Kinia
Do Kini jechaliśmy długo, z przesiadkami, a później wchodziliśmy po schodach. Jej dom był ciemny i ciężki. Ogromny stół, masywne krzesła, wąskie okna. Jeździliśmy jesienią i zawsze po drodze zapadał zmrok.
Ciężki był czas spędzany u Kini, bo trzeba było czekać, aż się już będzie mogło pójść. Patrzyłam wtedy na stół, krzesła i okna. Patrzyłam też na czarną lalkę, która siedziała na trzydrzwiowej szafie.
– Tato, czy Kinia może zdjąć lalkę?
– Jaką lalkę?
– Tę z szafy.
– Zapytaj.
– Ty zapytaj.
Kinia bardzo niechętnie sięgnęła po lalkę. Posadziła ją na brzegu łóżka:
– Ale możesz na nią tylko patrzeć.
Kinia nie miała zaufania do dzieci. Pewnie dlatego, że sama ich nie miała. Męża też nie miała, chociaż – miała. Nikt go nigdy nie widział, ale on był.
– Jest Andrzej?
– Nie ma.
– A kiedy był? A kiedy będzie?
– Był, był, ale – znowu go nie ma. Ale będzie, będzie.
Andrzej grał na skrzypcach i jeździł na koncerty.
– Na koncercie?
– Tak. I to daleko.
Lalka siedziała na łóżku, ja na podłodze, dorośli na krzesłach.
Jesteś córeczką Kini – mówiłam w myślach do plastikowej Murzynki, a ona miała ręce wyciągnięte do przodu i patrzyła na szafę. Twój tatuś, Andrzej, gra na skrzypcach. Pamiętasz? Byliście w Afryce. Stamtąd się wzięłaś. Andrzej ma kapelusz i garnitur, ma gruby nos, grube zmarszczki i ładny głos, ale kiedy gra – nic nie mówi. Żyrafy zrywają liście, a lwy patrzą na żyrafy. Murzyni, tacy jak ty, w spódniczkach z żółtych frędzelków z zasłonki od sypialni, siedzą na łóżkach i słuchają. Jedna para tęskni za swoją lalką. A ty jesteś u Kini.
– Jakie niebieskie oczy – śmieje się tato, biorąc lalkę i prostując jej nogi. Ale Murzynka nie chce stać. Ani oparta o łóżko, ani o krzesło, ani o szafę.
Kinia nie śmieje się, że lalka się przewraca. Kinia jest prawie niemową. Mówi tylko na początku i na końcu. „Witajcie, kochani, nie ma Andrzeja”. „Dobranoc, kochani, wpadnijcie znowu, może będzie Andrzej”.
Na przystanku okazuje się, że autobus przyjedzie albo nie, bo został już tylko jeden.
Tato śmieje się i mówi, że dzisiaj wracamy taksówką. Mama nie zgadza się. Mówi, że tato ma zielono w głowie, i skąd nagle tyle pieniędzy, i mogliśmy wcześniej wyjść, a teraz to poczekamy.
Tato bierze mnie na ręce i szepcze do ucha: Chcesz już spać? Jedziemy taksówką?
Pomarańczowe i żółte światła ozdabiają czarną ulicę i zamieniają się w gwiazdy, które płyną razem z nami na postój.
Komentarze (38)
Od strony technicznej nieco - warto dywizy zamienić na półpauzy albo pauzy.
A tak, to więcej nie wyłapałam. :P
Pozdrawiam!
Teraz zwykle daje się dziecku smartfon i sobie w nim siedzi, nie przeszkadzając dorosłym. Nie prosi o lalki, porcelanowe słoniki czy łyżkę do butów ? Ale za jakiś czas nie będzie czego wspominać, chyba że niebieską poświatę ekranu.
Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle z życia skradł
Ja mam w swoim komputerze taką zakładkę: Ulubione, jest ona niestety coraz dłuższa, a ja coraz rzadziej do niej zaglądam, bo ciekawi mnie ciągle coś nowego. Ale mam też w głowie taką zakładkę, i o wiele częściej mi się otwiera ta w mojej głowie. Póki co - dużo pamiętam. A najwięcej tego, co nikomu nie jest potrzebne, a dla mnie - jest :) To są w większości głupoty :)
Ale ogólnie rzecz biorąc to normalne, bo czasy się zmieniają. Dlatego ludzie nie mogą żyć zbyt długo, bo w końcu nie nadążą z przystosowywaniem się :)
A jeśli można: co masz zapisanego w Ulubionych jako pierwsze?
Ja mam wpisaną Nieszufladę. Jedenaście, czy nawet więcej lat temu, zaglądałam tam często. Czytałam wiersze, komentarze, recenzje. Odkrywałam dużo dobrego dla siebie. Nie spodziewałam się wtedy, że sama odważę się zarejestrować na jakimś portalu, a jednak - stało się.
Pewnego dnia w moim regionalnym radiu, w czwartkowej audycji literackiej, której sobie słuchałam o godz. dwudziestej we czwartki, dziennikarz podał namiary na ciekawy konkurs poetycki, organizowany przez inny portal, przez Fatamorganę. Temat był intrygujący. Trzeba było nawiązać w nadesłanym utworze do tajemniczego powiedzonka ludowego: "nim słońce wzejdzie, rosa oczy wyje". A ja miałam taki dziwny wiersz... Nosił tytuł "paprocie". Pasował mi do tematu. Wysłałam go, zdobyłam drugie miejsce. I dopiero jak przyszedł list z informacją o nagrodzie, zajrzałam na tę Fatamorganę. A tam dyskusja o nagrodzonych wierszach. i wszyscy laureaci, oprócz mnie, rozmawiają na forum. Ktoś westchnął: Ach, żeby się jeszcze ujawnił autor drugiej nagrody, byłoby fajnie...". No i zarejestrowałam się! Poszło dobrze. Lubiłam rozmawiać o tekstach, ale chciałam więcej! I wtedy znalazłam Liternet. Na Liternecie spędziłam kawał czasu, Dotrwałam aż do ostatnich dni tego portalu, który niestety zgasł.
Tyle na temat zakładki Ulubione.
I jakieś przepisy kulinarne... ale o tym cicho, sza :)
Nieszufladę pamiętam z pradawnych czasów, kiedyś był jeszcze Portal-Pisarski ale chyba umarł, albo dogorywa.
Świetnie odtworzone dziecięce postrzeganie. Podkreślone szczegóły, na które dzieci zwróciłby uwagę. Już sam pierwszy akapit robi robotę - wprowadzając doskonale w klimat kiniowego domu.
I choć "czekało się, aż się już będzie mogło pójść", jakże fajnie teraz wspominać.
Przeczytałam z przyjemnością!
Super opowiadasz. Zyskałaś we mnie stałego czytelnika.
Dużo się wydarzyło w tym czasie na portalu. A Kinia sobie siedzi w swoim domku....
Pamiętam wiersz, który napisałaś dla mojej bohaterki. Jego nastrój. Zniknął, ale był.
– Jest wiersz Piecuszka?
– Nie ma.
– A kiedy był? A kiedy będzie?
– Był, był, ale – znowu go nie ma. Ale będzie, będzie.
:)
Przywrócę go. Coś w rodzaju prezentu na Twoją opowijską rocznicę.
Będę czytać Twoje teksty. Na razie. ?
A może on już wraca. Już przy drzwiach prawie...
Za życzenia dziękuję, Tobie - tego samego.
Bardzo dobry utwór, który prędko znikł przysypany stertą innych publikacji, ale taka już natura pisania w sieci.?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania