Kocopoły

Siedząc przy stole

tępo patrząc w otchłań

Rozmydlone kolory

Trzask konsoli

Biorę łyk wody.

Wstajesz i tulisz, prawie mnie dusisz

Twoja bezpieczna przystań.

Gładzisz i koisz i świdrujesz wzrokiem

łapiesz za rękę

Prowadzisz stale

Dotykasz, ściskasz gorące kawałki

Bierzesz co twoje

Nie przeszkadza ci napiętość mej skóry

Krew czy pot?

Uśmiechasz się śmiale

A zielone oczy błyszczą się całe

Aż zapominam jak stają się czarne

A ja drże i odpływam jak najdalej

od swojej przystani

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Dushek ponad rok temu
    Smutne :(

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania