KnB- życie czasem płata figle- Rozdział 2

Doczłapałyśmy się do właściwej klasy i zajęłyśmy wolne miejsca. Pech chciał, że siedziałam ławkę przed Aomine. Sayaka usiadła przede mną, a koło mnie siedział Kise. Czy może być jeszcze gorzej? Nie miałam czasu na dalsze rozeznanie, bo do klasy weszła nauczycielka z siwymi włosami. Ubrana była w spódnicę do kolan i białą bluzkę.

- Witam.- powiedziała.- Widzę, że mamy dwie nowe uczennice. Wstańcie i przedstawcie się.

Zerknęłam się Sayakę. Dała mi znak, bym szła pierwsza. Kiwnęłam głową. Podniosłam się i zaczęłam mówić.

- Nazywam się Hyuga Akina i mieszkam w Japonii od niedawna. Właściwie kiedyś już tu mieszkałam, ale razem z rodziną przeprowadziłam się do Ameryki. Razem z przyjaciółką przyjechałyśmy tu, bo chcemy tu zostać.

Usiadłam, a wstała Sayaka. Jest bardziej nieśmiała ode mnie, więc na twarzy miała leciutkie rumieńce.

- Nazywam się Kuso Sayaka i przyjechałam tu z Akiną. Powód ten sam.

Usiadła i uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam gest i spojrzałam na nauczycielkę, która zaczęła coś mówić o zasadach obowiązujących na jej lekcji. Podparłam ręką głowę i nawet jej nie słuchałam. Zauważyłam, że Sayaka rysuje coś w zeszycie. Ma talent do malowania. Potrafi odwzorować wszystko z najmniejszymi szczegółami i jest bardzo dokładna. Z plastyki w podstawówce zawsze miała szóstki.

Spojrzałam na Kise. Patrzył w jeden punkt nad tablicą i wyraźnie o czymś myślał. Dyskretnie zerknęłam na Aomine. Czytał jakieś czasopismo z… dziewczynami o dużych biustach. Zboczeniec. Jak można oglądać coś takiego? Fakt, nie jestem chłopakiem i mi tak hormony nie buzują, ale to już chyba przesada. Duże piersi wyglądają aż niesmacznie. Jednak chłopakom się takie podobają. Pewnie, im większe tym lepsze.

Usłyszeliśmy dźwięk, który dla każdego ucznia jest wybawieniem- dzwonek. Razem z Sayaką wyszłyśmy z klasy z prędkością światła i odetchnęłyśmy.

- Co o niej myślisz?- spytała, gdy zatrzymałyśmy się przy oknie.

- O tym babsztylu? Strasznie przynudza. Matma z nią będzie straszna- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Ta, mam nadzieję, że W-F będzie lepszy- mruknęła.

I miała rację. Facet, pan Huang, wydawał się być bardzo miły. Wymagający, ale poza tym spoko. Przynajmniej on nie mówił o żadnym regulaminie i przeszedł od razu do ćwiczeń. Na początek mieliśmy biegać przez pięć minut. Dla mnie to nie było wyzwaniem. Kiedyś zajmowałam się sportem. Kondycję mam dobrą, a teraz mogę ją jedynie poprawiać.

Następnie było rozciąganie i ćwiczenie w parach. Mieliśmy grać w koszykówkę, więc poszliśmy po piłki.

- Nie lubię kosza- narzekała Sayaka.

- Nie lubisz koszykówki?- usłyszałyśmy obok siebie zdziwiony głos Kise. Stanął przy nas razem z Aomine.

- Ależ…- zająkała się.- Nie lubię grać, ale patrzeć tak.- zarumieniła się.

- To musicie kiedyś przyjść na nasz mecz! Na pewno wam się spodoba!

Podział drużyn. Nie za dobrze gram w kosza i, tak jak Sayaka, wolę kibicować innym drużynom. Pech chciał, że byłam w grupie z tym wkurzającym zboczeńcem. Kuso była z Kise w przeciwnej. I się zaczęło. Otrzymałam piłkę i kompletnie nie wiedziałam, do kogo mam podać.

- Tutaj!- krzyknął Aomine.

Rzuciłam do niego, a on jak błyskawica pognał pod przeciwny kosz. Ale szybki! W życiu bym nie podejrzewała takiego lenia o taką szybkość. Bez najmniejszego problemu ominął przeciwną drużynę. Jedynie na dłużej zatrzymał się przy Kise. Dwoma ruchami go okiwał i zdobył kosza. Szczęka opadła mi prawie do podłogi.

- Oi, co się tak patrzysz?- podszedł do mnie i machnął mi ręką przed oczami.

- Bo… Ja… Ty… Jak to zrobiłeś?

- Niby co?

- No tak wszystkich okiwałeś. Z taką szybkością i bez problemu.

- Dla mnie to może być jedynie początek rozgrzewki.- wzruszył ramionami.- Nasze treningi są dużo cięższe, a każde mecze wygrywamy. Sama się o tym przekonasz. Jak coś, to zawsze podawaj mi piłkę.

Podbiegł do Kise i zablokował go. Starcie pomiędzy dwoma członkami Pokolenia Cudów. Gdyby grali o jakieś mistrzostwo, to pewnie dużo bardziej by się starali. Jednak patrzenie na ich grę wywołało u mnie szok. Można być tak dobrym? W dodatku trenują dużo ciężej. Gra z nimi nie ma sensu. Właściwie to głównie oni zdobywają punkty i otrzymują najwięcej piłek.

Mecz skończył się naszą wygraną. A raczej wygraną Aomine.

- Znowu wygrałeś- mruknął Kise.- Ale zobaczysz, że kiedyś cię pokonam.

- Szczęścia życzę.- Daiki poklepał go po ramieniu.

- No wiesz co!- model śmiesznie wydął usta.- Zagramy dziś one-on-one i na pewno wygram.

- Chciałbyś.

- Aominecchi!- pobiegł za nim.- Nie ignoruj mnie! I tak będę lepszy! Zobaczysz….

Poszli do szatni. Przynajmniej nie słyszałam jakże ciekawego monologu Kise. Moje uszy mogą odpocząć. Ja i Sayaka również poszłyśmy się przebrać.

- Nie uważasz, że Kise-kun jest przystojny i genialny?- spytała, gdy szłyśmy pod salę języka japońskiego.

- Tia…- mruknęłam bez przekonania.- Ale ten zarozumiały gbur jest od niego lepszy, co widać gołym okiem.

- Wiesz już, jaki klub wybierzesz? Dziś się trzeba zapisać- zmieniła temat.

- Nie, ale mam już pewien pomysł.

Ostatnia lekcja się skończyła. Wzięłam głęboki wdech i poszłam na salę gimnastyczną, gdzie Pokolenie Cudów miało trening. Czas porozmawiać z Akashim. Na samo wspomnienie rozmowy z Aomine przeszedł mnie dreszcz. On zna go dłużej, ale mógł mnie nabrać. Raz kozie śmierć.

Weszłam na salę i prawie dostałam zawału. Piłka przeleciała mi tuż przed twarzą. Nie mogłam się ruszyć.

- Przepraszam!- usłyszałam krzyk Kise.- To było niechcący!

Podbiegł do mnie i spytał, czy jestem cała. Przewrażliwiony. Zdecydowanie zachowuje się czasem gorzej niż dziewczyna. Powinien brać coś na uspokojenie.

- O, więc jednak przyszłaś- obok mnie stanął Aomine.

- Tak. Gdzie jest Akashi?

- Te drzwi na końcu sali. Obyś tylko wyszła żywa. Powodzenia.

Blondyn zaczął o wszystko wypytywać Daikiego, a ja poszłam we wskazane miejsce. Zapukałam. Kiedy usłyszałam ,,Proszę”, weszłam. Zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na chłopaka siedzącego za drewnianym biurkiem. Miał czerwone włosy i oczy, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Emanował spokojem, ale od razu wiedziałam, że jest silny i powinnam czuć respekt. Aomine miał rację.

- Tak?- tym jednym pytaniem przywrócił mnie do rzeczywistości. Zapomniałam, do czego służy język.

- Emm.. Ja chciałam…- zająkałam się. Cholera! Akurat w takim momencie.

- Śmiało, nic ci nie zrobię.

- Chciałam się zapytać, czy nie… czy nie znalazłoby się dla mnie miejsce w waszym klubie.- zaczęłam miętosić falbankę spódniczki.- Pomyślałam, że mogłabym się do czegoś przydać.

Zamyślił się. Oby się udało! Oby się udało!

- W czym jesteś dobra?- spytał nagle.

- Hę?- nie zrozumiałam.

- Zapytam inaczej. Czy wiesz, co chciałabyś robić w naszym klubie?

- Słyszałam, że macie menedżerkę. Mogłabym być jej pomocniczką. Umiem udzielać też pierwszej pomocy. Mogę opatrywać rany.

- O, taki ktoś by nam się przydał.

- Przyjmiesz mnie?- w moim głosie było słychać nadzieję.

- Jak się nazywasz?

- Hyuga Akina.

- Od tej pory jesteś zastępcą Momoi i naszym medykiem. Chodź, przedstawię cię reszcie.

Miałam ochotę skakać z radości i rzucić mu się na szyję. Otworzył mi drzwi i przepuścił mnie.

- Uwaga!- krzyknął- Gracze natychmiast przerwali grę i spojrzeli na swojego kapitana.- To jest Hyuga Akina. Od dziś jest zastępcą menedżerki i naszym medykiem. Momoi, powiesz jej o wszystkim?

- Oczywiście!- ładna, różowo włosa dziewczyna podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy.

Akashi w tym czasie wrócił do swojego… biura? Tak to chyba można nazwać.

- Na początek niech się wszyscy przedstawią!- zarządziła.

- Kise Ryouta- powiedział znany mi już model.

- Aomine Daiki- mruknął zboczeniec.

- Shintarou Midorima- odezwał się chłopak o zielonych włosach i oczach. Miał okulary, ale najdziwniejsze było…

- Czemu trzymasz lalkę Barbie?- zdziwiłam się.

- To mój szczęśliwy przedmiot na dziś.- widząc moją zbaraniałą minę, wyjaśnił- Horoskop Oha-Asa wyznaczył lalkę na dzisiejszy szczęśliwy przedmiot. Dzięki temu będę miał więcej szczęścia.

- Powaga? Wierzysz w horoskopy?- uniosłam brwi ze zdziwienia.

- Tak, i nie wiem, dlaczego większość to ignoruje.

- Atsushi Murasakibara- powiedział ogromny, ponad dwumetrowy chłopak z fioletowymi włosami. Wcinał właśnie jakiegoś czekoladowego batonika. W życiu nie widziałam wyższej osoby. A już szczególnie Japończyka. Czułam się przy nim jeszcze niższa. Mam metr sześćdziesiąt sześć, ale wydawało mi się, że się nagle skurczyłam.

- Kuroko Tetsuya- rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nikogo nie zauważyłam.- Obok ciebie.

Spojrzałam w prawo i zamurowało mnie. Krzyknęłam i podskoczyłam. Koło mnie stał chłopak z jasnoniebieskimi oczami i włosami. Był ze dwa centymetry wyższy ode mnie.

- Człowieku, chcesz, bym tu na zawał zeszła?- dotknęłam klatki piersiowej.- Od jak dawna tu jesteś?

- Od początku.

- Zawsze tak jest- odezwał się Kise.- Też się na początku nie mogłem przyzwyczaić. On nadal potrafi mnie zaskakiwać. Przywykniesz.

Momoi zaczęła mi mówić o klubie, o tym, w czym będę jej pomagała, aż nagle Aomine powiedział coś, co mnie zbiło z tropu.

- Rozmiar D.

- Co?- spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Masz miseczkę rozmiaru D, racja?- gapił się na mój biust.

- ZBOCZENIEC!- wydarłam się.- Nie wystarczą ci te twoje zboczone pisemka?! A poza tym to skąd wiesz?- dodałam szeptem.

- Ma się to oko- uśmiechnął się łobuzersko.

- Aominecchi!- jęknął blondyn.- Zawsze się gapisz na piersi dziewczyn. Poza tym zawstydzasz Akinecchi! Nie wstyd ci?

- Myślę, że ona nie ma się czego wstydzić. D to nie taki mały rozmiar.- wzruszył ramionami.

- Odczep się od mojego biustu!- chciałam go uderzyć, ale zrobił błyskawiczny unik, w wyniku czego moja pięść wylądowała na twarzy Midorimy. Zboczuch wybuchnął niepohamowanym śmiechem, a ja przeprosiłam bogu ducha winnego chłopaka, któremu okulary spadły z nosa.

- Aomine, pożałujesz.- syknęłam w stronę gbura, który prawie tarzał się po podłodze ze śmiechu.

Przymierzałam się do kopnięcia go w brzuch, ale złapał moją nogę. Refleks też ma dobry.

- Oi, to nieładnie tak kopać ludzi z zaskoczenia- wstał, nadal trzymając moją łydkę.

- Puszczaj, kretynie!

- Nogi też masz ładne.

Puścił moją łydkę, a ja posłałam mu mordercze spojrzeniu, co nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Na wszelki wypadek Kise mnie od niego odciągnął, a Momoi na niego ostro nawrzeszczała. Potem zaprowadziła mnie do jakiegoś małego pokoiku, w którym były plastry, bandaże, apteczka, woda utleniona i inne rzeczy potrzebne do pomocy medycznej. Co jakiś czas miałam dostawać pieniądze na kupno tego, co będzie niezbędne. Oprócz tego miałam pomagać Momoi. Do jej zadań należało między innymi: gromadzenie danych o przeciwnikach, załatwianie meczy i miejsc treningowych. Wydawała się być miła, więc współpraca z nią dobrze się zapowiadała.

Kiedy wróciłam do domu, o wszystkim powiedziałam Sayace. Wypytywała o najdrobniejsze szczegóły. Cudem jej nie udusiłam, a możecie mi wierzyć, że ręka bardzo mnie świerzbiła. Powstrzymywałam się, więc w najbliższym czasie nie będę musiała organizować jej pogrzebu.

 

Następnego dnia weszłyśmy do klasy pięć minut przed rozpoczęciem lekcji.

- Hej!- Kise się z nami przywitał.- Akinacchi, fajnie, że jesteś w naszej drużynie!

- Też się cieszę, ale co za ,,Akinacchi”?

- A, bo dodaję ,,cchci” do nazwisk lub imion osób, które lubię lub szanuję.

- Aha…. Ale wolę jak mówisz mi normalnie.

Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo zadzwonił dzwonek. Usiedliśmy w swoich ławkach. Zauważyłam, że nie ma Aomine. Rozchorował się? Nauczycielka zaczęła czytać listę obecności. Akurat wtedy do klasy wszedł spóźniony gbur.

- O, pan Aomine.- kobieta posłała mu nieprzyjemny uśmiech.- Dopiero początek roku, a pan już się spóźnia? Chyba wypadałoby coś powiedzieć.

- Serio?- udał zdziwionego. W co pogrywa? W dodatku z nauczycielką!- Nie moja wina, że szkoła się tak wcześnie zaczyna.

- Dobrze ci radzę, nie zaczynaj! Siadaj na miejsce, ale już!

- Spokojnie, złość piękności szkodzi- kobieta aż kipiała ze złości.- Ale tobie to już nic nie zaszkodzi.- szepnął, gdy za mną usiadł.

Parsknęłam śmiechem. Trzeba mu przyznać jedno- ma poczucie humoru.

- Panno Hyuga, co panią tak bawi?- momentalnie zesztywniałam.

- Nic… Ekhm…- zająkałam się.

- Powiedz, że kichnęłaś- szepnął mi Daiki.

- Kichnęłam- wstrzymałam oddech, gdy popatrzyła na mnie podejrzliwie.

- Następnym razem zakryj usta ręką.- powiedziała i otworzyła podręcznik.

Posłałam chłopakowi wdzięczny uśmiech i spojrzałam na tablicę. Chemia. Pierwsza lekcja, a ta już dała trzy zadania. Wredny babsztyl. Cóż… Trzeba się wziąć za rozwiązywanie. Jeszcze znów się będzie czepiać.

Lekcja się skończyła, a ja już mogę stwierdzić, że nienawidzę tej jędzy tak, jak przedmiotu, którego uczy. A Sayaka zapisała się do niej na kółko. Biedna… Współczuję jej. Ja nawet nie mogę na nią patrzeć, a spędzanie z nią dodatkowego czasu nie wchodzi w grę. Prędzej trafiłabym do wariatkowa.

- A ja myślałam, że ta od matmy jest okropna.- mruknęła moja przyjaciółka.- Teraz spokojnie mogę stwierdzić, że jest o niebo lepsza od tej jędzy.

I ma rację. Gorszego nauczyciela chyba w tej szkole nie ma. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Majeczuunia 21.09.2015
    Okej, na razie mi sie podoba. Tylko... NIE BENDZIE TUTAJ MOJEGO MENRZA FOHAM SIE
    (nie zwracać uwagi na me dziwne komwnty XD) 4
  • Akina-chan 22.09.2015
    Kto jest tym mężęm??????:D :D
  • Celtic1705 22.01.2016
    Świetne. Ubawiłam się do łez. :D Lecę czytać dalej. *

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania