Kinga i więzień

Kinga Pająk była czterdziestoletnią kobietą o długich czarnych włosach i pełnym biuście.

Mieszkała w Debrznie, gdzie od lat pracowała jako strażniczka więzienna.

Tego dnia obudziła się o dziewiątej rano, chwilę poleżała, po czym wstała i założyła białą bluzkę i minispódniczkę.

Następnie udała się do kuchni, gdzie przygotowała sobie śniadanie i kanapkę do pracy. Po jedzeniu wyszła z mieszkania, wsiadła do białego BMW i odjechała.

Po dotarciu na miejsce zatrzymała samochód na parkingu przed więzieniem, wysiadła, ruszając w stronę służbowych drzwi.

Strażnik, który przy nich stał, otworzył jej drzwi.

— Część ,Piotrek.

— Cześć, Kinga. Co słychać?

— Wszystko po staremu.

Szatnia, w której się znajdowała, była małych rozmiarów, a pod ścianą stał rząd blaszanych szafek.

Po przebraniu się w mundur udała się do gabinetu szefa. Stając w drzwiach, powiedziała:

— Chciał pan mnie widzieć?

— Tak. Dziś ma zostać do nas przywieziony nowy więzień. Chcę, żebyś tego przypilnowała.

— Ale dlaczego ja?

— Bo jesteś atrakcyjna i na pewno sobie łatwo poradzisz.

— Dziękuję.

— Tu są dokumenty tego więźnia.

Wzięła teczkę i udała się do pokoju strażnika, gdzie usiadła przy biurku i zaczęła przeglądać akta. Jej uwagę przykuła fotografia włożona między kartki.

Niezły z niego przystojniak, pomyślała.

Przez otwarte okno usłyszała hałas dochodzący z dziedzińca. Natychmiast wybiegła z więzienia i zobaczyła, że na dziedzińcu panuje zamieszanie.

— Co się dzieje?

— Ach, Kinga daj spokój. Wstyd się przyznać, ale więzień nam zwiał.

— Co takiego? Ten groźny przestępca, co miał dziś do nas przyjechać Wam uciekł?

— No tak ten sam.

Poszukiwania zbiegłego więźnia trwały cały dzień, ale nie przyniosły żadnego skutku. Bandyta zniknął jak kamień w wodę.

Wracając do pokoju dla strażników, zauważyła jakiś ruch, wyciągnęła pistolet i ruszyła w tamtym kierunku.

Po przeszukaniu całego więzienia, na koniec sprawdziła salę odwiedzin. Właśnie miała wyjść, gdy nagle kontem oka dostrzegła cień za plecami.

Odwróciła się i zobaczyła przed sobą mężczyznę ze zdjęcia. Z lubieżnym uśmiechem wpatrywał się w nią. Stała jak sparaliżowana, z pistoletem w dłoni.

Mężczyzna powoli ruszył jej stronę, a ona wciąż nie mogła się ruszyć.

— Stój, bo strzelę!— krzyknęła.

— Nie strzelisz, bo mnie pragniesz — powiedział mężczyzna.

Do diabła Kinga weź się w garść — zrugała sama siebie w duchu.

— Nie ruszaj się ani kroku! — krzyknęła.

— Mogę się założyć, że masz mokre majtki — odparł.

— Za kogo ty się uważasz, żeby tak do mnie mówić? A teraz ręce do góry i na kolana bez żadnych sztuczek.

Bandyta posłusznie wykonał jej polecenie. Zaszła od tyłu, chcąc założyć mu kajdanki, lecz on gwałtownie wstał i spojrzał jej prosto w oczy.

— Ładnie mnie stąd wyprowadzisz — szepnął jej na ucho.

— Jak niby mam to zrobić? Znajdujemy się przecież we więzieniu, gdzie roi się od strażników.

— Nie wiem... niech pani strażniczka coś wymyśli.

Zaczęła chodzić, po cali w tę i z powrotem, zastanawiając się jak z tego wybrnąć.

— Już wiem. Pójdę do komendanta i powiem, że źle się czuję — informuje bandytę.

Wyszła z pokoju i udała się na rozmowę z szefem. Godzinę później wróciła do więźnia i wręczyła ubranie wzięte z suszarni.

Ten przebrał się, po czym dyskretnie wyprowadziła go z więzienia. Czterdzieści minut później zatrzymała się przed blokiem, w którym mieszkała. Następnie wysiedli i pośpiesznie udali się to kobiety mieszkania, po wejściu do środka zamknęła drzwi.

— Prześpisz się na kanapie w salonie.

W czasie, gdy ścieliła posłanie, on brał prysznic w łazience. Spojrzała w stronę drzwi łazienkowych, bo zdawało jej się, że coś usłyszała — a tam stał jej gość, kompletnie nagi.

Zmierzyła go z góry na dół, a jej wzrok zatrzymał się na przyrodzeniu. Poczuła na całym ciele falę

— Jak ci na imię?— zapytała.

— Marcin, a tobie?

— Kinga.

— Chcę ci podziękować za pomoc w ucieczce.

— Później to zrobisz pewnie jesteś głodny?

— Trochę.

— Zaraz zrobię coś do jedzenia.

Kinga po tych słowach opuściła salon. W kuchni podeszła do lodówki, z której wyjęła masło, kiełbasę oraz chleb.

Po chwili w kuchennych drzwiach stanął mężczyzna, a kobieta go zauważyła i dłonią wskazała krzesło. Ten usiadł bez słowa.

— Chcesz kanapkę z kiełbasą, czy serem?

— Obojętnie.

Kobieta posmarowała dla niego i dla siebie chleba.

— Smacznego.

— Smacznego.

Mężczyzna połknął swoją kanapkę w jednej chwili, a po posiłku wrócił do salonu, gdzie usiadł na brzegu kanapy. Kinga poszła za nim i przysiadła obok niego.

Marcin przez chwilę na nią patrzył, a potem zaczął rozpinać guziki jej bluzki. Po chwili była już w samym staniku.

Dłonią głaszcze ją po plecach. W pewnym momencie poczuła jak odpina stanik, który odpada na łóżko. Zasłaniając biust, poderwała się z łóżka. Marcin podszedł do niej i popchnął na łóżko, przez co upadła.

Spódnicę zadarł do góry i ściągnął majtki.

— Odwróć się na brzuch — poprosił.

Kobieta wykonała jego polecenie.

— Grzeczna dziewczynka.

Kobieta postanowiła go trochę podrażnić. W tym celu uklękła na kolanach, plecami do niego i wyprostowała się, a dłoń położyła na pośladku.

Mężczyzna, patrząc na nią, poczuł jak ręcznik robi parawan. Podszedł do niej i dał solidnego klapsa pośladek. Kochali się tak przez całą noc, a potem nad ranem jeszcze raz.

Rano, gdy mój kochanek spał, pojechała do pracy, gdzie złożyła wypowiedzenie. Po powrocie do mieszkania spakowała się. Potem złapała Marcina za rękę i wyszła z mieszkania, po czym wsiedli do auta i odjechali.

 

.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Namietny dotyk 4 miesiące temu
    Kinga i więzień to też jest mój stary tekst który przedwczoraj poprawiłam wspólnie z moim osobistym korektorem chatbgt. Ja poprawiałam a ja go się pytałam czy jest dobrze i wtedy on mi mówił co mam poprawić

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania