Kim jesteś?

Miłe było takie leżenie w ciszy, ale zdecydowanie nieprzyjemne byłoby spotkanie się ze wzrokiem rodzica, który uchyla drzwi. Nieważne którego.

Ale taki budzik, to ja bym mogła mieć - pomyślałam patrząc w zielone oczy. Źrenice nie były ogromne przez ilość wpadającego światła i zbyt jasne zasłony. Wokół nich, widać było ciemniejsze plamki, które układały się jak promienie słońca. Słychać było tylko nasze oddechy. Chwilowo.

- Nela, wstałaś? - usłyszałam głos mamy, która chyba wychodziła po schodach. Tak, nie miała miłych metod budzenia. Jednak była niedziela, więc nie musiałam zasuwać do szkoły. Nigdy nie budziła mnie w weekendy. Podejrzane.

Wymieniając porozumiewawcze spojrzenia, Iwo zerwał się i wsunął się pod łóżko.

Miał szczęście, że było tam miejsce, bo dwa lata temu drewno stykało się z podłogą.

- Nie śpię - odkrzyknęłam spuszczając trochę kołdrę. Zadbałam, żeby nie było go widać pod żadnym kątem od strony wejścia. Drzwi uchyliły się, zawitała w nich mama. Rozczesała włosy i wyglądała, jakby była połowa dnia. W rękach trzymała kupkę materiałów.

- Coś się stało? - zapytałam udając zaniepokojenie.

- Nie, ale wiedziałam, że nie śpisz tak długo i chciałam cię spytać o ten huk w nocy.

- Zapomniałam zamknąć okna i kiedy sobie przypomniałam, to wiatr zrobił swoje.

Mruknęła coś i widać było, że mi nie wierzy.

Miała taki wyraz twarzy, jak przy mówieniu o piątce z matmy. Podejrzliwy wzrok, który przekazywał jak rentgen, wykrywając co jest kłamstwem.

- Wyprałam już twoje rzeczy, rozłóż sobie wszystko do szafy - na początku myślałam, że przyszła tylko po to, ale się myliłam.

- A propos, aż przypomina mi się, jak gadałaś z tym chłopakiem na laptopie, Kubą, jeśli dobrze pamiętam. Wygoniłaś mnie od razu. Aż dziwne, że mi go nie przedstawiłaś...

Miałam ochotę jęknąć i przyłożyć poduszkę do twarzy. Dziękuję mamo. Zniszczyła mi tym dzień. Tym bardziej, że my do końca nie byliśmy razem, a później będę musiała się tłumaczyć.

Czasami była jakby wredna i wydawało mi się, że ona wie, że ktoś inny jest w pokoju.

- Nie wracajmy do tego - przerwałam spokojnie.

- Powspominać nie zaszkodzi - odparła i uśmiechnęła się stawiając stos ubrań na pościeli.

- Chętnie bym z tobą porozmawiała na takie tematy, córciu, jesteś już prawie dorosła.

Tym razem jej przemowę zakłóciło donośne, niekontrolowane kichnięcie. Coraz lepiej! - wiwatowała jakaś komórka mojego mózgu, która została zabita po sekundzie przez resztę. Mama chrząknęła dwuznacznie. - Na zdrowie - powiedziała kierując wzrok w stronę, od której słychać było "apsik".

- Dziękuję - wywlókł się po chwili spod mebla zakładając ręce za plecy. Otrzepał się, czysto tam nie było. Na szczęście miał podkoszulek i krótkie spodenki. Zagwizdałam niezręczną melodyjkę w głowie. Moja rodzicielka w ciszy oczekiwała wyjaśnień. Tylko taty tu brakowało.

- To ten, tak... sprawdzałem, czy Nela ma czysto pod łóżkiem, kurz zawsze się gdzieś wciśnie... -wyjaśniał poważnie, a ja tylko czekałam na wypuszczenie parsknięcia ze śmiechu. Tylko nie wiedziałam, kto wybuchnie pierwszy.

- To nie przeszkadzam, jak będziesz jeszcze tak miły, to możesz porozwieszać ubrania za nią - posłała uśmiech i zniknęła za drzwiami. Uciekła, jak od problemów, które zaczynają nas gonić.

Wiedziałam, że on zacznie. I tak się stało.

- Kuba, tak? Dużo mi opowiedziałaś - słychać było obrażony ton. Już nie był taki misiowaty.

- Nie wracam do rzeczy, które zostały zakończone - odpowiedziałam hardo, ścieląc łóżko. Zaczęłam wkładać ubrania do półek.

- Mam prawo wiedzieć kim jest ten cholerny Kuba - kontynuował podchodząc. Nie było mi już przyjemnie. Milczałam.

- A może było ich więcej?! - podniósł głos, a ja odruchowo spojrzałam na drzwi. Czułam, że ktoś zaraz do nas wparuje i podgrzeje atmosferę.

- Za kogo mnie masz Iwo? - zapytałam odwracając się w jego stronę. Miałam ochotę zacząć robić mu wykład, że się nie znaliśmy, że nie wiedziałam. I tak to nic nie znaczyło. Ale nie mogłam. Nie chciałam nic mu wygarniać, że za bardzo na mnie naskakuje. Nie chciałam sprawić mu przykrości, a jak widać, już informacja o dobrym koledze wywołała skrajne emocje.

- A ty? Przyznaj się, ile ty miałeś panienek?! - złość wypełza z moich ust, jak paskudna żmija, wiła się w mojej głowie, a w końcu wylazła złowrogo na powierzchnię.

Gdzieś miałam już wszystkich. Niech pół miasta się zejdzie i posłucha - pomyślałam i zacisnęłam pięści. Nie miałam pojęcia, czy to przez cząstkę zazdrości, gdy wyobraźnia podsunęła mi obrazy mojego chłopaka w żeńskim towarzystwie. Ta sama siła nami targała podczas tamtej chwili.

- Jesteś moja. I moją pozostaniesz, jako pierwsza i ostatnia - spoglądałam chwilę na niego, ale nie mogłam patrzeć mu w oczy. Może to dlatego, że do moich zaczęły napływać skąpe łezki.

- Wiesz co? Może przesadzam, ale po prostu się martwię. Jestem ci niepotrzebny? Dobra, odejdę.

I złamiesz serce sobie i mnie - pomyślałam od razu. - Pomyśleć, że burzę rozpętała kropla matki. - Nie chcę, żebyś odchodził - czułam jak głos próbuje przedrzeć się przez moje gardło.

Struny głosowe zadrżały, czekając jakby na jego ruch. - Ja też nie chcę - znalazł się przy mnie i objął. Wtedy słona łza zmoczyła jego koszulkę.

Wystarczyła jeszcze jedna, a po chwili już ochłonęliśmy. Czułam jednak, że ten temat jest jeszcze nieskończony. Zaproponowałam mu, żeby został na śniadanie, chcąc wywiesić białą flagę.

Tak właśnie podpowiadało mi serce, nie miałam ochoty wyganiać go, żeby jechał z powrotem. Poszłam do łazienki, chłopak po mnie i wyminęliśmy się w przejściu. Ubrałam się w czasie kiedy on był w środku i zeszłam na dół. Zaczęłam szykować dwa omlety, bo byłam pewna, że reszta domowników już zjadła śniadanie.

Iwo zszedł w dżinsach, o dziwo wziął sobie ubrania. On wszystko miał zaplanowane.

Usiedliśmy razem i konsumowaliśmy w spokoju do czasu, gdy mama pojawiła się i wypaliła do mnie: - Spakowałaś się już do szkoły?

Miałam ochotę krzyknąć, że nigdzie nie idę, ale ona nie przyjmowała odmów. Mój przeznaczony także, miałam ochotę zobaczyć, jak się kłócą, ale wolałam tego uniknąć. Dostałby ujemne punkty reputacji w tym domu. I nie byłoby mowy o żadnej wyprowadzce.

- Jeszcze nie, ale zaraz to zrobię, podwieziesz mnie jutro? - spytałam kobietę. Nawet nie patrzyłam w stronę chłopaka. Byłam pewna, że się później sprzeciwi.

- Ja cię zawiozę - wtrącił się, wstał i zaniósł talerz do kuchni.

Szykowała się zabawa - czułam to.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Tjeri 9 miesięcy temu
    Całkiem sprawne pisanie. Wprawdzie taki fragment (nie wiem czy to początek czy tylko migawka), ciężko ocenić jako całość. Ale jako wprawka/wyimek przedstawia się pozytywnie.
    Jest parę drobnych usterek, ale nie rażą jakoś szczególnie i nie psują odbioru całości.
    Co do fabuły, budowania bohaterów i oddania ich rzeczywistości, to zbyt mało by wyrobić sobie zdanie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania