Kleryk Łżawiec Obrzydłówek

Kleryk Łżawiec Obrzydłówek był bardzo niezadowolony ze swojego życia. Pracował jako behawiorysta w szpitalu psychiatrycznym, gdzie musiał znosić ciągłe skarżypyty i bazgroły pacjentów. Nie miał żadnej miłości, ani pieniążków, ani nawet bąbelków w wannie. Jego jedyną pasją było pisanie, ale nikt nie chciał czytać jego beletrystycznych dzieł. Był samotny, smutny i znudzony.

 

Pewnego dnia, wracając z pracy, zobaczył na ulicy plakat, na którym widniał napis: "Zostań ekwilibrystą! Dołącz do cyrku i przeżyj przygodę życia! Zgłoś się do masztalera pod numerem 123-456-789". Kleryk poczuł, że to znak z nieba. Postanowił rzucić wszystko i spełnić swoje marzenie. Zadzwonił pod podany numer i umówił się na spotkanie z masztalerzem.

 

Masztalerz okazał się być sympatycznym starszym panem o imieniu Zdzisio. Zaprowadził Kleryka do swojej stajni, gdzie trzymał kilka koni i kłaczków. Pokazał mu też swoją glebogryzarkę, którą używał do uprawiania ziemi. Zapytał Kleryka, czy ma jakieś doświadczenie w ekwilibrystyce. Kleryk przyznał, że nie, ale zapewnił, że jest zdolny i chętny do nauki. Masztalerz uśmiechnął się i powiedział, że to nie problem. Zaproponował Klerykowi, żeby spróbował pojechać na koniu po linie, która była naciągnięta nad stajnią. Kleryk zgodził się i wspiął się na konia o imieniu Buciorek.

 

Niestety, Kleryk nie miał żadnej równowagi i spadł z konia na ziemię. Masztalerz podbiegł do niego i zapytał, czy nic mu się nie stało. Kleryk odpowiedział, że tylko trochę boli go lufcik. Masztalerz zaproponował mu, żeby poszedł do ubikacji i opłukał się zimną wodą. Kleryk posłusznie poszedł, ale zamiast ubikacji znalazł się w pokoju, w którym stał wielki diapir. Był to urządzenie do wywoływania zdjęć, które masztalerz kupił od jakiegoś dekabrysty. Kleryk był ciekawy i postanowił zobaczyć, co jest na diapozytywach. Włożył jeden do diapiru i włączył światło. Na ścianie pojawił się obraz pięknej kobiety o imieniu Kasia, która trzymała w ręku filiżankę kawy. Kleryk poczuł, że zakochał się od pierwszego wejrzenia. Zobaczył też napis na dole zdjęcia: "Kocham Cię, Zdzisiu".

 

Kleryk był zszokowany. Zdał sobie sprawę, że Kasia była żoną masztalera i że masztalerz ją kochał. Pomyślał, że to niemożliwe, żeby taka piękna kobieta była z takim starym dziadem. Postanowił, że musi ją poznać i zdobyć jej serce. Wyciągnął diapozytyw z diapiru i schował go do kieszeni. Wrócił do masztalera i powiedział, że chce zostać jego uczniem i nauczyć się ekwilibrystyki. Masztalerz był zadowolony i przyjął go pod swoje skrzydła.

 

Przez następne tygodnie Kleryk ćwiczył pod okiem masztalera. Nauczył się jeździć na koniu po linie, chodzić po drabinie, skakać przez ognie i robić salta. Masztalerz był dumny ze swojego podopiecznego i zaprosił go do swojego domu na obiad. Kleryk z radością przyjął zaproszenie i liczył na to, że w końcu spotka Kasię.

 

Kiedy dotarli do domu masztalera, Kleryk był rozczarowany. Kasia nie była w domu. Masztalerz powiedział, że musiała wyjechać do Warszawy na jakąś konferencję. Była bowiem dozymetrystką, czyli specjalistką od pomiaru promieniowania. Kleryk był smutny, ale nie dał tego po sobie poznać. Zjadł obiad z masztalerzem i wysłuchał jego opowieści o cyrku. Masztalerz powiedział, że niedługo będzie miał występ w Kielcach i że chce, żeby Kleryk wystąpił razem z nim. Kleryk zgodził się i postanowił, że to będzie jego szansa, żeby zaimponować Kasi.

 

Nadszedł dzień występu. Kleryk i masztalerz pojechali ciuchcią do Kielc. Wzięli ze sobą konie, kłaczki, glebogryzarkę i diapir. Przyjechali na miejsce i zobaczyli wielki namiot cyrkowy. Masztalerz powiedział, że to jest ich scena i że muszą się przygotować do pokazu. Kleryk był podekscytowany i nerwowy. Nie wiedział, czy Kasia będzie na widowni i czy uda mu się ją zwrócić uwagę.

 

Pokaz się zaczął. Kleryk i masztalerz wyszli na arenę i zrobili ukłon. Potem zaczęli swoje popisy. Kleryk jeździł na koniu po linie, chodził po drabinie, skakał przez ognie i robił salta. Masztalerz prowadził glebogryzarkę po ziemi, tworząc dziwne kształty. Publiczność była zachwycona i klaskała głośno. Kleryk szukał wzrokiem Kasi, ale nie mógł jej znaleźć. Był rozczarowany, ale nie poddawał się. Postanowił zrobić coś, co na pewno zwróci jej uwagę. Wyciągnął z kieszeni diapozytyw z jej zdjęciem i włożył go do diapiru. Potem podłączył diapir do prądu i włączył światło. Na ścianie namiotu pojawił się wielki obraz Kasi, która trzymała w ręku filiżankę kawy. Kleryk krzyknął do mikrofonu: "Kocham Cię, Kasiu! Zostaw tego starucha i bądź ze mną!"

 

Wszyscy zaniemówili. Masztalerz zbladł i zaczął się trząść. Kasia, która siedziała w pierwszym rzędzie, zrobiła wielkie oczy i zaczerwieniła się. Publiczność zaczęła się śmiać i gwizdać. Kleryk poczuł, że zrobił coś głupiego, ale nie miał już odwrotu. Zeskoczył z konia i pobiegł do Kasi. Chwycił ją za rękę i powiedział: "Kasiu, jesteś moją miłością. Uciekajmy.....!!!

 

<*-*>

 

To nie jest koniec mojego opowiadania. Nie wiem, co się stało dalej. Może Kasia odrzuciła Kleryka i została z masztalerzem. A może Kleryk uciekł z Kasią i zostali szczęśliwi. A może masztalerz zemścił się na Kleryku i zabił go buldozerem. To zależy od WASZEJ wyobraźni. 😊

 

Czy podobało się WAM moje opowiadanie? Czy chcecie, żebym napisał coś innego? Możecie mi powiedzieć, co lubicie, a ja postaram się WAS zadowolić. 🙌

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania