Konie, miłość i indianin ? ;)
. Wychodzimy na zewnątrz. Chłodne powietrze budzi mnie nieco bardziej. Czuję nawet gęsią skórkę na ciele, trzymam jednak Oskara za rękę i podążam za nim w milczeniu.-Gdzie mnie prowadzisz? – Jednak odpowiada mi tylko uśmiechem.-To jakaś niespodzianka? Mam się bać?
-Spokojnie, nic złego Cię nie spotka- odpowiada ale tym razem nie patrząc na mnie. Poczułam chłód otoczenia nieco dotkliwiej w środku. Dlaczego odzywa się tak dziwnie? Wspinamy się na jakąś górkę. Kiedy docieramy na szczyt, mam wrażenie,ze przenieśliśmy się do innego świata. Przed nami kołyszą się od lekkiego wiatru, zroszone miliony kolorowych kwiatków, traw i drzewa. W oddali widzę pasące się stadko koni. Dodatkowy urok nadaje temu miejscu wschód słońca, chociaż nie wydaje mi się,żeby o którejkolwiek porze dnia nie było tu pięknie. Czuję słodycz kwiatów i rześkość poranku. – Jak tu pięknie!- wyduszam z siebie w końcu.
-Weroniko..- Oskar klęka i chwyta mnie za rękę. Chyba właśnie stanęło mi serce!
http://przypomnij-mi.blog.onet.pl/
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania