Koneserka

Od kiedy pamiętam, nasza sędziwa babcia miała stały poranny rytuał: przy pięknie nakrytym stoliku pod oknem, piła kawusię, a do niej kieliszek dobrego koniaczku.

Była w pełni sprawna, mimo, że dobijała do osiemdziesiątki, po drobne zakupy wychodziła sama. Po jakimś czasie przestała wychodzić i wtedy rodzinka kupała babci buteleczkę.

Czas mijał, babcia niedomagała, wtedy moja rodzicielka zabroniła kuzynostwu przynoszenia , a matce picia alkoholu.

Pod ręką był wnuk – mój młodszy brat, babcia dawała mu pieniądze i kiedy przyjeżdżałem do domu z akademika, kupowaliśmy zamówiony towar. Dostawaliśmy za fatygę, ale bratu było mało. Wymyślił, że kupimy najtańszą brandy i przelejemy do

butelki po koniaku. Wkrótce zamówienia się skończyły; a babcia poczęła prosić zięcia, czyli mego tatę, by kupił, co trzeba. I przy tym się wygadała:

- Chłopaki mi kupowali, ale teraz przynoszą jakąś podróbę i jedyna nadzieja w tobie.

= Jak poznałaś mamusiu, że to nie oryginał?

– Ja nie poznałam,to moja wątroba mi powiedziała.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Marian 28.09.2020
    Wątroba nie da się nabrać.
    W sumie fajny tekst.
    "rodzinka kupała babci buteleczkę" -> "rodzinka kupowała babci buteleczkę"
    "= Jak poznałaś mamusiu, że to nie oryginał? " -> "- Jak poznałaś mamusiu, że to nie oryginał?"

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania