KOMPAS
Serce mi w piersi dygocze
Od krwi oddziela osocze.
Ze złości, z żalu, ze strachu.
Z naszego projektu krachu.
Kolejny raz do mnie trafia,
Że wielki biznes to mafia.
Wkręcą cię albo w swe tryby
Uściskiem umowy jak dyby,
Albo rozjadą cię walcem
Żegnając środkowym palcem.
Przedtem wycisną twe soki
Prawne podejmując kroki,
Aby bezkarnie cię obić,
Byś ty nie mógł nic zrobić.
Kolejne to doświadczenie
Siłowe cię poniżenie.
Jak mam tu znowu zaufać?
Wolę więc na zimne dmuchać,
Podejrzliwie wszystkich traktować,
Szczerość swą głęboko schować.
Inaczej będziesz ofiarą
Z naiwną tą w ludzi wiarą.
W świecie pod władzą pieniądza
Silniejsza niż serce to żądza.
Jedno się tylko nie zmienia.
Biegunów dwa położenia.
Kompas mi ciągle wskazuje
Wybory drogi kieruje.
A co jeśli kompas zwariuje,
Zwyczajnie mnie oszukuje?
Oznaczać to tylko będzie
Że cały świat jest w błędzie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania