„Kiedy wrócisz”
Czas nie pyta, czy jesteś gotowa. Po prostu płynie — cicho, jak rzeka, która zna swoje przeznaczenie. Minęły lata, odkąd widziała jego twarz, ale wciąż pamiętała sposób, w jaki światło potrafiło zatańczyć w jego oczach. To wspomnienie było jak płomień, który nie chciał zgasnąć, choć dawno przestała dokładać do niego drewna.
Nauczyła się żyć bez niego. A przynajmniej tak mówiła wszystkim. Lecz w nocach, gdy deszcz stukał o parapet, słyszała w tym rytmie jego oddech. Nie tęskniła za nim — tęskniła za sobą z tamtych dni. Za dziewczyną, która wierzyła, że miłość potrafi zatrzymać czas.
Kiedy wrócił, nie było fajerwerków ani wielkich słów. Przyszedł jak wiatr — cicho, z zapachem wspomnień. Patrzyli na siebie długo, jakby próbując odnaleźć w oczach to, co kiedyś zgubili. Nie było już gniewu. Była tylko cisza, która mówiła więcej niż cokolwiek wcześniej.
Przebaczenie nie przyszło nagle. To nie był moment, lecz proces — jak topniejący lód, który z czasem zamienia się w rzekę. Ona zrozumiała, że nie da się wrócić tam, gdzie kiedyś było dobrze, ale można nauczyć się iść dalej, z czułością dla wszystkiego, co było.
Usiedli obok siebie na ławce, w miejscu, gdzie kiedyś planowali przyszłość. Teraz nie planowali niczego. Po prostu byli — dwoje ludzi, którzy przeszli przez własne piekła i znaleźli spokój po drugiej stronie.
Słońce schodziło niżej, malując świat w złoto. Pomyślała wtedy, że może przemijanie nie jest końcem, tylko sposobem, w jaki życie uczy nas łagodności.
Nie musiała go już kochać, żeby zrozumieć, że kiedyś naprawdę kochała.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania