Kino Cekinomanekino

Szukałem marmolady o smaku czosnkowym, robiąc zakupy w jednym z większych marketów, kiedy zauważyłem podejrzanego typa, który kręcił się obok działu ze słodyczami. Wyraźnie sprawdzał, czy nikt go nie widzi, taktownie więc spuściłem wzrok i obserwowałem go tyłem głowy. W pewnym momencie drań wsunął trzy czekolady do kieszeni. To była jawna kradzież. Rozejrzał się w prawo, w lewo i dookoła, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Akurat w pobliżu kręcił się niezwykle czujny ochroniarz, więc zagadnąłem do niego i powiedziałem, że byłem świadkiem kradzieży. Ten tylko wzruszył ramionami.

- To nasz spec od marketingu.

- Nie rozumiem.

- Podświadomie zachęcił pana do kupna czekolady.

- Wcale nie.

- Przecież ma pan w koszyczku jedną tabliczkę.

- Wcale jej tam nie wkładałem,

- Zadziałał pan podświadomie i zgarnął tę czekoladę, dzięki sile marketingu. Proszę się nie obawiać, nasz spec wcale nie ukradł tej czekolady, zaraz wróci i odniesie ją na półkę.

- Ale on już wyszedł.

- Co? O cholera! To faktycznie był złodziej.

Ochroniarz ruszył sprintem w kierunku wyjścia, wywracając kilka osób po drodze. Postałem tam przez chwilę, po czym wsunąłem do kieszeni dwie tabliczki czekolady i udałem się do kasy.

- Czy można zapłacić kotem? – zapytałem kasjerki.

- Oczywiście.

Przysunęła w moją stronę terminal płatniczy. Wyciągnąłem z plecaka kota, który parskał i atakował mnie pazurami, ale zmusiłem go do dołożenia pyska do czytnika. Kot zamiauczał, terminal zapiszczał, po czym rzucił się do ucieczki.

- Strasznie strachliwe macie te terminale – stwierdziłem.

Kasjerka wyciągnęła z kieszeni niewielką buteleczkę, po czym oblała się rumieńcem.

- Pierwszy raz widzę rumieniec w płynie – powiedziałem.

- Jestem profesjonalistką – odparła, po czym złapała trzęsący się terminal, który zdążył już ze strachu narobić pod siebie. – O, nie udało się. Transakcja odrzucona.

- Może spróbuję drugim końcem mojego kota.

- Nie, nie spokojnie. To ten terminal. Widzę, że jeszcze mieli. O, już! Dziękujemy za zakupy i życzymy miłego dnia.

- Dziękuję i wypierdalaj.

Kasjerka posłusznie wstała, odeszła i wypierdoliła się na schodach.

- Może być? – zapytała.

- Tak, dziękuję.

Zająłem jej miejsce przy kasie, gdyż była dość mocno kontuzjowana i do wieczora pracowałem jako kasjer.

Po robocie wyszedłem z marketu i oczom nie mogłem uwierzyć. Ulica była pełna cekinów.

- Co tu się dzieje? – zapytałem pierwszego lepszego obywatela, który gapił się na to widowisko. Niestety nie doczekałem się odpowiedzi, gdyż był to wyjątkowo dobrze zrobiony manekin. Nagle z wnętrza mojej głowy dobiegł pisk. To oczy zgłosiły awarię, bo wcale nie była to ulica pełna cekinów, tylko manekinów. Teraz wszystko się zgadzało. Mogłem spokojnie wrócić do domu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania