Kochanek
Opowiadanie numer sześć.
~ Kochanek ~
~ Są w życiu sytuacje, kiedy dokonujemy wyboru takiego jakiego musimy, a nie takiego jakiego chcemy...~
~ Obłęd ~
1
.>>Znowu to samo.<<- pomyślałam z niechęcią.
Ze wszystkich sił starałam się leżeć spokojnie, ale i tak niepewnie zerknęłam na Sławka.
Odetchnęłam z ulgą. Tym razem nie obudziłam go, a spojrzenie na zegarek uświadomiło mi, że dochodzi dopiero czwarta. Przymknęłam oczy, przez moje ciało przepływały niespokojne prądy. Od jakiegoś czasu żyłam w poczuciu winy i wstydu, a wszystko przez moje sny.
Nie wiem skąd się brały, nie chciałam ich, a one i tak uparcie do mnie wracały.
Z rezygnacją po cichu wstałam i ubrałam się.
Kofeina i nikotyna to było to, czego w tej chwili potrzebowałam by ukoić nerwy. Dopiero przy drugim papierosie opanowałam drżenie rąk.
>>Skąd u mnie takie sny?<<
Od piętnastu lat byłam szczęśliwą mężatką, miałam dwoje wspaniałych dzieci... czułam się spełniona. Ze wstydem pomyślałam o tym co miało miejsce tej nocy, jak bezwstydnie poddawałam się pieszczotom nieznajomego i jaką rozkosz czułam z tego powodu! Najgorsze jednak było to, że sny powtarzały się, a ja coraz bardziej zapamiętale rozkoszowałam się nimi. Gdy tylko zaczynał ogarniać mnie pierwszy sen z niecierpliwością czekałam na to co będzie...
-Cholera!- mruknęłam ze złością. Jak nic przeżywam kryzys wieku średniego, tylko coś wcześnie się u mnie zaczął!
-Dzień dobry kochanie.- zaspany głos męża zaskoczył mnie.- Szybko uciekłaś dzisiaj ode mnie.
Po słowach Sławka zrobiło mi się nieprzyjemnie ciepło.
-Potwornie bolała mnie głowa.- mruknęłam szybko żeby pokryć zmieszanie i niepewność.
Coraz trudniej mi było wrócić do realu po tych snach. Zaprzątały moje myśli i powodowały oczekiwanie, do czego sama przed sobą nie chciałam się przyznać.
Poranek jak zwykle upłynął w dość miłej, chociaż „szybkiej” atmosferze.
Przelotne „Pa kochanie” Sławka, zaspane dzieciaków „Cześć” i zostałam sama.
Niechciane myśli znów zakołatały mi się w głowie.
-Nie teraz!- warknęłam ze złością zbierając naczynia.
Nie będę o tym teraz myślała!
Od domowych obowiązków oderwał mnie dopiero telefon Sabiny. Zapowiedziała się na dziesiątą na kawę i ciacho. Byłyśmy przyjaciółkami od przeszło dwudziestu lat i była jedyną osobą, która tak naprawdę mnie znała.
>><<
-Co tam słychać u naszej idealnej pani domu?- w głosie przyjaciółki dało się wyczuć lekką kpinę.- Czy ty nie masz nic innego do roboty, tylko sprzątać?!
Sabina była zupełnym moim przeciwieństwem. Pracowała zawodowo i to z dużymi sukcesami, uwielbiała podróżować i kochała zabawę. Nie potrafiła zrozumieć, że pozwoliłam się zamknąć w domu jako zwykła gospodyni i że na dodatek sprawia mi to przyjemność.
„-Z nas dwóch to zawsze ty byłaś szalona i nieokiełznana!”- powtarzała ciągle.
-Mam kłopoty.- szepnęłam bezradnie siadając na kanapie.
Oczy przyjaciółki moment spoważniały, a na twarzy odbiła się troska.
-Opowiadaj.
To jedno proste słowo omal nie przyprawiło mnie o płacz, ale bez zbędnych szczegółów przeszłam do sedna sprawy.
-Zdradzam Sławka...
-Co?!
Sabina omal nie zakrztusiła się słysząc taką rewelację. Jej piękne zielone oczy zrobiły się niczym spodki.
-Od jakiegoś czasu mam sny...- wyszeptałam ze wstydem.- Jest w nich mężczyzna... kochamy się.
Słowa ledwo przechodziły mi przez gardło, czułam się ogromnie skrępowana, ale reakcja przyjaciółki zaskoczyła mnie. Na jej usta wypłynął szeroki, domyślny uśmiech, a oczy nabrały figlarnego błysku.
-Chcesz powiedzieć, że masz erotyczne sny?- zapytała bez skrępowania na co ze smutkiem pokiwałam głową. Nie wiem dlaczego miałam takie wizje w snach. Byłam szczęśliwą mężatką, kochałam męża, a nasze życie erotyczne było bardzo udane.- A nie uważasz Iwonko, że to całkiem normalne w twojej sytuacji?
-W mojej sytuacji?- zapytałam, nie bardzo wiedząc o co dokładnie jej chodzi. W końcu to ona była panią psycholog, ja zwykłą kurą domową.
-Dobrze, postaram ci się to wytłumaczyć.- powiedziała rozluźniając się i popijając kawę.- Jesteście ze Sławkiem razem już od siedemnastu lat. To dość długi czas... Wcale nie sugeruję, że coś jest nie tak między wami.- dodała szybko widząc, że chcę zaprzeczyć.- Kochacie się, ale te gwałtowne uniesienia, dreszczyki emocji macie już za sobą. W wasze życie wkradło się coś co trudno zauważyć od razu. To rutyna.
-Jeżeli sądzisz, że przestaliśmy się nawzajem pociągać fizycznie...
-Nie zrozumiałaś mnie.- przerwała mi Sabina.- Najlepiej będzie gdy opowiesz mi jak wygląda ten mężczyzna.
Jak ja miałam jej to opowiedzieć? To były sny! A mój kochanek? Nie był jakąś konkretną osobą...zawsze krył się w półmroku.
-Ma długie do ramion czarne włosy...- zaczęłam ostrożnie.- ...jest bardzo wysoki, muskularny... sama nie wiem.- wyszeptałam niepewnie patrząc na Sabinę. Nic w jej twarzy nie skazywało, że mnie ocenia, czy potępia. Zwyczajnie z fachową powagą czekała na ciąg dalszy.- Jest dziki, groźny. Gdy mówi do mnie...
-Słyszysz jego głos?- zapytanie przyjaciółki wyrwało mnie z dziwnego letargu w jaki zaczęłam się pogrążać. Zupełnie tak jak podczas snu, mężczyzna zaczynał brać w posiadanie mój umysł i ciało.
-Ma bardzo niski głos...- powiedziałam patrząc na nią niepewnie.- ...chrapliwy. Kiedy mówi...- zawahałam się, po czym dodałam szybko.- ...czuję się zahipnotyzowana, muszę go słuchać.
-Czyli narzuca ci swoją wolę?
-Niezupełnie...
-Więc co mówi?
Przełknęłam nerwowo ślinę i spuściłam głowę. Czułam jak moje tętno gwałtownie wzrasta, a serce niemiłosiernie tłucze się w piersi.
-On się mnie pyta... co będziemy dziś robić.
Powiedziałam to. Palił mnie niewyobrażalny wstyd, ale przeżyłam.
-Rozumiem, że on spełnia twoje fantazje?
Pokiwałam tylko głową, nie mając odwagi spojrzeć na nią.
-Jak sama powiedziałaś, ten mężczyzna spełnia TWOJE fantazje. Ukrywasz je tak głęboko, że nawet sama nie zdajesz sobie z nich sprawy.- zaznaczyła z powagą.- Twój mózg znalazł więc sobie sposób na to, by ci o nich przypomnieć. Wymyślił ci mężczyznę silnego, charyzmatycznego, który żąda od ciebie ich spełnienia. A ty? Możesz bezpiecznie, że tak powiem obwiniać go o to, jednocześnie będąc zadowolona, że możesz je realizować.
To co powiedziała Sabina było strasznie pokręcone, ale gdzieś w głębi serca wiedziałam, że ma rację. Wiedziałam, ale nadal się przed tym broniłam.
-Jest jeden prosty sposób na pozbycie się tych snów.- uwaga przyjaciółki i figlarny błysk w jej oczach, przestraszyły mnie.
-Za nic w świecie nie powiem o nich Sławkowi!- krzyknęłam ze strachem.
Były moją wstydliwą tajemnicą, która mnie dręczyła!
-Oj tam! Zaraz „Nie powiem Sławkowi.”- przedrzeźniała mnie.- Wystarczy, że we ferie wyślecie Olę i Matiego na jakiś obóz, a wy...- zawiesiła znacząco głos.- ...pobędziecie trochę sami.
-Chcesz powiedzieć...
-Tak.- przerwała mi rozbawiona.- Zaopatrzysz się w nową, seksowną bieliznę, sama najlepiej wiesz co podoba się Sławkowi. Do tego butelka dobrego wina... Zwyczajnie musisz na nowo uwieść swojego męża!
Sabina widząc mój głupawy wyraz twarzy roześmiała się, ale mi nagle jej pomysł wydał się całkiem kuszący.
Jeszcze długo po wyjściu Sabiny zastanawiałam się nad tym co mi powiedziała, a czym więcej myślałam, tym bardziej „zapalałam się” do tego pomysłu.
Tak byłam zajęta robieniem planów, że omal nie spaliłam obiadu, ale z grubsza wszystko sobie poukładałam. Ola od dłuższego czasu męczyła nas o zgodę na wyjazd do koleżanki, a Mati był zapalonym narciarzem i problem z głowy. Teraz wystarczyło tylko przekonać Sławka, żeby wziął sobie wolne. I tutaj mógł się pojawić problem. Sławek kochał swoją pracę, a zmusić go do jakiegokolwiek urlopu było nie lada wyczynem. Czasem nawet zdarzało mu się przynosić pracę do domu, chociaż starał się tego unikać.
Coś będzie trzeba wymyślić...
>><<
Sprzątając kuchnię po obiedzie w zamyśleniu przysłuchiwałam się rozmowie córki z ojcem. Ola podzielała zainteresowania Sławka grafiką i komputerami. Dla mnie był to fachowy bełkot, ale zdawałam sobie sprawę, że jest w tym świetna, a błysk aprobaty i dumy w oczach męża potwierdzał to. Nie raz śmiał się, że trzyma w firmie wolne miejsce dla córki.
-Daj. Pomogę ci.- głos syna wyrwał mnie z zamyślenia.
Mateusz zapowiadał się na niezwykle przystojnego, młodego mężczyznę. Zupełnie jak jego ojciec. Miał dopiero dwanaście lat, a wzrostem już dorównywał mi. Ciemnobrązowe włosy w lekkim nieładzie opadały mu na czoło i kark, a jasno szare oczy patrzyły na mnie figlarnie.
Jeżeli zewnętrznie był dokładną kopią swojego ojca, to wewnątrz różnił się diametralnie. Komputery, nie licząc gier były dla niego czarną magią w zamian kochał sport. Każdą wolną chwilę poświęcał na uprawianiu go.
-Nie masz czasem dzisiaj jakiegoś treningu?- zapytałam syna, podając mu talerz do wytarcia. Mati rzadko kiedy spędzał popołudnia w domu.
-Mam, ale o osiemnastej.
Dopiero wieczorem udało mi się porozmawiać z mężem. Owszem co do wyjazdu Oli i Mateusza zgadzał się ze mną, jednak gdy wspomniałam o jego urlopie w oczach obudziła mu się czujność. Ze smutkiem widziałam jak w myślach przegląda swój notes z projektami.
>>Szkoda, że nie ma tam pozycji „Samotna żona”.<<
-Jest początek roku, mamy dużo zamówień.- słowa Sławka bezlitośnie gasiły moją nadzieję.- Ale sądzę, że na trzy dni mogę się spokojnie urwać.
Z niedowierzaniem popatrzyłam na niego. Patrzył na mnie z błyskiem w swoich szarych oczach i lekkim uśmiechem na ustach. W jednej chwili znalazłam się w jego ramionach.
-Dziękuję.- szepnęłam całując go w policzek.
-Za co?!- w jego głosie dało się wyczuć zaskoczenie.- Za to, że poświęcam ci za mało czasu? Za to, że wiecznie jesteś sama?
>><<
Nawet nie oglądnęłam się jak minął ostatni tydzień przed feriami. W sobotę rano Ola postawiła na nogi cały dom, jak zwykle okazało się, że jeszcze nie wszystko spakowała i jak pies tropiący biegała od póki do półki przeglądając je.
W końcu szczęśliwie o dziewiątej razem ze Sławkiem wyszli. Z trzema walizkami!
Z ulgą i dużym optymizmem wzięłam się za sprzątanie. Mateusz wyjeżdżał na obóz dopiero w poniedziałek rano, ale już miał spakowane potrzebne rzeczy, niczego nie zostawiał na ostatnią chwilę. Pod tym względem był bardzo podobny do ojca.
-Mamo, już wstałem!
Uśmiechnęłam się na dźwięk głosu syna.
-Śniadanie jest w kuchni.- odparłam, patrząc na kompletnie już ubranego Mateusza.- Ja wychodzę do sklepu.
Ogólnie rzecz biorąc, nie przepadałam za robieniem zakupów w dużych centrach handlowych. Uważałam, że największy urok posiadają małe sklepiki gdzie klient jest traktowany indywidualnie, a nie hurtowo. Chociaż muszę również przyznać, że miło jest oglądać efektowne wystawy i reklamy w dużych marketach.
Jeżeli nie miałam kłopotu z doborem wina na nasz romantyczny wieczór, to nie miałam zielonego pojęcia jaką wybrać bieliznę. Przede mną na ladzie leżały trzy komplety. Biały elegancki, ale dość konserwatywny, czarny zmysłowy pobudzający wyobraźnię i wreszcie czerwony, który aż krzyczał „Weź mnie!”.
>>Biały, czy czarny?<<- powtarzałam w myślach, jednocześnie spoglądając tęsknym wzrokiem na czerwoną bieliznę, zdając sobie równocześnie sprawę, że tym kompletem mogłabym zbyt gwałtownie „zaskoczyć” Sławka. A co jeśli uznałby mnie za wyuzdaną? Zobaczyć niechęć w jego oczach... poczuć wstyd...
>>Twój kochanek uwielbia, kiedy jesteś taka ognista.<<
Słowa w mojej głowie wzbudziły we mnie falę wstydu. Jak mogę porównywać wyimaginowanego kochanka z moim mężem?! Prawdziwym, żywym, który mnie kocha?!
>>Biała będzie najlepsza.<<- pomyślałam spokojnie, ale już w następnej chwili lodowate ciarki przeszły mi po plecach. Uczucie było tak nagłe i niepokojące, że niepewnie rozglądnęłam się.
Za mną, nieco w bok stał młody mężczyzna. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniał, ale to jego wzrok mnie przyciągnął. I to jaki wzrok!
Jego blado niebieskie oczy patrzyły wprost na mnie, a na ustach błąkał się taki uśmiech jakby... jakby mnie znał!
-Zdecydowała się pani już na któryś komplet?
Słowa ekspedientki podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Popatrzyłam na nią nieprzytomnie i odparłam:
-Czerwony.
Mój wzrok jak zaklęty natychmiast powrócił do miejsca, gdzie jeszcze przed sekundą stał mój dziwny obserwator, ale nikogo tam już nie było. Nerwowo rozglądnęłam się, ale mężczyzna w szarym płaszczu zniknął jak kamfora.
Przez całą drogę powrotną do domu ze złością wymyślałam sobie.
>>Czerwony komplet... co mnie napadło?! W życiu nie pokażę się w tym Sławkowi!!!<<
Na dodatek ten mężczyzna. Na wspomnienie jego dziwnych oczu poczułam jak dostaję „gęsiej skórki”. Co to za oczy?! Nigdy takich nie widziałam!
Cholera! Jestem kompletną idiotką!
>><<
Z dziwnym uczuciem w sercu patrzyłam jak Sławek z Mateuszem wsiadają do samochodu. Czyżbym odczuwała tremę przed dzisiejszym wieczorem? Kogo ja chciałam oszukać?! Oczywiście, że miałam tremę! Miałam do tego stopnia, że gdy tylko otworzyli centrum handlowe pognałam do niego i kupiłam „grzeczny” biały komplecik!
Sławek miał zawieść Matiego na pociąg, a potem jechać prosto do firmy. Od jutra miał urlop i chciał się jeszcze upewnić, że wszystko będzie w porządku.
Kolację zaplanowaliśmy na dzisiejszy wieczór i jeszcze przed wyjazdem Sławek obiecał mi, że w domu będzie na osiemnastą.
I był.
Trochę zmęczony, ale kiedy obrzucił spojrzeniem moją sylwetkę ubraną w „małą czarną” w jego oczach odbiło się pożądanie.
-Daj mi piętnaście minut.- mruknął, przeciągając palcem po moim ramieniu.
Pod jego dotykiem, ciało przeszył mi słodki dreszcz. Kiedy brał prysznic, sprawdziłam czy wszystko jest już gotowe.
Elegancko nakryty stół, świece i aromatyczny zapach potraw. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
-Jesteś piękna.- komplement z ust męża jest najcudowniejszą rzeczą na świecie. Być razem od tylu lat i nadal widzieć w jego oczach błysk pożądania...
Dźwięk dzwonka zaskoczył mnie, ale Sławka chyba nie bardzo, bo uśmiechnął się i powiedział:
-Ja otworzę.
>>Ostatnią rzeczą jakiej nam w tej chwili brakuje to goście.<<- pomyślałam z konsternacją, ale to nie byli goście.
Ze ściśniętym sercem patrzyłam jak Sławek wchodzi do pokoju z pięknym bukietem czerwonych róż. Kiedy mi je wręczał, przyciągnął mnie do siebie i z ustami przy moich ustach wyszeptał:
-Kocham cię Iwonko.
Kolacja była cudowna, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Wspominaliśmy dawne czasy, oglądaliśmy albumy ze zdjęciami... Cicha muzyka i wino... trochę tańczyliśmy...
Już bardzo długo nie czułam takiego dreszczyku oczekiwania. Ręce Sławka na moich biodrach delikatnie dociskały mnie do jego ud, jednoznacznie pokazując jaki jest podniecony. Z cichym westchnieniem guzik za guzikiem zaczęłam mu rozpinać koszulę... błysk zaskoczenia w jego szarych oczach sprawił, że zawahałam się, ale już w następnej chwili poczułam jak jego ręce leniwie, zmysłowo przesuwają się z moich pośladków w górę pleców i delikatnie rozsuwają zamek.
Rozbierał mnie pomału z namysłem, uważnie obserwując moje ciało. Kiedy zmysłowo przesunął palcami po staniczku, z moich ust wyrwał się jęk. Leżąc na łóżku patrzyłam jak ściąga koszulę, spodnie... był bardzo podniecony. Z rozkoszą poczułam jak kładzie się koło mnie, ocierając się swoją nabrzmiałą męskością. Pieścił mnie długo i namiętnie powodując kolejne fale białych błyskawic, a kiedy wszedł we mnie, świat zawirował mi przed oczami. Rozkołysany ruch jego bioder porywał mnie ku rozkoszy, by wreszcie nadeszło spełnienie, spokojne i bezpieczne.
-Było ci dobrze?
Pytanie Sławka wywołało u mnie nieprzyjemny skurcz. Nienawidziłam gdy o to pytał... a pytał za każdym razem.
-Tak kochanie.- szepnęłam.- A tobie?
-Jesteś cudowna...
Budziłam się pomału. Uporczywe ręce nie dawały mi spokoju, a kiedy zdecydowanie przesunęły się w dół rozchylając moje uda, jęknęłam z rozkoszy wyginając ciało w łuk.
Cichy, zmysłowy śmiech rozzłościł mnie.
-Nie tak!- syknęłam w proteście i jakby na żądanie, złapał moje biodra unosząc w górę i wchodząc we mnie jednym, zdecydowanym ruchem.
Ciało nie przygotowane na tak niespodziewany atak, zaprotestowało gwałtownym skurczem bólu. Jęknęłam, ale zachłannie oplotłam go nogami jednocześnie wpijając paznokcie w jego ramiona.
-Nie byłaś zadowolona.
To nie było pytanie, tylko stwierdzenie i na dodatek ironiczne, a kiedy nie odpowiedziałam, ukarał mnie kilkoma mocnymi pchnięciami pokazując, że może zrobić ze mną wszystko. Wszystko to co chcę... oprócz jednego.
-Dokończ...- szepnęłam błagalnie, czując jak gwałtowne dreszcze spełnienia wstrząsają moim ciałem.- Dokończ...
I nagle wszystkie myśli uleciały z mojej głowy pozostawiając tylko błysk rozdzierającej rozkoszy. Z trudem łapałam powietrze w udręczone płuca.
-Dokończ.- wyjęczałam żarliwie, wyciągając ku niemu ręce, ale w odpowiedzi przycisnął mnie do łóżka swoim ciałem.
-Daj rękę.- wycharczał chrapliwie.
Zupełnie nie poznawałam jego głosu, ale posłusznie usłuchałam. Prowadzona jego ręką na nowo odkrywałam sploty twardych mięśni na jego torsie i brzuchu, a gęsty zarost przyjemnie łaskotał moją dłoń.
-Proszę... tylko raz...
Zawahał się, ale po chwili nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje, poczułam jak uwalnia moją rękę.
Kiedy go dotknęłam, jego twarz zmieniła się w stężałą maskę, zupełnie jakbym sprawiła mu ból. Ostrożnie przeciągnęłam palcami po jego nabrzmiałej męskości... drgnął niespokojnie, jakby w agonii, a jego usta łapczywie spoczęły na moich. Doznanie było tak silne, że prawie straciłam przytomność.
Nie trwało to wszystko dłużej niż minutę... moja dłoń pieszcząca jego członek i namiętny pocałunek łączący nas.
Kiedy się podniósł, chciałam zrobić to samo, ale zdecydowanie pokręcił głową.
-Teraz musisz odpocząć.
Chciałam zaprotestować, ale nie mogłam... z żalem poczułam jak ogarnia mnie senność. Broniłam się, ale moje oczy nieubłaganie zamykały się.
-NIE!!!
Wreszcie udało mi się wyrwać z gardła jakiś dźwięk. Zdezorientowana usiadłam na łóżku rozglądając się. Instynktownie zerknęłam na zegarek, była czwarta rano. Znów ten sen...
Bezradnie popatrzyłam w oko i zdrętwiałam! Na mgnienie oka, na tle nieba zarysowała mi się postać i już miałam wstać, kiedy zdecydowany uchwyt zatrzymał mnie w miejscu.
Z przerażeniem patrzyłam na całkiem przytomną twarz Sławka.
-Co się dzieje?- w jego głosie zabrzmiało coś takiego, że zrobiło mi się słabo.
Niepewnie zerknęłam na balkon. Mogłabym przysiąc, że jeszcze przed chwilą ktoś tam był!
Rozmowa ze Sławkiem nie była przyjemna. Wyraźnie było widać, że jest zły. Patrząc na jego gniewnie zaciśnięte usta, zastanawiałam się jak długo nie spał, a co najważniejsze czy mówiłam przez sen.
-Czy ty masz kogoś innego?
Po tych słowach poczułam jak cała krew odpływa mi z twarzy. Mój mąż podejrzewał mnie o romans!
-Jak możesz tak mówić?- byłam pewna, że jeszcze trochę i rozpłaczę się. Poczucie winy i wstydu boleśnie mnie dławiło.- Po tylu latach...
Nic więcej nie było w stanie przejść mi przez gardło.
-To jak wytłumaczysz to,- w jego głosie nadal brzmiała złość.- co dzieje się z tobą nocami?
-To są tylko sny Sławku...- próbowałam się bronić, ale nieprzyjemne syknięcie męża nie pozwoliło mi dodać nic więcej.
-Tylko sny?!- jego twarz znalazła się blisko mojej, a oczy patrzyły na mnie oskarżycielsko.- Wijesz się, jęczysz... jesteś cała rozpalona... zupełnie jakbym oglądał porno!
Jego słowa były niczym wymierzony policzek.
-A czy ty masz wpływ na swoje sny?- zapytałam z żalem, widząc jego zaciętą minę.- Bo ja nie umiem ich kontrolować.
-Takie sny nie biorą się z niczego!- powiedział dobitnie, wstając od stołu i podchodząc do drzwi.- Aż tak marnym jestem kochankiem, że musisz sobie to rekompensować w ten sposób?!
Był niesprawiedliwy!!!
-Zaskoczyłaś mnie tą kolacją...- w jego głosie zabrzmiał żal, ale następne słowa wypowiedział z pogardą.- Myślałem... Nie ważne! Miałaś wyrzuty sumienia i chciałaś wszystko zatuszować!
I nagle odezwała się we mnie duma.
Sławek nie chciał usłyszeć z moich ust wyjaśnień. Zresztą czym więcej bym się tłumaczyła, tym bardziej upewniałabym go o mojej winie.
-Nie masz prawa tak mówić do mnie.
-Uwierz mi. Na usta cisną mi się o wiele gorsze słowa!
Wyraz twarzy Sławka był odpychający, a co gorsze w jego spojrzeniu była pogarda.
Bardzo długo płakałam po jego wyjściu. Czułam żal do niego, do siebie, nawet do Sabiny!
Nasze małżeństwo nigdy do tej pory nie przeżyło tak poważnego kryzysu, trochę kłótni, czy różnicy zdań owszem, ale czegoś takiego nigdy! Z ponurym uśmiechem przypomniałam sobie słowa mojej mamy:
„Miłość jest jak masło. Trochę chłodu utrzymuje ją w świeżości.”
Tylko, że tym razem to nie był chłód, tylko żar oskarżeń! Poważnych oskarżeń, które trzeba wyjaśnić. Chcąc uratować małżeństwo muszę przełknąć wstyd, dumę i opowiedzieć wszystko Sławkowi. Jeżeli będzie miał pretensje, trudno. Najważniejsze żeby poznał prawdę taką jaka jest, a nie jaką sobie wyobraża!
Niespodziewanie moje postanowienie nie dało się tak łatwo wprowadzić w czyn z jednego prostego powodu. Sławek nie odbierał ode mnie telefonów. W jego mniemaniu uraziłam jego dumę, robiąc z niego rogacza!
Nie pozostawało mi nic innego jak wysłać SMS-a i mieć nadzieję, że przeczyta go.
Żeby czas oczekiwania nie dłużył mi się wzięłam się jak zwykle za porządki, ale ile można sprzątać tym bardziej, że moje myśli zaprzątał niechciany sen? Sen, czy raczej to co zobaczyłam po przebudzeniu! Postać na balkonie... ale jakim cudem na ósmym piętrze?!
Mój senny kochanek, postać na balkonie i mężczyzna o fosforyzujących oczach, to wszystko przytłaczało mnie nie dając spokoju.
Żeby wyjść z domu musiałam na twarz nałożyć tonę pudru, ale wiedziałam, że spacer między ludźmi w miejskim gwarze dobrze mi zrobi. Miałam też nadzieję, że hałas zagłuszy niechciane myśli.
W windzie, sąsiadka z dołu przyglądała mi się wścibskim okiem. Na pewno słyszała naszą ostrą wymianę zdań, a teraz aż płonęła z ciekawości.
Bezcelowy spacer też nie potrafił mnie rozluźnić. Dziwne uczucie, że jestem obserwowana drażniło mnie, a co gorsza zaczynało budzić obawę i lęk. Miałam wrażenie, że gdzie bym się nie odwróciła, kątem oka dostrzegałam mężczyznę w szarym płaszczu. Kiedy w supermarkecie wpadł na mnie jakiś mężczyzna, odskoczyłam od niego z przerażoną miną. Grzecznie przeprosił mnie, ale popatrzył na mnie jakbym była wariatką!
I chyba byłam, bo gdy przy następnym stoisku zobaczyłam postać w szarym płaszczu bez namysłu podeszłam do niej i złapałam za ramię. Zaskoczony chłopak odwrócił się i pytająco popatrzył na mnie.
-Przepraszam...- wyszeptałam ze wstydem.- ...pomyliłam cię z kimś.
Chłopak uśmiechnął się i rzucił wesoło.
-Nic nie szkodzi.
Ale szkodziło! Wpadałam w paranoję! Co się ze mną działo? Dlaczego dręczyły mnie takie dziwne wizje?
>>A może zwyczajnie wpadam w chorobę psychiczną?<<
Taka myśl jeszcze bardziej mnie dobiła. Namiętne sny, poczucie, że jestem śledzona i kłótnia z mężem... Wszystko zaczynało mi się walić na głowę, a ja nie umiałam sobie z tym poradzić!
W domu okazało się, że Sławek już był. Poinformowała mnie o tym kartka na stole w kuchni.
„Jadę w delegację. Będę za tydzień.”
Zostałam zupełnie sama. Absurdalnie poczułam swojego rodzaju ulgę, że rozmowa ze Sławkiem odwlekła się. To nie to, że jej nie chciałam, ale nie bardzo wiedziałam jak mam mu to wszystko wytłumaczyć...
Z drugiej strony musiałam sama przed sobą przyznać, że sprawiały mi przyjemność te moje fantazje. Sabina miała rację mówiąc, że w naszym małżeństwie pojawiła się monotonia powodująca, że pragnęłam czegoś więcej, a skoro mój mąż nie chciał „odświeżyć” naszego związku, zrobiłam to sama nieświadomie podczas snu. Skoro mój mąż postanowił się salwować ucieczką to nie będę nachalna i zostawię go w spokoju. Może pomysł by trochę ochłonąć na osobności nie był wcale taki zły? Emocje opadną, spokojnie wszystko przemyślimy...
Pod wieczór wzięłam długą relaksującą kąpiel i jak nigdy starannie natarłam ciało balsamem.
>>Ciekawe czy gdyby mój kochanek był prawdziwym mężczyzną... czy spodobałabym się mu?<<
Z zawstydzeniem zerknęłam w duże lustro. Nie byłam już dwudziestolatką, ale moje ciało nadal było atrakcyjne. Miękki zarys piersi i kuszące krągłości bioder... Przymknęłam oczy.
Przez głowę przeleciało mi wspomnienie zachłannych rąk na moich piersiach. Gdy je ponownie otworzyłam z mojego gardła wydobył się jęk. Z lustra patrzyła na mnie kobieta o lekko zmrużonych oczach i rozmarzonym uśmiechu.
Jak nigdy przedtem świadomie pragnęłam zasnąć i poddać się namiętności w ramionach kochanka.
Ale tej nocy sen nie przyniósł mi tego czego oczekiwałam. Mój kochanek nie pojawił się, a ja półsenna starałam się przywołać go do siebie.
Dziwna to była sceneria. Niby moje mieszkanie, ale jakieś inne tajemnicze... budziło we mnie niepokój. Bałam się, ale i tak przeszukiwałam niezliczone pomieszczenia. Miałam niejasne przeczucie, że on tu gdzieś jest, tylko bawi się ze mną ukrywając, a jednocześnie wabiąc. Czułam niebezpieczeństwo czające się w mroku, coś groźnego zbliżało się do mnie, ale zamiast uciekać, uparcie szukałam dalej wiedząc, że tam gdzie jest zagrożenie tam też jest mój cel.
Bliżej nie określone pukanie zatrzymało mnie w pogoni za tym co nieznane. Z niesamowitą mocą dotarło do mnie, że to ON puka. Z całego serca chciałam zawołać „Proszę!”, ale nie mogłam wydobyć głosu. Moją pierś zaczął dławić szloch bezsilności. Sekundy uciekały, a ja nie mogłam nic zrobić! Mój czas nieubłaganie dobiegał końca.
Gwałtownie zamrugałam oczami. Obudził mnie płacz. Mój płacz.
Szlochałam niczym małe dziecko, ze złości, z bezsilności... z żalu za tym co miało być, a nie było.
Wstałam i otarłam twarz, na zegarku była czwarta godzina. Mój czas się skończył.
>><<
Popijając poranną kawę i paląc papierosa zastanawiałam się nad tym co się ze mną dzieje. Nie dość, że miałam kłopotliwe sny, to jeszcze teraz przenosiły się one do realu. Najpierw mężczyzna o niesamowitych oczach, potem postać na balkonie i wreszcie pukanie. To nie były senne zjawy, tylko coś czego byłam pewna.
>>Pacjenci szpitala psychiatrycznego też są przekonani o swoich racjach.<<
Ale ja nie oszalałam!
Nawet nie mogłam dopuścić do siebie takiej myśli, wystarczyło, że przez to wszystko rozlatywało się moje małżeństwo.
Sławek czuł się zdradzony, oszukany... gdyby tylko pozwolił sobie wszystko spokojnie wytłumaczyć.
Po męczącej nocy byłam tak padnięta, że bez chwili wahania położyłam się z powrotem do łóżka. Pomimo, że przespałam całą noc nie musiałam długo czekać na sen. Nadszedł cicho, spokojnie, kojąc moje lęki i obawy.
Kiedy otworzyłam oczy na polu robiła się „szarówka”. Przespałam dwanaście godzin!
Szybki prysznic i już byłam gotowa by wyjść na zakupy. Miałam podły nastrój i postanowiłam go sobie poprawić jakąś dobrą potrawą i kieliszkiem czerwonego wina.
Obficie padający śnieg tylko wzmógł mój nie najlepszy humor, a nieprzyjemny wiatr był dopełnieniem całości.
>>Ale przecież nigdzie nie muszę się spieszyć.<<- pomyślałam z goryczą.
W domu nikt nie czeka na mnie...
W nagłym impulsie skręciłam do małej kawiarenki na naszym osiedlu o tej porze jeszcze dość wyludnionej. Ciepła, słodka kawa miło rozgrzewała mnie od wewnątrz, ale natłok myśli powodował, że nie potrafiłam się do końca zrelaksować. Nieprzyjemne uczucie, że jestem obserwowana znów owładnęło mną powodując, że skuliłam ramiona i niepewnie rozglądnęłam się. Lokal był dość skąpo oświetlony, jednakże na tyle wystarczająco, by móc dyskretnie przyglądnąć się siedzącym tu osobom.
Starsze małżeństwo z uśmiechem o czymś rozmawiało, młoda kobieta popijając herbatę czytała książkę. Zwykli ludzie szukający odrobinę ciepła i spokoju.
Cichy brzęczyk u drzwi oznajmił, że następna osoba zawitała by się ogrzać. Mimochodem zerknęłam na wchodzącego i... zdrętwiałam!
Mężczyzna o dziwnych oczach!
Przybyły minął mnie w ogóle nie patrząc w moją stronę, ale na jego ustach dostrzegłam ten sam domyślny uśmiech. Tak intensywnie wpatrywałam się w niego, a on zwyczajnie zamówił coś i usiadł przy stoliku w rogu.
>>A może to kolejne moje urojenie?<<- pomyślałam zrezygnowana.
To na pewno był ten sam mężczyzna, ale zupełnie mnie zignorował. Zaczynałam się dopatrywać czegoś, czego w ogóle nie było!
Z rezygnacją popatrzyłam na pustą szklankę po kawie i nagle wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną mocą. Poczułam jak włoski na karku nieprzyjemnie unoszą mi się. Powoli podniosłam wzrok tylko po to by napotkać intensywnie fosforyzujący wzrok mężczyzny. Uśmiechał się do mnie zupełnie tak samo jak ostatnim razem, tak jakby mnie dokładnie znał i wiedział, że ja gorączkowo zastanawiam się kim on jest.
Nie namyślając się wstałam i ruszyłam w jego stronę. Kiedy stanęłam na przeciw niego nie okazał najmniejszego zdziwienia, a wręcz przeciwnie, zachęcającym gestem wskazał mi krzesło. Wszystko to było dziwne i niepokojące, ale wiedziałam, że właśnie teraz mam szansę wyjaśnić to co się ze mną działo. Nie wiem skąd miałam takie przekonanie, ale zwyczajnie wiedziałam.
Mężczyzna w przeciwieństwie do mnie był spokojny, wręcz zrelaksowany. Patrzył na mnie z zachęcającym uśmiechem i czekał. Widząc go teraz z bliska musiałam przyznać, że jest bardzo przystojny. Miał w sobie coś co przykuwało do niego wzrok, ale na pewno nie był moim nocnym kochankiem.
>>Boże! Co ja plotę?! Jak mężczyzna z krwi i kości może przychodzić do mnie w
snach?<<
Cisza nieznośnie przedłużała się, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czułam, że rozwiązanie tej zagadki mam na wyciągnięcie ręki, ale o co zapytać? A jeżeli wyśmieje mnie?
-Czy my się znamy?- mój głos był ledwie słyszalny.
Wydawało się trwać wieki nim usłyszałam odpowiedź. Jego głos był zmysłowy, melodyjny. Kusił...
-On kazał cię chronić.
-On?- zapytałam, zupełnie gubiąc się w jego słowach.
Kto? Po co chronić? O co w tym wszystkim chodziło?
-Wiesz kto.- odpowiedział mi spokojnie.
To co mówił niczego mi nie wyjaśniało, ale najwidoczniej on znał odpowiedzi na dręczące mnie pytania.
-Dlaczego chce mnie chronić?
Mężczyzna chwilę patrzył na mnie, po czym jego wzrok posmutniał zupełnie tak, jakby zrobiło mu się mnie żal.
-To pytanie powinnaś zadać jemu.- powiedział z westchnieniem, podnosząc się.
-Zaczekaj!- szepnęłam w panice łapiąc go za rękę. Nie mogłam pozwolić by teraz wyszedł!- Proszę pomóż mi...
-Zaproś go.
To proste stwierdzenie zupełnie mnie zaskoczyło. Jak miałam zaprosić kogoś kogo nie ma?
-Ale jak?- wyszeptałam bliska płaczu. Rozmowa z mężczyzną zamiast mi pomóc, postawiła przede mną nowe pytania bez odpowiedzi.
-Pomyśl.
Kolejna odpowiedź bez sensu.
-Powiedz mi chociaż kim on jest?- poprosiłam desperacko.
Mężczyzna chwilę się namyślał, tak jakby nie był pewien ile jeszcze może mi powiedzieć.
-Nazywa się Dread.
Dopiero siadając spokojnie w domu, zdałam sobie sprawę z tego w jakim napięciu wyczekiwałam odpowiedzi nieznajomego. Ze zgrozą popatrzyłam na swoje dłonie, trzęsły się jak w febrze. Cała się trzęsłam. Przecież to niemożliwe żeby coś TAKIEGO miało miejsce! Takie rzeczy nie zdarzały się w normalnym świecie! Owszem, zawsze miałam wybujałą wyobraźnię, kochanka idealnego mogłam sobie wyśnić, ale reszta?! Ten mężczyzna... to wszystko działo się naprawdę, na moich oczach!
„Dread... zaproś go.””
Na litość boską, co to miało znaczyć? Ale pomijając fakt, że to kompletny obłęd... co się stanie gdy go zaproszę? Na jakie ryzyko narażę siebie i swoją rodzinę? Bo to, że mój kochanek był tajemniczy i niebezpieczny to jasne. A czy nie właśnie to mnie w nim pociągało? Umiał mnie zniewolić, jednocześnie nie czyniąc ze mnie niewolnicy. Żądał ode mnie, ale również spełniał każdy mój kaprys.
Mężczyzna o dziwnych oczach chronił mnie na jego rozkaz... wyglądało na to, teoretycznie, że ten Dread też jest żywą osobą... więc jak do cholery dostawał się w moje sny? Hipnoza? Ale kiedy, jak?
Z rozpaczą zacisnęłam ręce na głowie, która zaczynała mnie niemiłosiernie boleć.
-Nie chcę już o tym dłużej myśleć!- wyjęczałam udręczonym głosem.- Nie mogę, bo inaczej oszaleję...
Pomimo, że przespałam cały dzień, sen zmorzył mnie błyskawicznie. Pamiętam jeszcze, że płacząc skuliłam się na łóżku.
>>Proszę, pomóż mi.<<- błagałam w myślach.
Chciałam by ta udręka wreszcie się skończyła. I nagle sceneria zupełnie się zmieniła. Niepewnie rozglądnęłam się na boki... gdzie ja byłam? Ściany z grubo ciosanych belek, ozdobione myśliwskimi trofeami, duży kamienny kominek i ogień wesoło trzaskający. Na drewnianej podłodze leżał gruby brązowy dywan. Pod ścianą koło drzwi stała masywna, stylowa komoda, a naprzeciw kominka dwa fotele i stolik. Pomieszczenie było przepiękne, porywało swoją atmosferą... zupełnie jak stare myśliwskie dworki.
Poruszyłam się niespokojnie... siedziałam na ogromnym łóżku, nakrytym czarną, satynową pościelą. Z zawstydzeniem zauważyłam, że mam na sobie jedynie czerwoną, uwodzicielską bieliznę, ale łóżko tak kusiło swoją miękkością i zapachem, że z westchnieniem przytuliłam się do chłodnej pościeli. Kiedy z rozkoszą przeciągnęłam się na nim z wnętrza pokoju doleciał mnie chrapliwy jęk.
Blask z kominka niewystarczająco oświetlał sypialnię... z mroku, pomału wysunęła się ogromna postać. Nieznośne ciepło z siłą eksplozji wybuchło w moim wnętrzu, wyrywając z ust jęk. Bezwiednie przeciągnęłam dłońmi po moim ciele... byłam wręcz oszalała z pożądania.
Kiedy w końcu rozedrgane światło ogarnęło sylwetkę mężczyzny, serce stanęło mi w miejscu.
Jak wyobrażacie sobie upadłego anioła? Bo mój właśnie stał przede mną. Był ogromny. Wysoki, potężnie zbudowany o pięknie połyskującej śniadej skórze. Lśniące, czarne włosy w falach opadały mu do ramion w żaden sposób nie ujmując mu męskości. Ciemne, wręcz czarne oczy z uwagą śledziły moje ruchy, a mocno zaciśnięte usta i szczęka lekko drgająca mówiły, że targają nim ogromne namiętności. Ciemna koszulka z trudem okrywała rozsadzające ją mięśnie. Poruszał się lekko i z gracją... kiedy stanął przy łóżku moje serce wreszcie ożyło, swoimi uderzeniami prawie rozrywając mi pierś.
Popatrzyłam w oczy mężczyzny, czarne, głębokie... zniknął gdzieś cały strach i wstyd. Pozostało palące pożądanie. Klękając na wprost kochanka, przeciągnęłam palcami po jego torsie, wyczuwając sploty stalowych mięśni. Z każdą sekundą moje podniecenie rosło prawie odbierając mi zmysły. Wystarczyło tylko bym pomyślała o jego gładkiej skórze, a już stał przede mną piękny, boski, nagi, nieskrępowany w swym pożądaniu.
Z zapartym tchem patrzyłam jak kładzie się na łóżku niczym leniwy, drapieżny jaguar. Niespodziewany uchwyt jego dłoni wywołał falę rozkosznych dreszczy, a kiedy posadził mnie na sobie, ciasno wypełniając, udręczone pożądaniem ciało zakołysało się w upojnym tańcu. Uderzenia mojego serca wybijały rytm jego ruchów, usta rozchylone w ekstazie i oczy przymknięte z rozkoszy. Pochyliłam głowę i językiem zostawiłam wilgotny ślad na jego wargach... nie pozostał mi dłużny, badając wnętrze moich ust, zmuszając rozkołysanym rytmem bioder do przeciągłych jęków rozkoszy.
-Przyjdź do mnie.- wyszeptałam, odrywając od niego usta.- Kochaj się ze mną na jawie.
Nie wiem skąd wzięły mi się te słowa. Nie wiem nawet skąd wzięłam odwagę by je wypowiedzieć, ale stało się.
W powietrzu zawisło coś ciężkiego, groźnego, a ja patrzyłam w bezdenną otchłań oczu mojego kochanka. W jednej chwili oplótł mnie ramieniem przetaczając się nade mną, delikatnie nakrywając swoim ciałem. Instynktownie oplotłam jego biodra nogami, a rękami drapieżnie wpiłam się w barki. Zniknęło gdzieś całe pożądanie zostawiając niepewność i smutek. Z delikatnością motyla przeciągnął palcami po moim policzku, jego oczy wyrażały smutek i żal zupełnie jak przy pożegnaniu. Całą sobą chciałam krzyknąć by tego nie robił, nie odchodził ode mnie, ale jedynie co mogłam zrobić to patrzeć na niego błagalnie.
-Popatrz w okno.
Głośny okrzyk „NIE!” wyrwał mnie ze snu. Chwilę siedziałam na łóżku rozkojarzona... ogarnięta jeszcze sennymi marami. Pomału docierało do mnie to co przed chwilą miało miejsce... sen. Skończył się.
Z żalem popatrzyłam na zegar. Druga w nocy.
Wiedziałam, że już nie zasnę, wspomnienia nocy nie pozwolą mi na to. Zrezygnowana powlokłam się do kuchni. Mocna, słodka kawa i papieros, ale tym razem nic nie było w stanie odciągnąć moich myśli od tego co się stało. Sny mają to do siebie, że potrafią być bardzo realistyczne, a ja wciąż miałam przed oczami tamtą sypialnię. Miękkość łóżka, ciepło z kominka... czułe palce na policzku i nagle dotarły do mnie słowa jakie wypowiedziałam w nocy, a na wspomnienie cichego głosu kochanka, poczułam jak włoski jeżą mi się na karku.
Powoli podniosłam się z krzesła i podeszłam do okna.
Nie wiem co spodziewałam się tam zobaczyć, ale obawiałam się tego. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam przez szybę.
Uśpione nocą miasto, okryte pościelą puchu śnieżnego. Latarnie swym sennym blaskiem, rzucały leniwe światło na parking. Dopiero po chwili dotarło do mnie na co patrzę.
Potężny czarny samochód i mężczyzna oparty o niego. To nic, że miał na głowie kapelusz, a długi płaszcz okrywał jego sylwetkę. To nic, że nie mogłam dostrzec rysów jego twarzy, bo i tak wiedziałam, że czeka właśnie na mnie.
„Popatrz w okno.”
Elementy układanki pomału zaczynały do siebie pasować. Tylko co ja mam teraz zrobić? Zaprosiłam go, a on na to przystał. Teraz czekał na dole, ale ja nie miałam już takiej odwagi jak we śnie. Co innego poddać się sennym marzeniom, a co innego zmierzyć się z tym co niewiadome na jawie!
Minuty mijały, a ja stałam w oknie niepewna tego co mam zrobić.
Niezależnie od tego czego pragnęłam i tak musiałam z nim porozmawiać, dowiedzieć się dlaczego ja, w jaki sposób to robi i poprosić go by przestał...
Na tą ostatnią myśl moje serce boleśnie drgnęło. Czy naprawdę chcę żeby przestał? Czy to nie jego obecność pozwalała mi wytrzymać monotonię codzienności?
A co jeżeli okaże się groźnym przestępcą?
A co jeżeli nie wrócę z tego spotkania?
Pytania setkami kłębiły się w mojej głowie, ale ja uparcie ignorując je założyłam buty, kurtkę... popatrzyłam w lustro.
Stała tam zupełnie obca dla mnie kobieta. Błyszczące oczy, policzki zaróżowione i usta nabrzmiałe, rozchylone w oczekiwaniu.
Kiedy wyszłam z klatki schodowej mężczyzna uniósł głowę, ale czarny kapelusz swym cieniem nie pozwolił mi dojrzeć rysów twarzy. Jeżeli we śnie ogromna sylwetka mojego kochanka podniecała mnie, to teraz stojąc z nim twarzą w twarz, zwyczajnie bałam się.
-Witaj.
Jego głos był jeszcze głębszy i chrapliwszy niż we śnie i tylko na ustach błądził ten sam, trochę tęskny uśmiech.
Dziwne to było spotkanie. Trochę niepewne i zawstydzone... tyle przecież łączyło nas rzeczy, a jednak dzieliło.
-Kim jesteś?- wyszeptałam, czując jak wbrew mej woli ogarnia mnie podniecenie.
Mężczyzna bez słowa otworzył drzwi samochodu i popatrzył na mnie wyczekująco.
-Gdzie mnie zabierasz?- zadając to pytanie zdałam sobie sprawę, że właśnie zgodziłam się z nim jechać. Potwierdził to jego lekko kpiący uśmiech. On wiedział, że niezależnie od tego co się ma stać, ja i tak podążę za nim.
-Tam gdzie będziesz bezpieczna.
To stwierdzenie nieco mnie rozbawiło. Bezpieczne to było moje życie tu gdzie mieszkałam z mężem i dziećmi, a to co popchnęło mnie do spotkania z nim nic nie miało wspólnego z bezpieczeństwem. Wręcz odwrotnie.
Już w samochodzie zaczęły mnie ogarniać wątpliwości, a kiedy mężczyzna usiadł za kierownicą i ściągnął kapelusz, moje serce wywinęło gwałtownego fikołka.
-Obiecuję, że będziesz bezpieczna.- powiedział z lekkim uśmiechem, pomału pochylając głowę w moją stronę.
Nie czułam się zagrożona. Nic nie było w stanie przekonać mnie, że powinnam stąd uciekać, nawet mój praktyczny umysł dał się wyłączyć bez problemu.
-Mogę?
To pytanie zupełnie było nie na miejscu i on o tym doskonale wiedział! Jego twarz była centymetry od mojej, a ja dosłownie przestałam oddychać w oczekiwaniu na jego pocałunek, gdy on tymczasem zwyczajnie tylko poprawił mi pas.
Poczułam takie rozczarowanie, że aż westchnęłam, a na jego usta wypłynął ten zmysłowy, leniwy uśmiech.
Doskonale wiedział na co czekałam!!!
-Gdzie jedziemy?- ponowiłam pytanie, jednocześnie odwracając wzrok. Ciężko mi było skoncentrować się i patrzeć na niego. Rozpraszał mnie jego widok, przywołujący tyle wspomnień.
-Do mojego domu.- powiedział spokojnie, tym swoim chrapliwym głosem.
Każdy dźwięk wydobywający się z jego ust przyprawiał mnie o drżenie, budził tęsknoty, które do tej pory ujawniały się tylko nocami.
-Ostatnim razem...- zaczęłam niepewnie.
-Tak, to był mój dom.
Mój ostatni sen, piękna sypialnia, kominek... to był jego dom!
Chciałam mu zadać tyle pytań, ale jechaliśmy bardzo szybko i nie chciałam go rozpraszać rozmową. Kiedy minęliśmy znak graniczny miasta uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem gdzie jedziemy, ale z drugiej strony przecież i tak się na to zgodziłam.
Idiotka ze mnie.
Wsiadłam do samochodu obcego mężczyzny, który na dodatek dręczył mnie w snach, a jeżeli jest jakimś perwersyjnym mordercą?! Zwyczajnie wywiezie mnie gdzieś, zgwałci i zabije?
Takie myśli wcale mi nie pomagały. Przełknęłam nerwowo ślinę i niepewnie zerknęłam na niego. Jeżeli ja zupełnie ginęłam w obszernym fotelu samochodu, to on prawie się nie mieścił. Był skoncentrowany na drodze, więc bezkarnie mogłam mu się przyglądnąć.
Jeżeli w moich snach wyglądał cudownie, męsko, to teraz wręcz nieprzyzwoicie bosko. Lśniące, czarne włosy w falach dotykały mu ramion kusząc bym dotknęła ich zatapiając palce w jedwabistej gładkości. Dłonie, choć okryte rękawiczkami z niebywałą zmysłowością przesuwały się po kierownicy. Przed oczami stanął mi obraz, kiedy te same ręce z jeszcze większą zmysłowością przesuwały się po moim ciele.
Czarny, skórzany płaszcz szczelnie okrywał jego muskularne ciało. W ostatniej chwili opanowałam się by nie wyciągnąć ręki i nie dotknąć go.
Boże, co się ze mną działo?!
Nie dość, że zaufałam mu, to jeszcze byłam gotowa rzucić się na niego tu w samochodzie!
Z obawą spojrzałam w jego twarz czy aby przypadkiem nie zauważył tego co się ze mną działo, ale on wzrok skupiony miał na szosie i tylko na ustach błądził mu nieznaczny uśmiech.
-I jak oceniasz mnie w realu?- jego cichy głos zaskoczył mnie tak, że aż głębiej wcisnęłam się w siedzenie.
On wiedział! Wiedział, że go obserwuję i na pewno zdawał sobie sprawę z moich pragnień!
W zawstydzeniu nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego głosu, a gdy zerknęłam na niego nasze oczy na moment spotkały się.
Tak. Zdecydowanie wiedział.
Potwierdził to jego cichy, zmysłowy śmiech.
Jechaliśmy już dobrze ponad godzinę, kiedy niespodziewanie z głównej drogi skręcił w las. Moje serce gwałtownie drgnęło ze strachu, ale on jechał dalej nigdzie się nie zatrzymując.
W końcu moim oczom ukazał się piękny, góralski dom. Cały zbudowany z surowych bali i litych kamieni, był duży i sprawiał wrażenie małej twierdzy. Brakowało tylko solidnego muru.
Z dziwnym uczuciem patrzyłam jak bez słowa odpina pas, wysiada i obchodzi samochód. Kiedy otworzył drzwi i podał mi rękę, zawahałam się. Nie zdenerwowałam go tym, on nadal cierpliwie czekał aż podejmę decyzję.
Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.
>>Raz kozie śmierć!<<- pomyślałam ironicznie i odpięłam pas.
W momencie kiedy nasze ręce zetknęły się, przez moje ciało przepłynęła fala wysokiego napięcia. Zauważył to, bo z jego gardła wydobył się cichy, groźny pomruk.
>>Zupełnie jak u tygrysa.<<- przemknęło mi przez głowę, ale w tej samej chwili on już trzymał mnie w pasie unosząc do góry.
Instynktownie zarzuciłam mu ręce na szyję, wplatając palce w jego włosy i z utęsknieniem patrząc w oczy. Powoli jakby z ociąganiem postawił mnie na ziemi. Zapraszającym gestem wskazał drzwi wejściowe.
-Witaj w moim domu.
Link do następnych rozdziałów
http://van-elizabeth.blog.onet.pl/6-kochanek/
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania