Kasia i Michał rozdział 7
Kasia
Ponieważ mam dziś wolne postanawiam, że trochę poczytam swoją ulubioną książkę..
Biorę książkę Dziki miód autorki Fern Michaels i siadam w wiklinowym fotelu, który stoi na balkonie.
— Słoneczny blask późnego popołudnia przedziera się przez jasnozielone drzewa i oświetla żyzną przykrytą mchem ziemię. Woń świeżo wyrosłej trawy, wciąż wilgotnej od dobroczynnego deszczu, byka lekka i aromatyczna, a delikatne, zielone źdźbła, pełne chłodu i miękkości, uginały się pod stopami — czytam.
, Chcę się tam znaleźć, "myślę.
Na chwilę odkładam książkę na szklanym stoliku, wchodzą do środka.
W kuchni robię sobie kawę i wracam do lektury.
— Wysokie drzewa — jawory, sosny i jesiony o niezwykle grubych pniach, sięgały prawie samego nieba, a najniższe gałęzie niczym dach, kryły niewielką, trawiastą polanę — czytam.
Przestaję czytać i spoglądam się na okno.
,, Ale ono jest brudne," myślę.
Z łazienki przynoszę miskę z wodą i płynem psikam w kilka miejsc i zaczynam pucować. Po chwili okna i balkon lśnią czystością. Zadowolona siadam i na powrót biorę książkę do ręki.
— Myśliwski nóż z kościanej rękojeści trafił w cel z dokładnością, która dowodziła wielkiej wprawy. Czarnoskóry chłopiec wyszczerzył w uśmiechu zęby, oczy błyszczały figlarnie. Skrzyżował na szczupłej piersi młodzieńcze, muskularne ramiona.
— Dorównaj mi bracie.
Ponownie wracam do sprzątania tym razem w łazience, wypucowaniu jej.
Następnie zabieram się za porządki w sypialni, gdy w niej kończę. Przechodzę do salonu, ale dzwonek telefonu mi przerywa.
— Halo? — pytam.
— Cześć Kasia.
— Cześć Mia, czy coś się stało?— pytam.
— Nie, ale mam pomysł, jak pomóc mojemu bratu w otwarciu studia fotograficznego.
— Naprawdę?
— Tak, czy mogę do ciebie wpaść?
— Pewnie.
— Chyba że będę przeszkadzać?
— Nie tylko sprzątam mieszkanie, ale chętnie zrobię sobie przerwę.
— To zaraz jestem.
— Okej.
Po udaniu się do kuchni nastawiam czajnik z wodą i siadam z książką przy stole.
Nagle słyszę dzwonek do drzwi, które idę otworzyć mija Mia, wchodzi do środka. Prowadzę koleżankę do kuchni, a ta siada przy stole.
— Czego się napijesz kawa, czy herbata?— pytam.
— Piwo poproszę.
Podchodzę do lodówki, z której wyjmuje dwie butelki Lecha i siadam, stawiając przed Mią.
— Przez telefon mówiłaś, że masz pomysł, jak pomóc Michałowi w otwarciu studia fotograficznego.
— Tak.
— A jaki?— pytam.
— Zobaczysz najpierw, przynieś laptopa.
— Po co?
— Zamiast zadawać głupie pytania, idź po laptopa.
— Już idę.
Opuszczam kuchnię, by po chwili wrócić z laptopem, którego stawiam na stole.
Mia w wyszukiwarce wyszukuje lokale do wynajęcia. Podchodzę do niej, żeby zobaczyć czego szuka w internecie z takim dokupieniem.
— Ktoś chyba zwariował, żeby chcieć tyle pieniędzy za pusty lokal.
— Masz rację poszukam czegoś tańszego.
— Nie szukaj niczego innego.
— Dlaczego?— pyta Mia.
— Ponieważ mam lepszy pomysł.
— Jaki?
— Wszystkiego się dowiesz, ale najpierw musisz przyprowadzić Michała. Na co czekasz no idź, po niego.
Komentarze (46)
Ale i tak literówek trochu, nawet w przepisanych fragmentach. "Nóż z kościanej rękojeści", "byka", "czarnoskóry" (w oryginale "czerwonoskóry") i jeszcze kilka drobniejszych. Niestety niezbyt dokładnie przepisałaś albo przeczytałaś.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania