Kiedy milkną słowa
On wraca do domu, jakby nic się nie stało.
Śpiewa, je z jej talerza, przechodzi obok niej jak obok powietrza.
Kiedyś płakała głośno, potem po cichu, a teraz... przestaje...
Często zastanawiała się, jak to możliwe, że ktoś może być tak kochający, czuły, zabawny, oddany rodzinie, traktować ją jak księżniczkę, a w jednej sekundzie stać się kimś zupełnie innym - zimnym, bezwzględnym, obojętnym człowiekiem, który dba tylko o siebie.
Jak to jest możliwe?
Ale to nie był pierwszy raz.
On często po sprzeczce tak się zachowuje.
Potrafi ignorować ją dniami, tygodniami, aż w końcu ona nie ma już siły i wybucha płaczem. Zaczyna do niego mówić, a on... jest opanowany. Mówi, że wszystko jest okay, że ona przesadza, że on nie jest zły- on jest normalny. I że to ona jest problemem.
Kiedy spokojna rozmowa nie przynosi efektu, ona zaczyna krzyczeć, próbując do niego dotrzeć. A on...
uśmiecha się ze spokojem, nazywając ją furiatką.
Pewnego dnia przyszedł do łóżka, próbując zbliżyć się do żony.
Pomimo że pozornie wszystko było w porządku, ona wciąż czuła się zraniona.
Bo kilka dni wcześniej, bez żadnego powodu, on się obraził.
Co prawda trwało to tylko jeden dzień, potem wszystko „wróciło do normy”, jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
A ona tylko chciała porozmawiać o tym, co czuje.
A on powiedział, że ona „lubi drążyć we wszystkim” i „ciągle wracać wspomnieniami”, a on nie ma zamiaru w tym uczestniczyć.
Po tych słowach wyszedł z sypialni bez słowa.
Rano, kiedy wychodził do pracy, nie przyszedł jak zawsze pocałować jej na do widzenia.
Słyszała jego kroki na schodach, ale zamiast zajrzeć do niej, poszedł do sypialni dziecka, przechodząc obojętnie obok pokoju, w którym spała.
Mijały godziny, a on nie zadzwonił.
Zawsze dzwonił w porze lunchu.
Kiedy zbliżała się godzina jego powrotu do domu, jej ciało czuło, że on zaraz wejdzie.
I choć wiedziała, że nie będzie krzyków ani awantury, jej ciało zaczęło reagować inaczej:
ścisk w żołądku, szybkie bicie serca, jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki, mdłości, problemy z oddychaniem...
Czy to atak paniki?
Nie wiedziała.
Ale jedno było pewne: ta cisza ją zabijała.
Kiedy wszedł do domu, lekceważąco rzucił:
- Cześć.
Ale nawet nie poczekał, aż odpowie. Poszedł dalej.
Gwizdał pod nosem jakąś piosenkę, pokazując, że jest w świetnym nastroju.
Wyjął z lodówki zupę, którą wcześniej ugotowała, podgrzał ją w mikrofalówce - dalej gwiżdżąc, jakby nic się nie wydarzyło.
Chociaż ona udawała, że jej to nie rusza, i bez ruchu gapiła się w telefon- nie wiedząc nawet, co czyta -czuła jego obecność, mimo że był w innym pokoju. Jego obojętność była tak wielka, że sięgała ją w drugim pokoju.
Czuła, że to jego wybór, że on jej nie chce, że jej nie kocha, że mogłaby dla niego nie istnieć.
Czuła się okropnie.
Była zła na niego za to, że ją tak traktuje.
„Jak on może?” — myślała.
Przecież jeszcze wczoraj mówił, że ją kocha, głaskał ją po twarzy... a teraz?
Biła się z myślami, próbując to wszystko zrozumieć. Bez skutku.
Może łatwiej byłoby zrozumieć, jak sobie z tym radzić?
Jak nie dawać mu satysfakcji?
Jak nauczyć się żyć swoim życiem i nie czekać, aż książę znowu ją zauważy?
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania