Kolbaryt.
Wszystkie czarne punkty ulegają atrofii,
zmieniają położenie względem twoich kolan,
na których właśnie zasnąłem.
Śni mi się ona, więc gryziesz mnie w podbródek,
a ja zapominam, że jeszcze wczoraj
rozmawialiśmy.
Otwieram jedno oko i gram w zielone,
zmieniam położenie względem twoich dłoni,
które stają się czarnym punktem, czarnymi myślami,
za to są ciepłe, letnie.
A ja zapominam, że jeszcze wczoraj byłem posągiem.
Pamiętasz?
Opowiadałem ci podczas zejść,
a ty obiecałaś to jakoś naprawić.
Bylebym tylko był chwilowy, nie na zawsze.
I tak się nie stało.
Pamiętasz?
Pytałaś jak odmienić nas przez przypadki,
a ja ci pokazałem, dosłownie.
Więc leżę na twoich kolanach i udaję, że śpię.
Czuwam nad tobą nawet wtedy, gdy czytasz,
a wszelkie niebezpieczeństwa są za oknem,
w szkatułce,
którą zakopałem pod progiem,
obok portretu namalowanego węglem,
ulegającego astrofii.
Komentarze (8)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania