Kłamstwo
Gdy przychodzi moment, w którym słońca nie ma już na niebie, a księżyc zajmuje jego miejsce, wtedy ja, zaczynam funkcjonować, a raczej uaktywniają się zmysły i.. i czuje. Czuję to, czego nie czułam rano, słysząc po raz kolejny kłamstwo z ust jednej z najważniejszych osób w moim życiu. A co najdziwniejsze, że nie pierwszy raz. Można powiedzieć, że znam je na pamięć, jakbym każdego dnia słuchała go w formie audiobooka, by broń Boże nie zapomnieć, bo przecież to co najbardziej boli tkwi w człowieku najgłębiej i jak najdłużej się da. Taka jest kolej rzeczy. Nie rozumiem jak zaistniał podział na ludzi skrajnie szczęśliwych i tych, którzy modlą się by nie odebrać sobie życia. Czy to od czegoś zależy? A może z góry jest nam pisane urodzić się w patologicznej rodzinie, znając alkohol, przemoc, narkotyki, rozlew krwi, a zwykłe krzyki nazywać wymarzonym spokojem, bo są wtedy tylko krzykami, bez robienia fizycznej krzywdy? Przyrzekamy sobie dorastając, że nigdy w życiu nie będziemy jak nasze nieodpowiednie autorytety, a możemy skończyć gorzej niż oni, myśląc że to co robimy jest normalne, bo tak nas w końcu wychowano. Na pewne pytania nigdy nie poznamy odpowiedzi, więc po co je w ogóle zadawać? Lepszym wyjściem byłoby automatyczne podejmowanie dobrych decyzji, ale to niemożliwe. Człowiek w chwili rozstrzygnięcia czego chce w danym momencie nie myśli o tym, jakie negatywne skutki czychają na niego, podczas gdy podświadomość cieszy się kolejną wygraną, bo zna nasze słabości i wie jak sprawić, byśmy wybrali to, co tylko wydaje nam się słuszne, co nas uszczęśliwi - bo tego właśnie teraz chcemy, więc na co czekać? Ciągnijmy linę dalej, by zobaczyć jak długa jest i na ile możemy sobie pozwolić. Wiadomo, że osoba przytłoczona codziennością, budząca się z myślą, jak przeżyć kolejny dzień, by nie zwariować da się ponieść i gdy tylko ma możliwość chwilowej euforii, zapomnienia o wewnętrznm bólu - skorzysta myśląc, że jej się należy. Nie zdajemy sobie sprawy, że to kolejny krok w stronę dna. Przykładem może być osoba, która przez trzydzieści lat swojego życia nie sięgnęła po alkohol, bo po prostu nie chciała, nie czuła wewnętrznej potrzeby wypicia litra wódki i marudzenia następnego dnia mówiąc, że nic nie pamięta. Załóżmy, że miała swoje cele - rodzinę, dom, dobrze płatną pracę - wszystko przyszło łatwo. I nagle, nagle pojawia się moment, w którym myśli, że może sobie na coś pozwolić, że jej się należy i postanowi się napić, by świętować swój sukces - '' tylko ten jeden raz''. Od tego się zaczyna, jeden raz staje się razem na jakiś czas, razem na miesiąc, na dwa tygodnie, a później rutyną. Jesteśmy nieświadomi tego, że to właśnie my kierujemy w pełni swoim życiem i przyszłością. Można powiedzieć, że człowiek w dążeniu do celu jest jak zwierzę, z tą różnicą, że ich do działań popycha instynkt przetrwania, a nas samozadowolenie. Bezinteresowność u ludzi z roku na rok upada. Nawet bycie na skraju śmierci potrafi nie wzbudzić litości. Stajemy się powoli jak zaprogramowane do eliminowania siebie nawzajem maszyny. Ale czy dotarcie na szczyt ma jakikolwiek sens i daje satysfakcję, gdy nie możesz jej z nikim dzielić, ponieważ każdy ma Cię za dupka? I wtedy wsiadamy na ogromną zjeżdżalnię, którą docieramy niżej, niż byliśmy. Trzeba dotknąć dna, by zrozumieć, że jest za późno, że to, co mieliśmy w zasięgu ręki teraz jest nieosiągalne. Z kłamstwami bywa jak ze szczęściem do którego tak uparcie dążymy, myślisz, że będzie wieczne, a tymczasem wyznacza Ci drogę, którą będziesz upadał. Szkoda tylko, że w tym przypadku cierpi odbiorca, który wie, że się staczasz, a nie może Ci pomóc, bo tak naprawdę sam podcinasz sobie skrzydła i zamykasz się na wszelką pomoc z zewnątrz, bojąc się konfrontacji z prawdą i konsekwencjami, próbując stawiać siebie w dobrym świetle.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania