Kohones
Niechaj się śmieją ci, co mają kohones,
Że ja ich nie posiadam, lecz mam tylko rany.
Nie wiedzą, jak to boli, gdy się straci jądra,
Gdy się zostaje bez nich, jak bez duszy, jak bez wiary.
Nie pytajcie, jak to się stało, że je utraciłem,
To historia pełna krwi, łez i rozpaczy.
Była kobieta, która kochałem ponad życie,
Lecz ona zdradziła mnie z innym, z moim bratem.
Wściekły i zazdrosny, poszedłem za nimi,
Znalazłem ich w objęciach na łożu grzesznym.
Chwyciłem nóż i rzuciłem się na nich,
Lecz oni byli silniejsi i mnie obezwładnili.
Wtedy on, ten zdrajca, ten brat mój niewierny,
Uśmiechnął się złośliwie i powiedział mi tak:
"Skoro tak bardzo kochasz tę kobietę,
To daj jej coś, czego ja nie mogę dać."
I wziął nóż i odciął mi kohones,
A ona patrzyła na to z radością i złością.
Potem rzucili je psom, które je pożarły,
A mnie zostawili krwawiącego i bezsilnego.
Od tamtej pory nie mogę żyć normalnie,
Nie czuję się mężczyzną, lecz kaleką i ofiarą.
Nie mam już nic, co by mnie cieszyło,
Tylko ból i żal, który nie daje mi spokoju.
Niechaj się śmieją ci, co mają kohones,
Że ja ich nie posiadam, lecz mam tylko rany.
Nie wiedzą, jak to boli, gdy się straci jądra,
Gdy się zostaje bez nich, jak bez duszy, jak bez wiary.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania