Każdy w życiu ma swój Liszaj- rzecz o wdzięczności

Od pięciu godzin czekam na pierwsze zdanie. Zazwyczaj lata gdzieś w powietrzu niczym drobinki kurzu by po chwili osiąść na moich gęstych rzęsach. No dobrze, obiecałam sobie, że dziś będzie bez poezji- zazwyczaj tak się nie dzieje, nie wiem czy w ogóle mam rzęsy- później sprawdzę.

Tak czy siak – bardziej siak, zdanie się pojawia i kształtuje resztę, niczym przebieg porodu naszą otwartość w późniejszym życiu, na budowanie poprawnych politycznie relacji.

Dziś pojawiło się nie pierwsze, ale środkowe zdanie może dlatego, że odkąd jestem – w tej optymistycznej wersji – w środkowej fazie życia, czyli w zaawansowanym wieku średnim – teraz już wszystko będzie środkowe?

Porzucę na chwilę te geriatryczne rozważania i rozwinę myśl tak podstępnie rozpoczętą w środku nocy i sensu generaliter - nie pytajcie po cholerę to słowo po łacinie – może gdybym wiedziała jaki jest początek tej wypowiedzi, no ale cóż tak od środka to trudno wyjaśnić, dlatego i forma jego może być niepoprawna.

Tak wiem, błądzę dziś strasznie, nawet nie chce mi się usprawiedliwiać, że to logiczne kiedy zaczyna się nie od początku – no ale skoro już wszystko ma być nie od początku – to pora się przyzwyczaić.

We wtorek wpadłam na pomysł, by codziennie, do końca tygodnia skupiać się na tym jakie informacje do mnie docierają i które z nich wywierają na mnie największe wrażenie. Okazało się, że tydzień obfitował w masę informacji – co z pewnością nikogo nie dziwi. Były więc ciekawe rozmowy na temat zdrowia – tutaj ukłon w stronę koleżanki z pracy, która wysunęła się ze swoją wiedzą i zaangażowaniem w objaśnianiu mi moich przypadłości, na pierwsze miejsce, zostawiając za sobą szamanów i bardzo daleko za sobą szpitalnych specjalistów. Było też zdjęcie rentgenowskie stopy Nikoli Tesli znalezione gdzieś w otchłani internetu. Była zupa ogórkowa jedzona przez trzy dni – mimo, że trzeciego dnia powinna być najsmaczniejsza, to jakoś bez entuzjazmu to wspominam.

Pewnego dnia tygodnia, nie pamiętam czy była to środa, czy piątek – czyli wczoraj – pojawiła się również nowa diagnostyka przyczyn bezpłodności polskich kobiet i choroby alkoholowej. To drugie na moment mnie zatrzymało – no bo tak mi się czasami roi, żeby do Polski wrócić, do zawodu. Jako pracownik socjalny w czasach przed holenderskich, przyznawałam zasiłki wyrównawcze dla osób niepełnosprawnych i przewlekle chorych, w tym oczywiście dla alkoholików. Dosyć prosta procedura.

Słuchając wypowiedzi miłościwie panującego w Polsce, pojawił mi się realistyczny obraz przeprowadzania wywiadu środowiskowego – o ile słowa owego - staną się ciałem i zostaną umieszczone w biblii pracy socjalnej – czyli w Ustawie o Pomocy Społecznej. Przytaczam bez filtrów objawioną scenkę

- Ja po zasiłek.

- Na jakiej podstawie? - (Swoją drogą ciekawe, czy nadal klienci znają ustawę dokładniej niż pracownicy?)

- Na podstawie mojego alkoholizmu.

- A od kiedy pan pije?

- No w maju będzie dwadzieścia lat.

- To proszę przyjść w maju, teraz jest kwiecień.

Druga wersja jest nieco rozszerzona.

- Ja po zasiłek

- Od kiedy pan pije?

- Dwadzieścia lat.

- No ale ma pan dwadzieścia osiem.

- Pierwszy kieliszek wypiłem na swojej komunii, wujek Rajmund mnie zachęcił.

- Potrzebne oświadczenie wujka.

- No ale on nie żyje od dekady.

- To bardzo mi przykro, nie ma przesłanek do udzielenia zasiłku.

- Cholera, to od czego tu pani jest, może jakaś porada?

- A żona? Dla niej wystarczą tylko dwa lata.

- Ale ona alkoholu do ust nie weźmie, nie smakuje jej, nie wiem czemu mnie Bóg pokarał taką kobietą.

- Może jednak spróbuje? Niech zaciśnie zęby, no przecież jako mąż ma pan pełne prawo wpływać na żonę w formie, która sama z siebie będzie mogła was zakwalifikować do udzielenia pomocy. Jakiś likierek może, no nie wiem -naleweczka babuni, albo wiśnie w zalewie, no jakoś musicie to rozwiązać – tylko proszę nie zapomnieć o oświadczeniach sprzedawców, sąsiadów i w ogóle o założeniu niebieskiej karty, dopóki istnieje.

To tyle jeśli chodzi o moje rozważania na temat powrotu do zawodu w Polsce.

Kolejne dni to masa ciekawych postów na temat kreowania rzeczywistości – cudzych nie swoich; zakupienie najmniejszego obrazu świata, który rozmiarami idealnie dopasował się do lewej komory serca i pięknie ją teraz przyozdabia.

Jednym słowem, zamykając pięć dni eksperymentu – obfitość. Aby nie było tak całkiem niedorzecznie i aby eksperyment wyłonił chociaż moje tendencje myślowe, postanowiłam wyróżnić zwycięzcę. Ze wszystkich informacji, zdarzeń, spotkań, wewnętrznych wojen – zwycięskich i przegranych; ze wszystkich w końcu rozważań natury duchowej i amatorsko-filozoficznej, najdłużej w mojej przestrzeni pozostał bohater o znamiennym imieniu Liszaj. Liszaj się pojawił we wtorek, tuż przez rozpoczęciem pracy – absolutnie nie zmaterializował swojej obecności nigdzie na moim ciele, ale w rozmowie przybrał swoją podstępną i nieco zabawną postać. Można było podejrzewać okiem laika jego obecność na nadgarstku moim osobistym, ale nie, to tylko zwykłe uczulenie – może na kwiatki, ale jakoś to nawet nie chce się pomyśleć, skoro te kwiatki pozwalają mi się utrzymywać na poziomie pracownika tymczasowego. Tak więc koleżanka – ale nie ta od chorób ogólnych ale inna, której imienia nie wymienię, bo może nie chce być kojarzona z Liszajem -miała kiedyś coś na szyi, ale w końcu się okazało, że to nie był on, pozostawiając ją już na zawsze w opozycji do siebie – tak więc ta koleżanka popłynęła ze mną w rozważania na temat natury Liszaja, powodując, że ta dość wstydliwa przypadłość – co swoją drogą jest dziwne, że o czymś się mówi, że jest wstydliwe w dobie wiedzy, którą posiadamy na temat świerzbu i grzybicy – stała się przyczyną mojego dobrego humoru.

Co ciekawe wraz z dobrym humorem pojawiła się wibracja wdzięczności, że o Liszaju to tylko w głupich żarcikach mogę wspominać i choć nie była to totalnie czysta wibracja, bo jednak miała swoją konkretną przyczynę, to jednak się wygenerowała. A skoro wygenerowała się wdzięczność to przy okazji rozlała się na halę, w której pracuję, na kwiatki, które pojadą gdzieś w świat obryzgane jej blaskiem no i w końcu wrócą do mojego serca, żeby przypomnieć mi, że nie ma bata, absolutnie żadnej możliwości na tym świecie, żeby nie czuć wdzięczności. I nawet jeśli jest ona trochę jak fala oceanu, ze swoimi przypływami i odpływami, to jednak istnieje. Więc kiedy jest ci ciężko, to przypomni sobie, że można być wdzięcznym również za to, czego się nie ma.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Tjeri dwa lata temu
    Bardzo dobry tekst, który uśmiecha to szczerze, to gorzko (proporcje uzależnione od humoru czytacza). W tego rodzaju pisaniu łatwo popaść w paplaninę i popłynąć, u Ciebie jednak wszystko dobrze wyważone. Przeczytałam z przyjemnością.
    A scenka z przyznawaniem zasiłku... No :)))))
  • BarbaraM Sadowska dwa lata temu
    Dziękuję bardzo.
  • Tjeri dwa lata temu
    A tak w ogóle, szkoda, że nie widać Cię więcej. W sensie także pod utworami innych. Widać, że masz sporo do powiedzenia, fajnie byłoby Cię poznać pod względem komentarzy.
    Pozdrowienia! :)
  • BarbaraM Sadowska dwa lata temu
    Szczerze powiedziawszy to ciężko mi wyrażać opinię o cudzym pisaniu. Jest to dla mnie- na ten moment- zadanie przerastające. Może dlatego, że piszę- względnie- od niedawna. Ale dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi- rozważę. Pozdrawiam
  • Tjeri dwa lata temu
    "Zwrócenie uwagi" brzmi poważnie :D.
    "ciężko mi wyrażać opinię o cudzym pisaniu" — może za poważnie podchodzisz? Ja po prostu piszę swoje wrażenia. Czasem jak nie mam weny, to naprawdę lakonicznie. Część użytkowników podchodzi jeszcze prościej — jednowyrazowe komenty zdarzają się często. Nie są to moje ulubione wpisy, ale autor dostaje choć wiadomość, że ktoś przeczytał. Poza tym, ludzie chętniej komentują kogoś kogo już znają, kogoś kto jest widoczny. I nie mam tu na myśli TWA. :)) Więc na pewno przybyłoby Ci czytelników.
    A! Odpowiadając komuś możesz klikać na "odpowiedź" bezpośrednio pod wypowiedzią. Wtedy ten ktoś otrzyma powiadomienie i nie przegapi Twojej odpowiedzi.
    Dobra, już nie ględzę. Miłego wieczoru:).
  • BarbaraM Sadowska dwa lata temu
    Tjeri o dzięki, faktycznie prościej. Wzajemnie miłego wieczoru

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania