Kochanie, będziemy mieszkać w pałacu

— Kran w umywalce ciężko dokręcić!

— Naprawdę? Teraz nie mam na to czasu.

Kilka chwil później...

— Mówiłam ci, że z kranu w łazience cieknie. Przestań siedzieć przy komputerze. Zadbałbyś trochę o dom — powiedziała z nutką wyrzutu w głosie.

Wiedziałem, że jak raz zacznie, temat kranu będzie powracać jak bumerang. Miałem za sobą wyczerpujący tydzień i nie mogłem wykrzesać odrobiny energii na cokolwiek, co dopiero jakiś cieknący kran.

— Co chcesz, żebym zrobił?

— Chcę, żebyś obejrzał ten kran. Może tylko uszczelkę trzeba wymienić.

— Przecież wymieniałem w tym kranie uszczelkę już dwa razy w ciągu ostatniego miesiąca.

— Pewnie wymieniłeś nie tę co trzeba.

Skąd ona tyle wie o uszczelkach? Pewnie od koleżanki, tej która w Polsce studiowała hydraulikę stosowaną, czy coś w tym rodzaju. Ta koleżanka nie naprawiła jednego kranu, bo ma od tego znajomych. Samotna, atrakcyjna, kokietuje tylu facetów, że sami wymyślają, co by tu jeszcze upiększyć: wysypać żwirem alejkę, pomalować płot i co tylko tamta zechce.

— Gdybyś na dom poświęcał tyle czasu, ile marnujesz przy komputerze, już dawno mieszkalibyśmy w pałacu.

„A na co mi pałac?” — pomyślałem i co jej przeszkadza komputer? Przed telewizorem mogę siedzieć pół dnia i nie zwraca na to uwagi, a gdy tylko zacznę grać na komputerze, zaraz ma pretensje.

— Trzeba wezwać hydraulika — mruknąłem na odczepkę.

— Ale oni strasznie zdzierają. Za sam dojazd liczą tyle, co za godzinę pracy.

— Najlepiej znaleźć kogoś, kto mieszka w pobliżu.

— To czemu nie szukasz? Przestań grać i zrób coś pożytecznego.

No tak, sobota zmarnowana, a czekałem na nią cały tydzień. Cieknące krany, przystępne ceny… W ciągu niecałej sekundy ponad sześć milionów rezultatów. Aż tyle kranów przecieka? To gdzie są te pałace? Kliknąłem na kilku odnośnikach z pierwszej strony. Co? Takie ceny to prawdziwy rozbój! Byłem na siebie wściekły: lata studiów, zakuwanie po nocach, egzaminy i przychodzi mi wzywać hydraulika, który może mieć sześć klas podstawówki, a zarabia więcej na godzinę niż ja przez cały dzień. Na taką niesprawiedliwość pozwolić nie mogę!

— Skarbie, wiesz jak bardzo nie lubię tego robić, ale doprowadzę ten cholerny kran do porządku, żebyś nie uważała mnie za złego męża.

 

Wstałem od biurka poszukać zapasowej uszczelki. Potem zakręciłem dopływ zimnej wody przed domem. Ciepłej wody nie trzeba było zakręcać, bo szła z tej samej rury, przez kocioł w pralni. Odkręciłem baterię, założyłem nową uszczelkę i sprawdziłem, czy dławica jest dobrze dokręcona. Następnie wykonałem te same czynności, w odwrotnej kolejności. Kapało jak przedtem. „No to problem z głowy” — stwierdziłem z ulgą. Zrobiłem co w ludzkiej mocy i teraz z czystym sumieniem mogę wzywać fachowca. Ale na babski upór nie ma rady. Poszperałem na dnie szuflady i wybrałem uszczelkę grubszą, innego koloru. Powtórzyłem całą procedurę, lecz woda ciekła nadal, chyba nawet bardziej niż na początku. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie ten dzień i nie mogłem uwierzyć, że kilka minut później stałem w drzwiach w wyjściowym ubraniu i z kluczykami do samochodu.

— Serduszko, jadę do sklepu zasięgnąć porady. Zaraz będę z powrotem.

— Dobrze, tylko bez pośpiechu, mamy cały dzień.

 

Sklep dorównywał rozmiarami hangarowi na lotnisku. Powinni w nim sprzedawać airbusy-piętrusy, ale zawalony był mnóstwem rozmaitego asortymentu, co tylko może mieć użytek w domowym gospodarstwie. Gdybym na oglądanie każdej rzeczy poświęcił choćby sekundę, nie wyszedłbym stąd przed rokiem.

— Mam problem z wymianą uszczelki — zaczepiłem przechodzącego sprzedawcę.

Był w starszym wieku i miał na sobie długi, czerwony fartuch, a pod spodem szorty. Wyglądało śmiesznie, jakby nosił sukienkę. Gdy tylko usłyszał mój akcent, przestał kontaktować i musiałem powtórzyć pytanie.

— Widocznie dławica jest przepracowana i wymaga naprawy.

Widząc, że nic nie rozumiem, wyjaśnił:

— Można to łatwo zrobić przy pomocy narzędzia do ręcznego frezowania. Nie kosztuje ono wiele, a właśnie dzisiaj mamy specjalną ofertę.

Nie tracąc czasu na długie rozmyślania, kupiłem to narzędzie i przystąpiłem do dzieła. Przytknąłem frez do dławicy i powoli, równomiernym ruchem ręki, zacząłem nim obracać, dokładnie według wskazówek udzielonych mi przez sprzedawcę. Gotowe. Spojrzałem na zegarek: dopiero minęła jedenasta, może jeszcze zdążę pograć na komputerze. Odkręciłem wodę.

— Psia krew, teraz dopiero cieknie!

Podstawiłem wiadro pod zlew. Obserwowała mnie z dezaprobatą.

— Może poproś Paula? Naprawia spychacze, koparki, na pewno będzie umiał…

Paul to nasz sąsiad, młodszy ode mnie kilka lat. Kiedy zamieszkał obok, zaprosiliśmy go z żoną na grilla, żeby wybadać kim są i zawrzeć pakt o nieagresji. Było to na jesieni, lecz słońce wciąż grzało mocno, dlatego siedzieliśmy pod gazebo, na trawniku za domem. Każdy pił co innego: ja piwo, mój szmaragd białe wino, Vivian Jack Daniel's whiskey. Paul miał ochotę na wódkę, więc zaproponowałem absolut o smaku porzeczki, za którym sam zbytnio nie przepadam. Nalałem mu, wypił do dna. Swój chłop — pomyślałem. Nalałem znowu, wychylił bez namysłu.

— Ale dobre! — Mlaskał z zachwytu. — Bądź tak uprzejmy i nalej mi jeszcze jeden.

— Powoli Paul, mamy sporo czasu…

Paulowi nigdzie nie było spieszno, lecz rozmowa go nudziła. Nie przyszedł tu gadać i miałem wrażenie, że jeśli mu nie naleję, sam złapie za butelkę. Starsza o dziesięć lat Vivian, świdrowała go karcącym wzrokiem, jakim matka patrzy na nieletnie dziecko, ale Paul nic sobie z tego nie robił. Po kilku kieliszkach jego twarz zbladła jak płótno, krzesło na którym siedział traciło w coraz głębszym przechyle styczność z podłożem, aż osiągnęło punkt krytyczny, za którym nie było powrotu. Zatrzepotał w powietrzu rękami i runął na wznak jak kłoda. Ważył chyba siedemnaście kamieni i zataszczenie go do domu wymagało dużego wysiłku. Unikał mnie przez kilka następnych tygodni, a znajomym z ulicy rozpowiadał, jak to Polaczek spod jedenastki spił go w trupa. Na szczęście od tamtego zdarzenia upłynęło już tyle dni bez alkoholu, że znowu byliśmy w przyjacielskich stosunkach. Paul nigdy nie odmawiał wyświadczania drobnych przysług i gdy tylko wyjaśniłem w czym rzecz, złapał za frez ręką potężną jak niedźwiedzia łapa. Zagrało w rurach po całym domu, lecz kranowi niewiele to pomogło. Machnął ręką i powiedział, żebym nie żałował pieniędzy na hydraulika, ale mój diament nie chciał o tym słyszeć.

 

Odbyłem w takim razie drugą podróż do sklepu i żeby nie opowiadać całej historii od początku, odszukałem tego samego sprzedawcę. Znalazłem go w dziale wyposażenia łazienki, widocznie była to jego specjalizacja. Układał towar na najwyższej półce i musiałem poczekać aż zjedzie dźwigiem na dół. Kiedy wypomniałem mu, jak dobre narzędzie mi sprzedał, odparł niewzruszony:

— Pewnie frez zrobił wycięcia w dławicy, które penetruje woda i dlatego kran cieknie nadal. Powinieneś wybrać inny rodzaj, taki zakładany na wiertarkę.

Mówiąc to pogmerał na półce i podał mi kawałek ciemnego metalu w kształcie grzybka. Czemu nie powiedział mi tego za pierwszym razem? Pewnie dlatego, żeby zarobić podwójnie. Poszedłem bez słowa do kasy, zapłaciłem i wróciłem do domu. Wyjąłem ze schowka w przedpokoju wiertarkę, nałożyłem frez, przystawiłem równo do dławicy i pociągnąłem za spust. Wierciłem ostrożnie kilkanaście sekund, po czym poświeciłem latarką, żeby sprawdzić rezultat: powierzchnia dławicy była gładka jak lustro. Nauczony złym doświadczeniem, bez większych oczekiwań puściłem wodę.

— Złotko, chodź tutaj prędko! Naprawiłem kran, zobacz ani jednej kropelki, a jak leciutko można zakręcać!

Popatrzyła na mnie z nieukrywanym podziwem. Wówczas zrozumiałem, że żadna ilość dyplomów, ani tytułów nie zaimponuje kobiecie. Miał rację jeden z moich kolegów mówiąc:

— One lubią faceta, co używa rąk, jest wiecznie zajęty. Coś tam struga, maluje, całymi dniami. A ona wieczorem zrobi mu kawę, pochwali: „O, jak fajnie to skleiłeś, nikt nie zrobiłby tego lepiej, jesteś wspaniały!”

Samica ptaków wybiera tego, który uwił najpiękniejsze gniazdko, a czymże jest dom, jeśli nie gniazdkiem? Rozpierała mnie duma, aż do granicy zarozumiałości.

— Teraz nie ma takiego kranu, którego nie mógłbym naprawić. Może nawet dam ogłoszenie do gazety i nieźle na tym zarobię. Będziemy mieszkać w pałacu. Co o tym myślisz?

— Nigdy nie jest za późno na naukę czegoś praktycznego — odpowiedziała, a z jej oczu wyczytałem, że tej nocy będzie mi przychylna i spełni najbardziej wyrafinowane zachcianki.

 

Nie minęły dwa tygodnie.

— Kran w łazience cieknie.

— Co, znowu? Niemożliwe!

Szybko jednak zapanowałem nad emocjami i dodałem z pewnością w głosie:

— Nie rób takiej zmartwionej miny, piętnaście minut i będzie naprawione.

Wyjąłem wiertarkę, założyłem frez, wiercę, wiercę, aż raptem metal ustąpił i wiertło wpadło głęboko do dziury. Przewierciłem dławicę na wylot. Woda trysnęła na kafelki, jak ze studni artezyjskiej. Usiadłem na posadzce, mokry, zrezygnowany.

— A niech to diabli, dzwonię po hydraulika!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Bajkopisarz 29.11.2020
    Życiowe ;) A kto już tego życia ma trochę za sobą, skraca całą tę opowieść do dwóch zdań: pierwszego i tego ostatniego zdania. Inaczej się nie da, a wartość nakładu sił i środków dawno przekroczy wysokość zapłaty najdroższego nawet hydraulika.
    Satysfakcja? Ależ będzie - po ukończeniu kolejnej misji w grze komputerowej, przy któej miało się spędzić sobotę :)
  • Bajkopisarz 29.11.2020
    A, zapomniałem:

    „wyszedłbym stąd przed rokiem.”
    Skrót myślowy ? Przez rok LUB przed upływem roku
  • Narrator 01.12.2020
    Przepraszam za błędny, ale trudno ich uniknąć przy moich ograniczonych możliwościach. Tym bardziej cieszy mnie, że się udało tobie to przeczytać.
  • Marian 29.11.2020
    Samo życie i wnioski z tej historii prawidłowe.
    Podobało mi się.
  • Narrator 01.12.2020
    Wnioski? Łatwiej naprawić kran, niż pisać poezję :)
  • Bożena Joanna 29.11.2020
    Jak widać praktyczne umiejętności nie idą w parze z miłośnikiem gier komputerowych, a w domu bieda, gdy brak majsterkowicza, co naprawi wszystko.
    Pozdrowienia!
  • Narrator 03.12.2020
    Dlatego majsterkowicz–hydraulik zawsze wygra z poetą. Dziękuję za ciekawy komentarz oraz czas poświęcony na przeczytanie.
  • laura123 29.11.2020
    Jakie to szczęście, że są kobiety, przy ktorych facet może czuć się mężczyzną, nawet jesli na krótką chwilę, to te chwile są bezcenne.
    Świetny tekst 5
  • Narrator 03.12.2020
    Właśnie, piszę o tym od trzech miesięcy, lecz ty pierwsza to zauważyłaś. Tylko nie zapominaj, że kij ma dwa końce.
  • laura123 03.12.2020
    No, teraz zaczynam się bać, że kobiecość może zostać poddana próbie i różnie może się skończyć. Czasy takie niepewne...?
  • Szpilka 30.11.2020
    No cóż, życie to nie mądrowanie, jak facet sam nie potrafi naprawić, to niech chociaż zarobi na złotą rączkę. O!
    Z kolei lalkowata żona też szybko zbrzydnie, gdy będzie tylko leżeć i pachnieć.

    Jakiś czas temu przeczytałam wywiad z wdową po Grechucie, ciężkie życie z nim miała, wszystkie obowązki domowe spadały na nią, a on choć potrafił (architekt), to nie zrobił. To chyba jakiś rodzaj egoizmu takie spychanie prozy życia na drugą połowę.

    Ciekawe pisanie ?
  • Narrator 05.12.2020
    Każdy może być hydraulikiem, każda gospodynią domową, Grechuta był jedyny. To smutne, że człowiek o takim talencie nie mógł sobie pozwolić na niezależność finansową, żeby zapewnić przyzwoite życie sobie i swojej rodzinie. W domu zawsze coś wymaga naprawy, kurz się będzie gromadzić każdego dnia, aż nas zasypie, ale piosenki Grechuty pozostaną na zawsze.
  • Szpilka 05.12.2020
    Narrator

    Nie bardzo się utożsamiam z Twoją wypowiedzią, niemal do każdego zawodu smykała potrzebna, a sztuki gotowania wiele pań nigdy nie opanuje, mimo że prosta się wydaje, podobnie w kwestiach finasowych, są panie np., mające lekką rączkę do pieniążków, z tego powodu całe życie na kredyt żyją, czyli z liną na szyi ?

    Sztuka to sztuka, a człowiek to człowiek, wielu ludzi sztuki nie nadaje się do życia, jak np. Grochowiak - agresywny alkoholik, damski bokser, miałam przyjemność poznać jego kochankę - malutka, drobniutka, a on ją prał. Poeta nietuzinkowy przez duże P., ale jako człowiek przez małe c.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania