Komumysł

Jestem zmęczony ludzkimi gębami

Co chodzą z nieszczerymi uśmiechami

Z krzywymi zębami, tacy kochani

Mogliby zabić, utopić za nic

 

Mam dosyć fałszu, dosyć obłudy

Dosyć kurestwa i dosyć ludzi

Którzy na co dzień wkręcają śruby

Stwarzając w życiu nowe to trudy

 

Jestem popsuty bo nie pasuję

Do społeczeństwa które wciąż knuje

Sram na nepotyzm, podwójne standardy

A w życiu co chwila dobieram karty

 

Świat jest przeżarty pustymi gestami

Na co dzień muszę obcować z błaznami

Co zalewają opowieściami

Jak gdyby pisali je tygodniami

 

Mózgu paraliż od paplaniny

Bajkopisarze hejtują me rymy

Byle idiota zarabia fortunę

I dzięki pieniądzom poczuwa się królem

 

Mentalnym żulem bywają uczeni

Profesorowie czy inni doktorzy

A szary człowiek co czuje się gorszy

Ma cichą nadzieję że się ułoży

 

Życie jedynie problemów przysporzy

Bez znajomości, bez firmy po starych

Jedyne co widzą to eurodolary

Jak w Cyberpunku przeróżne poczwary

 

Wszechświat to kolos a ja jestem mały

Bo nikt się nie liczy z moimi słowami

Najlepiej dla nich gdybym się zabił

Rzucając pod swoje stopy dynamit

 

Jestem zmęczony inwektywami

Co rozrzucane za mymi plecami

Nie mają odwagi powiedzieć mi w oczy

Co sądzą o mnie, tylko wciąż psioczyć

 

Nie chcę już więcej narzekać na wszystko

Chciałbym po prostu jakoś stąd prysnąć

Mam swoje życie co jest jak poemat

W którym się gubię po prostu tak nieraz

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania