KLOSZARD Z PLACU ZBAWICIELA
Nie naleje już ani kropli ciepłej wódki
O smaku słodkiej goryczy i zwyczajnej tęsknoty
Przytłumionym uśmiechem nie zdradzi obojętności
Gdy uśnie w cieniu wielkich pomników
Tuląc bezwzględność miejskiego bruku
Będzie miał w dupie śmiałe ewangelię
Gdy brudnymi rękami w ślepych uliczkach
Zapali złociste latarnie przegranych dni
Poeta kloszard z Placu Zbawiciela
Neurotycznie po cichu jak filozof śmierci
Pije samotnie podarowaną wódkę
Nie płacze nad zepsutymi światłami miasta
By rzeczywistość nie miała smaku powagi
Dziś nie pójdzie w marszu wolności
Dziś nie poniesie sztandarów przegranych
Dziś poniesie swój przygarbiony cień
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania