Katedra

Tym opowiadaniem chciałem uczcić twórczość H.P. Lovecrafta, co mam nadzieję mi się udało :) Jak się ktoś przypatrzy, to zobaczy może też jakieś elementy z Shluza, czy Kafki :D

Miłego czytania!

 

Z dedykacją dla Lucindy, za Twoje komentarze :D

 

W Szwajcarii byłem tylko w sprawach służbowych. Miałem napisać reportaż dotyczący muzeum olimpijskiego w Lozannie, na co dostałem kilka dni. Wykorzystałem je do chodzenia po samym mieście i jego okolicach, z czym też wiąże się historia, którą teraz Wam opowiem.

Samo miasto znajduje się nad największym europejskim jeziorem, czyli jeziorem Genewskim, którego wody pochodzą z lodowców zalegających w Alpach. Jest zimne, nawet gdy w samej Szwajcarii panują temperatury rzędu trzydziestu pięciu stopni. Należy o tym pamiętać, ponieważ chęć zamoczenia się w tym cudzie natury potrafi zaślepić zdrowy rozsądek, a to może się skończyć, delikatnie mówiąc, nieprzyjemnie.

Pozwólcie jednak, że wrócę do tego, co chcę przekazać. Podczas jednej z moich niezaplanowanych i nieograniczanych żadnym przewodnikiem podróży po mieście natrafiłem na starą katedrę. Jej styl architektoniczny mógł wskazywać późny gotyk, a jako że lubię klimat chłodnych, zabytkowych budynków sakralnych, postanowiłem zajrzeć do środka. Musiało być koło południa, ponieważ upały stały się nie do zniesienia, a podejmując się zwiedzenia katedry, miałem też na uwadze chłód panujący w jej wnętrzu.

Na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się niczym szczególnym na tle innych tego typu budynków, które dane mi było zobaczyć w swoim życiu, a wierzcie mi, że wiedziałem ich naprawdę dużo. Jako redaktor jednej z krakowskich gazet, często jestem wysyłany do wielkich europejskich miast, aby pisać artykuły dotyczące wyjątkowych miejsc, które można w nich znaleźć.

Ot sklepienie łukowe, pokryte freskami i płaskorzeźbami, dwa rzędy dokładnie pozłacanych kolumn, cztery nawy boczne, po dwie z każdej strony. Dopatrzyłem się blisko dwudziestu bocznych ołtarzyków poświęconych przeróżnym świętym. Jedynym, co szczególnie zwróciło moją uwagę, był całkowity brak aniołów, tak przecież charakterystycznych dla tego okresu. No i jeszcze ołtarz: wielki, pokryty złotem, zdawał się wręcz działać jak wielkie lustro, wpuszczając do wnętrza kościoła słoneczne światło. Był on chyba jedynym elementem, który zrobił na mnie duże wrażenie. W samym jego centrum znajdował się obraz świętego Sebastiana przywiązanego do drzewa i przeszytego strzałami.

Po dokładnych oględzinach katedry, uklęknąłem w ławce i zmówiwszy krótką modlitwę, wyszedłem. Przed wejściem moją uwagę przykuło pewne ogłoszenie znajdujące się na tablicy ogłoszeń. Mówiło ono o koncercie organowym, mającym odbyć się w katedrze, przy czym na szczególną, pogrubioną czcionkę zasłużyło zdanie mówiące, że: ,,Koncert będzie zagrany na zabytkowych, dwustuletnich organach znajdujących się w naszej katedrze”.

Szczerze powiedziawszy, bardzo mnie owa informacja zainteresowała, a że wstęp był wolny, postanowiłem, że przyjdę, aby posłuchać. Szczęście chciało, że miałem jeszcze kilka godzin na zwiedzenie pozostałej części miasta, wypicie kawy i zjedzenie obiadu. Uporawszy się z tym wszystkim, koło godziny dwudziestej na powrót stanąłem przed wejściem do katedry.

Wewnątrz było prawie całkiem ciemno. Zapalono tylko jedną lampę, która miała pomóc w zorientowaniu się, gdzie są krzesła. Usiadłem z brzegu, w miejscu, gdzie żadne światło nie docierało, po czym wyprostowawszy nogi, zamknąłem oczy i rozluźniłem się.

Kilka minut później, z mojej medytacji wybudził mnie pierwszy organowy ton. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że jestem jedyną osobą, która pojawiła się w katedrze, co wzbudziło we mnie pewien dość przyjemny… dreszczyk.

Organista tymczasem zaczął swój koncert od słynnej ,,Toccaty and Fugue in D Minor” napisanej przez Jana Sebastiana Bacha. Początkowe, dość leniwe dźwięki sprawiły, że moje ciało przeszyły ciarki, a w momencie, kiedy utwór przyspieszył, po moim kręgosłupie pełzł już zimny robak potu. Zamknąłem oczy i zaplotłem ręce na piersi, żeby ukryć ich drżenie. Jakaś niesamowita moc przemawiała z dwustuletniego instrumentu. Cała paleta dźwięków sprawiała, że nie byłem w stanie ani na moment usłyszeć ciszy. Jeden z nich natychmiast zastępował drugi, a ja pływałem pomiędzy niby w morzu. Nie potrafiłem wziąć oddechu, cały czas zalewany nowym potokiem muzycznych doznań.

Wreszcie, kiedy utwór nieco zwolnił, miałem szansę, żeby odetchnąć. Chwilę mi zajęło, zanim zorientowałem się, że mam cały przemoczony podkoszulek, jednak nim byłem w stanie jakkolwiek ten fakt przemyśleć, w moje uszy uderzył kolejny potok dźwięków.

Kiedy otworzyłem oczy, oniemiałem. Wnętrze katedry świeciło się, a pośród kolumn panował duży ruch. Mężczyźni i kobiety ubrani w barokowe stroje, falowali delikatnie w rytm granej przez organistę Toccaty, a ja nadal siedziałem na swoim miejscu w kącie i nie byłem w stanie się ruszyć.

W momencie kolejnego zwolnienia tempa, ołtarz rozbłysnął eksplozją barw, które dotarły do mnie w postaci ciepła. Nie miałem już dreszczy, chociaż moje ręce trzęsły się nadal. Kiedy spojrzałem na sufit, moim oczom ukazały się setki aniołów, które latały po ozdobionym płaskorzeźbami suficie. Ich cudowne, śnieżnobiałe skrzydła emanowały blaskiem rozświetlającym całe wnętrze kościoła.

Nie mogąc uwierzyć w prawdziwość tych rzeczy, znów zamknąłem oczy i zaciskając pięści zmagałem się na powrót z atakującymi zewsząd dźwiękami Toccaty. Wreszcie, kiedy organista zakończył swój występ ostatnim już naciśnięciem klawisza, odważyłem się otworzyć delikatnie jedno oko.

Wewnątrz panowała niczym niezmącona ciemność, ponieważ nawet pojedyncza lampa wskazująca drogę pomiędzy krzesłami była zgaszona. Wstałem i badając rękami teren, starałem się wyjść z katedry. Chociaż nogi uginały się pode mną i przewróciłem chyba z sześć krzeseł, w końcu udało mi się dotrzeć do drzwi. Chciałem wyjść, zanim organista znów zacznie grać, lecz w chwili, kiedy moja ręka spoczęła na klamce, poczułem uścisk na ramieniu.

Odwróciłem się, spodziewając się najgorszego, ale ujrzałem starego franciszkanina z kagankiem, który odezwał się przyjemnym głosem, pytając, co robię o tak później porze w katedrze. Odparłem, że przyszedłem na koncert, na co odpowiedział mi zdziwiony, że od wielu lat żaden nie był organizowany i że musiałem się pomylić.

Nie czekałem na ani pół słowa więcej.

Odwróciłem się i wybiegłem z katedry. Mój zegarek wskazywał północ.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Rasia 03.02.2016
    "Dopatrzyłem się blisko dwudziestu bocznych ołtarzyków, poświęconych przeróżnym świętym" - bez przecinka
    "Jedynym, co szczególnie zwróciło moją uwagę był" - przecinek po "uwagę"
    "W samym jego centrum znajdował się obraz świętego Sebastiana, przywiązanego do drzewa i przeszytego strzałami." - bez przecinka
    "zmówiwszy krótką modlitwę wyszedłem" - przecinek po "modlitwę"
    "Przed wejściem, moją uwagę przykuło pewne ogłoszenie, znajdujące się na tablicy ogłoszeń" - bez obu przecinków
    "dwustuletnich organach, znajdujących się w naszej katedrze”." - bez przecinka
    "że przyjdę aby posłuchać" - przecinek przed "aby"
    "Jeden z nich, natychmiast zastępował drugi, a ja pływałem pomiędzy, niby w morzu" - bez pierwszego i ostatniego przecinka
    "byłem w stanie jakkolwiek ten fakt przemyśleć w moje uszy uderzył" - przecinek po "przemyśleć"
    "Mężczyźni i kobiety, ubrani w barokowe stroje falowali" - ten przecinek wędruje za "stroje"
    "W momencie kolejnego zwolnienia tępa" - tempa*. Tępa to może być... no nie wiem, jakaś osoba :)
    "skrzydła emanowały blaskiem, rozświetlającym całe wnętrze kościoła." - bez przecinka
    "Nie mogąc uwierzyć w prawdziwość tych rzeczy znów zamknąłem" - przecinek po "rzeczy"
    "Chciałem wyjść, zanim organista znów zacznie grać lecz" - ten przecinek wędruje za "grać"
    "pytając, co robię o tak później porze w katedrze?" - tutaj kropka, bo to nie dosłowne przytoczenie tego, co powiedział.
    Cóż, dosyć ciekawe opowiadanie, chociaż zdaje mi się, że nieco odbiega pomysłowością od pozostałych. Lubię te klimaty, ale jednak ze względu na błędy i jednak w porównaniu z innymi opowiadaniami zostawiam tym razem 4 :(
  • Ło mój Boże! Dobra, dobrze to to nie wyszło, ale już nawet wiem dlaczego, więc wiem co zrobić, żeby to się nie powtórzyło :D Dziękuję za wypisanie błędów, zaraz się za nie wezmę :D
  • Rasia 03.02.2016
    No to dobrze, że wiesz dlaczego i cieszę się, że będziesz z tym walczyć :D
  • Beznadzieja 03.02.2016
    Tym razem twoje opowiadanie odrobinę skojarzyło mi się z filmem "Katedra" Bagińskiego. Niestety w tym tekście czegoś mi zabrakło, ale to pewnie przez to, że ostatnio wrzuciłeś kilka świetnych opowiadań, w których było "to coś". Błędy wypisała już Rasia. Historia jest bardzo ciekawa, jednak tym razem zostawiam 4 :( Ach i niech zgadnę. Ta kawa, o której mówił bohater, była posłodzona miodem? :D
  • Jak kawa to tylko z miodem :D Mam nadzieję, że w dzisiejszym opowiadaniu wróci już ,,to coś" o będziesz mogła się nim rozkoszować :D Dzięki za ocenę :)
  • Lucinda 03.02.2016
    Ojejku, aż zaniemówiłam. Na początek bardzo dziękuję za dedykację. Uwielbiam czytać Twoje teksty, a komentowanie ich to sam przyjemność :D Pięknie opisałeś katedrę, wspomniałeś nawet to uczucie chłodu, gdy w ciepły dzień wejdzie się do środka, to takie charakterystyczne dla tych budowli. Ilość złota, bogactwo, skojarzyło mi się trochę z kościołem w mojej parafii, którego wnętrze pozostało w stylu barokowym, a więc tam również jest tego dużo:) Tak, tą charakterystyką świetnie wprowadziłeś mnie w ten klimat, wyobraziłam sobie, że tam jestem, że również podziwiam wnętrze tej budowli. Ale tak naprawdę kupiłeś mnie tą muzyką. Jeszcze do tej pory jestem pod jej wrażeniem :D Organy... to świetny instrument, który nawet jest nazywany królem instrumentów, ponieważ potrafi naśladować wiele różnych barw, tonów, jakie można wydobyć z innych instrumentów. Uwielbiam tę harmonię, siłę dźwięku, którą zawdzięcza się oczywiście piszczałkami, które teraz już są ukrywane za szafą, ale dawniej (tak jak to jest jeszcze w moim kościele) były widoczne. Dokładnie było widać ich grubości i długości. Zawsze uważałam ten instrument za ciekawy, ale nie wiem, czy odważyłabym się na nim zagrać, w ogóle to dość trudne, bo gra się i rękami i nogami. Samo słowo "organy" od razu nasuwa mi na myśl Toccatę i fugę d-moll Bacha. Po pierwsze to tak znany motyw i w ogóle świetny pod względem klimatu. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy przeczytałam właśnie o tym utworze. Swoją drogą Jan Sebastian Bach również był organistą, może stąd zawsze kojarzy mi się z organami. Wiele jego dzieł było tworzonych właśnie na ten instrument. A ten opis przeżyć bohatera... tak wiele tam było. To niesamowite, jakie uczucia może wywoływać muzyka, jak mocno można ją przeżywać. Tu zaznaczona została ta wielość dźwięków, zastępowanie się jednego z drugim, to właśnie cecha charakterystyczna formy muzycznej, jaką jest fuga, czyli w tłumaczeniu pogoń, ucieczka. Składa się z kilku głosów, linii melodycznych, które równie dobrze mogłyby stanowić oddzielne utwory, ale razem tworzą coś wspaniałego, wzajemnie uzupełniają się, dzięki czemu powstaje nowy, bogaty w dźwięki, emocje i potężną siłę twór, który może zachwycać ową siłą No ale ja tu zanudzam cię formie muzycznej, zamiast pisać o treści. W każdym razie przeżycia bohatera są pięknym odzwierciedleniem uczuć związanych z muzyką, a właściwie, jak wynika z końcówki, jej wyobrażeniem. Połączyłeś to z bogactwem baroku, kolorami, efektami specjalnymi, spektakularnością i wyszło naprawdę świetnie. Końcówka była zaskakująca, ale podobała mi się. Fakt, że to wszystko było imaginacją, podkreślał to, że wszystkie te wrażenie miały związek z jego wnętrzem, wrażliwością i poczuciem piękna w stosunku do sztuki. Myślę, że jeszcze nie raz zajrzę do tego tekstu:)
    ,,jako że lubię klimat chłodnych, zabytkowych budynków sakralnych (przecinek) postanowiłem zajrzeć do środka";
    ,,podejmując się zwiedzenia katedry (przecinek) miałem też na uwadze chłód panujący w jej wnętrzu" - pamiętaj, że imiesłowy czasownikowe zawsze zawierają się w zdaniach podrzędnych, a więc muszą być oddzielane;
    ,,Jako redaktor jednej z krakowskich gazet (przecinek) często jestem wysyłany do wielkich europejskich miast" - jeśli miałabym to najprościej wyjaśnić, to po prostu był tam wysyłany ze względu na swój zawód, a więc gdyby ta część z ,,jako" była na końcu, to oddzielono by ją przecinkiem;
    ,,Mówiło ono o koncercie organowym mającym, odbyć się w katedrze" - przecinek przed ,,mającym", nie przed ,,odbyć", bo rozbiłeś tu orzeczenie;
    ,,Kilka minut później, z mojej medytacji, wybudził mnie pierwszy organowy ton" - bez drugiego przecinka;
    ,,Chciałem wyjść (przecinek) zanim organista znów zacznie grać". 5:)
  • Och! Dziękuję Ci bardzo za komentarz :D Forma muzyczna mnie nie zanudziła, nie martw się, myślę, że kiedyś, chcąc jeszcze raz opisać muzykę wrócę do tego komentarza i wykorzystam go :D
  • Lucinda 03.02.2016
    Szymon Szczechowicz, w takim razie bardzo się cieszę :D Oczywiście jakbyś miał jakieś pytania pod względem teorii muzyki (nie tylko do tej formy), to w miarę możliwości chętnie bym pomogła. Może przez pięć lat wiele się nie nauczyłam, ale coś tam wiem:)
  • Lucinda jestem pewny, że więcej niż taki laik, jak ja :D
  • Lucinda 03.02.2016
    Szymon Szczechowicz, ja myślę, że każdy w miarę swoich możliwości może zdobywać taką wiedzę, wystarczy czasem trochę się tym zainteresować. Ja osobiście... cóż, chodziłam do prywatnej szkoły muzycznej, a moja nauka była finansowana przez sponsorów, bo ponoć miałam talent no i chęci. Ale tak szczerze mówiąc, to większość olewała sobie te zajęcia, a ze sprawdzianów dostawali jedynki albo dwójki (która w szkole artystycznej nie jest oceną pozytywną, z dwójką się nie zdaje), a ja miałam piątki i świadectwa z paskiem, przez co czułam się dziwnie, ale nie powiem, żeby było trudno, poziom nauki tam nie był zachwycający, nie wspominając już nawet o zajęciach z instrumentu...
  • Lucinda żebym ja tylko znalazł na to czas w przedmaturalnej zawierusze! :D Ale jak już dostanę papier dostania się na uczelnię, to bardzo możliwe, że przysiądę nawet nad muzycznymi zagadnieniami, bo zawsze mi muzyka towarzyszyła w życiu, więc tak głupio trochę nic o niej nie wiedzieć :D
  • Lucinda 03.02.2016
    Szymon Szczechowicz, fakt, w szkole średniej ciężko znaleźć czas, choć teraz mam go więcej niż w gimnazjum, kiedy równolegle chodziłam właśnie do muzycznej, mając zajęcia najczęściej trzy razy w tygodniu i kończąc około dziewiętnastej, dwudziestej, nawet nie wracając do domu pomiędzy jedną a drugą szkołą... No cóż, ale teraz za to poziom pracy intelektualnej jest wyższy i szkoła jest bardziej męcząca, chociaż nie zaprzeczyłabym, że trochę się rozleniwiłam :D
  • Lucinda czas to ważny surowiec, którego wartość poznajemy zbyt późno :D
  • Lucinda 03.02.2016
    Szymon Szczechowicz, oj tak, a aż nie chce mi się myśleć, co by było, gdybym zdecydowała się na drugi stopień, zgodnie z namowami nauczycieli... To by była masakra, już wolę na razie poprzestać na słuchaniu muzyki i "trenowaniu" nabytych już umiejętności. Swoją drogą (nie chcę, żebyś wziął to za reklamę czy coś, nie lubię się reklamować i staram się tego unikać) kryminał, który piszę, zawiera w sobie sporo muzyki, zagadki, które rozwiązują bohaterowie (i również czytelnicy) to rymowanki, których rozwiązaniem są utwory muzyczne, no i planuję nakierować tak, aby przez charakterystykę (a więc również w oparciu o psychologię) dało się odkryć mordercę, który pojawi się też jako jeden z "pozytywnych" bądź "neutralnych" bohaterów. Może cię zainteresuje (na razie jest tylko pięć rozdziałów + prolog, więc niedużo). Mam też jeden tekst, który jest analizą utworu, opartą na zapisie nutowym, a więc jest tam trochę słownictwa i oznaczeń muzycznych.
  • Lucinda czy mowa o ,,Usłyszeć śmierć"? Bardzo chętnie przeczytam, aczkolwiek będziesz musiała dać mi na to czas do piątku, gdyż wcześniej jestem napastowany przez Kafkę :D Postaram się to sobie gdzieś zapisać nawet, żeby mi z głowy na pewno nie wyleciało, bo koncept bardzo mnie zaciekawił :)
  • Lucinda 03.02.2016
    Szymon Szczechowicz, spoko, jak mówiłam, nie chcę się w ten sposób reklamować ani mocno namawiać. Tak tylko wspomniałam, jak już jesteśmy przy temacie muzyki, więc nie ma sprawy :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania