KLOSZARD Z PLACU ZBAWICIELA

Nie naleje już ani kropli ciepłej wódki

O smaku słodkiej goryczy i zwyczajnej tęsknoty

Przytłumionym uśmiechem nie zdradzi obojętności

Gdy uśnie w cieniu wielkich pomników

Tuląc bezwzględność miejskiego bruku

Będzie miał w dupie śmiałe ewangelię

Gdy brudnymi rękami w ślepych uliczkach

Zapali złociste latarnie przegranych dni

Poeta kloszard z Placu Zbawiciela

Neurotycznie po cichu jak filozof śmierci

Pije samotnie podarowaną wódkę

Nie płacze nad zepsutymi światłami miasta

By rzeczywistość nie miała smaku powagi

Dziś nie pójdzie w marszu wolności

Dziś nie poniesie sztandarów przegranych

Dziś poniesie swój przygarbiony cień

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania