Kogo szukasz?

Thomas i Janet byli szczęśliwym narzeczeństwem. Za tydzień miał odbyć się ich ślub. Mężczyzna tego ranka pojechał pozałatwiać ostatnie formalności związane z tym uroczystym dniem. Kobieta została w domu i przymierzała suknię ślubną, nie mogła doczekać się dnia kiedy powie wraz z ukochanym sakramentalne „tak”. Mijały godziny, a narzeczonego ciągle nie było w domu. Przecież wszystko było zapięte prawie na ostatni guzik. Thomas powinien wrócić góra po godzinie, więcej czasu nie potrzeba na podpisanie dokumentów. Nagle Janet słyszy że dzwoni telefon. „Dziwne nie znam tego numeru” w pierwszej chwili pomyślała, że to ukochany dzwoni, ale to okazało się tylko złudzeniem. Mężczyzna, który z nią rozmawiał prosił ją by przyjechała jak najszybciej na pobliskie osiedle. Miał dziwnie poważny głos, kobieta nie zdążyła nawet zapytać co się stało. Szybko zrzuciła suknię ślubną i przebrała się w codzienne ubrania. Gdy dotarła na miejsce ujrzała dwa rozbite samochody, poznała auto Thomasa. Była to srebrna toyota. Ale jego nigdzie nie było. Policjant powiadomił ją, że zdarzył się wypadek i tylko jeden kierowca przeżył. Janet miała nadzieję, że tym kierowcą będzie jej ukochany niestety myliła się. Funkcjonariusz zaprowadził ją , by potwierdziła tożsamość Thomasa. Świat w jednej chwili się zawalił, ujrzała leżącego na szosie narzeczonego. Wokół niego było pełno krwi. Kobieta próbowała go obudzić, nie wierząc w to co się stało. Płakała nad jego zwłokami jak małe dziecko. Policjant chciał ją z stamtąd zabrać, ale ona nie miała siły by wstać. Łzy spływały jej po policzkach, krzyczała, nie rozumiała czemu właśnie on, czemu to jego zabierają z jej życia. Zamiast ślubu odbył się pogrzeb. Biała suknia zamieniła się w czarną, żałobną sukienkę zakończoną koronkami. Janet szła za trumną, trzymając w dłoniach białe chryzantemy. Wsparła się o matkę ukochanego, która także rozpaczała nad śmiercią swojego jedynego syna jakiego miała. Ojciec Thomasa próbował ukryć swoją rozpacz lecz się mu to nie udało. Trumna przez chwilę była otwarta, Janet podeszła do niej i ostatni raz ucałowała mężczyznę po czym wyszeptała cicho „Kocham Cię”. Trumnę zamknięto. Niedługo potem pogrzeb dobiegł końca. Dziewczyna ledwo doszła do samochodu, nie była w stanie prowadzić. Przed oczami ujrzała dzień wypadku, pogrzeb... Znów zaczęła płakać. Po chwili zdołała przekręcić kluczyk i odjechać. Puste ściany, cztery kąty, to ją jeszcze bardziej pogrążało w rozpaczy. Wzięła do ręki zdjęcie Thomasa, delikatnie go pogładziła swoją delikatną dłonią. Łza spadła na fotografię najpierw jedna potem druga, następnie kolejna. Ucałowała fotografię po czym usnęła nie zdając sobie z tego sprawy. Obudziła się, pomyślała, że to sen, ale czarna sukienka temu zaprzeczała. Przypomniała sobie wszystkie chwile spędzone z ukochanym, to jak do niej mówił, przytulał, nosił na rękach, droczył się z nią, jak ją czule całował i obejmował szepcząc, że ją kocha. Przypomniała sobie ostatnie święta na, których uklęknął, wyjął pierścionek ze szkatułki i oświadczył się jej. Pamiętała każdy szczegół jakby działo się to wczoraj. Na krześle wisiała śnieżnobiała suknia ślubna, zobaczyła ją, podeszła i wtuliła się w nią rzewnie płacząc. Tęskniła, tęskniła za Thomasem, mężczyzną z, którym miała stworzyć dom, rodzinę Ujrzała na palcu zaręczynowy pierścionek, obiecała sobie że nigdy go nie zdejmie, a jej serce będzie należało tylko do ukochanego i nigdy już nikogo nie pokocha. Będzie wierna jednemu, który choć odszedł ze świata żywych zawsze będzie żył w jej sercu i wspomnieniach. Wyryła sobie w pamięci i na sercu jego imię. Nie mogła jeść, pić, nie odbierała żadnych telefonów. Następnego dnia rano zjadła jakieś mizerne śniadanie po czym pojechała do rodziców Thomasa. Równie jak oni cierpiała i kochała mężczyznę. Nie obwiniali jej za śmierć syna, choć ona sama już to uczyniła. Wieczorem postanowiła wrócić do domu, jechała w stronę mieszkania, ale coś kazało jej skręcić i pojechać na cmentarz. Uklękła przed grobem i znów zaczęła płakać, obwiniać się za sytuację jaka miała miejsce. Łza za łzą spadała na grób mężczyzny. Znów przypomniała sobie chwile spędzone z ukochanym. Ktoś dotknął dłonią zimną jak lód jej ramienia. Nie odczuła tego, dopiero później za drugim razem odwróciła się. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czyżby widziała dusze zmarłych? Stał przed nią Thomas, wyglądał jak żywy. „Czy nadal chcesz, żebym został Twoim mężem?” Janet kiwnęła twierdząco głowa. „Czy chcesz, abym wrócił do Ciebie?” znów kiwnęła, a z oczu płynęły jej łzy. Ujrzała mgłę, zrobiło się ciemno, noc... Ktoś chwycił ją za rękę, domyślała się, że to Thomas choć go już nie widziała. Ujrzała tylko przez ułamek sekundy wysoką postać. Obudziła się w swoim łóżku, nie wiedziała jak do niego trafiła. Postanowiła, że pojedzie na cmentarz, ale tego co zobaczyła na miejscu wcale by się nie spodziewała. Nie było żadnego napisu, niczego. Grób także znikł. „Kogo szukasz?” usłyszała znajomy głos, odwróciła się i ujrzała narzeczonego. Stał przed nią żywy, zdrowy jak nowo narodzony. „Nikogo” wyszeptała, zrozumiała, że wrócił ze świata umarłych. Czas jakby się cofnął, a on żył. A może w ogóle tam nie był? I był to tylko zły sen? Ślub tak jak sobie zaplanowali odbył się w piękną, słoneczną sobotę. Obydwoje byli szczęśliwi, Thomas pocałował namiętnie ukochaną. Wsiedli do samochodu i wyjechali w podróż poślubną. Kochali się do szaleństwa i nic już nie mogło ich rozdzielić. Jego szczęście stało się jej szczęściem, a jej jego i to właśnie jest miłość.

Średnia ocena: 3.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Prue 22.12.2014
    Troszkę są niedociągnięcia ale nie ma sensu ich przytłaczać; opowiadanie bardzo proste. Dam 3
  • Prue 22.12.2014
    Dodam, że proste ale w dobrym znaczeniu. Ma taką otoczkę normalności :)
  • NataliaO 22.12.2014
    No, nie wierze, że to powiem ale się zgodzę z Tobą Prue takie bardzo normalne i życiowe opowiadanie; jednak ja dam 4 Pozdrawiam
  • wolfie 22.12.2014
    Jak dla mnie akcja mknie trochę za szybko. Pewne momenty opowiadania są opisane bardziej szczegółowo, inne mniej. Poza tym nie mam żadnych uwag. Myślę, że jak na początek jest całkiem nieźle. Odniosę się jeszcze do fabuły opowiadania - szkoda, że takie rzeczy nie mają miejsca w prawdziwym świecie.
  • Dorota 22.12.2014
    Ja tam sie nie znam ale podoba mi sie :p
  • Lexi 22.12.2014
    Dziekuje za szczerosc, bo to sie liczy najbardziej. Poczatki bywaja trudne. Mam nadzieje, ze nastepne opowiadanie bedzie lepsze :)
  • Ciekawe, ciekawe. Pozdrawiam
  • Amy 23.12.2014
    Fakt, są błędy, ale nie będę ich wytykać, bo opowiadanie bardzo mi się podobało, a błędy nie przeszkadzały. Czekam na więcej twoich tekstów.
  • Z.ola 23.12.2014
    Spodobało mi się. Nie wiem, czy to był zabieg celowy, czy nie, ale tak jakoś mi się skojarzyła ostatnia scena z biblijną sceną spotkania Marii Magdaleny i Chrystusa tuż po Jego zmartwychwstaniu. Osobiście lubię nieoczywiste opowiadania, takie w których wydarzy się coś niespodziewanego i tak właśnie było w tym przypadku. Za to, duży plus.
  • Anonim 03.01.2015
    Pierwsze wrażenia: ściana tekstu. Ściana, blok, nieprzerwane pasmo słowotoku, które wygląda nieprzyjemnie, nieestetycznie i chaotycznie. Zero akapitów, przerw, podzielenia myśli, zaakcentowania fragmentów, podziałów, końców i początków.

    Informacje gnają na łeb, na szyję, emocji niewiele, żadnego tła, kontrastu, bardziej jakbym czytał raport albo szkic wydarzeń bez jakiegokolwiek emocjonalnego tła. Pisanie polega właśnie na opisywaniu emocji – oczywiście między innymi równie ważnymi atrybutami.

    Dalej: powtórzenia, zwłaszcza imiona w kółko się przewijają niczym sceny na zniszczonej szpuli. Potrzeba tutaj większego urozmaicenia, a tymczasem skracasz sobie pole manewru zbytnim upraszczaniem i skracaniem zdaniem, co prowadzi nas do:

    Krótkie zdania. Są spoko, ale jeśli ich nadużywasz i starasz się trzymać zdania jak najkrótsze (np. wstawiając kropkę tam, gdzie mógłby być przecinek) to wychodzi ci niemalże żołnierski, lakoniczno-spartański raport. Takie właśnie są odczucie – jakby ktoś wyszczekiwał kolejne zdania.

    Historia jest prosta, krótka i nie wzbudza emocji – a ma ku temu potencjał, zwłaszcza, że codzienne sprawy i tragedie potrafią chwycić najmocniej za serce.

    Nie bój się pisać bogato i z rozmachem, spróbuj kombinować z językiem i metaforami, buduj dłuższe zdania i chłoń jak najwięcej stylów pisarskich – baw się słowami. A potem zobaczymy. Ode mnie 3.
  • Lexi 26.02.2015
    Dzięki za opinię. Zamiast się przejmować Twoją opinią uznam ją za mobilizację. Trzeba się nauczyć przyjmować krytykę. Jeszcze raz wielkie dzięki. ;p
  • Lexi 26.02.2015
    *Dzięki za opinię. Zamiast przejmować się Twoją opinią uznam ją za mobilizację. Trzeba się nauczyć przyjmować krytykę. Jeszcze raz wielkie dzięki. ;p

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania