Kompleks siostry
Sacrum i profanum. To, co ludzkie i to, co zakazane. Kiedyś te pojęcia miały dla mnie jakieś znaczenie; powoływałam się na nie, gdy miałam jakieś wątpliwości lub musiałam sobie przypomnieć, jak należy postępować. Jednak, tak jak to często w życiu bywa, zwątpiłam w reguły rządzące tym światem.
Nigdy nie mogłam liczyć na wsparcie rodziców lub przyjaciół. Byłam samotna, oparcia szukałam w Bogu i siostrze. Klaudia od zawsze była dla mnie bardzo ważną osobą. Od dzieciństwa bawiłyśmy się razem, chodziłyśmy w podobnych ubraniach, spędzałyśmy ze sobą dużo czasu. Do dzisiaj współdzielimy pokój i codzienne trudności. Z wiekiem trochę się od siebie oddaliłyśmy, każda z nas trafiła do innej grupy przyjaciół, środowiska. Ja się starałam kogoś trzymać bardziej z rozwagi – nie chciałam, by mnie postrzegano jako wyrzutka, nieśmiałą, pewnie brzydką dziewczynę. Dorastałam, kolejne lata mijały, zanim się spostrzegłam już trzeba było wybierać liceum, już ostatni raz zweryfikować swoje plany, marzenia. Dzielił nas tylko rok, Klaudia miała to już za sobą, więc chciałam poprosić ją o radę.
Maj, ciepły, wietrzny wieczór. Byłyśmy same w domu – mama i tata wyszli na ważne spotkanie. Rzadko się zdarzało, że nie było rodziców w pobliżu. Chcąc obgadać coś poważniejszego zamykałyśmy się w pokoju, a teraz miałyśmy pełną swobodę. Siostra siedziała w salonie, oglądała coś. Skończyłam odrabiać lekcje, zerknęłam przez okno, w końcu poszłam w jej stronę. Słońce powoli zachodziło. Przez okna nadal wpadało dużo pomarańczowego, przygasającego światła. Klaudia leżała na kanapie, miała na sobie koszulkę, którą dałam jej na urodziny. "Ukochana siostrzyczka" – trochę sprany, blednący napis rozciągał się na materiale. Usiadłam koło niej; zdążyła zmienić kanał zanim zobaczyłam, co ogląda.
— Co tam? — zagadała, chociaż to ja chciałam rozpocząć rozmowę.
— Nic takiego, ja tylko chciałam...
— Zapytać się o szkołę, tak?
Klaudia – jak zwykle przewidująca. Nawet w tak drobnych kwestiach jesteśmy jak dwa osobne światy. Zawsze sądziłam, że jesteśmy naprawdę blisko, ale nasze myśli się rozmijały. Z jednej strony to dobrze – zawsze mogłam polegać na niej tam, gdzie sama byłam bezsilna i vice versa, ale również przez to chyba nigdy nie mogłam jej zrozumieć tak dobrze jak rozumiałam własne wątpliwości. Normalnie ludzie raczej nie przejmują się takimi rzeczami, ale ja już tak po prostu mam. Między wszystkimi ludźmi są jakieś różnice, dziury w siatce wzajemnego porozumienia, a ja starałam się to zignorować – chciałam znać moją siostrę w każdym calu, chciałam móc zrozumieć każdą chwilę jej życia. Tak, to musiało się tak potoczyć. Od początku wiedziałam, że to coś więcej, że właśnie tak ma się ukształtować nasza relacja...
— Nie wiem, gdzie chciałabym iść — kontynuowałam. — Nie mam jakichś wielkich zainteresowań, nie orientuję się, co by było dla mnie najlepsze...
Moje słowa były niepewne, moje myśli niepoukładane. Klaudia patrzyła na mnie życzliwym wzrokiem, zastanawiała się, wyręczała mnie w myśleniu, poukładaniu przyszłości.
— Jesteś pewna? — Siostra przysunęła się do mnie, spojrzała w oczy. — Stresujesz się, widzę to. Nie jesteś szczera...
— Nie, to nie tak... Ja...
Co ja robiłam? Wahałam się, serce mi waliło. Zawsze rozmawiałam z nią swobodnie, niczego nie ukrywałam, mówiłam wszystko, co chciałam, ale w tamtym momencie... Było inaczej. Gorąco – w ciele i w umyśle. Czy ja naprawdę chciałam rozmawiać tylko o szkole? Nie, na pewno nie. Teraz już wiem, ale wtedy... Wtedy nie wiedziałam po prostu czego chce moje serce.
— No? — Spojrzała na mnie łagodnie. Jej wyraz twarzy, spojrzenie mówiły: "Powiedz to. Zaufaj mi". Za bardzo kombinowałam. Wystarczyło zaufać, wystarczyło powiedzieć to w prostych słowach.
— Kocham... cię...
Najcięższe słowa jakie w życiu wypowiedziałam. Cały ciężar mojego serca w paru oddechach, w paru krótkich sekundach prostego, cichego dźwięku i skupienia. To było trudne. Powiedziałam to jakby od niechcenia, bez namysłu, ale to siedziało w mojej głowie, narastało i nie mogłam już tego w sobie trzymać. Tak to przynajmniej wyglądało z mojej perspektywy. Wielkie przeżycie, wielka zmiana i zmierzenie się ze swoją prawdą. Siostra jednak chyba nie zrozumiała do końca wagi tego wyznania. Na początku wyglądała jakby nic się nie wydarzyło, jakby rozmowa miała ruszyć dalej, ale z każdą kolejną chwilą, sekundą analizy docierało do niej, co się właśnie stało.
— Czy ty... — Wyglądała tak niepewnie, jak ja niewiele wcześniej. Jej usta drżały. — Co... masz na myśli?
— Kocham cię — Wyprostowałam się, powiedziałam to pewnie, wyraźnie, z całą mocą mojego przekonania. — Kocham cię, Klaudia. Tak bardzo, bardzo naprawdę.
Siostra odsunęła się trochę. Wzięła, przycisnęła poduszkę do piersi. Wyglądała na wstrząśniętą, zdziwioną. Słońce ciągle się zniżało, coraz mniej światła padało na jej twarz.
— No dobra, okej — Uspokoiła się trochę, starała się na mnie spojrzeć tak jak na początku rozmowy. — Tylko czemu teraz? Chciałaś się pytać o szkołę, prawda?
— Pójdę do twojego liceum.
Zadecydowałam. Moja wola, przeznaczenie, uczucie zadecydowały. Nie mogłam dłużej tego unikać. Przez całe życie byłam wycofana, więc chociaż w jednym momencie postanowiłam zrobić, powiedzieć to, co naprawdę chciałam.
— Tak myślałam... — odpowiedziała cicho. — Ty naprawdę... coś do mnie czujesz?
— No przecież mówiłam...
— Nie, nie — Złapała się za głowę. — Rozumiem, co mówisz, ale zupełnie tego nie ogarniam... Jak? Czemu?
Właśnie. Skąd to się wzięło? Czemu podążyłam tą ścieżką? Trudno to uporządkować. Musiałabym spojrzeć daleko wstecz. Nieopłacalne. To nie miało wtedy znaczenia. Nie myślałam kiedy pojawiła się ta sadzonka – przejęłam się tylko tym, że w końcu rozkwitła.
— Po prostu. Jesteś dla mnie bardzo ważna. To... rozkwitło — Czułam się coraz pewniej, ale z jakiegoś powodu te słowa nadal napotykały na jakąś barierę w moim gardle.
— A więc tak po prostu? To naprawdę powinno tak wyglądać? Inaczej sobie wyobrażałam wyznanie miłosne... — Uśmiechnęła się, próbowała zażartować, ale nadal czuła się niepewnie z całą tą sytuacją.
— Przepraszam — powiedziałam w końcu. — Zaskoczyłam cię, prawda? Musisz sobie myśleć, że to naprawdę mocno poplątane. Trochę zburzyłam ci nasz wspólny obraz...
— Nie, wcale nie — odpowiedziała cicho. — Po prostu to jeszcze nie jest coś, co mogę w pełni zaakceptować. Nigdy nie myślałam w takich kategoriach, nie wiedziałem, że jest to możliwe...
No tak. Sfery zakazane. Zasady czy uczucia? Co jest mocniejsze? Człowiek jest kruchy, musi się trzymać reguł, wspólnych wartości. Ja już zaakceptowałam fakt, że moje szczęście łamie porządek naszego małego świata. Ale Klaudia? To ja ją w to wciągnęłam.
— Chyba to nie może wyjść, co nie? Jesteśmy tylko siostrami — nic więcej się nie może udać.
Tak jak ciągle zyskiwałam siły, wierzyłam coraz bardziej w słuszność mojego wyboru, tak w tamtej chwili, po słowach Klaudii, zwątpiłam. Pomyślałam, że byłam egoistyczna chcąc, by razem ze mną zrobiła coś niewyobrażalnego, nawet jeśli dyktowało mną szczere uczucie. Jej oczy były inne – nigdy wcześniej jej takiej nie widziałam. To wszystko, co powiedziałam wywróciło do góry nogami nasze wszystkie wspólne chwile.
— Nie powiedziałam "nie" — zebrała się w końcu na odpowiedź. Wbiła wzrok w ziemię, zacisnęła palce na trzymanej na nogach poduszce. — To trudne, jeszcze nie do końca wiem o co chodzi, ale mogę spróbować — Podniosła głowę, spojrzała w moją stronę. — Jesteśmy siostrami. Ufam ci.
Poczułam ulgę i szczęście. A jednak Bóg był po mojej stronie, nie potępił mojego uczucia. Zbliżyłam się, złapałam ją za dłoń.
— Na dobry początek — powiedziałam, uśmiechnęłam się.
Resztę dnia spędziłyśmy normalnie. Rodzice niedługo wrócili, zjedliśmy wspólnie kolację, pozmywałam naczynia. Zachowywałyśmy się tak, jakby nic się nie stało, ale właśnie taki spokój, nie roztrząsanie moich słów to był nasz pierwszy wspólny krok. Trudno mi przewidzieć czy cokolwiek z tego wyjdzie, czy moje życie spowije w przyszłości ból i niezrozumienie. Nie chciałam myśleć o tym ani tamtej nocy, gdy wszystko się zmieniło, ani teraz, gdy stoję już na początku nowej drogi, a nasza miłość ruszyła do przodu o dwa następne kroki. Jestem po prostu typem niepoprawnego romantyka, idącej na przełaj marzycielki, która zamiast umysłem kieruje się chwiejnym sercem. To właśnie moja recepta na szczęście. Niepoprawna, zakazana, pozornie niedostępna dla skutego kajdanami rozsądku ludzkiego umysłu. Klaudia, moja droga siostra, jako jedyna tak naprawdę zaakceptowała mnie w pełni – z każdą moją wadą i lichą zaletą.
— Co ty znowu piszesz? — Weszła do pokoju, schyliła się nad moim biurkiem.
— Historię naszej miłości — odparłam z uśmiechem.
— Bardzo zabawne — Odeszła troszkę dalej. — Jeszcze nie powiedziałam "tak".
Mój wzór, moje oparcie, moja siostra... Moja jedyna prawdziwa miłość.
Komentarze (21)
Pozdrawiam ;).
Nie wiem, czy bracia wyznają sobie miłość (wątpię), ale u dziewczyn to normalne.
Kłócą się, biją i kochają (bez dwuznaczności).
Nie ma tu nic nadzwyczajnego.
A gdyby miałoby być, to za mało, żeby było.
Nie kupuję.
Dla mnie ohydne w swojej wymowie.
Kazirodztwo to jest dewiacja.
Gdyby moja siostra z czymś takim wyskoczyła, to bym szukała najlepszego psychiatry.
Temat: "Za oknem"
Osiem dni czasu. START
Temat: "Za oknem"
Osiem dni czasu. START
Dwa dni! - poniedziałek i wtorek
Potem odkrywamy swoje przyłbice. środa
Powodzenia
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania