie wiem co będzie dalej.

Ale wiem, że nie jestem sama.

I to wystarczy."

 

Zamykam notes.

 

Discord. Norbert.

 

„Jak pierwszy dzień roku?"

„Spokojnie. Piszę w notesie który mi dałeś"

„Naprawdę? Co tam piszesz?"

„Myśli. Uczucia. Plany"

„Jakie plany?"

„Zobaczyć Cię. Za 43 dni"

„To też mój plan"

„Dobry plan"

„Najlepszy"

 

Piszemy jeszcze długo. O roku który minął, o roku który nadchodzi.

O nadziei.

O miłości.

O lutym.

 

---

 

Piątek, 2 stycznia 2026, 20:00, pokój Lilki

 

Leżę w łóżku i myślę o ostatnich miesiącach.

Październik – turnus, spotkanie z Norbertem.

Listopad – wyznania, szczerość.

Grudzień – święta, książka, nowy rok.

I teraz – styczeń.

Ostatni miesiąc przed lutym.

 

Telefon wibruje. Leon.

 

„Hej siora. Jak tam?"

„Dobrze. A u Was?"

„W porządku. Feliks pyta kiedy przyjedziesz"

„Może za tydzień?"

„Super. Daj znać"

„Dam. Leon?"

„Tak?"

„Dziękuję"

„Za co?"

„Za to że jesteś"

„Zawsze będę. Jesteś moją siostrą"

„Wiem. I to dużo znaczy"

„Dla mnie też. Pa siora"

„Pa"

 

Odkładam telefon.

Patrzę w sufit.

I myślę, że mam szczęście.

Mimo wszystko – mam szczęście.

Mam rodzinę, która mnie kocha.

Mam Norberta, który mnie rozumie.

Mam książkę, która jest moją historią.

I mam luty.

Czterdzieści dwa dni.

To nic.

To wszystko.

 

---

 

Sobota, 3 stycznia 2026, 22:30, pokój Lilki

 

Ostatni wpis przed lutym.

 

Nie, nie ostatni. Ale pierwszy w roku który może wszystko zmienić.

 

Piszę:

 

„3 stycznia 2026.

42 dni.

Sześć tygodni.

To tak mało. I tak dużo.

Ale wytrzymam.

Bo wiem, że on też wytrzymuje.

I że tam, na końcu, czeka coś dobrego.

Czeka on."

 

Klikam „publikuj".

I zamykam laptop.

 

Za oknem pada śnieg.

Biały, czysty, piękny.

Jak nowy początek.

Jak luty.

Jak nadzieja.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania