„Kill Bill” - czyli kolejny dzień ostatniej prostej

Na końcu satyry pytanie konkursowe dla czytelników.

Zapraszam do lektury:

 

Godzina 20:00 – gabinet Prezesa Baczyńskiego:

 

– Panie prezesie, przyszli panowie z TVP – oznajmiła sekretarka, wchodząc bez zapowiedzi do gabinetu.

– W porządku, niech wejdą! - odparł prezes Baczyński, odrywając się niechętnie od lektury „Wielkiej szachownicy” Brzezińskiego.

– Dobry wieczór szanowny panie prezesie. Dziękuję, że znalazł pan dla nas czas – przywitał się jeden z dwóch gości, podsuwając jednocześnie maseczkę pod same oczy.

– Witam panów, co nowego w naszych sprawach? - odrzekł lekko zniecierpliwiony prezes Baczyński.

– Pozwolę sobie zacząć od dowcipu, który usłyszeliśmy na bankiecie w Ministerstwie Zdrowia…, jeśli oczywiście zechce pan prezes posłuchać?

– Dobrze już, mów pan! - odburknął lekko już zirytowany Baczyński.

– Dziękuję panie prezesie. Czy wie pan prezes zatem, jaki był w minionym roku ulubiony film „antyszczepionkowców”?

– Jaki? - zapytał Baczyński z nieskrywanym zdziwieniem, zaskoczony formułą żartu.

– A więc, … panie prezesie, był nim … „Kill Bill”! - zakomunikował, oczekując na reakcję prezesa. Po czym nastała krótka cisza, przerwana jedynie parsknięciem drugiego z gości. Cisza przedłużała się, a razem z nią atmosfera w gabinecie stawała się coraz bardziej niezręczna. Po chwili Baczyński wyprostował się znad biurka, a następnie wydobył z siebie:

– Jak?! Co pan powiedział? Zaraz? … Ha, ha, ha …, dobre! Tak trzymać panowie. Trzeba ośmieszać tych dywersantów. Są dla nas niebezpieczni! - po czym dodał przyciszonym głosem - a zarazem potrzebni - druga część zdania wprawiła gości w niemałe zdumienie, ale nie śmieli dopytywać, co prezes miał na myśli.

– Panie prezesie, przynieśliśmy raport dotyczący czasu antenowego, o który pan prezes prosił – odezwał się nieśmiało drugi z gości, poprawiając jednocześnie zaparowane przez „maseczkowy” oddech okulary, które po raz kolejny tego dnia nie chciały podporządkować się reżimowi sanitarnemu.

– Dobrze! I jak wyniki? - zapytał poddenerwowany prezes.

– Bardzo dobre. W ostatnim kwartale poglądy zwolenników Narodowego Programu Szczepień i osób popierających zaostrzenie regulacji sanitarnych zdecydowanie dominowały w debacie publicznej prezentowanej w naszych mediach. Proporcje kształtowały się na poziomie 93 do 7 procent na niekorzyść „antyszczepionkowców” - wyrecytował z dumą, zapominając o wcześniejszych niedogodnościach oddechowo – wzrokowych.

– Ile?! - wykrzyknął zdumiony Baczyński, po czym dodał – Czy wyjście tam na Woronicza zupełnie oszaleli? Czy myślicie, że wszyscy ludzie są takimi idiotami?! - spojrzał na rozmówców surowym wzrokiem. Po chwili kontynuował – Nawet Władimir Władimirowicz daje opozycji więcej głosów w wyborach prezydenckich, niż wyście dopuścili do głosu w naszych mediach narodowych!

– Jak to panie prezesie? - wycedził, ledwo słyszalnym głosem oniemiały ze zdziwienia gość w okularach.

– Dobrze, skończmy już te dyrdymały – zakomenderował prezes, po czym zapytał – a jak wyniki dotyczące pozostałych stacji?

– Panie prezesie, nie mamy szczegółowych danych, ale na pewno głos „antyszczepionkowców” nie przekroczył nigdzie 10 procent – zakomunikował gość z lekkim uśmiechem.

– Dobrze już, a co z tzw. „mediami niezależnymi” i materiałami przesyłanymi w Internecie przez „antyszczepionkowców”?

– Panie prezesie, nie ma z tej strony żadnego zagrożenia. Nasi bardzo skutecznie się tym zajęli - mówił odzyskując pewność w głosie.

– Co ma pan na myśli? Mów pan jaśniej! - odpowiedział Baczyński.

– Pomysł z użyciem organizacji fact-checkingowych okazał się strzałem w dziesiątkę. Struktury te wyszukują wszelkie materiały kontrowersyjne z naszego punktu widzenia i analizują je szczegółowo, po czym dyskredytują te treści, łącznie z osobami, które je prezentują.

– Proszę o więcej szczegółów.

– Jest kilka takich organizacji, które wspieramy. Oczywiście organizacji niezależnych. Prym wiedzie wśród nich stowarzyszenie „Pedagog”. Wyszukał je jeden z naszych – zakomunikował z dumą gość.

– Co to za stowarzyszenie? - zapytał zaciekawiony prezes.

– Prowadzili do tej pory jakieś projekty edukacyjno – społeczne. Dostawali granty na swoją działalność. Nie uwierzy pan prezes od kogo?

– Mów pan! - odburknął prezes z pewną irytacją w głosie.

– Od Fundacji Batorego i z Ambasady Stanów Zjednoczonych – odparł gość z zauważalnym podziwem dla własnej wiedzy i przenikliwości, po czym dodał – Od pewnego czasu wspieramy ich także my.

– W jaki sposób?

– Poprzez projekty społeczno – edukacyjne finansowane z funduszy celowych.

– Interesujące. Dobra robota panowie. Tak trzymać. Muszę już panów pożegnać. Obowiązki wzywają - zakomunikował prezes.

– Oczywiście panie prezesie. Dziękujemy za poświęcony nam czas. Do widzenia – pożegnali się goście, po czym wyszli z gabinetu.

 

Baczyński tylko skinął głową w ich stronę, chwytając ponownie odłożoną lekturę.

 

W tym samym czasie - Komenda Główna Policji:

 

– Jest stary? - zapytał niepewnie oficer w średnim wieku wchodząc do sekretariatu komendanta.

– Jest, ale lepiej mu teraz nie przeszkadzać. Ogląda znów „13 posterunek”. Musi być nieźle wkurzony, bo zawsze to włącza, jak dadzą mu w kość ci na górze – zakomunikowała beznamiętnie sekretarka komendanta.

– Ok. To lepiej poczekam – po czym usiadł na jednym z krzeseł ustawionych przed biurkiem sekretarki i ćwiczył pod nosem swoje wystąpienie. Po kilkunastu minutach, wyrwany z myśli o swoim ważnym zadaniu, przeplatanych marzeniami o kolejnej belce na pagonach, spojrzał na sprawcę zamieszania, czyli zegar z kukułką, która kolejny raz tego dnia postanowiła przypomnieć światu swój ponadczasowy numer „… kuku, kuku, kuku ...”

– Wiesiek, wejdź w końcu do niego! Możesz tak czekać jeszcze godzinami – syknęła sekretarka, nie przerywając piłowania paznokci. Oficer zerwał się z krzesła i stanąwszy na baczność przed sekretarką, skierował się w stronę drzwi gabinetu komendanta.

– Szefie, przyszyły informacje z poszczególnych miast w sprawie dzisiejszych protestów „antyszczepionkowców” - zaglądając przez uchylone drzwi, wyrecytował jednym tchem przygotowywane od rana zdanie.

– Wejdź Wiechu. Czy ten film nie jest piękny? Pamiętasz, jak wchodził do telewizji? Jak na każdy kolejny odcinek czekało pół komendy? Byliśmy wtedy tacy młodzi – komendant

zwrócił się do oficera spokojnym głosem, a następnie krzyknął znienacka - Wróć! Ja byłem młody, a ty byłeś smarkaczem.

– Tak, szefie. Tak było – odpowiedział pogodzony z losem oficer.

– I jeszcze ten aktor. Klasa sama w sobie. I teraz przypadł mu jeszcze pod koniec kariery taki zaszczyt. Bycie ambasadorem kampanii szczepionkowej – dodał komendant nie kryjąc wzruszenia.

– Racja szefie.

– Ale ten jego brat, ten zakała. Jak on miał? Tak się dał rozegrać, z tymi wszystkimi celebrysiami. Ci ze służb to nieźle wymyślili. Dwie pieczenie. Zemścili się na „Warszawce” za krytykę władzy, a równocześnie dostali darmową kampanię szczepionek. Mistrzostwo świata. Ale dobra już! Do rzeczy. Zdaj raport Wiechu! Mów co się działo.

– Tak jest! A więc, szefie... - oficer rozpoczął od dawna ćwiczony odczyt.

– Stop! Tyle razy ci mówiłem, że nie zaczynamy zdania od „a więc” - przerwał poirytowany komendant – Mówią, że masz mnie kiedyś zastąpić Wiechu, więc nie możesz ciągle robić takich gaf!

– Przepraszam szefie.

– Dobra, do rzeczy!

– A więc, szefie z większości raportów wynika, że na wiecach protestacyjnych panował chaos. Głos zabierali często jacyś przypadkowi, dziwni ludzie. Mówili o dziesiątkach różnych spraw, np. o pedofilii, wieżach 5G, czipach, Amerykanach, czy Żydach. Oprócz haseł antyszczepionkowych pojawiało się wiele tego rodzaju wypowiedzi. Skandowano hasła faszystowskie, antysemickie i pełno teorii spiskowych. Nie widać tam prawdziwych liderów, jasnej i klarownej wizji, czy też sposobów, w jaki uczestnicy protestów chcieliby zrealizować swoje postulaty - kończąc odczytywanie spojrzał dumnie na komendanta.

– To wszystko?

– Chyba tak szefie – odpowiedział niepewnie sprawozdawca.

– Dobrze. Góra powinna być zadowolona. Jeszcze jedno. Czy użyto naszych źródeł w tłumie?

– Właściwie to nie, szefie. Nie było raczej takiej potrzeby. Sami protestujący robili czarną robotę. Może w kilku miejscach nasi krzyknęli parę haseł, które pociągnęły tłum i oczywiście pozwoliły zapełnić kajety pismaków, o co nam przecież chodziło.

– Co na przykład?

– No to co zawsze w takich sytuacjach, standard, hasła typu: „To jest Polska, a nie Polin” i inne takie budujące właściwy kontekst.

– Dobre. Raport przyjęty. Możesz odejść – zakomunikował beznamiętnym tonem komendant i zatopił się we własnych myślach, planując z satysfakcją kolejne ostro zakrapiane spotkanie z szefostwem MSW, podczas którego to on będzie rozdawał karty.

 

Dwie godziny później w gabinecie prezesa Baczyńskiego:

 

Baczyński niechętnie odłożył studiowane od rana dzieło Brzezińskiego. Dyscyplinując się, chwycił ponownie raport przyniesiony tego wieczoru przez gości z TVP. Usiadł w pozycji półleżącej za biurkiem, po czym spojrzał zmęczonym wzrokiem na przymocowane do biurka niewielkie popiersie Józefa Piłsudskiego. Przymykając oczy, osuwał się coraz bardziej w fotelu, po czym wymamrotał w końcu ledwo słyszalnym głosem, niby w śnie, niby na jawie:

– Marszałku..., szanowny marszałku. Ci kretyni naprawdę wierzą, że naszym największym problemem są niezaszczepieni. Gospodarka i finanse ledwo zipią. Ten system może w każdej chwili runąć. Zasypujemy dziury świeżo drukowanymi pieniędzmi. Cały temat z covidem to kompletny chaos. W rzeczywistości nikt nie ma na to wpływu. Wszystko czego się podejmujemy przynosi odwrotny skutek. Gdyby nie ci biedni „antyszczepionkowcy”, to byłoby prawdopodobnie po nas. Zawaliłby się pewnie cały obecny establishment rządzący na zachodzie. Ludzie zorientowaliby się o co w tym wszystkim chodzi i że dali się zmanipulować, zresztą tak jak my na początku tego całego cyrku. Teraz nie mamy wyjścia. Musimy grać w ich grę, bo ludzie nam tego już nie wybaczą, jak odkryją prawdę. Na razie mamy jeszcze spokój, bo straszymy ludzi chorobą i śmiercią, a zwalamy wszystkie niepowodzenia na „antyszczepionkowców”. Co my byśmy bez nich zrobili. Na szczęście nie są dla nas żadnym zagrożeniem. Gramy kartami spreparowanymi przez to całe żydostwo i na razie to wystarcza... Marszałku, boję się tak naprawdę tylko..., - ważył w sobie chwilę, po czym wykrztusił z siebie z pewnym oporem – tylko zaszczepionych …, zawiedzionych zaszczepionych, którzy w końcu dopuszczą do siebie prawdę, jak zostali zrobieni w ciula. Marszałku..., mało kto oprócz ciebie rozumie, w jak trudnej sytuacji się znaleźliśmy. Prawdziwym rezerwuarem, zarzewiem buntu, są zawiedzeni zaszczepieni, a nie ci biedni ludzie, których można ignorować, obśmiewać i bezkarnie lekceważyć.... Tylko ty mnie rozumiesz marszałku – po czym zupełnie zasnął i począł śnić o potędze „Trójmorza i własnej wizycie w Waszyngtonie, gdzie na jego cześć oklaski wznosił Kongres amerykański...

 

Konkurs: Kto z czytelników odszyfrował kim jest prezes Baczyński? Odpowiedzi proszę wpisywać w komentarzach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania