Kanary, Halina i Marian

Halinko, mogę włożyć okulary — zaczynam łzawić.

- Nie! Oczu ci nie widać — nie wiem, gdzie patrzysz.

- Ale naprawdę słońce razi niemiłosiernie.

- To zamknij powieki co za problem.

 

Marian, ale figurę to jeszcze mam — mogłam kupić dwuczęściowy.

- Mogłaś też nie kupić żadnego i leżeć jak ta Niemka w samych gaciach.

- To chyba jest Szwedka. Widziałam, jak wysiadała z Volvo.

- Halina, idąc twoim tokiem rozumowania, to ty jesteś Włoszką a Karolak Koreańczykiem.

Widzisz, czyta Goethego w oryginale.

- Nie, na pewno nie, za ładna na Niemkę. Marian, a co ty się tak na nią gapisz? Podoba ci się? Widzę, że ci się podoba. Na pewno chętna — przyjechała sama. Oj, gdyby mnie tu nie było... Marian ja już nie wiem, czy ja ci mogę zaufać...

- Jak to?

- No z tym wyjazdem z kumplami na ryby.

- Przecież już się zgodziłaś.

- Tak wiem, ale pomyślałam, że cię tu na tych kanarach sprawdzę, czy jesteś gotowy na taki wyjazd.

- Jakie "sprawdzę"? Halina, co ty wygadujesz, był umowa, za kanary trzy dni z kumplami na mazurach.

- Marian, sam zobacz — ty się nie potrafisz zachować. Nic tylko pijesz piwo albo się na kobity patrzysz, a teraz jeszcze podnosisz głos — jakby cię wypuścili z buszu.

 

- Sama mówiłaś, że ładna to zerknąłem.

- Tak, sporo tu ładnych ludzi... Marian wciągnij ten brzuch. Wyglądasz jakbyś miał za chwile rodzic i uśmiechaj się więcej.

 

- Gorąco... nie idzie wytrzymać...

 

- To, zawołaj tego Murzyna co to mówi po polsku, niech mi przyniesie taki koktajl z parasoleczką i owocami... taki jak ta Szwedka pije a sobie weź bezalkoholowe albo wodę.

 

- Sama go sobie zawołaj — ja tu nie będę za darmo, odgrywał zadowolonego wczasowicza.

 

- Marian jeszcze tylko dwa dni wytrzymasz.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • o nim pseud dwa lata temu
    Sonat skrzypcowa nr 9 Beethovena

    Marian już nie jest taki głupi,
    słuchając sonaty skrzypcowej nr 9 Beethovena, czyta Tołstoja.

    Przerywa mu Halina. Jaka ja jestem nieładna — powiedziała — spodziewając się gwałtownych zaprzeczeń.
    Trudno, co robić — odpowiedział.

    Marian! Podejdź tu na chwilę, chyba coś wyczułam w lewej piersi — pomacaj ;)
    - Halina, ty mi nie ściemniaj.
    - Naprawdę, coś wyczuwam, a jak to rak?
    - Umrzesz — wola boża.
    - Co ty wygadujesz za głupoty — a, jak będę musiała mieć operację?
    - Operacja naruszyłaby wielkość i powagę aktu śmierci — nie zgodzę się!
  • o nim pseud dwa lata temu
    Wojna atomowa (Wraca Marian i...

    - O Boże! Co ten Putin wyprawia. Marian ciebie to nie interesuje?
    - Halina każdy kij ma dwa końce.
    - Ale co, że ty się nie przejmujesz, a ja się przejmuję, że jedność — taka metafora?
    - Niezupełnie.
    - Jeszcze dojdzie do wojny atomowej, zobaczysz.
    - I bardzo dobrze. Po wojnie powstanie nowe człowieczeństwo. Sprawiedliwsze, nie takie jak mamy obecnie.
    - Marian co ty mówisz! Czy ty już kompletnie zgłupiałeś od tych książek?! Albo odwołasz to, albo się do ciebie... Przecież jak dojdzie do wojny atomowej, to nic z nas nie zostanie. Ja chce żyć, latać na wakacje, oglądać ładne filmy, robić zakupy itd.
    - Halinko, egoizm przez ciebie przemawia.
    - Marian jaki egoizm, o czym ty mówisz. Marian odpowiesz mi... Marian! Jaki egoizm?
    - Odpowiedź na to pytanie, jest zawarta w przestrzeni, pomiędzy konającym dzieckiem a sępem czekającym na jego śmierć.
    - Marian mów po ludzku, nie jesteś na portalu poetyckim, żeby mi wciskać tę indiańską gadkę.
    - Halinko, jak ten świat ma tak wyglądać to lepiej, żeby nie istniał. Mówiąc krótko: żeby uchronić innych przed cierpieniem, zrezygnowałbym ze swojej przyjemności życia.
  • o nim pseud dwa lata temu
    Ale będzie fajnie, nie mogę się doczekać. Pogodę już sprawdziłam: od piątku do niedzieli słonecznie. Marian zobacz, jaki mają basen. Będzie cudownie. Śniadania chcę w hotelu a obiady i kolacje, to chcę na mieście. Podobno mają tam bardzo dobre restauracje — duży wybór win. Marian, kiedy ty tę koszulę tak pobrudziłeś? Ty musisz sobie coś kupić na wyjście. Zobacz na fotografię. Ja, już nas Marian widzę, na tych leżakach wśród palm, a wszędzie śpiew kanarków.
    - Kanarków?
    - Tak, to są Wyspy Kanaryjskie.
    - Raczej wycie psów.
    - Jak to psów?
    - Nieważne.
    - O Boże! Masz rację — zupełnie zapomniałam. Co z dużym czarnym psem o imieniu Hektor?
    - Niech jedzie z nami.
    - Sprawdzę, czy można z psami.
    Nagle, od wczoraj milczący czarny pies o imieniu Hektor, przemówił swoim psim językiem: "chauuuu aułu chauuuu auu auu" - tłumacząc na ludzki w wersji polskiej: Chyba was pogięło, za Chiny Ludowe z wami nie pojadę.

    Marian, a na następny weekend możemy do Marioli, tak dawno się z nią nie widziałam — podobno Jaś już raczkuje. W Dziecio500robie jest promocja, ale to już kupimy, gdy będziemy jechać do nich, żeby dwa razy nie pakować. Gdy zobaczysz to oszalejesz — istne cudo. Mają w dwóch kolorach, różowe dla dziewczynek i niebieskie dla chłopców. Kupimy dla Jasia niebieski i jeszcze szafeczkę, taką wiszącą, też niebieską. Marian, ty to ładnie poskręcasz — bo, to jest w paczkach. Marian jak będziesz na Stalowej, kup butelkę wina. Wiesz to, które Mariola lubi, wiesz które? Albo może kup dwie. Marian, czy ty mnie słuchasz?
    - Tak.
    - To ile?
    - Jakieś trzy godziny — jak nie będzie korków.
    - Marian, o czym ty mówisz?
    - No do Mariolki i Adasia.
    - Jakiego Adasia?
    - No, do synka Marioli.
    - Jasia! Jaś ma na imię. Zapamiętaj, żebyś mi wstydu nie zrobił.
    - Przejęzyczyłem się — wiem, że Jaś.
    - To ile?
    - Co ile?
    - Marian zejdź na ziemię! Ile butelek wina?
    - Kup tyle, żeby wam wystarczyło.
    - Ja? Przecież to ty masz kupić — jutro, gdy będziesz na Stalowej.
    - A no tak, prawda, przypominam sobie, mówiłem, że kupię — Halinko, nie pamiętasz, jakie ja to wino miałem zamiar kupić?
    - Marian, koncentruj się! Jutro, gdy będziesz na Stalowej, pójdziesz do Włocha. Kupisz dwie butelki La Pazzo Rosso. Zabierzesz je ze sobą do domu, czyli, tu gdzie obecnie się znajdujesz. Rozumiesz?
    - Halina, ty nie mów do mnie jak do idioty.
    - Marian, ja mówię do ciebie, tak żebyś ty zrozumiał.

    pod sufitem
    w klatce zawieszony
    przez moją damę

    z przymusu oglądam
    filmem przerywaną reklamę
    a życie ucieka

    - Marian, to ty to napisałeś?
    - Tak.
    - To ja się ponownie do ciebie nie odzywam.
    - Dobrze.
  • o nim pseud dwa lata temu
    Halina milczy od wczoraj
    Halinko, napijesz się też herbatki — milczy.
    Może orzeszki, lody, czekolada, kino rodzinne — milczy.

    To nie jest zwykłe milczenie. W tym milczeniu jest dużo przyjemności, takiej czerpanej z cierpienia człowieka, który chce to milczenie przerwać. Tak potrafią milczeć tylko, kobiety z urażoną dumą.

    Marian siada na kanapie obok Haliny.
    Halina o kamiennej twarzy, odsuwa się od Mariana.
    Próbuje ją objąć.
    Halina wychodzi na balkon, za nią czarny duży pies o imieniu Hektor — też milczy.

    Halina wbija palec wskazujący w ziemie — sprawdza wilgotność.

    Marian wychodzi na balkon.
    Halinko, czy chodzi o Tołstoja? Powiedz, bo nie odgadnę — jestem za głupi.
    W tym momencie, jakby w kącikach ust Haliny, miał narodzić się uśmiech, ale "impuls" przerwał Karolak.
    Halinko, przepraszam, że tak przez balkon... mogłabyś przestawić swój samochód — dwa miejsca zajęłaś.

    Marian próbuje ratować sytuacje:
    Pan panie Karolak to się nie odzywaj, tak sobie chciała, to sobie zaparkowała.

    Halina przerywa milczenie:
    Przepraszam Pana, Panie Karolak za tego chama — już idę przestawić.
    - Pani Halinko, złotko, ja do pani, żadnych pretensji, pani zawsze grzeczna, inteligentna. No ale co zrobić — takie życie — spojrzał na Mariana z pogardą.

    Halina opuściła balkon, za nią poszedł, czarny duży pies o imieniu Hektor.
    Karolak też, nic nie mówiąc, odszedł spod naszego balkonu — jest źle.

    Po chwili Karolak pojawił się na parkingu, do niego dołączyła Halina i duży czarny pies o imieniu Hektor. Rozmawiali, gestykulując — Halina pokazywała palcem na swoje miejsce parkingowe, które znajduje się przy słupkach wyznaczających granice między parkingiem a trawnikiem. Karolak rozkładał ramiona w niemocy. Duży czarny pies o imieniu Hektor obwąchuje nogawki, szarych bawełnianych spodni dresowych Karolaka. Obok stoi czerwone plastikowe wiaderko. To wiaderko to nie przyczyna. Wiaderko jest bardziej pretekst, alibi, takie "wyszedłem wyrzucić śmieci i spotkałem Halinkę od Wariatów — zamieniłem słowo z sąsiadką. Co za wredny człowiek z tego Karolaka — pomyślał Marian.
  • o nim pseud dwa lata temu
    O Boże, Marian serce
    Piękna górska chata, dymiący komin, ogródek z kwiatami, przy płocie dwa labradory, które jeszcze nie mają imion (takie jak widziałam w reklamie papieru toaletowego) czekają, machając ogonami. Stare rzeczy na śmietnik, Hektor do schroniska — chcę wszystko nowe...

    - Marian ciebie nie gryzie sumienie.
    - Sumienie?
    - Tak Marian, sumienie — zobacz, do czego ty mnie doprowadziłeś.
    - Ja!?
    - Tak ty! Gdybyś nie wygrał, to nie leżałabym tu teras. Podaj mi wodę i słuchaj. Postanowiłam, że na Chrobrego już nie wrócimy. Chcę się totalnie odciąć od starego. Wiesz, bo ja zgodnie z zaleceniami lekarza muszę wypocząć — wiec polecę z Mariolką na Ibizę a ty podczas mojej nieobecność ogarniesz to wszystko, co ci tu napisałam i zajmiesz się Jasiem.

    - Ja Jasiem? Niech go zawiezie do ojca.
    - O Boże Marian co ty zemną robisz, serce mi zaczyna walić.
    - Dobrze już dobrze niech go przywiezie.
    - Golfa to obiecałam Jolce, a sobie kupię tego, co ta wnuczka Marriotta jeździła no ta London czy jakoś tak po wielkomiejsku.
    - Paris Hilton?
    - Chyba tak, ale poszukaj mi ją, to ci powiem dokładnie czy to ta.
    - Sekundę... Ale tu net słaby...
    - Wiem — ile ja się z Mariolką namęczyłam, żeby znaleźć ten wymarzony dom, plus Ibiza, bukowanie przelotów, hotel itp. - katastrofa.
    - Halinko to ta?
    - Tak. Poczekaj... nieźle się zestarzała... jak się nazywa ten zegarek, co ma na ręku?
    - Nie wiem — napewno drogi... Halinko o ile się nie mylę to ona jeździła Bentleyem czy ty aby nie przesadzasz?
    - O Boże Marian serce...
    - Ok, Halinko spokojnie, nie denerwuj się
    - Marian ty mnie do grobu... Idź już, bo ma przyjechać Mariolka, pomoże mi wybrać dobrego chirurga plastycznego.
  • o nim pseud dwa lata temu
    O Boże, Marian serce (Halina wraca z Ibizy)

    Cisza, przeraźliwa cisza. Na posesji przewrócona betoniarka, porozrzucane deski, cegły, butelki, worki po cemencie. Wśród chwastów budzi się ujawnić swoją obecność pomocnik murarza, dwa kundel liżą mu mordę, mówi coś do nich po ukraińsku. Z przyczepy Niewiadów wychodzi Marian, już niepierwszej świeżości w towarzystwie górali, śpiewają "Nie było ciebie tyle lat...". Halina dostaje zawału.
  • o nim pseud dwa lata temu
    W umyśle Mariana
    Halino, są chwile, kiedy zastanawiam się, jak potoczyłyby się nasze losy, gdybyśmy się nie spotkali.
    - Jak to nie spotkali?
    - No wtedy w parku, gdy miałaś problem z rowerem i poprosiłaś mnie o pomoc.
    - Marian ty jeszcze w to wierzysz? Ja ten wentyl sama wyrwałam.

    w umyśle Mariana są rzeczy
    które zna dobrze
    te
    które zna trochę

    rzeczy
    których prawie nie rozpoznaje
    i te
    które są wielką niewiadomą

    wydaje się
    że Marian nie rozumie tego
    co dobrze wie

    Co więcej mówi się, że związek świata zewnętrznego
    jest subtelnie zsynchronizowany przez Halinę z umysłem i nieświadomością Mariana.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania