KnB- życie czasem płata figle- Rozdział 3

- Akinacchi!- Kise zaczął mi radośnie machać, gdy tylko weszłam do szkoły. Zauważyłam zazdrosne dziewczyny, które z wielką chęcią znalazłyby się na moim miejscu. Wręcz czułam ich chęć mordu. Szkoda tylko, że to ja miałam być ofiarą.

- Mówiłam już, żebyś mnie tak nie nazywał!- skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej.

- Oj, nie obrażaj się. Akashi prosi, żebyś do niego przyszła.

- Teraz?- zesztywniałam.

- Tak. Sala biologiczna.

Spojrzałam na Sayakę. Posłała mi pytające spojrzenie, na co wzruszyłam ramionami.

- Idźcie do klasy beze mnie.

Widziałam, że się lekko zarumieniła, ale Kise natychmiastowo rozpoczął rozmowę. Dogadują się. I ładnie razem wyglądają. Ech, moja bujna wyobraźnia.

Weszłam do klasy biologicznej i zobaczyłam go. Siedział w ławce pod oknem i wpatrywał się w nie. Stanęłam obok i chrząknęłam.

- O, Akina, cieszę się, że tak szybko przyszłaś- spojrzał na mnie i dał znak, bym usiadła w ławce koło niego.

- Coś się stało?- spytałam niepewnie.

- Wiesz już wszystko na temat klubu? Treningi i zawodnicy są już ci znani?- potwierdziłam.- Dobrze. Pozostaje jeszcze jedna kwestia. Domyślam się, że sprawdzałaś apteczkę. Czy czegoś ci tam brakuje?

- Przydałoby się dokupić bandaże, jakiś środek przeciwbakteryjny..- zaczęłam wyliczać.

- Zrób więc listę, a po szkole Daiki pójdzie z tobą do apteki. Pieniądze weź od Momoi. Ona dysponuje kasą klubową.

- Dobrze. To wszystko?

- Tak.

- Do zobaczenia.

Kiwnął mi głową i odwrócił się w stronę okna. Wcale nie jest taki straszny. Owszem, budzi respekt i czuję się przy nim nieswojo, ale się nie trzęsę. No chyba, że nie poznałam jego prawdziwej osobowości. Albo Aomine po prostu sobie ze mnie kpił, albo Akashi ma dobry humor.

Weszłam do swojej klasy równo z dzwonkiem. Szybko zajęłam swoje miejsce. Natychmiastowo przywitało mnie ciekawskie spojrzenie Sayaki.

- Co chciał?- spytał Aomine.

- Masz iść ze mną po szkole do apteki po potrzebne rzeczy.- odpowiedziałam.

- Że niby ja?- ziewnął.- To se wymyślił.

- On serio jest aż tak straszny?

- Widocznie cię lubi. W dodatku jesteś dziewczyną, to ciebie nie będzie aż tak dręczyć. Jeszcze poznasz jego prawdziwe ,,ja”.

Po lekcjach zobaczyłam Aomine skradającego się po korytarzach.

- Spieszysz się gdzieś?- podskoczył, gdy usłyszał moje pytanie.

Odwrócił się w moją stronę i nerwowo podrapał się w tył głowy.

- Nie, skąd. Tak tylko…

- Próbowałeś uciec.

- Nie, skąd ci taki pomysł w ogóle do głowy przyszedł?- udał oburzonego.

- Nie powiem Akashiemu, ale natychmiast idziesz za mną.

Pociągnęłam go za rękaw i nie zwracałam uwagi na jego pretensje. Wyszliśmy, a raczej ja wyszłam, ciągnąc za sobą tego osła. Skierowaliśmy się do najbliższej apteki. I się zaczęło. Kilometrowa kolejka i pół godziny czekania. Aomine prawie zasnął opierając się o szybę, więc co chwila musiałam go szturchać łokciem. Do tego jakaś babcia kilka minut zastanawiała się nad wyborem kremu do twarzy. W końcu nadeszła nasza kolej. Podałam sprzedawczyni listę, a dziesięć minut później wracaliśmy do szkoły to wszystko zanieść.

Przechodziliśmy obok Sali gimnastycznej, gdy usłyszeliśmy jak ktoś gra. Zerknęliśmy z zaciekawieniem i zobaczyliśmy spoconego Kise, który właśnie zrobił idealny wsad. Łał!

Otarł pot z czoła i ponownie wziął do ręki piłkę.

- Zniż się bardziej na nogach.- odezwał się nagle Aomine i wszedł na sale. Poszłam za nim. Przecież nie będę sterczała na korytarzu jak samotny kołek.

Kise był mocno zdziwiony. Spojrzał na nas z zaskoczeniem, ale po chwili się szeroko uśmiechnął.

- Aominecchi! Akinacchi!- zawołał radośnie.- Co wy tu robicie?

- Wracamy z apteki.- odpowiedziałam i spojrzałam na jego lewą dłoń.- Co ci się stało?

Pospiesznie ją schował za siebie i odwrócił wzrok.

- A, to nic takiego.- machnął zdrową ręką i wziął piłkę.- Aominecchi, o co ci chodzi? Pokaż!

- Nie zmieniaj tematu!- krzyknęłam.- Pokaż dłoń.- ociągał się.- Pokazuj!

Niechętnie wykonał moje polecenie. Z nadgarstka leciała mu stróżka krwi. Spojrzałam na niego pytająco.

- Wywaliłem się podczas jednego ćwiczenia…. I zdarłem sobie skórę z nadgarstka- prawie szepnął.

- Ha!- zaśmiał się Aomine.- Łamaga!

- Ciekawe jak ty byś się czuł po dwóch godzinach dodatkowego treningu!- Kise wyglądał na obrażonego.

- Dwie godziny?!- wykrzyknęłam równocześnie z Daikim.

- Człowieku, przemęczysz się!- dodałam.

- Nic mi nie będzie.- uśmiechnął się lekko.- Jeśli nie będę trenował, to nigdy go nie pokonam- wskazał palcem Aomine.- Mam postanowienie. Kiedyś stanę się najlepszy.

Chwilę staliśmy w bezruchu, aż nagle zboczeniec wybuchnął głośnym śmiechem.

- Więc harujesz tak po to, by mnie pokonać?!- złapał się za brzuch.- Jesteś dobry, ale jak złapiesz kontuzję, to se za długo nie pograsz.- dodał już poważnie.

- On ma rację.- wyciągnęłam z torebki środek odkażający i plaster.- Wasze treningi klubowe są naprawdę ciężkie. Nie przemęczaj się.- opatrzyłam jego ranę i poszłam zanieść rzeczy do magazynu klubowego.

Kiedy wróciłam, zobaczyłam coś, czego się w sumie mogłam spodziewać- grali. Nawzajem się mijali i podawali sobie piłkę, a na twarzach mieli szerokie uśmiechy. Miło się tak na nich patrzyło, ale trzeba to było przerwać. Zwłaszcza, że Kise był naprawdę zmęczony.

- STOP!- wydarłam się.

Byli tak zaskoczeni, że momentalnie się zatrzymali. Aomine cudem złapał lecącą w jego stronę piłkę, a model oparł ręce na kolanach.

- Kise, miałeś skończyć trening!

- No tak jakoś samo wyszło…- zaśmiał się nerwowo.

- Do szatni, ale już!

Pospieszni wyszedł z sali, a ja spojrzałam ze złością na Aomine.

- Co znowu?- rzucił mi znudzone spojrzenie.

- Czemu mu na to pozwoliłeś?

Wzruszył ramionami. Ta… Udaje twardziela i za nic w świecie się nie przyzna, że lubi kosza. Co za głupek!

- I tak was podziwiam.- szepnęłam, ale usłyszał.

- No reszta drużyny jest całkiem niezła, ale ja jestem najlepszy i zajebisty, więc wiesz..- uśmiechnął się zadziornie.

- Chodzi mi o wasz talent!- szturchnęłam go w ramię.- Ja to sobie nawet z kozłowaniem dobrze nie radzę.

- Poduczyć cię?

- Nie no… Co ty…

- Za miesiąc mamy sprawdzian z kosza.

- No ale kiedy niby…

- Po treningach. Zaczynamy teraz.

Wziął piłkę do ręki i stanął na środku boiska. Spojrzał na mnie wyczekująco, a ja dopiero po chwili wstałam i podeszłam do niego. Chwilę na mnie patrzył, po czym powiedział:

- Nie jesteś za wysoka, więc trzeba będzie popracować nad twoją zwinnością i szybkością.

Podał mi piłkę do ręki i wyjął z kieszeni telefon.

- Przebiegnij się po boisku, kozłując jednocześnie piłkę. Ja ci zmierzę czas.

Związałam włosy w kitkę i przygotowałam się do ćwiczenia. Gdy usłyszałam ,,start”, ruszyłam przed siebie. Starałam się skupić na utrzymaniu piłki, więc co chwila na nią zerkałam. Kiedy skończyłam, Aomine zerknął na wyświetlacz komórki, lekko się skrzywił i westchnął.

- Nie mogłaś szybciej? Taki wynik nie jest zadowalający.

- No bo z piłką biega się wolniej!- spojrzałam na niego z pretensją.- Normalnie to biegam całkiem szybko. Poza tym nie chcę jej upuścić, więc…

- Więc się na nią gapisz- dokończył za mnie.- To błąd. Przeciwnik może to wykorzystać i z łatwością ci ją zabrać. Masz czuć piłkę. Kontrolować ją. I patrzeć na przeciwników. Z ich ruchów i twarzy można wyczytać, jaki zrobią kolejny ruch.

- Ale jak?

- Ważny jest uchwyt. Sposób trzymania. Kozłuj przez chwilę w miejscu.

Zrobiłam to, co kazał. Najpierw prawą, potem lewą ręką. Jestem praworęczna, więc wygodniej mi było odbijać piłkę lepszą dłonią. Przez piętnaście minut pokazywał mi sposób okiwania przeciwnika, aż nagle przerwał nam spretensjonowany głos Kise:

- A wy to jakoś możecie grać!

Odwróciliśmy się błyskawicznie w jego stronę. Zrobił obrażoną minę i przekręcił głowę. Czasami chłopaki w tym wieku zachowują się jak małe dzieci. Zaczęłam mu wszystko tłumaczyć, a po chwili uśmiechnął się i powiedział, że chętnie zobaczy moje postępy. Potrenowałam jeszcze kilkanaście minut, po czym we trójkę wyszliśmy z sali.

 

~Aomine~

W co ja się wpakowałem? Wiem, że jestem zajebisty i w ogóle najlepszy w kosza, ale czemu się na to zgodziłem? Wróć, sam to zaproponowałem. Po co mi to było? Nie żebym miał coś przeciw dodatkowemu graniu w koszykówkę, ale zostałem nauczycielem! Akina nie jest słaba fizycznie, ale z tą grą to sobie nie radzi. Cóż.. Poświęcam dla niej swój cenny czas, który mógłbym przeznaczyć na przeglądanie Horikity Mai, więc niech to doceni. Może mi się za to kiedyś odpłaci? Cycki ma całkiem spore, ładna jest.. Tak, o tym trzeba by pomyśleć.

Mimowolnie na nią zerknąłem. Gadała właśnie z Kise o pracy na planie. Chyba się trochę na tym zna albo po prostu się tym interesuje. Jest jeszcze jedna i bardzo prawdopodobna odpowiedź- ma bzika na punkcie jakiejś sławnej gwiazdy lub modela. Z tego, co zdążyłem zauważyć, tym kimś nie jest Kise.

- Idziemy na lody?- pytanie blondyna wyrwało mnie z przemyśleń.

Już chciałem odmówić, przecież w domu czekają na mnie moje pornolki, ale Akina nie dała mi dojść do słowa. Natychmiastowo się zgodziła i pociągnęła mnie za rękaw swetra. Czy ona nie zna lepszego sposobu?! Jeszcze trochę, a mi wszystkie bluzy porozciąga! A wtedy to już nie wiem jak mi się odwdzięczy. Oj, będzie miała problem. Poza tym szarpie mnie bez mojej zgody ( nie żebym komukolwiek na to pozwalał, wyjątkiem jest wściekły Akashi, któremu już wolę bardziej nie podpadać), co mi się nie podoba.

Kupiliśmy lody, zjedliśmy je i rozeszliśmy się w swoje strony. Kise skręcił wcześniej, więc przez kilka minut byłem skazany na Akinę.

- To czego będziesz mnie uczył?- spytała i zadarła głowę do góry, by spojrzeć mi w oczy. Jakie to cudowne patrzeć na innych z góry. Nie muszę stawać na palcach, zadzierać łepetyny… Wzrost mam pewnie po ojcu, z którym nie utrzymuję praktycznie żadnych kontaktów.

- Wszystkiego od podstaw.- odpowiedziałem i schowałem ręce do kieszeni spodni.- Trzeba ci solidnego treningu.

- A tak w ogóle to czemu chcesz mnie uczyć?

- Bo nie mogłem patrzeć jak sterczysz na boisku i nie wiesz, co zrobić z piłką. To żałosne. Jesteś po prostu słaba, a od takiego widoku mi się robi słabo.

- Jesteś paskudny!- walnęła mnie w ramię.- Idiota!

- Oi, teraz to się wściekasz?- zdziwiłem się.- Powiedziałem tylko prawdę.

Nie odezwała się. No tak, księżniczka Akina jest obrażona. Rzuciłem jej krótkie ,,nara” na pożegnanie i poszedłem w stronę domu. Usłyszałem tylko jak szepcze ,,debil” i skręciłem w boczną uliczkę. Uśmiechnąłem się pod nosem. Twarda z niej laska. Ma charakterek. Cóż, wystarczy tego myślenia. Jeszcze mnie głowa rozboli i co wtedy będzie? Jedynym dobrym lekarstwem są dobre pornosy, które czekają na mnie w moim pokoju. Czas na relaks!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Celtic1705 22.01.2016
    Powtórzę się. Świetne i wciąga. Lecę przeczytać ostatnią część, którą zamieściłaś. *

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania