Kilka Dziwnych Przygód Ziomka W Tajemniczym Mieście

"Kilka Dziwnych Przygód Ziomka W Tajemniczym Mieście"

 

gatunek: sny/fantastyka/czas wolny/koleżeństwo/przygoda

 

Średniej wielkości miasto o łagodnym, morskim, wilgotnym klimacie, niedaleko zachodnich wybrzeży Europy. Alternatywna, pozytywniejsza rzeczywistość. Lata 2006-2015. Środek dosyć ciepłego i raczej słonecznego, letniego dnia.

 

Ziomek miał około dwadzieścia pięć lat. Był ubrany w bluzę z kapturem i zamkiem, spodnie dżinsowe oraz buty sportowe, a czasem także w czapkę z daszkiem. Wyszedł ze swojego parterowego, wolnostojącego, jednorodzinnego domu na przedmieściach. Przeszedł obok dwóch kamienic, za którymi rozciągał się porastający łagodne wzgórza duży park, stylizowany na las.

 

Przyszedł do otoczonego ogrodem budynku, przypominającego raczej luksusowy hotel z balkonami i basenem. Na otoczonym kwitnącymi drzewami oraz żywopłotami placu, znajdującym się przed wejściem do wnętrza obiektu, spotkał czterech swoich kolegów-rówieśników i cztery koleżanki-rówieśniczki. Poszedł dalej w głąb budynku. Przeszedł się wzdłuż korytarza i przez krótki odcinek przedpokoju. Wszedł do dosyć dużego gabinetu rekreacyjno-wypoczynkowego, gdzie znajdowały się: meblościanka, szafa, kanapa, duża wieloletnia roślina doniczkowa co sięgała aż do sufitu, łóżko, stół, kilka krzeseł, dwa fotele, stolik do kawy, telewizor, biurko oraz komputer.

 

Na miejscu zastał kolejnych swoich kolegów-rówieśników, także czterech, jak i pięć swych koleżanek-rówieśniczek. Właśnie trafił na imprezę. Leciała muzyka z gatunku dance i disco. Ludzie jedli chipsy cebulowe oraz paprykowe z paczek, pili oranżadę z butelek i tańczyli. Ziomek zatańczył jeden taniec z jedną z koleżanek, zaraz po czym do pomieszczenia wszedł starożytny grecki filozof w charakterystycznej todze ze swojej epoki. Muzyka przestała lecieć. Ludzie już dłużej nie tańczyli. Impreza się skończyła.

 

Na stole leżały trzy paczki po chipsach oraz stały dwie butelki po oranżadzie. Biurko przeobraziło się w kominek, w którym znajdował się ogień, będący aktualnie jedynym, który dalej tańczył, mimo że właśnie zmieniała się rzeczywistość, a świat przechodził do innego wymiaru egzystencji, oraz do następnej epoki. Ziomek zebrał ze stołu puste paczki i butelki, po czym wyrzucił je do kominka, gdzie zostały strawione przez wesoło oraz beztrosko hulający ogień.

 

Nadszedł piękny zachód słońca. Niebo stało się pomarańczowo-czerwone, a chmury przybrały żółto-różowy kolor.

 

Wszyscy oprócz Ziomka oderwali się od podłogi, unieśli się w powietrze, przeniknęli przez ściany i wylądowali na rozległej, słonecznej, kwitnącej łące, gdzie śpiewały skowronki, a także fruwały motyle. Filozof rozpłynął się w powietrzu. Ziomek wyszedł na zewnątrz. Roześmiane owoce i kwiaty radośnie dyndały, zwisając z gałęzi drzew, spomiędzy zrelaksowanych liści, wesoło powiewających na ciepłym, letnim wietrze.

 

Filozof wyszedł z jednej z dwóch kamienic, stojących niedaleko parku. Prowadził na smyczach dwa zmodyfikowane genetycznie krokodyle wielkości jeżozwierzy. Zwierzęta nagle zerwały się ze smyczy i uciekły mu. Biegły szybko jak gepardy. Kierunek, który obrały, to centrum miasta. Wkrótce znalazły się pod budynkiem, w którego ogrodzie relaksował się Ziomek. A ten, na widok nadciągających drapieżników, szybko schował się wewnątrz obiektu. Krokodyle podążyły za człowiekiem. Już prawie doganiały go, gdy otwierał drzwi do gabinetu rekreacyjno-wypoczynkowego, a wtedy nagle stały się łagodne i spokojne. Rozpłynęły się w powietrzu, a filozof, szukający zwierząt po ulicach miasta, również zniknął. Wraz z nimi, przedostał się do jednej z alternatywnych rzeczywistości.

 

Ziomek postanowił wrócić do domu. Kiedy przechodził obok dwóch kamienic, znajdujących się bardzo blisko parku, nadszedł bezchmurny wieczór. Kiedy mężczyzna mijał drugi z budynków, zauważył dużego czarnego psa o czerwonych, świecących oczach, a wielkiego chyba jak koń. Człowiek cofnął się o dwa kroki i ukrył za kamienicą. Kiedy wyjrzał, niecodziennego oraz niepokojącego, groźnie wyglądającego zwierzęcia już nie było. Zaciekawiony nietypową sytuacją Ziomek poszedł sprawdzić, czy dziwny stwór nie postanowił zakraść się z drugiej strony. Zobaczył jednak tylko, jak tajemnicze stworzenie poszło w głąb parkowego lasu i zniknęło pośród gęstwiny drzew. Mężczyznę nagle ogarnął silny, nie dający się wytłumaczyć oraz trudny do powstrzymania, przypływ wielkiego lęku i przerażenia.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Narrator 24.03.2021
    Kunsztownie opisane sceny ze świata fantazji. Gdybyś zdradził co należy zażyć, żeby coś równie niesamowicie pięknego się przyśniło, zrobiłbyś fortunę. 5.
  • Piotrek P. 1988 24.03.2021
    Co zażyć? Nie wiem XD. Dziękuję za wesoły i inspirujący komentarz, pozdrawiam :-)
  • illibro 24.03.2021
    Wielki pies gdzieś grasuje i świeci oczami
    . tera będę się bał chodzić nocą po lasach, co często robię. Twoje malunki słowne są bardzo sugestywne, oj bardzo.

    Pozdro:)
  • Piotrek P. 1988 24.03.2021
    Przypomniały mi się piękne, wesołe i przebojowe lata 2004-2019. Dziękuję za komentarz, który przywołał mi dużo dobrych wspomnień. Chodzi o motyw z chodzeniem nocą po lasach. Pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 28.03.2021
    Piotrek P.1988
    Twoja niepowtarzalna specyfika w tworzeniu światów, okoliczności i dziwów przedziwnych, ma się nadal całkiem dobrze.
    Muszę kiedyś jak coś mnie napadnie, podjąć próbę,"podróbki" tekstu Piotrka P:))
    Pozdrawiam:))↔%
  • Piotrek P. 1988 28.03.2021
    Dziękuję za ocenę i inspirujący komentarz, zachęcający do dalszej opowiadaniowej eksploracji świadomości oraz podświadomości. A "podróbka" w Twoim wykonaniu na pewno byłaby bardzo ciekawą sprawą. Jestem na tak, pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania