Kaleka Księżniczka z końca świata: Nowy świat - Luty

Poniedziałek, 2 lutego 2026, 14:40, pokój Lilki

 

Siedzę przy biurku i przeglądam listę rzeczy na turnus. Sprawdzam czy niczego nie zabrakło.

 

Leki – są.

Dokumenty – są.

Ubrania – są.

Szalik – jest.

 

Wszystko gotowe.

 

Telefon wibruje. Kornelia.

 

„Lilka! Za ile dni wyjeżdżasz?"

„Za 11"

„OMG to już tak blisko!"

„Wiem"

„Denerwujesz się?"

„Bardzo"

„Będzie git. On Cię kocha"

„Wiem. Ale dalej się boję"

„To normalne. Pierwsza miłość to zawsze stres"

 

Patrzę na te słowa. Pierwsza miłość.

Mam trzydzieści lat. I przeżywam moją pierwszą miłość.

 

„Chyba masz rację"

„Na pewno mam! Pisz mi jak tam będzie,okej?"

„Okej"

„I trzymaj się! <3"

„Dzięki"

 

---

 

Wtorek, 3 lutego 2026, 16:20, salon – perspektywa Ryszarda

 

Trzeci tydzień bez alkoholu.

Siedzę na kanapie. Ręce już się nie trzęsą. Czuję się lepiej.

Lilka wchodzi do salonu. Siada obok.

 

— Tato – mówi.

— Tak?

— Wyjeżdżam za dziesięć dni.

— Wiem.

— I... chciałam powiedzieć, że jestem z ciebie dumna.

 

Patrzę na nią zaskoczony.

— Dlaczego?

— Że nie pijesz. Że próbujesz.

 

Milczę przez chwilę.

— To dla ciebie – mówię w końcu. – I dla mamy. I dla mnie.

— Wiem. I to się liczy.

Lilka bierze moją rękę.

— Kocham cię, tato.

— Ja ciebie też, Lilka.

 

Siedzmy tak przez chwilę.

I myślę, że może właśnie o to chodzi.

O małe zwycięstwa.

O małe chwile.

 

---

 

Środa, 4 lutego 2026, 19:50, pokój Lilki

 

Discord. Norbert.

 

„9 dni"

„Wiem"

„To tak mało"

„Pojedyncze cyfry nam zostały"

„Haha tak"

„Lilka"

„Tak?"

„Kupiłem bilet na pociąg. Przyjadę 13 o 18:00"

„Ja przyjadę około 15:00"

„To będziesz pierwsza"

„Tak"

„Poczekasz na mnie?"

„Oczywiście"

„W recepcji?"

„Albo w swoim pokoju. Napiszę Ci numer jak się zamelduje"

„Okej"

 

Po chwili Norbert pisze:

 

„Lilka, nie śpię ostatnio"

„Dlaczego?"

„Bo myślę o Tobie. O tym jak to będzie"

„Ja też nie śpię"

„Naprawdę?"

„Naprawdę. Kładę się i myślę. I myślę. I nie mogę zasnąć"

„Co myślisz?"

 

Waham się.

 

„Jak to będzie jak Cię zobaczę. Co powiem. Czy będzie niezręcznie"

„Nie będzie niezręcznie"

„Skąd wiesz?"

„Zawsze nam było dobrze razem"

 

Ma rację.

 

„Masz rację"

„Zawsze mam"

„Pewnie"

„9 dni"

„9 dni i będziemy razem"

„Razem"

 

---

 

Czwartek, 5 lutego 2026, 11:30, kuchnia – perspektywa Krystyny

 

Robię herbatę. Lilka siedzi przy stole i patrzy w telefon. Uśmiecha się lekko.

 

— Piszesz z Norbertem? – pytam.

— Tak.

— Co mówi?

— Że przyjedzie trzynastego wieczorem.

— A my będziemy wcześniej

— Po południu. Około trzeciej.

Siadam naprzeciwko.

 

— Lilka, pamiętaj...

— Wiem, mamo. Będę ostrożna.

— Nie tylko o to chodzi – mówię. – Chcę żebyś była szczęśliwa. Ale też... żebyś nie zapominała o sobie.

— Nie zapomnę.

— I jeśli cokolwiek się stanie, dzwoń. Przyjadę po ciebie.

 

Lilka uśmiecha się.

— Dzięki, mamo. Ale będzie dobrze.

— Mam nadzieję.

— Nie miej nadziei. Wiedz – mówi z uśmiechem.

 

I widzę w jej oczach pewność.

Może naprawdę będzie dobrze.

 

---

 

Piątek, 6 lutego 2026, 20:00, pokój Lilki

 

Piszę w notesie.

 

„6 lutego 2026.

7 dni.

Tydzień.

Nie mogę spać. Nie mogę jeść. Nie mogę myśleć o niczym innym.

7 dni.

I wszystko się zmieni."

 

Zamykam notes.

Patrzę na walizkę. Czeka przy ścianie.

Na szalik. Leży na biurku.

Na telefon. Świeci powiadomieniem od Norberta.

 

„Dobranoc. 7 dni"

„Dobranoc. 7 dni"

 

---

 

Sobota, 7 lutego 2026, 15:30, dom Leona – perspektywa Leona

 

Lilka przyjechała na popołudnie. Ostatnie spotkanie przed wyjazdem.

 

Feliks pokazuje jej nowy rysunek.

 

— To Ty i ja – mówi. – Na turnusie.

 

Lilka przytula go.

— Super ci to wyszło

 

Feliks biegnie dalej się bawić. Siadamy z Lilką w kuchni.

— No to niedługo – mówię.

— Sześć dni.

— Gotowa?

— Nie wiem – mówi szczerze. – Denerwuję się jak nigdy.

— To dobrze.

— Dobrze?

— Znaczy że ci zależy.

 

Lilka uśmiecha się lekko.

— Zależy. Bardzo.

— To widać – mówię. – Jesteś taka... inna. Szczęśliwsza.

— Bo jestem szczęśliwa.

— Mimo że jeszcze go tak długo nie widziałaś?

— Mimo to. Bo wiem że zobaczę.

 

Patrzę na nią.

— Lilka, pamiętaj – cokolwiek się stanie, masz mnie. I mamę. I tatę. Jesteśmy rodziną.

— Wiem. I to dużo dla mnie znaczy.

 

Przytulam ją.

— Kocham cię, siora.

— Ja ciebie też.

 

---

 

Niedziela, 8 lutego 2026, 21:30, pokój Lilki

 

Piszę nowy wpis na blogu.

 

„5 dni.

Robocze dni tygodnia.

Poniedziałek. Wtorek. Środa. Czwartek. Piątek.

I w czwartek wyjeżdżam.

5 dni.

Wszystko gotowe.

Ja nie."

 

Klikam „publikuj".

 

Komentarze:

 

„Trzymam kciuki!"

„5 dni!"

„Będzie dobrze!"

 

I jeden:

„Będzie dobrze. Bo jesteśmy razem. – N."

 

---

 

Poniedziałek, 9 lutego 2026, 14:20, pokój Lilki

 

Cztery dni.

 

Siedzę na łóżku i próbuję czytać książkę. Nie mogę się skupić.

Myślę tylko o czwartku.

O Norbercie.

O tym jak to będzie.

 

Telefon wibruje. Discord.

 

„4 dni"

„Wiem"

„Lilka, co zrobimy najpierw?"

„Najpierw?"

„Jak się zobaczymy"

 

Zastanawiam się.

 

„Chyba... po prostu porozmawiamy?"

„I przytulę Cię"

„Będą ludzie"

„Nie obchodzą mnie. Przytulę Cię"

 

Patrzę na ekran. Serce mi przyspiesza.

 

„Okej"

„Okej?"

 

„Okej. Przytul mnie"

„4 dni"

„4 dni"

 

---

 

Wtorek, 10 lutego 2026, 19:45, salon – perspektywa Lilki

 

Trzy dni.

Siedzę z rodzicami w salonie. Oglądamy telewizję, ale ja nie zwracam uwagi na program.

Myślę tylko o czwartku.

 

— Lilka – mówi mama.

— Tak?

— Pojutrze wyjeżdżamy. Rano. O ósmej.

— Wiem.

— Musisz wcześnie wstać.

— Wiem, mamo.

 

Mama patrzy na mnie.

— Nie śpisz ostatnio, prawda?

— Nie za bardzo.

— Denerwujesz się?

— Bardzo.

Mama przytula mnie.

— Będzie dobrze, kochana.

— Mam nadzieję.

— Nie miej nadziei. Wiedz.

 

Uśmiecham się.

— Postaram się.

 

---

 

Środa, 11 lutego 2026, 22:00, pokój Lilki

 

Dwa dni.

Jutro wyjazd.

Leżę w łóżku i patrzę w sufit. Nie mogę zasnąć.

 

Discord. Norbert też nie śpi.

 

„Jutro"

„Jutro wyjeżdżam"

„A ja pojutrze"

„Tak"

„Lilka"

„Tak?"

„Boję się"

„Ja też"

„Ale to dobrze"

„Jak to?"

„Znaczy że to ważne. Że mi zależy"

 

Patrzę na te słowa.

 

„Mnie też zależy"

„Wiem"

„Jutro nie będziemy mogli pisać. Będę w drodze,a mam mało danych komórkowych"

„Wiem. Ale pojutrze zobaczymy się"

„Tak"

„I wszystko będzie dobrze"

„Obiecujesz?"

„Obiecuję"

„Dobranoc Norbert"

„Dobranoc Lilka. Do jutra. Nie, do pojutrza. Do zobaczenia"

„Do zobaczenia"

 

Odkładam telefon.

Zamykam oczy.

I próbuję zasnąć.

Bo jutro...

Jutro wszystko się zaczyna.

 

---

 

Czwartek, 12 lutego 2026, 07:30, kuchnia – perspektywa Krystyny

 

Robię kanapki na drogę. Lilka siedzi przy stole, blada, zdenerwowana.

 

— Zjadłaś śniadanie? – pytam.

— Nie jestem głodna.

— Lilka...

— Mamo, naprawdę. Nie mogę jeść.

 

Wzdycham. Rozumiem.

— No dobra. Ale weź przynajmniej napij się wody.

— Okej.

 

Ryszard wnosi walizkę do samochodu. Wszystko gotowe.

— No to jedziemy? – pytam.

 

Lilka kiwa głową.

— Jedziemy.

 

I widzę w jej oczach strach.

I nadzieję.

I miłość.

I myślę, że to będzie dobry turnus.

Musi być.

 

---

 

Czwartek, 12 lutego 2026, 08:15, samochód – perspektywa Lilki

 

Siedzimy w samochodzie. Mama prowadzi, tata siedzi z przodu, ja z tyłu.

 

Fioletowy szalik wisi mi luźno na szyji. Trzymam telefon w ręku, chociaż Norbert teraz śpi pewnie – dziś jeszcze idzie do szkoły.

Za oknem pola, śnieg, niebo jest pięknie szare.

 

— Jak się czujesz? – pyta mama.

— Strasznie – mówię szczerze.

— To dobrze.

— Dobrze?

— Znaczy że ci zależy.

 

Patrzę przez okno. Trzy godziny drogi. Trzy godziny myślenia, wyobrażania sobie, paniki.

 

Telefon wibruje. Norbert.

 

„Wstałem. Widzę że jesteś online. Już w drodze?"

„Tak. Godzinę temu wyjechałyśmy"

„Jak się czujesz?"

„Strasznie"

„Ja też. Nie spałem wcale"

„Ja też nie"

„Jutro o tej porze będziemy razem"

 

Patrzę na te słowa. Serce mi przyspiesza.

 

„Tak"

„Napiszesz jak dojedziesz?"

„Napiszę"

„I numer pokoju?"

„I numer pokoju"

„Kocham Cię"

„Ja Ciebie też"

„Do jutra"

„Do jutra"

 

---

 

Czwartek, 12 lutego 2026, 11:30, ośrodek rehabilitacyjny – perspektywa Lilki

 

Wjeżdżamy na parking. Ten sam ośrodek co ostatnim razem. Nowoczesny budynek, las wokół.

 

Mama parkuje.

— No jesteśmy – mówi.

 

Wychodzę z samochodu. Mama rozkłada wózek, siadam. Tata wyciąga walizkę.

Wchodzimy do środka. Recepcja, jasna, przestronna. Pani za biurkiem się uśmiecha.

 

— Dzień dobry! Lilianna Sawicka?

— Tak.

— Świetnie! Zaraz pani pielęgniarka przyjdzie.

 

Czekamy. Mama trzyma mnie za rękę.

— Wszystko będzie dobrze – szepce.

— Wiem.

 

Po chwili pojawia się pielęgniarka. Ta sama co ostatnim razem.

— Lilianna! Witamy ponownie!

— Dzień dobry.

— Chodź, pokażę ci pokój. Ten sam co ostatnio – Dwieście siedem.

 

Mama żegna się ze mną.

— Dzwoń. – mówi.

— Będę.

— I uważaj na siebie.

— Będę, mamo.

 

Przytulam ją. Potem tatę.

— Trzymaj się, Lilka – mówi tata.

— Ty też, tato.

 

Rodzice odchodzą. Zostaję z pielęgniarką.

— No to jedziemy na górę – mówi wesoło.

 

---

 

Czwartek, 12 lutego 2026, 12:00, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Pokój ten sam jak ostatnio. Jedno łóżko, szafa, biurko, okno z widokiem na las.

Pielęgniarka pomaga mi rozpakować część rzeczy i wychodzi.

Zostaję sama.

Siadam na łóżku i patrzę przez okno. Las, śnieg, cisza.

 

Telefon. Discord. Norbert.

 

„Dotarłam"

„Jak podróż?"

„Okej. Długa"

„Jaki numer pokoju?"

„207. Drugie piętro"

„Zapamiętam. Jutro przyjdę jak tylko się zamelduje"

„Okej"

„O której masz pierwsze zajęcia?"

„O 9"

„To Cię obudzę wcześniej"

„Haha okej"

„Lilka"

„Tak?"

„Jutro. Jutro Cię zobaczę"

 

Patrzę na te słowa. Czuję jak łzy napływają mi do oczu.

 

„Jutro"

„Kocham Cię"

„Ja Ciebie też"

„Muszę iść do szkoły. Napiszę wieczorem"

„Okej"

„Trzymaj się"

„Ty też"

 

Odkładam telefon.

Patrzę w sufit.

Jutro.

Jutro wszystko się zmieni.

 

---

 

Czwartek, 12 lutego 2026, 13:15, jadalnia – perspektywa Lilki

 

Obiad. Wyjeżdżam wózkiem do jadalni. Przy stolikach siedzą ludzie – niektórych kojarzę z ostatniego turnusu.

 

Weronika od razu macha w moim kierunku.

— Lilka! Wróciłaś!

Podjeżdżam do jej stolika.

— Wróciłam.

— Ja też! To już mój trzeci raz tutaj. Nie mogę się oderwać od tego miejsca– śmieje się.

— Norbert też przyjeżdża? – pyta Weronika.

 

Rumienię się lekko.

— Tak. Jutro.

— O! – Weronika uśmiecha się znacząco. – Widziałam jak ostatnio byliście razem. Słodka z was para.

— Żadna para– mówię szybko.

— Jasne, jasne – Weronika puszcza mi oczko. – Przyjaciele.

 

Jem w ciszy. Weronika gada dalej o studiach, o życiu, o planach.

Ale ja praktycznie nie słucham.

Bo myślę o jutrze.

O Norbercie.

O tym jak to będzie.

 

---

 

Czwartek, 12 lutego 2026, 20:30, pokój 207 – perspektywa Lilki*l

 

Wieczór. Leżę w łóżku i patrzę w sufit.

Za oknem ciemno. Cisza.

 

Discord. Norbert.

 

„Jak tam pierwszy dzień?"

„Spokojnie. Rozpakował się, zjadłam obiad, teraz leżę"

„Denerwujesz się?"

„Bardzo"

„Ja też"

„Co robisz?"

„Pakuję się. Jutro wyjeżdżam o 14:00. Dotrę około 18:00"

„Będę czekać"

„W pokoju?"

„Tak"

„Okej. Przyjdę jak się zamelduje"

„Dobrze"

 

Po chwili Norbert pisze:

„Lilka, nie mogę w to uwierzyć"

„W co?"

„Że jutro Cię zobaczę. Naprawdę zobaczę. Nie przez ekran"

 

Patrzę na te słowa.

„Ja też nie mogę uwierzyć"

„Boję się"

„Ja też"

„Ale to dobrze"

„Wiem"

„Jutro o tej porze będziemy razem"

„Razem"

„Kocham Cię"

„Ja Ciebie też"

„Dobranoc. Ostatnia noc osobno"

„Dobranoc"

 

Odkładam telefon.

Patrzę w sufit.

Jutro.

Jutro o tej porze będę z nim.

Naprawdę z nim.

Próbuję zasnąć.

Ale nie mogę.

Serce wali. Myśli wirują.

Co powiem? Jak to będzie? Czy będzie niezręcznie?

W końcu, gdzieś koło pierwszej, zasypiam.

Z myślami o nim.

O jutrze.

O wszystkim.

 

---

 

Piątek, 13 lutego 2026, 08:30, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Budzę się. Patrzę na zegarek.

Za pół godziny pierwsze zajęcia.

Ale ważniejsze jest co innego– za 10 godzin Norbert będzie przy mnie.

 

Telefon. Discord.

 

„Dzień dobry. Dzisiaj"

„Dzień dobry. Dzisiaj"

„Jak spałaś?"

„Kiepsko. Ty?"

„Wcale. Nie mogłem zasnąć"

„Ja też"

„O 14:00 wsiadam do pociągu"

„Będę myśleć o Tobie"

„Ja będę myślał cały czas"

„Norbert"

„Tak?"

„Do zobaczenia"

„Do zobaczenia. Za 10 godzin"

 

Odkładam telefon.

Wstaję. Ubieram się. Fioletowy szalik też idzie ze mną.

Patrzę w lustro.

Okrągła twarz, okulary, dwa kucyki.

Wyglądam na czternaście lat.

Ale dzisiaj to nie ma znaczenia.

Bo on wie ile mam lat.

I kocha mnie mimo tego.

Biorę laskę i wychodzę z pokoju.

Dzisiaj.

Dzisiaj go zobaczę.

 

---

 

Piątek, 13 lutego 2026, 09:00, sala rehabilitacyjna – perspektywa Lilki

 

Pierwsza sesja z fizjoterapeutką. Beatą, tą samą co ostatnio.

 

— Lilka! Witaj ponownie!

— Dzień dobry.

— No to zaczynamy. Pokaż mi jak chodzisz.

Ćwiczę mechanicznie. Myślami jestem gdzie indziej.

Przy Norbercie. Przy osiemnastej. Przy tym co się stanie.

— Lilka, wszystko w porządku? – pyta Beata.

— Tak, przepraszam.

— Jesteś rozkojarzona.

— Trochę.

— Coś się dzieje?

— Przyjaciel dzisiaj przyjeżdża.

 

Beata się uśmiecha.

— Ten sam co ostatnim razem? Norbert?

— Tak.

— Super! Widziałam jak ostatnio byliście zgrani.

 

Kończę zajęcia na dziś. Wracam do pokoju.

Szesnasta.

Jeszcze dwie godziny.

 

---

 

Piątek, 13 lutego 2026, 17:50, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Siedzę na łóżku. Czekam.

 

Telefon w ręku. Discord.

 

„Dojechałem. Melduje się. Za 10 minut będę"

 

Serce mi staje.

 

„Okej. Czekam"

 

Patrzę na drzwi.

Za dziesięć minut.

Za dziesięć minut go zobaczę.

Naprawdę zobaczę.

Wstaję. Poprawiam włosy. Sprawdzam szalik.

Siadam z powrotem.

Wstaję znowu.

Pukanie do drzwi.

Zamarza mi serce.

— Proszę – mówię cicho.

 

Drzwi się otwierają.

I tam stoi.

Norbert.

W okularach, w szarym swetrze, z plecakiem na ramieniu.

Patrzymy na siebie.

— Cześć – mówi cicho.

— Cześć.

 

I nagle wszystko jest dobrze.

Wszystkie obawy znikają.

Bo to on.

Naprawdę on.

Norbert wchodzi do pokoju i zamyka drzwi.

— Mogę? – pyta, otwierając ramiona.

 

Kiwam głową.

Przytula mnie. Mocno, długo.

I czuję jak łzy spływają mi po policzkach.

 

— Jesteś tu – szepczę.

— Jestem – szepce. – I nigdzie nie idę.

 

Stoimy tak długo.

Przytuleni.

Razem.

Naprawdę razem.

I wszystko jest dobrze.

Wszystko jest w porządku.

Bo jesteśmy.

Razem.

 

---

 

Piątek, 13 lutego 2026, 18:05, pokój 207 – perspektywa Norberta

 

Trzymam ją. Lilka płacze cicho w moich ramionach.

 

— Przepraszam – mówi, ocierając oczy. – Nie chciałam płakać.

— Nie przepraszaj – mówię. – W porządku.

Odsuwam się lekko i patrzę na nią. Naprawdę patrzę.

 

Ma na sobie ten fioletowy szalik. Włosy w dwóch kucykach. Okulary lekko zaparowane.

Wygląda dokładnie tak jak w mojej głowie.

Może nawet lepiej.

— Ładnie wyglądasz – mówię.

 

Rumieni się.

— Przestań.

— Serio. Ten szalik ci pasuje.

— To ty mi go dałeś.

— Wiem – uśmiecham się. – I wiedziałem że będzie idealny.

 

Lilka też się uśmiecha. Ten rzadki, prawdziwy uśmiech.

— Siadaj – mówi, wskazując krzesło przy biurku.

Siadam. Lilka siada na łóżku naprzeciwko.

Patrzymy na siebie.

 

— To dziwne – mówię.

— Co?

— Siedzieć naprzeciwko siebie. Nie pisać. Po prostu... być.

— Dobrze dziwnie czy źle dziwnie?

— Dobrze – mówię szybko. – Bardzo dobrze.

 

---

 

Piątek, 13 lutego 2026, 18:20, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Siedzimy i rozmawiamy. Jak przez Discord, ale na żywo.

To dziwne. Ale dobre.

 

— Jak podróż? – pytam.

— Długa. Sześć godzin w pociągu to wieczność.

— Ale dotarłeś.

— Dotarłem – uśmiecha się. – I warto było.

 

Rumienię się.

— Norbert...

— Co?

— Dziękuję że przyjechałeś.

— Nie musisz dziękować. Chciałem. Naprawdę chciałem.

 

Milczymy przez chwilę.

 

— Masz jakieś zajęcia jutro? – pytam.

— Tak. Pierwsza sesja o dziewiątej. Ty też?

— Też o dziewiątej.

— To może się spotkamy na śniadaniu? O ósmej?

— Okej.

— I później... może pójdziemy na spacer? Do parku?

— Jak ostatnio?

— Jak ostatnio – kiwa głową. – Nasza ławka.

 

Uśmiecham się.

— Okej. Nasza ławka.

 

---

 

Piątek, 13 lutego 2026, 19:00, korytarz – perspektywa Weroniki

 

Idę korytarzem do swojego pokoju. Widzę jak z pokoju Lilki wychodzi chłopak. Norbert.

— Hej! – mówię. – Norbert, prawda?

 

Odwraca się.

— Tak. Weronika?

— Tak! Pamiętasz mnie!

— Jasne – uśmiecha się. – Z ostatniego turnusu.

— Właśnie widziałeś się z Lilką?

— Tak.

— I jak? Wszystko dobrze?

 

Norbert uśmiecha się szerzej.

— Wszystko świetnie.

— Cieszę się. Jesteście słodką parą.

— Nie jesteśmy parą– mówi automatycznie, ale widzę rumieniec na jego twarzy.

— Jasne, jasne – uśmiecham się. – No to pa!

— Pa!

 

Idę dalej i myślę, że oni definitywnie są parą.

Nawet jeśli jeszcze tego nie wiedzą.

 

---

 

Piątek, 13 lutego 2026, 21:30, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Leżę w łóżku. Telefon w ręku.

 

Discord. Norbert.

 

„Jestem w pokoju. 112, pierwsze piętro"

„Daleko ode mnie"

„Wiem. Ale jutro się zobaczymy"

„Tak"

„Lilka?"

„Tak?"

„To było piękne"

„Co?"

*„Cię zobaczyć. Naprawdę zobaczyć"*

„Mam tak samo"

„Nie było niezręcznie"

„Nie było"

„Mówiłem że nie będzie"*

„Miałeś rację"

„Zawsze mam"

„Pewnie"

„Lilka, jutro... możemy trzymać się za ręce?"

 

Serce mi przyspiesza.

 

„Chcesz?"

„Bardzo. Ale tylko jeśli Ty chcesz"

„Chcę"

„Naprawdę?"

„Naprawdę"

„To jutro będziemy trzymać się za ręce"

„Okej"

„Dobranoc"

„Dobranoc"

 

Odkładam telefon.

Patrzę w sufit.

Jutro będziemy trzymać się za ręce.

I myślę, że to jest normalne.

To jest w porządku.

Bo to tylko dłonie.

I nikt nie musi wiedzieć co to znaczy.

 

---

 

Sobota, 14 lutego 2026, 08:00, jadalnia – perspektywa Lilki

 

Walentynki.

 

Siedzę przy stoliku i czekam. Wokół dekoracje – serca, balony, napisy "Happy Valentine's Day".

 

Norbert pojawia się po kilku minutach. Podchodzi i siada naprzeciwko.

— Cześć.

— Cześć.

— Wesołych Walentynek – uśmiecha się.

— Wesołych Walentynek.

 

Jemy śniadanie. Płatki, tosty, herbata.

— Plany na dzisiaj? – pyta Norbert.

— Sesja o dziewiątej. Potem wolne.

— Ja też. Spotkamy się o jedenastej? W parku?

— Okej.

 

Norbert sięga przez stół i bierze moją rękę.

— Lilka – mówi cicho. – Szczęśliwych Walentynek. Naprawdę.

 

Patrzę na nasze splecione dłonie.

— Tobie też.

 

I czuję ciepło.

Prawdziwe, głębokie ciepło.

 

---

 

Sobota, 14 lutego 2026, 11:15, park – perspektywa Norberta

 

Idziemy ścieżką w parku. Lilka o kulach, ja obok o jednej.

Jest zimno, ale słońce świeci. Śnieg lśni.

Dochodzimy do naszej ławki. Siadamy.

 

— Jak ostatnio – mówi Lilka.

— Jak ostatnio – przytakuję. – Ale inaczej.

— Bo wiemy.

— Dokładnie.

 

Sięgam i biorę jej rękę. Tym razem też nie pytam. Po prostu biorę.

Lilka patrzy na nasze dłonie. Potem na mnie.

 

— Norbert – mówi cicho.

— Tak?

— To jest... okej?

— Co?

— To – podnosi nasze dłonie. – My. To co robimy.

 

Patrzę na nią.

— Lilka, tak długo jak Ty czujesz że to okej, to jest okej.

— Ale ludzie...

— Pieprzyć ludzi – mówię spokojnie. – Jesteśmy szczęśliwi. To się liczy.

 

Lilka milczy przez chwilę.

— Masz rację.

— Zawsze mam.

 

Szturcha mnie lekko.

— Idiota.

— Ale twój idiota.

 

Siedzimy w ciszy. Trzymając się za ręce. Patrząc na jezioro.

I wszystko jest dobrze.

Wszystko jest w porządku.

 

---

 

Sobota, 14 lutego 2026, 13:30, jadalnia – perspektywa Lilki

 

Obiad walentynkowy. Dekoracje wszędzie, specjalne menu.

 

Siedzę z Norbertem. Weronika podchodzi.

— Mogę się dosiąść? – pyta.

— Jasne – mówię.

 

Weronika siada i patrzy na nas.

— No to... oficjalnie jesteście parą?

 

Norbert i ja wymieniamy spojrzenia.

— To skomplikowane – mówię.

— Takie rzeczy zawsze są skomplikowane – Weronika macha ręką. – Ale widać że się kochacie.

 

Rumienię się.

— Weronika...

— Co? To prawda! – śmieje się. – To słodkie. Nie przejmujcie się.

 

Jemy w ciszy przez chwilę.

— A tak w ogóle – mówi Weronika. – Wesołych Walentynek!

— Nawzajem – mówi Norbert.

 

I pod stołem ściska moją dłoń.

 

---

 

Sobota, 14 lutego 2026, 20:00, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Wieczór. Leżę w łóżku i myślę o dzisiejszym dniu.

Trzymanie się za ręce. Spacer. Rozmowy.

Wszystko było... idealne.

Nie, nie idealne. Prawdziwe.

 

Telefon. Discord. Norbert.

 

„Najlepsze Walentynki ever"

„Dla mnie też"

„Jutro znowu?"

„Znowu"

„Nie mogę się doczekać"

„Ja też"

„Lilka"

„Tak?"

„Kocham Cię"

„Ja Ciebie też"

„Dobranoc"

„Dobranoc"

 

Odkładam telefon.

Patrzę w sufit.

I myślę, że to były najlepsze Walentynki w moim życiu.

Pierwsze prawdziwe.

I najlepsze.

 

---

 

*Niedziela, 15 lutego 2026, 10:30, świetlica – perspektywa Norberta

 

Siedzę z Lilką na kanapie w świetlicy. Oglądamy coś w telewizji, ale nie zwracamy uwagi na film.

Po prostu siedzimy. Blisko siebie.

 

— Norbert – mówi Lilka cicho.

— Tak?

— Ile mamy jeszcze? Dni tutaj?

— Dwanaście. Wyjeżdżamy dwudziestego siódmego.

— To dużo.

— To mało.

 

Lilka patrzy na mnie.

— Jak to?

— Za mało żeby się nasycić. Za dużo żeby potem nie bolało.

 

Lilka milczy.

— Ale przetrwamy – mówię. – Jak zawsze.

— Jak zawsze – powtarza.

Biorę jej rękę.

 

— Wykorzystamy każdą minutę.

— Obiecujesz?

 

— Obiecuję.

 

I trzymamy się za ręce.

Patrząc w telewizor.

Ale naprawdę patrząc tylko na siebie nawzajem.

 

---

 

Poniedziałek, 16 lutego 2026, 09:30, sala rehabilitacyjna – perspektywa Lilki

 

Sesja z Beatą. Ćwiczymy chód po schodach – to co ćwiczyłam z Magdą.

 

— Świetnie ci idzie! – mówi Beata. – Widzę ogromne postępy od ostatniego turnusu!

— Dzięki.

— Coś się zmieniło?

— Miałam... motywację.

 

Beata się uśmiecha.

— Ten chłopak? Norbert?

— Tak.

— To piękne. Że masz kogoś, kto cię motywuje.

 

Kończę sesję i wracam do pokoju. Discord. Norbert.

 

„Jak sesja?"

„Dobra. Pochwaliła mnie"

„Bo jesteś niesamowita"

„Przestań"

„Nigdy nie przestanę"

„Idiota"

„Twój idiota"

„Zawsze. Spotkamy się na obiedzie?"

„Oczywiście. I potem spacer?"

„Tak"

 

---

 

Poniedziałek, 16 lutego 2026, 14:20, park – perspektywa Norberta

 

Idziemy naszą zwykłą trasą. Lilka o kulach, ja o jednej. Trzymamy się za ręce – nauczyliśmy się już jak to robić, żeby jej nie zaburzyć równowagi.

 

— Norbert – mówi Lilka.

— Tak?

— Możemy usiąść? Nogi mnie bolą.

— Jasne.

 

Idziemy do naszej ławki. Siadamy.

— Lepiej? – pytam.

— Tak.

 

Patrzymy na jezioro. Kaczki pływają mimo zimna.

— Lilka – mówię po chwili.

— Tak?

— Mogę cię o coś zapytać?

— Zawsze.

— Myślałaś... o przyszłości? O tym co będzie po turnusie?

 

Lilka milczy długo.

— Myślałam – mówi w końcu. – Ale boję się.

— Czego?

— Że wrócimy do domów i... i to się skończy. Że znowu będziemy tylko pisać.

— A chcesz żeby tak było?

 

Lilka patrzy na mnie.

— Chcę... chcę żeby to nie przestało być prawdziwe. Żebyśmy dalej byli... czymkolwiek jesteśmy.

— Jesteśmy razem – mówię pewnie. – I będziemy dalej razem.

— Ale jak? Mieszkamy daleko od siebie.

— Będziemy pisać. Dzwonić. I spotkamy się znowu. Na kolejnym turnusie. Albo ja przyjadę do ciebie. Albo ty do mnie.

— Naprawdę?

— Naprawdę – biorę jej rękę. – Lilka, to nie koniec. To początek.

 

Widzę łzy w jej oczach.

— Obiecujesz?

— Obiecuję.

 

---

 

Wtorek, 17 lutego 2026, 19:30, świetlica – perspektywa Lilki

 

Siedzimy z Norbertem na kanapie. Oglądamy film – jakąś komedię romantyczną, którą wybrała Weronika, która wyszła parę minut temu.

Norbert trzyma mnie za rękę. Jego kciuk rysuje małe kółka na mojej dłoni.

To takie... intymne. I dobre.

 

— Lilka – szepce.

— Tak?

— Mogę cię przytulić?

 

Patrzę na niego. W świetlicy jest jeszcze kilka osób, ale nikt nie zwraca na nas większej uwagi.

— Okej.

 

Norbert obejmuje mnie ramieniem. Opieramy głowę na jego ramieniu.

To pierwsze takie tulenie. Nie przy powitaniu, nie przy pożegnaniu. Po prostu... bo chcemy.

 

— Dobrze ci? – pyta cicho.

— Bardzo dobrze.

 

Siedzimy tak do końca filmu.

I myślę, że to jest szczęście.

To proste, ciche szczęście.

 

---

 

Środa, 18 lutego 2026, 11:00, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Piszę w notesie od Norberta.

 

„18 lutego 2026.

Połowa turnusu.

Każdy dzień jest piękny. I bolesny.

Bo wiem że zbliża się koniec.

Ale też... jestem szczęśliwa.

Naprawdę szczęśliwa.

Po raz pierwszy w życiu."

 

Pukanie do drzwi.

— Proszę.

 

Norbert wchodzi.

— Hej. Przeszkadzam?

— Nie. Wejdź.

 

Norbert siada na krześle.

— Co piszesz?

— Spisuję myśli. Uczucia.

— O czym te myśli?

— O tobie – mówię szczerze.

 

Norbert się rumieni.

 

— Naprawdę?

— Naprawdę.

— Mogę przeczytać?

 

Waham się. Potem podaję mu notes.

Norbert czyta. Jego twarz łagodnieje.

 

— Lilka – mówi cicho. – To piękne.

— To prawda.

— Wiem – odkłada notes. – I ja też jestem szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy.

— Mimo że to skomplikowane?

— Właśnie dlatego – uśmiecha się. – Bo to prawdziwe i przez to skomplikowane.

 

---

 

Czwartek, 19 lutego 2026, 13:45, jadalnia – perspektywa Weroniki

 

Siedzę z Lilką i Norbertem przy obiedzie. Oni jedzą i rozmawiają cicho, czasem się uśmiechają.

Patrzę na nich i myślę, że nigdy nie widziałam Lilki tak szczęśliwej.

 

— A tak w ogóle – mówię. – Ile wy macie lat?

Lilka sztywnieje lekko.

 

— Dlaczego pytasz?

— Bo... no, z ciekawości. Wyglądasz młodo, Lilka.

— Mam trzydzieści – mówi cicho.

— Naprawdę? Wyglądasz na znacznie mniej!

— Wiem.

— A ty, Norbert?

— Siedemnaście – mówi spokojnie.

 

Milknę. Liczę w głowie.

— To znaczy... jest między wami trzynaście lat różnicy?

— Tak – odpowiada Lilka chłodniejszym tonem.

 

Patrzę na nich. Na sposób, w jaki na siebie patrzą. Na ich splecione dłonie pod stołem.

— No to... fajnie – mówię w końcu. – Jeśli jesteście szczęśliwi, to super.

 

Lilka patrzy na mnie zaskoczona.

— Naprawdę tak myślisz?

— Naprawdę. Wiek to tylko liczba, prawda?

 

Norbert się uśmiecha.

— Dokładnie.

 

---

 

Piątek, 20 lutego 2026, 20:00, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Tydzień do końca turnusu.

Leżę w łóżku i piszę w notesie.

 

„Tydzień. Siedem dni.

A potem co?

Norbert mówi że to początek, nie koniec.

Chcę w to wierzyć.

Muszę w to wierzyć."

 

Discord. Norbert.

 

„Nie mogę spać"

„Ja też nie"

„Myślę o tym że zostało tylko tydzień"

„Ja też"

„Lilka"

„Tak?"

„Wykorzystajmy każdą minutę"

„Jak?"

„Zobaczmy się jutro wcześnie. Na śniadaniu. I spędzimy cały dzień razem"

„Ale mam sesję o 9"

„A ja o 10. Ale po tym będziemy razem. Cały dzień"

„Okej"

„I pojutrze też"

„I każdy następny dzień"

„Dokładnie"

„Norbert"

„Tak?"

„Kocham Cię"

„Ja Ciebie też"

„Zawsze?"

„Zawsze"

 

---

 

Sobota, 21 lutego 2026, 15:30, park – perspektywa Norberta

 

Siedzimy na ławce. Lilka opiera głowę na moim ramieniu.

 

— Zimno ci? – pytam.

— Trochę.

Zdejmuję swój szalik i otulam jej szyję.

— Teraz lepiej?

— Ale ty...

— Mam jeszcze kurtkę.

 

Lilka uśmiecha się.

— Dziękuję.

 

Siedzimy w ciszy. Wiatr wieje, ale nie jest źle.

— Norbert – mówi Lilka po chwili.

— Tak?

— Gdy wrócimy do domów... naprawdę będziemy się kontaktować? Codziennie?

— Codziennie – mówię pewnie. – Jak do tej pory.

— I spotkamy się znowu?

— Oczywiście. Zapiszę się na każdy kolejny turnus gdzie ty będziesz.

— A jeśli rodzice ci nie pozwolą?

— Przekonam ich.

— A jeśli... nam się nie uda? Popatrz ile kilometrów nas dzieli na codzień.

 

Patrzę na nią.

— Lilka, słuchaj mnie uważnie. Ty jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. I żadna odległość tego nie zmieni. Rozumiesz?

 

Widzę łzy w jej oczach.

— Rozumiem.

— Więc przestań się martwić.

— Postaram się.

Całuję ją w czoło. Lekko, szybko.

 

Lilka zamiera.

— Przepraszam – mówię szybko. – Nie powinienem był...

— Nie – przerywa. – To było... dobre.

 

Patrzymy na siebie.

I w tym momencie wszystko jest jasne.

To nie jest przyjaźń.

To jest miłość.

Prawdziwa, skomplikowana, niemożliwa miłość.

Ale miłość.

 

---

 

Sobota, 21 lutego 2026, 22:00, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Leżę i nie mogę zasnąć.

Myślę o tym pocałunku w czoło.

O tym jak się poczułam.

O tym co to znaczy.

 

Discord. Norbert.

 

„Śpisz?"

„Nie"

„Ja też nie"

„Norbert"

„Tak?"

„Ten pocałunek..."

„Przepraszam jeśli to było niewłaściwe"

„Nie było"

„Nie było?"

„Było... pięknie"

 

Trzy kropki. Norbert pisze długo.

 

„Lilka"

„Tak?"

„Wiem że to skomplikowane. Wiem że nie możemy być razem oficjalnie. Ale... czy możemy być razem nieoficjalnie?"

„Co to znaczy?"

„Znaczy że jesteśmy parą. Tylko że nikt nie musi wiedzieć. To będzie nasz sekret"

 

Patrzę na te słowa.

„Chcesz żebyśmy byli parą?"

„Bardzo. Ale tylko jeśli Ty chcesz"

„Chcę"

„Naprawdę?"

„Naprawdę"

„To jesteśmy parą"

„Jesteśmy"

„Dobranoc,moja dziewczyno"

„Dobranoc,mój chłopaku"

 

Odkładam telefon.

Patrzę w sufit.

I uśmiecham się.

Bo mam chłopaka.

Po raz pierwszy w życiu.

Mam chłopaka.

 

---

 

Niedziela, 22 lutego 2026, 08:30, jadalnia – perspektywa Lilki

 

Śniadanie. Siedzę z Norbertem przy stoliku w rogu. Trzymamy się za ręce pod stołem.

 

— Dzień dobry,moja dziewczyno – mówi z uśmiechem.

— Dzień dobry,mój chłopaku.

 

To dziwne. Dobre, ale dziwne. Jesteśmy parą. Nieoficjalnie.

 

— Jak spałaś? – pyta.

— Lepiej niż przez ostatnie tygodnie. Ty?

— Ja też – uśmiecha się. – Bo wiem, że mam dziewczynę.

 

Rumienię się.

 

— Przestań. Ktoś usłyszy.

— Nikt nas nie słucha – mówi cicho. – Ale okej. Będę ostrożny.

 

Jemy przez chwilę w ciszy.

— Lilka – mówi Norbert.

— Tak?

— Pięć dni.

— Wiem.

— To tak mało.

— Wiem – powtarzam. – Ale wykorzystamy je.

— Każdą minutę.

— Każdą sekundę.

 

Norbert ściska moją dłoń.

— Kocham cię.

— Ja ciebie też.

 

---

 

Niedziela, 22 lutego 2026, 14:00, park – perspektywa Norberta

 

Spacerujemy. Jest cieplej niż ostatnio – śnieg zaczyna topnieć.

 

— Wiosna się zbliża – mówi Lilka.

— Tak. A my wyjeżdżamy.

— Niestety.

 

Dochodzimy do ławki. Siadamy.

— Norbert – mówi Lilka po chwili.

— Tak?

— Co powiesz rodzicom? O nas?

 

Zastanawiam się.

— Nie wiem. Może... może nic?

— Myślisz że to dobry pomysł?

— A ty chcesz powiedzieć swojej mamie?

 

Lilka milczy.

— Właśnie – mówię. – To nasz sekret. Przynajmniej na razie.

— A jeśli ktoś się dowie?

— To się dowie. I co z tego?

— Ludzie będą gadać.

— Zawsze gadają – wzruszam ramionami. – Nie możemy żyć dla nich.

 

Lilka patrzy na mnie.

— Jesteś taki pewny siebie.

— Tylko przy tobie.

 

Uśmiecha się.

— To dobrze.

 

Obejmuję ją. Ona opiera głowę na moim ramieniu.

I siedzimy tak długo.

Nie mówiąc.

Po prostu będąc.

 

---

 

Poniedziałek, 23 lutego 2026, 11:20, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Wolne po sesji. Siedzę z Norbertem w moim pokoju – drzwi otwarte, oczywiście. Zasady ośrodka.

 

— Co robisz? – pyta Norbert, patrząc na mój notes.

— Piszę.

— O czym?

— O nas.

 

Norbert patrzy na mnie zaskoczony.

— Serio?

— Serio. O turnusie. O tym co czuję. O tobie.

— Mogę przeczytać?

— Jeszcze nie skończyłam.

— Ale jak skończysz?

— Jak skończę, będziesz pierwszy – uśmiecham się.

 

Norbert sięga i całuje mnie w policzek. Szybko, lekko.

 

Zastygam zaskoczona

 

— Przepraszam – mówi szybko. – Nie mogłem się powstrzymać.

— Nie przepraszaj – dotykam policzka. – To było... miłe.

— Tylko miłe?

— Bardzo miłe.

 

Norbert się uśmiecha.

— To dobrze.

 

Ktoś przechodzi korytarzem. Odsuwamy się od siebie automatycznie.

— Musimy być ostrożni – mówię cicho.

— Wiem. Ale warto.

— Warto.

 

---

 

Wtorek, 24 lutego 2026, 19:00, świetlica – perspektywa Weroniki

 

Siedzę z Lilką i Norbertem. Oglądamy coś w telewizji.

 

Widzę jak Norbert trzyma Lilkę za rękę. Jak ona opiera głowę na jego ramieniu.

— Wy jesteście razem, prawda? – pytam wprost.

 

Lilka sztywnieje.

— My...

— Możecie mi powiedzieć – mówię łagodnie. – Nie oceniam.

 

Lilka i Norbert wymieniają spojrzenia.

— Tak – mówi w końcu Norbert. – Jesteśmy razem.

— Od kiedy?

— Od soboty. Oficjalnie – uśmiecha się.

— To słodkie – mówię szczerze. – Cieszę się.

— Naprawdę? – pyta Lilka.

— Wiek to tylko liczba. Uczucia są ważniejsze.

 

Widzę jak Lilka się rozluźnia.

— Dzięki, Weronika.

— Nie ma za co. Ale pamiętajcie – bądźcie ostrożni. Nie wszyscy będą tak wyrozumiali.

— Wiemy – mówi Norbert. – Dlatego to sekret.

— Wasz sekret jest bezpieczny. – uśmiecham się.

 

---

 

Środa, 25 lutego 2026, 15:30, park – perspektywa Lilki

 

Dwa dni do końca turnusu.

 

Siedzimy na ławce. Norbert trzyma mnie za rękę.

— Za dwa dni wyjeżdżamy– mówię cicho.

— Wiem.

— Będzie mi ciebie brakowało.

— Mnie też będzie ciebie brakowało – Norbert ściska moją dłoń. – Ale to nie koniec.

— Związek na odległość jest w cholerę trudny.

— Trudno. Ale będziemy pisać. Codziennie.

— I dzwonić?

— I dzwonić. Na kamerkę. Będę widział twoją twarz.

 

Uśmiecham się mimo łez.

— To dobrze.

— I już planuję kolejny turnus. W czerwcu.

— W czerwcu?

— Tak. Mama powiedziała że się uda. To tylko cztery miesiące.

— Cztery miesiące to długo.

— Ale przetrwamy. Jak zawsze.

 

Norbert całuje mnie w czoło. Długo, czule.

— Kocham cię – szepce.

— Ja ciebie też.

 

---

 

Czwartek, 26 lutego 2026, 21:00, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Ostatnia noc.

 

Jutro wyjeżdżamy. Ja rano, Norbert popołudniu.

Leżę w łóżku i płaczę cicho.

 

Discord. Norbert.

 

„Śpisz?"

„Nie. Płaczę"

„Ja też"

„Naprawdę?"

„Naprawdę. Nie chcę stąd wyjeżdżać"

„Ja też nie"

„Ale musimy"

„Wiem"

„Lilka"

„Tak?"

„Te dwa tygodnie były najlepsze w moim życiu"

„Dla mnie też"

„I będzie więcej takich tygodni"

„Obiecujesz?"

„Obiecuję. Czerwiec. Cztery miesiące. Przetrwamy"

„Przetrwamy"

„Kocham cię"

„Ja ciebie też"

„Do jutra."

„Do jutra"

 

Odkładam telefon.

Patrzę w sufit.

I myślę, że jutro będzie najtrudniejszy dzień w całym moim życiu.

Ale też... że to nie koniec.

To tylko do zobaczenia.

 

---

 

Piątek, 27 lutego 2026, 07:30, pokój 207 – perspektywa Lilki

 

Pakuję się. Walizka na łóżku, rzeczy porozrzucane.

Fioletowy szalik składam ostrożnie. Notes od Norberta pakuję na wierzch.

Pukanie do drzwi.

— Proszę.

 

Norbert wchodzi. Ma czerwone oczy.

— Hej – mówi cicho.

— Hej.

 

Podchodzi i przytula mnie. Mocno, długo.

— Nie chcę żebyś wyjeżdżała – szepce.

— Ja też nie chcę.

— Ale musimy być silni.

— Musimy.

 

Odsuwam się nieznacznie. Norbert wyciera oczy.

— Mama przyjeżdża o ósmej – mówię.

— To za pół godziny.

— Tak.

— Mogę... mogę zostać do tego czasu?

— Pewnie.

 

Siadamy na łóżku. Norbert trzyma mnie za rękę.

— Czerwiec – mówi.

— Czerwiec.

— Sto dwadzieścia dwa dni.

— Liczysz już?

— Od wczoraj – uśmiecha się smutno.

— Ja też zacznę liczyć.

— I będziemy pisać codziennie.

— Codziennie.

 

Siedzimy w ciszy. Słychać tylko nasze oddechy.

— Norbert – mówię w końcu.

— Tak?

— Dziękuję.

— Za co?

— Za te dwa tygodnie. Za wszystko. Za to że jesteś.

— Zawsze będę – mówi poważnie. – Obiecuję.

 

I wierzę mu.

Naprawdę wierzę.

 

---

 

Piątek, 27 lutego 2026, 08:00, parking przed ośrodkiem – perspektywa Lilki

 

Mama zaparkowała. Tata pakuje walizkę do bagażnika.

Norbert stoi obok. Ręce w kieszeniach, oczy czerwone.

 

— No to... – mówię.

— No to – powtarza.

 

Mama dyskretnie odchodzi do samochodu.

Zostajemy sami.

 

— Do zobaczenia – mówię, czując jak łzy napływają mi do oczu.

— Do zobaczenia – Norbert przytula mnie. – Sto dwadzieścia dwa dni.

— Sto dwadzieścia dwa dni dni.

— Kocham cię.

— Ja ciebie też.

 

Całuje mnie w czoło. Potem w policzek. Bardzo delikatnie.

— Napisz jak dojedziesz.

— Napiszę.

 

Wsiadam do samochodu. Mama rusza.

Patrzę przez tylną szybę. Norbert stoi i macha.

Odmachowuję z powrotem.

Aż znika za zakrętem.

I wtedy zaczynam płakać.

Naprawdę płakać.

 

Mama patrzy na mnie w lusterku.

— Lilka...

— Przepraszam – szlocham. – Nie mogę się powstrzymać.

— Nie przepraszaj, kochana. To normalne.

— Tak bardzo go kocham, mamo.

— Wiem.

— I tak bardzo boli.

— Zawsze boli – mówi mama cicho. – Kiedy kochasz.

 

Płaczę całą drogę do domu.

A w kieszeni wibruje telefon.

 

Norbert.

 

„Kocham cię. Zawsze będę. 122 dni. Przetrwamy."

 

I wiem, że przetrwamy.

Musimy.

 

---

 

Piątek, 27 lutego 2026, 12:30, dom – perspektywa Lilki

 

Wchodzę do domu. Wszystko wygląda tak samo jak dwa tygodnie temu. Ale ja jestem inna.

Tata siedzi w salonie.

 

— Witaj w domu – mówi.

— Dzięki.

 

Mama wnosi walizkę do mojego pokoju. Idę za nią.

— Lilka – mówi. – Wszystko w porządku?

— Nie bardzo.

— Norbert?

Kiwam głową. Łzy znowu napływają.

 

Mama mnie przytula.

— Wiem że to trudne, kochana. Ale macie kontakt.

— To nie to samo.

— Wiem. Ale to lepsze niż nic.

 

Rozpakowuję się. Fioletowy szalik wieszam na krześle. Notes kładę na biurku.

 

Telefon wibruje. Discord. Norbert.

 

„Dojechałem do domu"

„Jak podróż?"

„Okropna. Płakałem w pociągu"

„Ja płakałam w samochodzie"

„To będzie trudne"

„Wiem"

„Ale przetrwamy"

„Przetrwamy"

 

---

 

**Sobota, 28 lutego 2026, 10:15, kuchnia – perspektywa Krystyny**

 

Robię śniadanie. Lilka schodzi na dół – oczy zaczerwienione, włosy w nieładzie.

 

— Dzień dobry, kochanie.

— Dzień dobry.

— Jak spałaś?

— Źle. Cały czas myślałam o nim.

 

Siadam naprzeciwko.

— Lilka, muszę ci coś powiedzieć.

— Co?

— Zapisałam cię na kolejny turnus. W maju.

 

Lilka patrzy na mnie zaskoczona.

— W maju? Kiedy?

— Od piątego do dziewiętnastego maja. Zaraz po majówce.

— Ale... to za dwa miesiące!

— Wiem. Pomyślałam, że będzie ci łatwiej, jak będziesz miała na co czekać.

 

Widzę jak twarz Lilki się rozjaśnia.

— Mamo... dziękuję. Naprawdę dziękuję.

— Nie ma za co.

 

Lilka wychodzi z kuchni z telefonem w ręku.

I myślę, że może to dobra decyzja.

Może to pomoże.

 

---

 

Sobota, 28 lutego 2026, 10:20, pokój Lilki – perspektywa Lilki

 

Discord. Piszę do Norberta z trzęsącymi się rękami.

 

„NORBERT!"

„Co się stało?!"

„Mama zapisała mnie na turnus w maju!"

„SERIO?!"

„Serio! Od 5 do 19!"

„To za dwa miesiące?!"

„Dokładnie!"

„Lilka to niesamowite!"

„Wiem!"

„Zaraz pogadam z rodzicami"

„Co?"

„Przekonam ich żeby mnie zapisali na ten sam termin"

„Myślisz że się zgodzą?"

„MUSZĄ się zgodzić"

 

---

 

Sobota, 28 lutego 2026, 14:30, dom Norberta – perspektywa Norberta

 

Siedzę z rodzicami w salonie. Serce mi wali.

 

— Mamo, tato – zaczynam. – Muszę was o coś zapytać.

— Co się stało? – pyta mama.

— Chciałbym pojechać na kolejny turnus. W maju. Od piątego do dziewiętnastego

 

Rodzice wymieniają spojrzenia.

— Norbert, przecież dopiero wróciłeś – mówi tata.

— Wiem. Ale... tam jest ktoś. Ktoś ważny.

— Kto? – pyta mama.

 

— Dziewczyna. Lilka. Poznałem ją jakis czas temu na jednym z turnusów. I... i ją kocham.

 

Mama mruga zaskoczona.

— Kochasz?

— Tak. Naprawdę kocham. I ona jedzie w maju. I chciałbym być tam z nią.

Tata wzdycha.

— Ile ona ma lat?

 

Zamieram na sekundę.

— Trzydzieści.

 

Cisza.

— Trzydzieści? – powtarza mama cicho.

— Tak. Wiem że to duża różnica wieku. Ale... ona jest wyjątkowa. Rozumie mnie. I ja ją rozumiem.

 

Rodzice milczą długo.

— Norbert – mówi w końcu mama. – To naprawdę bardzo duża różnica wieku.

— Wiem. Ale my się kochamy.

— A co jej rodzice na to? – pyta tata.

— Jej mama wie. I... akceptuje.

 

Rodzice znowu milczą.

— Daj nam chwilę – mówi mama. – Musimy to przedyskutować.

 

Wychodzę z salonu. Czekam w swoim pokoju.

 

Po pół godzinie mama puka do drzwi.

— Możemy porozmawiać?

— Tak.

 

Wchodzi. Siada na łóżku.

— Zgodziliśmy się – mówi.

— Naprawdę?!

— Naprawdę. Ale pod pewnymi warunkami.

— Jakimi?

— Po pierwsze, chcemy poznać tę dziewczynę. Na kamerce, zanim pojedziesz.

— Okej.

— Po drugie, musisz być ostrożny. Ta relacja jest... nietypowa. Ludzie mogą nie zrozumieć.

— Wiem. Będę ostrożny.

— I po trzecie – jeśli zobaczę, że to ci szkodzi, natychmiast to kończysz. Zgoda?

— Zgoda.

 

Mama przytula mnie.

— Kochamy cię. I ufamy ci. Ale też się martwimy.

— Wiem, mamo. Dziękuję.

 

---

 

Sobota, 28 lutego 2026, 15:00, pokój Lilki – perspektywa Lilki

 

Discord. Norbert.

 

„ZGODZILI SIĘ!"

„NAPRAWDĘ?!"

„NAPRAWDĘ! Jadę od 5 do 19 maja!"

„NORBERT TO NIESAMOWITE!"

„WIEM!"

 

Płaczę. Ale to są łzy szczęścia.

 

„To znaczy że zobaczymy się za 67 dni"

„Nie za 122"

„Nie za 122!"

„To tak szybko!"

„Wiem!"

„Lilka"

„Tak?"

„Kocham cię"

„Ja ciebie też"

„67 dni"

„67 dni i będziemy razem"

„Razem"

 

---

 

Niedziela, 1 marca 2026, 11:30, kuchnia – perspektywa Lilki

 

Siedzę z mamą przy stole. Jemy obiad.

 

— Mamo – mówię.

— Tak?

— Rodzice Norberta chcą mnie poznać. Na kamerce.

 

Mama odkłada widelec.

— Kiedy?

— Może jutro? Albo pojutrze?

— A co im powiesz?

— Prawdę. O sobie. O nas.

 

Mama milczy przez chwilę.

— Lilka, będą pytać o różnicę wieku.

— Wiem.

— I mogą być... nieprzychylni.

— Wiem. Ale muszę spróbować.

 

Mama bierze moją rękę.

— Dobrze. Będę z tobą podczas tej rozmowy. Jeśli będziesz chciała.

— Chcę. Bardzo.

— To jutro wieczorem?

— Okej.

 

---

 

Poniedziałek, 2 marca 2026, 19:00, pokój Lilki – perspektywa Norberta

 

Rozmowa na kamerce. Ja, rodzice, Lilka i jej mama.

 

Lilka wygląda na przerażoną. Ma na sobie fioletowy szalik.

 

— Dzień dobry – mówi cicho.

— Dzień dobry – moja mama próbuje się uśmiechać, ale widzę napięcie. – Jestem Anna, to mój mąż Piotr.

— Miło mi. Jestem Lilka. A to moja mama, Krystyna.

— Dzień dobry – mówi Krystyna.

 

Cisza. Niezręczna.

— Norbert dużo nam o tobie opowiadał – mówi w końcu mama.

— Mam nadzieję dobre rzeczy – Lilka próbuje się uśmiechać.

— Bardzo dobre. Mówi, że... że się kochacie.

 

Lilka patrzy na mnie przez ekran. Kiwam głową lekko.

— Tak – mówi. – Kochamy się.

— Rozumiem – mama wzdycha. – Lilko, czy możemy porozmawiać szczerze?

— Oczywiście.

— Masz trzydzieści lat. Norbert ma siedemnaście. To bardzo duża różnica.

— Wiem. Wiem, że to nietypowe. Ale... my się rozumiemy. Norbert jest dojrzalszy niż większość siedemnastolatków. A ja... – zawiesza głos.

— A ty? – pyta tata.

— Wyobrażam młodo. Czuję się młodo. Wiem, że to nie usprawiedliwienie, ale...

— Nie musi się pani dociekać – przerywa Krystyna. – Moja córka nie wybrała tak młodego chłopaka specjalnie. Po prostu... tak się stało.

 

Moja mama kiwa głową.

 

— Rozumiem. I widzę, że Norbert jest szczęśliwy. Ale też się martwię.

— Ja też się martwię – mówi Krystyna. – Ale widzę, że Lilka jest szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

 

Rodzice patrzą na siebie.

— W porządku – mówi w końcu mama. – Nie będziemy wam stawać na drodze. Ale... bądźcie ostrożni. Oboje.

 

— Będziemy – mówię. – Obiecuję.

— I będziemy w kontakcie – dodaje Lilka. – Jeśli będą państwo chcieli.

 

Mama się uśmiecha. Pierwszy raz prawdziwie.

— Chętnie.

 

Po rozmowie zostaję sam z Lilką na kamerce.

— Poszło dobrze – mówię.

— Myślisz?

— Wiem to. Zaakceptowali nas.

— Chyba tak.

— Na pewno tak – uśmiecham się. – Sześćdziesiąt pięć dni, Lilka.

— Sześćdziesiąt pięć dni.

— Przetrwamy.

— Zawsze.

 

---

 

Wtorek, 3 marca 2026, 14:30, gabinet Magdy – perspektywa Lilki

 

Pierwsza sesja po turnusie. Magda się uśmiecha szeroko.

 

— Lilka! Witaj z powrotem!

— Dzień dobry.

— Jak turnus?

— Bardzo dobrze.

— Widać po tobie – Magda uśmiecha się. – Jesteś inna. Szczęśliwsza.

— Jestem szczęśliwa.

— Ten chłopak? Norbert?

 

Kiwam głową.

— Jesteśmy razem.

— To cudownie! – Magda przytula mnie. – Cieszę się!

— Dziękuję. I... jadę na kolejny turnus w maju.

— Tak szybko?

— Tak. On też jedzie.

— To wspaniałe. Macie na co czekać.

— Dokładnie.

 

Pracujemy intensywnie. Jestem zmotywowana bardziej niż kiedykolwiek.

 

— Lilka – mówi Magda po sesji. – Miłość ci służy.

— Służy – przyznaję. – Bardzo.

 

---

 

Środa, 4 marca 2026, 21:00, pokój Lilki – perspektywa Lilki

 

Piszę nowy wpis na blogu.

 

„Wróciłam.

I boli. Bardzo boli.

Ale jest nadzieja.

Bo za 64 dni zobaczę go znowu.

Nie za 120. Za 64.

I to zmienia wszystko."

 

Klikam „publikuj".

 

Komentarze:

 

„Cieszę się!"

„64 dni to nic!"

„Trzymam kciuki!"

 

I ten jeden:

„Przetrwamy. Obiecuję. – N."

 

Discord. Norbert.

 

„Dobranoc"

„Dobranoc"

„Tęsknię"

„Ja też"

„Ale niedługo się zobaczymy"

„64 dni"

„To nic"

„To wszystko"

„Kocham cię"

„Ja ciebie też"

„Śnij dobrze"

„Ty też"

 

Odkładam telefon.

Patrzę na kalendarz. Piąty maja zakreślony czerwonym flamastrem.

Sześćdziesiąt cztery dni.

Przetrwam.

Przetrwamy.

Bo mamy siebie.

I mamy nadzieję.

I to wystarczy.

To musi wystarczyć.

 

---

 

Sobota, 4 października 2025, 22:47, pokój Lilki – perspektywa Lilki

 

Scrolluję Instagram. Nuda. Te same twarze, te same posty.

 

Wchodzę na profil Norberta – robię to czasami, chociaż wiem, że nie powinnam. On mnie nie obserwuje, ja jego tak.

 

Nowe zdjęcie. Dodane godzinę temu.

Norbert i dziewczyna. Ona się do niego przytula. Oboje się uśmiechają.

 

Podpis: „She makes everything better "*

 

Patrzę na to zdjęcie. Długo.

 

Dziewczyna wygląda znajomo. Skąd ją znam?

Klikam na jej profil.

I wtedy sobie przypominam.

 

Kasia. Była na turnusie w maju. Widziałam ją kilka razy. Ma MPD, interesuje się Japonią, anime.

Jest w wieku Norberta. Mieszka w jego mieście.

Przeglądam jej zdjęcia. Ona i Norbert. Dużo zdjęć.

Data – pierwsze zdjęcie razem z sierpnia.

Sierpień.

 

Serce mi wali. Ręce się trzęsą.

Patrzę na ekran i powoli, bardzo powoli, zaczynam rozumieć.

Norbert nie pisze ze mną. Nigdy nie pisał.

Nie mam jego Discorda. Nie mam jego numeru.

Rozmawialiśmy raz. Na turnusie w maju zeszłego roku. Podczas elektrostymulacji. O Eurowizji. I o książkach – Murakami

To wszystko.

 

Otwieram Wattpad. Moje konto. Moja historia.

 

„Lilka i Norbert – historia niemożliwej miłości"

Czterdzieści rozdziałów. Osiemdziesiąt tysięcy słów.

Ostatni rozdział dodany... dzisiaj rano.

 

Patrzę na kalendarz.

Październik dwa tysiące dwudziestego piątego roku.

 

Byłam na turnusie we wrześniu. W starym ośrodku. Ale Norberta wtedy nie było.

I uderza mnie prawda.

To wszystko... to wszystko było tylko w mojej głowie.

 

---

 

Sobota, 4 października 2025, 23:15, pokój Lilki

 

Siedzę na łóżku. Telefon w drżących rękach.

 

Przeglądam swoją historię na Wattpadzie. Rozdział po rozdziale.

Październikowy turnus z Norbertem – wymyślony.

Nowy ośrodek – wymyślony.

Weronika akceptująca nas – wymyślona.

Discord z Norbertem – wymyślony.

„Kocham cię" – wymyślone.

Wszystko.

 

Patrzę na notes na biurku – ten piękny, ze złotymi wykończeniami.

Kupiony przeze mnie. Dla siebie. W sklepie papierniczym.

Nie był prezentem od Norberta.

Fioletowy szalik na krześle.

Kupiony przeze mnie. W centrum handlowym.

Nie był prezentem od Norberta.

 

Patrzę na swoje odbicie w ciemnym ekranie telefonu.

I zaczynam płakać.

Bo rozumiem.

Stworzyłam sobie chłopaka.

Stworzyłam sobie miłość.

 

Napisałam czterdzieści rozdziałów o czymś, czego nigdy nie było.

A potem... zaczęłam w to wierzyć.

 

---

 

Niedziela, 5 października 2025, 10:30, kuchnia – perspektywa Krystyny

 

Robię śniadanie. Lilka siedzi przy stole– oczy czerwone, opuchnięte.

 

— Wszystko w porządku?

— Tak.

 

Ale widzę, że nie.

— Lilka, wyglądasz okropnie! Jeśli wyjdziesz taka z domu to ludzie zobaczą i będą gadać!

— Mamo...

— Może chociaż trochę makijażu? Ukryjesz te cienie...

— Mamo, proszę.

— No ale co ja mam powiedzieć jak ktoś zapyta? Moja córka wygląda jak...

— MAMO! – krzyczy.

 

Milknę na chwilę, urażona.

— No dobrze, nie krzycz. Ja tylko chcę ci pomóc. Zawsze się o ciebie martwię, a ty...

 

Lilla wstaję od stołu. Chce wyjść. Ale boi się się iść bez asekuracji, nawet kilka kroków.

 

— Mamo, zaprowadź mnie do pokoju.

— Teraz? Ale ja jeszcze nie skończyłam śniadania...

— Proszę.

 

Wzdycham, ale wstaję i idziemy.

 

Gdy w końcu wychodzę z jej pokoju zaczynam gadać do siebie. Taki głupi nawyk.

— No proszę! Próbuję z nią rozmawiać, a ona tak na mnie krzyczy! Co ja jej takiego złego powiedziałam?

 

---

 

Niedziela, 5 października 2025, 11:00, pokój Lilki – perspektywa Lilki

 

Siadam przy laptopie.

Otwieram dokument Word. Szukam pliku.

 

„Książka.docx"

 

Znajduję go. Otwieram.

Pusty.

Całkowicie pusty.

Nie ma nic.

Bo... bo ja nic nie napisałam.

Oprócz tego chorego gówna na Wattpadzie.

Zamykam dokument.

 

Patrzę na notes.

Otwieram pierwszą stronę.

Puste.

Nie ma żadnych wpisów. Żadnych dat.

Jest tylko czysta kartka.

Bo nic z tego się nie wydarzyło.

 

Zamykam notes.

 

Balkonik stoi obok biurka, ale co z tego?

Nawet z balkonikiem boję się iść bez asekuracji. Potrzebuję kogoś obok. Zawsze.

W prawdziwym życiu nie weszłam nigdy po schodach sama.

W prawdziwym życiu Magda nigdy nie powiedziała, że robię wielkie postępy.

W prawdziwym życiu muszę być zaprowadzana i odprowadzana wszędzie. Nie ma szans na chodzenie o lasce.

 

Płaczę.

 

---

 

**Poniedziałek, 6 października 2025, 14:30, gabinet Magdy – perspektywa Magdy**

 

Lilka przyszła na sesję wyjątkowo w poniedziałek. Wygląda okropnie – blade, oczy czerwone.

— Lilka, co się stało?

— Nic.

— To nie wygląda na nic.

 

Lilka milczy.

 

Zaczynamy sesję. Robi ćwiczenia, ale bez zaangażowania.

 

— Lilka, coś się zmieniło. Widzę to.

— Nic się nie zmieniło.

— Ale widzę, że...

— Magda, proszę – przerywa. – Nie chcę o tym rozmawiać.

 

Milknę.

 

Pracujemy dalej. Ale widzę, że coś jest bardzo nie tak.

Po sesji próbuję jeszcze raz.

 

— Lilka, jeśli potrzebujesz pomocy...

— Nie potrzebuję – mówi sucho.

 

Stoję i patrzę za nią.

Martwię się.

Naprawdę się martwię.

 

---

 

Poniedziałek, 6 października 2025, 20:00, pokój Lilki – perspektywa Lilki

 

Leżę w łóżku i patrzę w sufit.

Przeglądam w głowie wszystko.

Byłam na turnusie. Ale we wrześniu. W starym ośrodku.

Norberta tam wtedy nie było.

Widziałam go ostatni raz w maju.

 

Rozmawialiśmy raz. O Eurowizji. Śmieliśmy się. I o książkach.

Jedna rozmowa podczas elektrostymulacji.

Może pół godziny.

To wszystko.

 

Nie było drugiego turnusu razem.

Nie było „kocham cię"

Nie było niczego.

Dlaczego więc... dlaczego napisałam tę historię?

 

Otwieram Wattpad na telefonie.

Przeglądam rozdziały.

Zaczęłam dzień po powrocie z wrześniowego turnusu.

 

Pierwszy rozdział – „Spotkanie na turnusie"*

 

Wymyślony październikowy turnus.

I potem... kolejne rozdziały. Prawie codziennie.

Czterdzieści rozdziałów.

Dwa tysiące wyświetleń. Sześćdziesiąt komentarzy.

 

Ludzie czytali. Komentowali. Mówili że to piękne.

I ja... ja zaczęłam w to wierzyć.

Zaczęłam żyć w tej historii.

 

Telefon wibruje. Kornelia.

 

„Hej Lilka! Co słychać?"

 

Patrzę na wiadomość dłużej niż powinnam.

 

„Kornelia, rozmawiałyśmy kiedyś o pewnym chłopaku? Norbercie?"

„Norbercie? Nie, nie pamiętam. Kto to?"

„Nieważne"

„Wszystko ok?"

„Tak"

 

Kłamię.

Nic nie jest oken.

Bo żyłam w fantazji.

A teraz muszę wrócić do rzeczywistości.

 

---

 

Wtorek, 7 października 2025, 16:00, salon – perspektywa Ryszarda

 

Siedzę przed telewizorem. Piwo w ręce.

Słyszę jak Lilka płacze w swoim pokoju. Od soboty.

 

Krystyna wchodzi do salonu, gestykulując teatralnie.

— Rysiek, nie mogę tego znieść! Ona płacze non stop! Ja się przez to czuję okropnie!

— Mhm.

— Próbowałam z nią rozmawiać, ale ona na mnie krzyczy! Ja tylko chciałam pomóc, a ona... Jakbym była jakąś złą matka!

 

Patrzę na telewizor.

— Może zostaw ją w spokoju.

— Zostawić?! Ale co ludzie pomyślą jak zobaczą ją tak zapłakaną? Co ja im powiem?

 

Wzdycham i piję kolejny łyk piwa.

 

Krystyna ciągnie dalej.

— Zawsze się o nią martwię, zawsze staram się być dobrą matką, a ona... ona mnie w ogóle nie docenia!

— Krystyna...

— I jeszcze muszę ciągle ją wszędzie prowadzić, zaprowadzać, odprowadzać... Jakbym nie miała własnego życia!

 

Przestaję słuchać.

 

Krystyna wychodzi z salonu, nadal mówiąc do siebie.

A Lilka płacze na górze.

I nikt tak naprawdę nie wie dlaczego.

 

---

 

Środa, 8 października 2025, 10:00, pokój Lilki – perspektywa Lilki

 

Budzę się i patrzę na kalendarz.

 

Ósmy października.

Coś jest w tej dacie. Coś ważnego.

Urodziny Daniela.

Kiedyś to był ważny dzień. Co roku wysyłałam mu życzenia na Messengera– chociaż on prawie nigdy nie odpowiadał.

 

Teraz... teraz już nic nie wysyłam.

Daniel ma swoje życie. Z Adelą. W Warszawie.

A ja mam... co właściwie mam?

 

Patrzę na telefon. Instagram. Profil Norberta usunięty z obserwowanych.

Ale otwieram go jeszcze raz. Nie rozumiem dlaczego się dobijam.

 

Nowe zdjęcie. On i Kasia. Uśmiechnięci.

 

„Four months together"

 

Cztery miesiące.

Od sierpnia.

Zamykam aplikację.

Nie ma sensu na to patrzeć.

 

---

 

Środa, 8 października 2025, 13:00, kuchnia – perspektywa Krystyny

 

Robię obiad. Lilka w końcu wyszła z pokoju– przyprowadziłam ją, bo sama by nie przyszła.

 

— Lilka, zjesz coś?

— Nie jestem głodna.

— Ale musisz jeść! Jesteś taka blada! Co ja powiem jak...

— Mamo, przestań.

— Ale ja tylko...

— PRZESTAŃ!

— No widzisz?! Znowu krzyczysz! A ja tylko chcę ci pomóc! – Łzy napływają mi do oczu. – Ja robię dla ciebie wszystko! Wszędzie cię prowadzę, przyprowadzam, odprowadzam, a ty nawet nie doceniasz!

 

Lilka wstaje.

 

— Mamo, zaprowadź mnie z powrotem do pokoju.

— Teraz? Ale ja jeszcze nie...

— Proszę.

 

Wzdycham, wycierając oczy.

— No dobrze, dobrze. Chodź.

 

Prowadzę ją z powrotem na górę. Cały czas mówię.

— Naprawdę nie wiem co się z tobą dzieje. Może to hormony? Może powinnaś iść do lekarza? Ja się tak martwię, wiesz? To dla mnie też trudne...

 

Lilka milczy.

Zostawiam ją w pokoju i schodzę na dół.

Muszę komuś o tym powiedzieć. Wyciągam telefon i piszę do Marty, swojej siostry.

 

„Nie wiesz co przeżywam z Lilką. Płacze bez przerwy, krzyczy na mnie. Nie wiem co robić."

 

---

 

Środa, 8 października 2025, 22:30, pokój Lilki – perspektywa Lilki

 

Otwieram Wattpad.

 

Przeglądam swoją historię. „Lilka i Norbert – historia niemożliwej miłości"

 

Każdy rozdział. Każde wymyślone„kocham cię". Każdy wymyślony moment.

I zaczynam kasować.

Rozdział po rozdziale.

Wszystkie czterdzieści.

Każde słowo.

Każdą wymyśloną chwilę.

To nie było prawdziwe.

Nic z tego nie było prawdziwe.

Po godzinie zostaje pusty dokument.

I ja.

Sama.

Jak zawsze.

 

Biorę notes – ten piękny, pusty notes, który kupiłam sobie sama.

I zaczynam pisać.

Prawdę.

 

„Nazywam się Lilianna. Mam 30 lat. Mam MPD.

I przez ostatnie dni żyłam w fantazji.

Napisałam historię miłosną o sobie i chłopaku, którego ledwo znam.

Rozmawialiśmy raz. W maju. O Eurowizji – oboje kibicowaliśmy innym krajom, śmialiśmy się z tego. I o książkach.

Pół godziny rozmowy.

To wszystko.

Ale w mojej głowie stworzyłam z tego miłość po grób.

On ma dziewczynę. Prawdziwą dziewczynę. Kasię.

A ja mam tylko... słowa na ekranie.

I pustą rzeczywistość.

Dzisiaj są urodziny Daniela. Kiedyś wysyłałam mu życzenia.

Teraz to tylko przypomnienie, że wszyscy odchodzą.

Daniel odszedł. Adela odeszła.

Norbert nigdy nie był.

A ja... ja zostałam sama.

Nie mogę chodzić sama. Wszędzie muszę być prowadzana.

Mama mnie prowadza. Ale jednocześnie narzeka. Bo wszystko jest o niej.

Tata pije.

Leon ma rodzinę.

A ja mam tylko wyobraźnię."

 

Piszę przez całą noc.

Nie fikcję.

Prawdę.

O tym, dlaczego potrzebowałam tej fantazji.

O tym, jak bardzo samotna jestem.

O tym, że boję się chodzić sama.

 

Że potrzebuję asekuracji zawsze.

 

Że mama nie potrafi wysłuchać, bo wszystko musi być o niej.

Że Leon ma swoją rodzinę.

A ja mam tylko wyobraźnię.

I Wattpad.

I to musiało wystarczyć.

Ale teraz już nie wystarcza.

 

---

 

Czwartek, 9 października 2025, 10:30, pokój Lilki

 

Kończę pisać. Piętnaście stron. Prawdziwych, bolesnych, szczerych stron.

 

Czytam od początku.

I płaczę.

Bo to jest moja historia.

Nie ta wymyślona, piękna historia o miłości.

To prawdziwa, brzydka historia o samotności.

 

Zamykam notes.

Patrzę przez okno.

Pada deszcz. Szary, zimny październikowy deszcz.

I myślę, że muszę nauczyć się żyć z tym.

Z prawdą.

Z tym, że Norbert ma Kasię.

Z tym, że ja jestem sama.

Z tym, że mama nie potrafi mnie wysłuchać, bo jest zbyt zajęta sobą.

Z tym, że boję się chodzić sama i zawsze będę potrzebować kogoś obok.

Z tym, że może zawsze będę sama.

 

Telefon leży obok. Instagram nadal otwarty na profilu Norberta.

Najnowsze zdjęcie – on i Kasia, uśmiechnięci, szczęśliwi.

Klikam "zablokuj".

Zamykam aplikację.

 

I zaczynam.

Zaczynam żyć w prawdziwym świecie.

Bez wymyślonego Norberta.

Bez wymyślonej miłości.

Bez nadziei na to, że ktoś mnie uratuje.

Tylko ja.

I moja rzeczywistość.

Jaka jest.

 

Z dołu słyszę głos mamy, która rozmawia przez telefon z ciocią Martą, pewnie skarżąc się jak ciężko jej ze mną.

I myślę, że to właśnie jest moje życie.

Prawdziwe.

Samotne.

Ale przynajmniej prawdziwe.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Grisza 2 miesiące temu
    Wstrząsające! 5!
    Jestem starszym panem, ale mam łzy w oczach...
    Generalnie nie czytam tu opowiadań, ale w tym wypadku coś mnie tknęło...
    Zmień tylko "szyji" na szyi",
    Ciężko zasnąć...
  • LittleDiana 2 miesiące temu
    Dziękuję!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania