Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Koncert
Kapela robiła hałas jak na lotnisku. Wcale nie grali dobrze, wręcz przeciwnie. Ich muzykalność ograniczała się do trzech szybkich riffów, granych w zmiennych sekwencjach w każdym utworze. Drobna dziewczyna, na oko siedemnastoletnia, wydzierała się jakby obdzierano ją ze skóry. Po posturze można by stwierdzić, że nie powinna potrafić tak głośno się wydzierać. Perkusista grał tak nierówno, że nawet moja babka zagrałaby lepiej na garnkach kuchennych. basista skakał jak pojebany królik po scenie. Najwidoczniej nie zdążył się nawet podłączyć, zresztą i tak nie byłoby go słychać- nie wielka strata. Ogólna katastrofa. jak na ironię, zgadnijcie jak nazywał się zespół? Właśnie Katastrofa. Kurwa, Katastrofa. Przynajmniej z nazwą trafili. Do rzeczy...
Przyszedłem do tego pubu, do tej nędznej dziury, w jednym celu. Zaprosił mnie przyjaciel. Głupio byłoby odmówić, to jego pierwszy występ. Każdy na jego miejscu by się stresował. Choć publiczność ograniczała się do mnie i grupki rozkrzyczanych nastolatków ( wyraźnie przyjaciół członków tego katastrofalnego zespołu). Pub nosił nazwę "Trinity", kolejna beznadziejna nazwa, i był chyba najbardziej obskurnym miejscem w okolicy. Czego, kurwa, nie robi się dla przyjaciela- myślałem ciągle.
Wreszcie beznadziejna Katastrofa skończyła swoje bez sensowne wywody. Na scenę wychodzi Jurek z zespołem. Ja lecę szybko po kolejne piwo. Tak na wypadek, gdyby jego zespół okazał się równie beznadziejny jak Katastrofa...
Jurek ustawia się za perkusją. Zespół się stroi
- Daliście czadu!- krzyczy jedna laska z grupy nastolatków do gitarzysty Katastrofy. Chyba musi być jego dziewczyną i nie chce sprawić mu przykrości...
Zespół Jurka zaczyna grać, nie znam nawet ich nazwy. Spokojna, harmonijna gra gitary akustycznej. Po chwili wchodzi Jurek, bardzo powoli i z rytmem. Następnie rozlega się cichy pomruk basu. Tak, kurwa, słychać bas. Wszystko wydaję się w porządku. W końcu wokalista wydaje ciche dźwięki, które miarowo przybierają na sile, a wraz z nim bas. W porządku, na prawdę, podoba mi się. Zerkam na Jurka, ten wygląda na podenerwowanego, lecz gra pewnie. Harmonia kończy się. Muzyka zmienia dynamikę. Gitarzysta sięga po gitarę elektryczną. Następna część utworu jest ostra. W tym momencie grają ciężki metal. Jurek daje z siebie wszystko, tańczy przy perkusji. Basiste nadal słychać, gitarzysta wytrzymuje rytm grany przez perkusje, a wokalista na prawdę świetnie śpiewa. Vibrata, podciągnięcia głosu. Słowa są zbędne. Ten człowiek potrafi wyrazić wszystkie emocje swoim głosem, nie słowami... Zaczyna się solo gitary.
Dobre solo na gitarze możemy traktować jako najważniejszą historię zawartą w utworze. Tu gitarzysta opowiadał nam o samotnej wędrówce przez życie pewnego człowieka: cichy, wolny wstęp, slide dla podkreślenia melancholii. Człowiek ten, po latach, zaczyna mieć dość życia w samotności: ostry zwrot akcji, po dość długim wstępie, tłumione vibrata, podciągnięcia vibrato. Coraz szybsze tempo, przeniesienie akcji na wyższe tony. Bohater zaczyna szukać rozpaczliwie towarzystwa innych ludzi, zamykanie się z wolna w sobie: Zwolnienie muzyki, wiele pauz, brak harmonii dźwięków. Brak wiary w lepsze jutro.
Po długim czasie, gdy bohater popadł w depresje i zupełny brak wiary w cokolwiek, ktoś zaczyna się nim interesować: Coraz mniej pauz, co świadczyć może o niepewności bohatera. Muzyka nabiera tempa, staję się pełna energii, pojawia się dużo slide'ów, miesza się z energicznymi power chordami. Ta sekcja trwa najdłużej. Kończy się techniką tappingu, bardzo harmonijnego i melodyjnego, który kończy się załamanymi dźwiękami. Później następuje pauza. Można by pomyśleć, że to koniec, że to powrót do starej melodii, lecz nie. Solo zaczyna być gwałtowne, chaotyczne, bas i gitara tworzą wspaniały duet, choć próbują uprzykrzyć sobie życie nawzajem jak najbardziej. Co wcale nie brzmi źle, wręcz imponująco. Czasami jednak działają wspólnie, tworząc jedność. Perkusja gra w tle. Wokalista krzyczy, po prostu krzyczy, jak oszalały. Gwałtowna zmiana tempa, dynamiki i sposobu gry świadczyć może o tym, że człowiek ów został znowu sam... Mógł stracić osobę którą, jako jedyną, kochał. Zaczyna walczyć ze światem, ze samym sobą. Stąd te krzyki i dziwne dźwięki wydawane przez gitary. Tu może on być on gitarą, a Świat z którym walczy- basem. Kiedy bas zgrywa się z gitarą, tworząc jedność, możemy mówić o współpracy naszego bohatera z tym właśnie "złym światem", który odebrał mu jedyny sens istnienia.
Solo kończy Jurek, wygrywając na prawdę świetne schematy, przeskoki, choć wcale nie widać, żeby grał to z jakiegokolwiek schematu... Gra bardzo żywiołowo, wczuwa się w to co robi. Dziwne, nieprzewidywalne przeskoki perkusji są tu odzwierciedleniem człowieka który popadł w szaleństwo. Taki człowiek jest właśnie nieprzewidywalny, nie jesteśmy w stanie przewidzieć jego kolejnego ruchu. Nasz bohater, najwyraźniej jest na skraju przepaści, chce popełnić samobójstwo, o czym świadczy długa pauza. Pauza umieszczona została najwyraźniej na końcu solo perkusji, po to, żeby zastanowić się nad sensem całego utworu. Bohater w momencie pauzy popełnił samobójstwo, współgrając ze światem, który go nie chciał.
Dalej grają starą, spokojną melodię. Lecz wokalista śpiewa smutno. Solo trwało jakąś minute, lecz można by rozpisywać się o nim na tysiącu kartach.
Początek tego utworu był więc narodzinami naszego bohatera. Poznaję on świat, jest on w każdym swoim aspekcie cudowny. Harmonia jest jego odzwierciedleniem. Później poznaje bardziej brutalną i realną stronę świata, towarzyszy mu ciężka muzyka. Życie coraz bardziej wydaję mu się przekleństwem. Później zaczynają się ubolewania nad samotnością.
Nie zauważyłem nawet kiedy przestali grać, wczułem się bardzo w utwór. Rozmyślałem nad losem jego bohatera. Kiedy się ocknąłem, siedziałem na jakiejś kanapie. Wcześniej na pewno stałem, wsłuchując się w utwór. Wokalista zespołu Jurka zaalarmował wtedy, że to ich przed ostatni utwór tego wieczoru. Nie wiem jak to się stało, że tyle przegapiłem, nawet do dzisiaj nad tym rozmyślam. Oczywiście później, na próbach, wszystko odrobiłem.
Po tym koncercie znalazłem im najlepsze studio, na jakie mogłem się zdobyć. Jurek poprosił mnie o sprawdzenie ich zespołu. Mówił, że nie pożałuje. Nie żałuję, a skądże. To najlepiej przeznaczony czas w moim życiu. Jurek był moim przyjacielem i nawet nie wiedziałem, że potrafią tak grać. Rozwijają się. Mają coraz więcej fanów i za niedługo wyjeżdżamy w trasę po Europie. Później myślę o Ameryce, Anglii. Stać ich na to. Dobrze o tym wiem jako ich Menedżer. Najlepsze jednak w tym wszystkim jest to, że nawet wtedy, kiedy zaprosili mnie na swój pierwszy koncert w tym obskurnym pubie, nie mieli swojej nazwy. Grali wtedy razem może pół roku. Dobrze, że trafili się akurat mi.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania