Klechdy polskie, ta o pustyni błędowskiej

Wracały obszczymurki

z pasterki,

każdego łeb bolał,

bo obalił pół butelki

i do tego jabola.

 

W ustach sucho, kac wielki,

a dokoła sam piach.

Wody choćby kropelki,

w oczach czaił się strach.

 

Naraz jakby stajnia wyrosła.

Dawniej jej tu nie było,

a gdy obok ujrzeli osła,

to im bardzo ulżyło.

 

Wszyściutko co mieli przy sobie,

oddali za łyk wody.

Pokimali chwilę przy żłobie,

przed którym padli jak kłody,

 

Gdy już wstali, resztki siana,

strzepnęli z powiek,

rzekła do nich szczęśliwa mama

- żegnajcie moi królowie😀

 

Inaczej nie mogło być przecież,

bo co powiedziałby świat,

na wieść,

że to jej boskie dziecię,

powitał uchlany dziad.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Szpilka dwa lata temu
    ja tam klechdy nie potępiam:
    raz uczciwie, raz na sępa,
    to jest naszych dziadów wzorzec,
    a radzili se niezgorzej ¯\_(ツ)_/¯

    ❺ za myśl i wysiłek twórczy.
  • ireneo dwa lata temu
    No nie, a czy ja co mam przeciwko? Bywało tak drzewiej w tamtym regionie. Dziś już z gromnicą szukać takie chłopie na wydmach w szopie. A może to byla tylko fatamorgana...
  • ireneo dwa lata temu
    Cenię ten szacun do przodków, a nawet tych pra, pra, którzy często kosztem życia nie poddali się wschodnioazjatyckim baśniom. Dzisiaj milenia są obelgami im rzucanymi, a to są wyklęci tamtych czasów. Komu szkoda marmurów, nawet gdy na tablicę.
    Pozdrawiam😀
  • Akwadar dwa lata temu
    Podobuje mnie się
  • ireneo dwa lata temu
    To i dziękuję za podobaśkę😄

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania